niedziela, 26 czerwca 2016

Rozdział I cz. 1

     Przekręcił lekko głowę jednak szybko pożałował swego czynu i zawył przeraźlisie z bólu. Kark piekł go niemiłosiernie. Czuł też na całym ciele podobny ból. Nie wiedział skąd się on bierze, był zdezorientowany, jednak pewien młody, damski głos natychmiast przywrócił mu pamięc o wszystkich zdarzeniach, które miały miejsce przed jego śmiercią i po niej.
     - Profesorze! Słyszy mnie pan? Jak się pan czuje? - Głos dziewczyny uderzył w jego bębęgi z siłą tententu tuzina słoni biegnących w stronę wodopoju.
     - Cholera, Granger, po śmierci to chyba ja powinienem dręczyć ludzi, a nie TY mnie! - warknął na dziewczynę i przetarł oczy słysząc parsknięcie mieszanką rozbawienia, irytacji i... Ulgi?
     - Chyba nic panu nie jest - odpowiedział, a on dopiero w tedy otworzył oczy.
     Gdy jego ślepia przywykły do ostrego światła żucanego przez żarówke w salonie zapyziałej Nory zauważył obok siebie szope brązowych włosów z miną w stylu "martwiłam się... Ale chyba lepiej by było, gdybyś jednak się nie obudził". Jakoś specjalnie nie zwrócił na to uwagi, był jak najbardziej przyzwyczajony do takich spojrzeń, więc przerzucił wzrok na osobę stojącą parę centymetrów za Panną-Wiem-To-Wszystko.
     - Severusie, jak się czujesz? - Starsza kobieta szczerze martwiła się o starego nietoperza z lochów i wiedząc to tym razem postanowił darować jej opryskliwość. Domyślał się, że to ona go uratowała.
     - Z pewnością lepiej, niż gdy ten przeklęty wąż mnie ukąsił - odparł i odruchowo pomasował sobie kark. - Co z wojną?
     - Wygrana. Harry zabił Toma.
     Wiadomość o wygranej wojnie była jedyną, którą chciał teraz usłyszeć. Nic więcej nie było mu potrzebne, jednak postanowił dowiedzieć się jeszcze trochę wię usiadł na kanapie.
     - A ile dni tej wojny mnie ominęło?
     - Trzy, jednak potem jeszcze przez dwa tygodnie nie mogliśmy pana dobudzić. - Do romowy wtrąciła się kudłata gryfonka. Pokiwał jedynie głową. Nie czuł się na siłach, by kontynuować rozmowę więc położył się z powrotem i zamknął oczy. Nie potrzebował dużo, by pozbyć się świadomości życia i zasnąć.
***                      ***                      ***
     Obudził się z równie wielkim bólem co wcześniej jednak tym razem nie chamował się przed podniesieniem swego cielska. Spojrzał dookoła siebie i stwierdził, że jego system domowy został zmieniony. Była noc i prawdopodobnie wszyscy oprócz niego smacznie spali. Potwierdzała to gryfonka śpiąca na fotelu przy jego konapie. Spojrzał na nią krywo, naprawde nie lubił gryfonów, jednak musiał przyznać, że tej szopie nie może zarzucić nic więcej niż pyskatość i wścibianie nosa w nieswoje sprawy.
     Rozejrzał się dalej i znalazł to, czego szukał. Na stoliku leżała ładnie złożona w kostke peleryna mistrza eliksirów. Nałożył ją na sibie i podszedł do tylnich drzwi. Otworzył je zaklęciem alohomora, obejrzał się jeszcze za siebie czy nikogo nie obudził i wyszedł na ogród.
     Ogarnęło go przerażenie gdy zobaczył jakie szkody poniśli Weasleyowie. Na ich ogródku - wcześniej bardzo urozmaiconym - nie był nic więcej niż stosy połamanych desek. Domyślał si€, że te deski pochodzą z ich domu i aż bał się widoku Nory, jednak odważył się wyjść zpod drzwi i spojrzeć na Norę.
     Nora nigdy nie była cudem architektury, jednak była dużo i bez problemów mieściła w sobie wszystkich Weasleyów i jeszcze więcej gości. Teraz chatka tej wielodzietnej rodziny była o wiele mniejsza niż przedtem. Ta naprawdę był to tylko jeden poziom domu, jakby sam parter i małe odchylenie w górze, maleńki poziom drugi mieszkanka. Zostały jeszcze maleńkie kawałeczki ścian i konstrukcji po dawnych pokojach.
     - Przerażający widok, prawda? - Usłyszał cichutki, ale stanowczy głos panny przez niego znienawidzonej.
     - Jeszcze przed chwilą widziałem cię smacznie chrapiącą na kanapie - odparł z kpiącym uśmieszkiem.
     - Nie chrapie! - Zwycięstwo. Panna Granger dała się sprowokować.
     - Czyżby? Ja słyszałem co innego. - Widział jak jej policzki zaczynają buraczeć ze złości, jednak po chwili prybrały na nowo swój blady odcień. Delikatnie i powoli złapawszy się za ramiona usiadła na maleńkich schodkach przy drzwiach.
     - Nawet nie wie pan ile zniszczeń dokonał Voldemort. Ilu najbliższych nam nie żyje - rozpoczęła patrząc niby na niego, ale jej wzrok był pusty. - Fred, Remus i Tonks i wielu innych uczniów. Hogwart zniszczony, ponad połowa ścian zburzonych. - Słuchał jej wywodu ze spokojem odhaczając wszystkie punkt, które przewidział wcześniej. - Do tego baliśmy się, że pan... Też nas opuści. - Ostatni wyraz był dla niego zaskoczeniem. Bali się... O niego?
     - Uważaj, bo ci Granger uwierze. Jedyną osobą żyjącą, która mogłaby się bać o moje życie jest Minerwa - odparł śmiejąc się przy tym drwiąco.
     - Tu się pan myli. Profesor McGonagall martwiła się o pana, nie zaprzecze jednak nie tylko ona. Draco Malfoy, gdy dowiedział się, że staramy się pana odratować schował dume do kieszeni i pomagał zdobyć składniki do ekisirów. Stwierdził, że póki co jego ojciec nie może tego zrobić, ale tak naprawde bez jego znajomości sam też nie mógłby zdobywać składników. No i... Nie po to zostawiłam Harrego i Rona i pana przywlekłam do Nory, a potem długie godziny i dni wyszukiwałam w książkach sposobu na cofnięcie efektów jadu tego cholernego węża by pan teraz nie chciał mi uwierzyć - odparła lekko oburzona, a on aż podniósł swoją sławną brew ze zdziwienia.
     - Zawsze wiedziałem, że jesteś głupia ale żeby aż tak? - odrzekł w geście zakrycia swojego, musi przyznać, miłego zdziwienia.
     - O co panu znowu chodzi? - odburknęła ściągając brwi.
     - Żeby gryfonka, żebyś TY, Granger ratowała mi życie to aż absurdalne. A na dodatek hańba dla mnie, ślizgona.
     - No wie pan co?! No ależ oczywiście, szanowny profesor Severus Snape musi być wciąż postrachem i wyzywać nawet tych, którzy chcą mu pomóc. No jakżeby inaczaj! - Wybuchła wściekłością i musiał przyznać, że słusznie. Ale nie mógł już zawrócić, z resztą nawet nie chciał. Nie po to pracował przez lata na tytuł Postrachu Hogwartu , by teraz pozwolić nędznej Gryfonce na chwile triumfu.
     - Granger, nie pozwalaj sobie - warknął, jednak ją to jeszcze bardziej rozzłościło.
     - A to czemu? Czyżby pana prawda bolała? - tylko tyle powiedziała i wstała ze schodków. Otworzyła drzwi i weszła do Nory zostawiając go samego.
     "Dobrze wiem jaka jest prawda Granger..." - zawsze był szczery ze swoimi myślami i także tym razem. Dobrze wiedział, że wykreował swoją postać jako cholerny dupek z lochów, który drażni uczniów, nigdy przyjaźnie si€ nie uśmiecha, wyzywa wszystkich, nie czuje niczego, co dobre, a jako wszechmogący nauczyciel kara uczniów punktami minusowymi bądz szlabanami. Ten wykreowany nietoperz wsiąkł w niego prawie w stu procentach. Jednak była w nim cząstka osoby bardziej... Łagodnej i szczerej, uczuciowej. Z pewnością przejawiała się w jego rozmyślaniach, gdy nie kłamał na dany temat. Są też ludzie, tacy jak Minerwa, którzy znają go z tej strony tym samym nie bojąc się go.
     Długo rozmyślał nad tym wszystkim aż w końcu miał sam tego dość i wrócił do Nory. Tam już po kuchni kszątała się właścicielk domu nucąc sobie pod nosem. Bezszelestnie podszedł do kuchni i rozejrzał się. Nie odwracała się do niego więc chrząknął i w tedy kobieta lekko podskoczyła.
     - Oh! Severusie nie strasz mnie tak! Als dobrze, że cię widze, przynajmniej wiem, że żyjesz - odparła kobieta z wielkim uśmiechem na twarzy. Podeszła do Severusa i zaczęła poprawiać mu peleryne. Po czym wesoło dodała: - Zjesz coś?
    - Molly... Przykro mi. Ja... Przepraszam -  Musiał okazać chociaż tej kobiecie wyrazy współczucia.
     - Mówisz... O Fredzie? - Nadal się uśmiechała, ale szczęka zaczęła jej latać przygotowując sie do płaczu. - To nie twoja wina, w tym czasie, kiedy on umierał ty już byłeś tu.
     - Ale mogłem temu jakoś...
     - Nie mogłeś. Taki bieg rzeczy, tak musiało być. - Zrobiła krótką pauze. - To jak? Co jesz?
     Podeszła do lodówki, a on usiadł na krześle przy stole. Żadko traktował Weasleyów z szacunkiem, ale Molly i Artur Weasley byli inni niż te dzieciaki. Zawsze uśmiechnięci, choć ciążyło na nich ogromne doświadczenie, mary przeszłość. Dla każdego byli uprzejmi i otwarci. A gdy prychodziło do poważnych spraw - nie było osób bardziej konsekwentnych niż oni.
     - Chyb mam ochotę na kiełbaski - odparł, a Molly natychmiast zaczęła szykować mu jedzienie na nowo podśpiewując sobie pod nosem.
     Rozmawiali do świtu, aż do kuchni weszły ziewając Ginny i Hermiona.
     - Dzień dobry - przywitały się w przerywach ziewania. Gdy ruda dziewczynka w końcu zahamowała otwieranie paszczy spojrzała na Severusa i wytzeszczyła oczy jakby pierwszy raz go widziała i się przestraszyła.
     - Hermiona... Udało ci się! - Severus aż się skrzywił widząc radość z jego powodu.
     - Wiem - Starsza gryfonka nie pałała takim entuzjazmem i Sevrrus bardzo dobrze wiedział czemu.
     - Dzień dobry dziewczynki. Zasiądźcie do stołu zaraz zrobie śniadanie - wtrąciła Molly uśmiechając się do gryfonek.
     - Pójdę po eliksir dla profesora Snape. - I wyszła, ale zanim to zrobiła zdążył zauważyć jej zmęczone oczy. Zmieniła się, bardzo się zmieniła. Ciekawiło go kiedy doświadczy kresu jej zmiany.
     - Molly, co z Hogwartem? - Severus postanowił zmienić temat.
     - Większa część jest zniszczona chociaż zochowały się dormitoria. Wielka sala w gruzach podobnie jak wieża astronomiczna. Nieliczne klasy są całe, jednak większoć zniszczona. Ale czarodzieje, którzy są na siłach już zabrali się za odbudowę - wyjaśniła uśmiechnięta kobieta.
     - Rozumiem.
     Następnie do kuchni zawitała Hermiona z fiolką w ręku, której zawartość była koloru granatu przechodzącego w fiolet.
     - Co to za eliksir? - zapytał mężczyzna, a na twarzy Panny-Wiem-To-Wszystko wyskoczył podstępny grymas.
     - Jest pan Mistrzem Eliksirów i nie rozpoznaje pan eliksiru? Dobry panu tytuł nadali? - Wygięła usta w aktorskim grymasie troski.
     - Granger tytuł Mistrza Eliksirów jest przyznawany nie za znajomość wszystkich eliksirów, a za umiejętność przygotowania w perfekcyjny sposób eliksiru, którego przepis widzi się pierwszy raz. Co to za eliksir?! - warknął na dziewczyne czując satysfakcje z jej przegranej.
     - Czeluści piekelnych - oświadczyła naburmuszona.
     - Ciekawe... Nigdy o nim nie słyszałem - mruczał nauczyciel pod nosem.
     - Jeśli pan chce, to potem mogę panu pokazać wszystko, ale proszę to teraz wypić.
 

4 komentarze:

  1. ,,... Wszystko pokazać...'' zabrzmiało to dwuznacznie. ;P Zobaczyłam parę literówek i zjedzonych liter, ale tak to na prawdę okej.

    L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lisek od razu ma skojarzenia :d Te literówki to głównie błąd telefonu, ale najgorsze i tak natychmiast poprawiałam. A zjedzone... To już mój błąd :d Dziękuję Ci bardzo :)
      B.

      Usuń
  2. Cześć, nowa jestem. ;)
    Jako wielka fanka HG/SS postanowiłam, że nie opuszczę blogu o takiej tematyce póki nie przeczytam choć fragmentu.
    Prolog był napisany wyjątkowo dojrzale i zastanawiałam się czy reszta też taka będzie. Można powiedzieć, że się nie zawiodłam, ale nie byłam też zachwycona. W tym rozdziale (ww porównaniu do prologu) piszesz swobodnie i to mi się podoba.
    Oczywiście widziałam literówki (które wytłumaczyłaś w komentarzu powyżej)...
    Co ja chciałam? Ach tak. Akcja u Ciebie rozgrywa się po bitwie o Hogwart i widzę, że jest w miarę kanoniczna (Fred, Tonk i Lupin nie żyją), ale postacie... Okazuje się, że Hermiona ocaliła Severusa mimo, że uważała go wtedy za morderce, tego złego, bo przecież dopiero w wspomnieniach dowiedzieli się prawdy. (Szacunek szacunkiem, ale ocalenie kogoś, kto pozornie zdradził?)
    Mam dziwne (nieprzyjemne wrażenie), żę akcja będzie prowadzona w ekspresowym tempie.
    Ojejku, nie chciałam się tak rozpisywać ;)
    No to tak na zakończenie dodam pytanie, czy mogłabyś zmienić czcionkę na trochę jaśniejszą, bo (nie wiem czy tylko mi, czy może komuś jeszcze) trudniej się czyta.
    Pozdrawiam,
    Dominika
    :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :)
      Dziękuję za pochwały i krytykę :)
      Powiem tak, w tej chwili tego co napisałam pomimo wszystko nie zmienię, ale z przyjemnością uwzględnię to na przyszłość :)
      Właśnie bałam się, że można by to źle odebrać, że to Herma uratowała Severusa, ale spoookojnie, jeszcze dojdziemy do rozwikłania tej zagadki: o ile oczywiście ona mi wyjdzie... w co szczerze wątpię.
      Akcję prowadzę szybko, ponieważ tak jak jest pisane, to ma być króciutkie opowiadanie. Nie zaznaczyłam jeszcze nigdy wcześniej (przepraszam, to mój błąd), że to moje pierwsze krótkie opowiadanie, więc nie całkiem wiem jak je pisać. Chce je skończyć tak ok. końca wakacji, bo później prawie w ogóle mogę nie być w stanie go prowadzić.
      Przepraszam za wszystkie błędy przepraszam i oczywiście, że rozjaśnię czcionkę :)
      Pozdrawiam
      B.
      :D

      Usuń