niedziela, 21 sierpnia 2016

Rozdział V cz. 2

     - Severusie! - powoli Minerva zaczynała się gorączkować.
     - Z przyjemnością - odwarknął Ron trzymając już różdżkę nad stołem.
     - Panowie, spokojnie - wtrącił się Daumi siedzący koło Weasleya i łapiący za ramię Rona. - Skoro jesteście tak wrogo do siebie nastawieni to po prostu się do siebie nie odzywajcie.
     Weasley opuścił różdżkę, a zamiast niej chwycił widelec i zaczął grzebać w swoim talerzu. W pomieszczeniu zapanowała niezręczna cisza. Każdy zajął się swoim talerzem. Severus był z tego zadowolony, cisza - to co kochał.
     Jesteś winny tej atmosfery.
     Nie odpowiadał, znowu nie mógł. Skrzywił się tylko, przewrócił oczami po czym postanowił naprawić błąd swój i Weasleya:
     - Trafiłeś z tą szatą, Lucjuszu. Gdzie ją znalazłeś? - rozpoczął rozmowę.
     - W Cavesoun - odpowiedział spojrzwszy na Severusa. - W sklepie "Sansil". Mają tam naprawde dobre szaty - dodał zauważywszy intencje przyjaciela.
     - Muszę tam zajrzeć - odparł Severus, ale nie wiedział co jeszcze może dodać.
     - A są tam może szaty dla kobiet? - podratowała go nagle Hermiona.
     - Są...
     - Ale dla kobiet, Granger, nie dla dziewczynek - kąśliwie zażartował Snape.
     Odbierze to na poważnie kretynie!
     - Bardzo śmieszne - odburknęła, ale natychmiast uśmiechnęła się.
     Zrozumiała.
     - Draco może Cię kiedyś tam zaprowadzić - wtrącił widocznie zadowolony Lucjusz popijając winko.
     - Nie może - Ron natychmiast się zbuntował.
     - Ron, przecież...
     - Ślizgon nie będzie się zadawał z moją dziewczyną - syknął przez zaciśnięte zęby.
     - Dość tego Ronaldzie, wychodzimy. - Hermiona nie pozwoliła mu dalej na bezczelne odzywki.
     - I bardzo dobrze.
     Hermiona pożegnała się uprzejmie ze wszystkimi, a Weasley jedynie burknął ciche "do widzenia" i wyszli.
     - Nie obraź się Minervo, ale TEN Weasley to się naprawdę nie udał - skomentował Lucjusz.
     - Bardzo się zmienił po wojnie - odpowiedziała mu Minerva.
     - Nawet nie wiesz jak bardzo - dodał Severus.
     Spokojnie zaczął jeść piernika, jednak od razu z pierwszym kęsem uświadomił sobie co teraz może się stać. Ron z pewnością będzie wściekły na Hermionę za to, że go hamowała. Zostali sami, a Weasley stał się straszliwym agresorem.
     Idź za nimi, bo ją pobije i pewnie zgwałci!
     Podpowiadało mu drugie "ja", ale tym razem nie zamierzał się kłócić. Zjadł najszybciej jak się dało i dopił swoją herbatę, po czym pożegnał się pod pretekstem zmęczenia kłótnią i wyszedł. Szybkim krokiem przemierzał korytarze w poszukiwaniu dwójki gryfonów. Przeszedł wszystkie miejsca, które uczeń może znać i te, które Weasley z Hermioną mogą znać. Skusił się nawet by zajrzeć do łazienki Jęczącej Marty, ale nigdzie ich nie znalazł. Zrezygnował więc z dalszych poszukiwań i zszedł do lochów.
     - Ah...ał..aa. - Niespodziewanie usłyszał pojękiwania przeplatające się z cichym łkaniem.
     Hermiona.
     Pognał za głosem, który z czasem robił się coraz głośniejszy, aż w końcu wychodząc z za zakrętu zobaczył to, czego pragnął już nigdy nie widzieć. Widok podrzędnego czarodzieja, śmierciorzerce gwałcącego Merlinowi winną kobietę. Jednak teraz widok zabolał go bardziej. Ron Weasley trzymający jedną ręką za nadgarstki, a drugą za niesfornie, kasztanowe włosy Hermionę, której twarz przyparta była do ściany, piersi wyciągnięte za sukienkę, która tak naprawdę okrywała jedynie brzuch dziewczyny, a chłopak energicznie poruszał biodrami przy jej pośladkach.
     Severus nie myślał co robi, nie był w stanie. Emocje nim targały jak wzburzone morze, które ma na celu jedynie zatopić statek, tak jak on miał na celu zatłuc Weasleya. Pobiegł w ich strone, odwrócił chłopaka, rzucił na przeciwną ścianę i zaczął uderzać pięściami po jego twarzy. Weasley nie był w stanie nic zrobić. Severus opanował się dopiero, gdy niechcący uderzył Hermionę, odciągającą go od Rona, z łokcia w ramię. W tedy dopiero odsunął się i spojrzał na dziewczynę.
     Była przestraszona, tylko czego: bójki, która między nimi wynikła, czy Rona gwałcącego ją?
     Wyglądała przerażająco, suknia potargana podobnie jak włosy. Posiniaczona i załzawiona.
     Zdarł z Weasleya, który właśnie wstawał z ziemi płaszcz i podał dziewczynie, jednak ta odtrąciła ubranie patrząc na nie z obrzydzieniem, więc Severus zdjął własnął kamizelkę i narzucił na Granger.
     - Musi ci to teraz wystarczyć - szepnął delikatnie obejmując ja ramieniem.
     - Pieprzony ślizgon - warknął Weasley ledwo stojąc oparty o ścianę. - To nie jest twoja sprawa co z nią robie.
      - Jest - uciął krótko Severus po czym zabrał Hermionę do swoich komnat. Nie chciał jej teraz zostawiać samej.
     Wpuścił dziewczynę, która niepewna wszystkiego stanęła na środku gabinetu. Snape natychmiast poleciał do swojej sypialni i przyniósł za mały na niego dres. Wrócił do Hermiony i powoli do niej podszedł.
     - Granger.. - zaczął podając jej ubranie, ale ona jedynie zadrżała na dzwięk swojego nazwiska. - Hermiono... - Zmienił swój ton dopasowując go do jej potrzeb, chociaż nie było to mu na rękę. - Idź się okąpać i przebrać. Później porozmawiamy - rozkazał, a dziewczyna niezwykle uległa zabrała ubranie i poszła w stronę łazienki.
     Severus w między czasie wezwał skrzata i polrosił o ciepły posiłek i herbatę w dwóch porcjach. Skrzat natychmiast zniknął, a Severus podszedł do swoim prywatnych zapasów eliksirów. Otwarł szafę i zaczął ją przeglądać. Dobrze wiedział gdzie leży jego poszukiwany eliksir, używał go prawie codziennie, ale zastanawiał się, czy nie znajdzie dla Granger czegoś lepszego niż tylko eliksir spokojnego snu. Czytał etykietki i przypominał sobie do czego służy eliksir, ale żaden nie był przydatny w danej chwili. Zabrał więc tylko fiolkę ze cieczą przynoszącą ulgę w nocy i zamknął szafę.
     W tym samym czasie drzwi od łazienki otworzyły się, a z nich wyszła zaczerwieniona, z mokrymi włosami i w samej bluzie Gryfonka.
     - Spodnie... Były za duże - oświadczyła powoli zbliżając się do kanapy, ale Severus zatrzymał ją łapiąc za ramię, a drugą ręką odkładając fiolkę z eliksirem na stolik. Lekko zadrżała, ale nie wyrwała ręki. Spojrzał na nią, a potem prosto w jej oczy. Była na tyle oszołomiona, że nawet zapomniała o zaklęciach do takich prostych rzeczy, jak zmniejszenie ubrań. Ale nie będzie jej upominał, przyniósł by jej jeszcze więcej wstydu.
     Puścił jej rękę i wskazał kanapę. Usiadła, a on na przeciwko w fotelu. Dzielił ich tylko stolik, na którym momentalnie pojawiło się jedzienie i herbata. Skrzat domowy ukłonił się szybko, spytał czy coś jeszcze, a nie słysząc więcej życzeń wrócił do swojej kuchni.
     - Jedź, dobrze ci to zrobi - odparł siląc się na zachęcający ton.
     Myślał, że go posłucha, że weźmie do ręki łyżkę i zje zupe dyniową, a potem widelcem będzie wkładać sobie do ust kawałki kurczaka z pestkami dyni popijając herbatką.
     Po tym wszystkim co się dzisiaj wydarzyło? Jakiś ty głupi...
     Drugie ja miało racje. Hermiona natychmiast zasłoniła twarz rękawami bluzy i zaczęła płakać. Severus się zmieszał, nie wiedział co ma teraz zrobić. Nie przytuli jej i nie powie, że wszystko będzie dobrze - nie byli sobie tacy bliscy. Więc co ma zrobić?
     - On mnie zabije... Ja... Czemu to zrobiłam? Zabije mnie, zabije! - wypowiedziała przez łzy.
     Nie pytał kto, bo wiedział. Weasley będzie na nią cholernie wściekły.
     - Czemu się nie bronisz? Przecież jesteś od niego silniejsza i mądrzejrza, z resztą jak od większości osób w tej szkole. Więc czemu mu się nie postawisz? - słowa odruchowo wypowiedziane przez Severusa zadziałały jak kubek zimnej wody. Nagle przestała płakać, wstała z kanapy i zaczęła bez słowa iść w stronę drzwi.
     Siedzieć i nic nie robić, patrzeć jak dziewczyna powoli jest wyniszczana przez otoczenie? Tak mu podpowiadał jego rozum, jego maska.
     Nie pozwól jej wyjść! Musicie to wytłumaczyć tu i teraz!
     To mu podpowiadało jego drugie ja, jego serce. I z tym też od jakiegoś czasu zaczynał się zgadzać, jemu ulegać. W momencie podniósł się z fotela, pokonał dzielący go dystans z Hermioną i nie pozwolił jej przejść.
     - Ta wasza cholerna, gryfońska duma - warknął, ale tym razem nic się nie stało - nie drgnęła, nie odskoczyła. - Wolisz cierpieć, wyniszczać się zamiast powiedzieć mi co sprawia, że wciąż przy nim jesteś?
     - Niech... Się... Pan... Nie wtrąca - odpowiedziała mu wyraźnie i zimno, tak jak on zawsze odpowiadał ucznią.
     Nagle lampa w jego głowie się zaświeciła - tak nie może być, nie pozwoli jej na to.
     - Gr... Hermiono, wiem jak to jest - zaczął sięgając ręką do głowy by pozbierać na tyle odwagi do kontynuacji. - Wiem jak to jest przechodzić tyle cierpienia i widzieć, że nie ma się nikogo na tym świecie. Wiem jak to jest, jak najbliżsi ludzie się od ciebie odwracają. Wiem też jak to jest, gdy osoba tak ci bliska, jak Weasley tobie staje za twoimi plecami ze sztyletem w ręku i wiem jakie to jest uczucie, gdy ci go wbija. I najważniejsze. - Zrobił krótką pauzę. - Wiem jak to jest nie potrafić komuś zaufać w jego szczerość, taką jaką ja teraz okazuje względem ciebie. Jestem z tobą całkowicie szczery i uwierz, że chce ci pomóc, bo jak widzę co się z tobą dzieje, to się we mnie gotuje. Niszczysz się tak samo, jak ja zniszczyłem samego siebie. - Kolejna chwila zawachania.
     Wal śmiało!
     - Hermiono, zaufaj mi
***         ***         ***
     Hej. Przepraszam, że tak późno... Ale... Nie, nie będę się tłumaczyć. Po prostu, za dużo życia poza literkami. Wybaczcie. Mam nadzieję, że trochę naprawiłam opo... A jak dobiłam, to przepraszam ;( Dziękuję za wszystko Pełni Księżyca :)
B.

11 komentarzy:

  1. Siemka!
    Swoją drogą czytałam dziesiątki, jeśli nie setki opowiadań o tematyce Snape/Granger i w większości robiono z Rona tego złego, nieczułego i tak dalej (w kilku go nawet zabito) ;)
    ale głupio jakąś robić z niego najgorszego. Został przydzielony do Gryffindoru a to o czymś świadczy. A poza tym, takie postacie - całkowicie złe - nie są ciekawe. Nawet Voldemorta można (trochę) usprawiedliwić dzieciństwem. Więc, może poszukaj jakiś dobrych cech u młodego Weasley'a, bo przecież jest on dobrym chłopakiem :D
    Co do owej (karalnej) sprawy. A mianowicie gwałtu. Spotkałam się z tym już, ale nie rozumiem trochę... hmm... miejsca sytuacji.
    Zobacz, z tego co wiemy z książek, kominek do teleportu Hogwart-Nora był w kuchni zamku, która ponoć jest niedaleko lochów. I tu by się zgadzało. Ale, czy Ron jest aż taki głupi, żeby gwałcić dziewczynę na korytarzu, na którym w każdej chwili może pojawić się znienawidzony nauczyciel? Nie wiem, ja bardziej obstawiałabym jakąś opuszczoną klasę, albo łazienkę. Mniejsza z tym :D
    Zobaczyłam kilka... porównań, które rozśmieszyły mnie
    "Wiem też jak to jest, gdy osoba tak ci bliska, jak Weasley tobie staje za twoimi plecami ze sztyletem w ręku i wiem jakie to jest uczucie, gdy ci go wbija."
    "Wal śmiało!"
    Dobra, to nie powinno być śmieszne, ale wygląda na dokładne nawiązanie do owego gwałtu. :D
    Cieszę się, że sytuacja między główną parą się rozwija. Jestem ciekawa reakcji rodziny Weasley'ów. No i kolejnego rozdziału :)
    A więc (nie no, pozdrowienia muszą być, a przynajmniej coś podobnego)
    Weny życzę (i Severusa tańczącego na rurze) ;D
    Dominika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm.... Ron całkowicie zły jest i już xD Ale być może... Poszukam w nim "czegoś dobrego". I piszesz że trafił do gryffindoru, tylko ja Gryffindoru bardzo nie lubię :p
      O to chodzi, Ron nie myśli, jest głupi i miejsce sytuacji ma na celu potwierdzić to. Po prostu.
      Te stwierdzenie nie miały mieć nawiązania do gwałtu :d Boooziu... xD
      Dziękuję,
      B.

      Usuń
    2. Hmmm właściwie to ja jestem stuprocentową gryfonką, więc mojego domu obrażać nie będę ;)
      Uważasz, że Ron jest zły, koniec i kropka, ale zobacz; mimo że jego rodzina bogata nie jest i chłopak czasem narzeka z tego powodu, to nigdy przecież nie wyprze się rodziny, albo nie będzie miał pretensji do rodziców, bo ich nie stać na nową miotłę dla niego.
      Och, no przecież jest też świetnym przyjacielem! A jego "fochy" są częste i krótkotrwałe, co nie jest jakieś bardzo złe (sama mam przyjaciółkę, która obraża się "na pięć minut", więc wiem że można do tego przywyknąć) ;)
      A to, że nie myśli i jest głupi... cóż, gdyby tak było, to Harry i Hermiona umarliby już w pierwszej części, kiedy to dzięki Ronowi mieli wygrać w szachy podczas wyprawy po kamień filozofów. Równa się to z tym, że może i jest głupi (nauka), ale jest inteligentny.
      Osobiście nie sądzę, aby mógł kogoś skrzywdzić. Jest dość wrażliwy i empatyczny jeśli o to chodzi.
      Dobra, nie będę się rozpisywać (a wiele rzeczy bym chciała dodać), może kiedyś sobie popiszemy czy coś
      :)
      do następnego,
      Dominika

      Usuń
    3. Hmmm właściwie to ja jestem stuprocentową gryfonką, więc mojego domu obrażać nie będę ;)
      Uważasz, że Ron jest zły, koniec i kropka, ale zobacz; mimo że jego rodzina bogata nie jest i chłopak czasem narzeka z tego powodu, to nigdy przecież nie wyprze się rodziny, albo nie będzie miał pretensji do rodziców, bo ich nie stać na nową miotłę dla niego.
      Och, no przecież jest też świetnym przyjacielem! A jego "fochy" są częste i krótkotrwałe, co nie jest jakieś bardzo złe (sama mam przyjaciółkę, która obraża się "na pięć minut", więc wiem że można do tego przywyknąć) ;)
      A to, że nie myśli i jest głupi... cóż, gdyby tak było, to Harry i Hermiona umarliby już w pierwszej części, kiedy to dzięki Ronowi mieli wygrać w szachy podczas wyprawy po kamień filozofów. Równa się to z tym, że może i jest głupi (nauka), ale jest inteligentny.
      Osobiście nie sądzę, aby mógł kogoś skrzywdzić. Jest dość wrażliwy i empatyczny jeśli o to chodzi.
      Dobra, nie będę się rozpisywać (a wiele rzeczy bym chciała dodać), może kiedyś sobie popiszemy czy coś
      :)
      do następnego,
      Dominika

      Usuń
    4. No i popatrz, muszę Ci tłumaczyć to samo, co Szach Mat.
      Masz racje, że postacie całkowicie złe szybko robią się nudne, to fakt. Ale jeśli chodzi o Rona: Szablon. Opisujesz go w szablonie, który wymyśliła J.K. Natomiast ja napisałam, że on się zmienił itd. Jeszcze nie doszło do momentu tłumaczenia wszystkiego przez Hermionkę, ale właściwie to on jest w następnym rozdziale, ale to szczegół....
      Wracając, ja nie uznaję szablony w czymś, co jest moje, co jest inną perspektywą. Tam dostosowuje postacie i zdarzenia do potrzeb opowiadania oczywiście tłumacząc to i owo żeby nie wynikły takie właśnie spostrzeżenia jak Twoje czy Szach Mat. Ale nic to, zdarza się.
      A "rodzinność" Rona przecież nie ma tu miejsca z tego względu, że akcja dzieje w Hogwarcie, a nie w Norze, gdzie przecież i tak słuchał matki.
      Owszem, na pierwszym roku ich uratował: bo szachy. Ale ile razy było tak, że wpadał na jakiś pomysł pokroju tego mojego, po czym zostawał zbesztany za swoją głupotę? Ponadto zmienił się, pisałam w opowiadaniu, zaznaczałam.
      Nie podoba Ci się po prostu zmienia postaci, bo według Ciebie powinny być schematyczne (ale spoko, Szach Mat napisała mi to dobitniej ^^'), a według mnie nie, wręcz przeciwnie. :)
      B.

      Usuń
    5. Heh, chyba źle mnie zrozumiałaś. Nie przeszkadza mi to, że postacie przez ciebie opisywanie nie są takie, jak w kanonie pani Rowling, ale to, że tworzysz je trochę nudne (nie wiem jak inaczej to określić). Zobacz, jak już mówiłam Rona zrobiłaś bez dobrych cech, co tłumaczysz jego zmianą po wojnie (itd), a innych, np. Snape'a czy Hermionę, (praktycznie) bez złych.
      Był w książce cytat "Każdy ma w sobie tyle samo zła co dobra". Teraz już dokładnie nie pamiętam, ale Syriusz to mówił do Harry'ego. Według mnie, jeśli chcesz uniknąć czegoś takiego jak Mary Sue, to powinnaś wziąć to pod uwagę.
      Ja w powyższym komentarzu podałam przykłady kanonicznego, dobrego Rona, nie chciałam ci narzucać jego cech. Przepraszam, jeśli to inaczej odebrałaś.
      Dominika

      Usuń
    6. No wiesz!?
      Nie dało się tak od razu napisać, że za bardzo ich dziele na dobrych i złych? :) Teraz zauważyłam swój błąd :D Dziękuję!
      A jeśli chodzi o kanoniczny przykład Rona, to po prostu wyszło w Twoich komentarzach tak, jakby tylko taki miał być :) Dlatego tak to odebrałam :)Przepraszam ^^
      Dziękuję, że w końcu ktoś jasno mi objaśnił o co chodzi z tymi postaciami, bo doprawdy nie wiedziałam co nie pasuje w ich inności :D Ja jestem prosty człowiek, mi trzeba prosto tłumaczyć :D
      Dziękuję jeszcze raz :D
      B.

      Usuń
    7. Czasami jak chce komuś coś powiedzieć, to trudno mi się wysłowić, wiesz, nie lubię sprawiać, że ktoś się czuje "niedoceniony", "skrytykowany" czy coś.
      Cieszę się, że zrozumiałaś, zobaczymy jak to wyjdzie w praktyce ;)
      Ach, nie ma za co, nie ma za co :D
      czekam na następny
      Dominika

      Usuń
  2. Nie wiem czemu, ale nagle porównałam Severusa do Callena ze Zmierzchu i mam ochotę wydrapać sobie oczy, ale okej. Przeczytane i skomentowane, bo ci się należy.
    Powiem tylko, że prowadzisz to już teraz trochę śmiesznie, ale kurde. Ten Severus tutaj wszystko niszczy, całą koncepcję opowiadania. Tak samo, jak i Hermiona. :/ Severus jest tutaj za bardzo nastolatkiem, a nie dorosłym mężczyzną. Zachowuje się jak zakochany szczeniak, który boi się wyznać przed sobą, że na prawdę ją kocha, a Hermiona zachowuje się jak niedorozwinięcie. Przykro mi to mówić, ale na prawdę ich kreacja tutaj w ogóle mi nie odpowiada. Hermiona to GRYFONKA, a nie tchórzliwa Fretka mogąca dawać się wykorzystywać, musi być odważna, zdeterminowana i MYŚLĄCA. Severus - Wredny, chłodny, zamknięty w sobie i zdeterminowany. Nie przyznaje się sam przed sobą, że KOCHA Hermionę, nie mówi jej po imieniu. Używa najgorszych określeń i, jak każdy mężczyzna, kiedyś przeklina.

    Pozdrawiam,
    Szach Mat.

    Ps: Oczywiście, nie chcę zmuszać Cię do zmiany tego wszystkiego, pisz dalej to, co zaczęłaś. W kolejnym opowiadaniu na pewno wyjdzie Ci lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeżeli mogę prosić o Twój E-Mail, aby móc informować na bieżąco o nowszych rozdziałach u mnie, to napisz tutaj, albo wyślij na mój: yourcupoftea@wp.pl. Dzięki. :)

      Usuń
    2. Słuuchaj.. Eh... Nie chce, żeby to źle wyszło, bo staram się brać pod uwagę, to co czytelnikowi nie pasuje, ale... Tym razem przepraszam, ale nie wezmę. Po prostu patrzysz na nich za bardzo schematycznie jak dla mnie, a ja schematów nienawidzę. Dlatego jest też zaznaczane od samiusieńkiego początku czemu teraz tacy oboje są, co się z nimi dzieje i że nikt ich takich nie poznaje. Oni są tacy, ale przecież tylko względem siebie. No przecież to wszystko jest wypisane w rozdziałach... Czasem rzeczywiście coś pominę, ale cholibka ich zachowanie jest dokładnie wytłumaczone.
      Podrawiam,
      B.

      Usuń