wtorek, 26 lipca 2016

Rozdział III cz. 1

     Nie długo borykał się z pieczącymi plecami. Maść, którą dwa razy dziennie smarowała go Granger szybko uporała się z bólem, ale ślad pozostał i jak zwiastowała gryfonka nie zniknie. Dla niego była to tylko jedna więcej blizna do kolekcji.
     Nocował u swojej byłej uczennicy, gdyż salon Weasleyów był w "lekkiej" rozsypce. Trochę brzydził się tym faktem, ale z czasem oswoił się do tego. Zauważył, że Granger coraz częściej chodzi przy nim bez koszulki, a jemu coraz mniej to przeszkadza. Mało tego, zaczyna mu się to podobać. Nie mógł zaprzeczyć, że dziewczyna była bardzo ładna. Zgrabna, z dużymi piersiami. Jednak i ona nie wyszła z wojny bez blizn. Najbardziej niepodobała mu się blizna na jednej z rąk, która obwieszczała całemu światu, że Granger jest... Nie, nie jest w stanie nawet w swojej głowie wymówić tej nazwy. Nienawidził, jak ktoś nazywał czarodzieji z niemagicznych rodzin w ten sposób.
     Gdy ostatnim razem tak rozmyślał wchodził właśnie do Nory, by zjeść coś na śniadanie. Postawił jedynie krok w budynku, a usłyszał głosy z kuchni należące do Rona i Molly Weasley.
     - Ale mamo! Mi nie pozwalasz spać u Mionki, a temu staremu nietoperzowi tak? A co, jeśli coś zrobi Mionce?! - Zdanie wypowiedziane przez Ronalda zabolało Severusa, jak żadne od zakończenia Hogwartu.
     - Ronald! Co ty wygadujesz!? Wy jesteście młodzi, nie wiadomo co wam do głowy przyjdzie! A profesor Snape to dojrzały i rozsądny człowiek! A co ważniejsze, nie zrobiłby nic tak okropnego, jak to, co siedzi w twojej głowie dziecku! W życiu! - protestowała wściekła, zapewne do czerwoności, Molly. Severus zaczął się zastanawiać, czy Granger to na pewno takie dziecko o jakim mówi Molly.
     - Mamo, ale to jest były śmierciorzerca! Dobrze wiem, co tacy jak on, a już dopiero tak postawieni wysoko u Sama Wiesz Kogo robili.
     - To nic nie zmienia!
     - Nie? A ilu znasz śmierciorzerców, którzy przestali nimi być na dobre. Przecież śmierciorzercą jest się do końca życia. - Tym razem Ron był spokojny. Severusowi śmiać się chciało, gdy usłyszał jego argumenty, ale bardzo zabolała go reakcja Molly.
     - No... Severusa... - Jej głos był niepewny.
     - A no właśnie.
     Uwierzyła mu... Naprawdę uwierzyła Ronowi. W takim razie zaczyna brakować w Norze miejsca dla Postrachu Hogwartu.
     Chodź zachowanie Molly było przykre, to tak naprawdę Severus już się do tego przyzwyczaił. Zawsze traktowano go z największą ostrożnością. Czuł się jak lis, którego wszyscy omijają, bo boją się, że urzyje jakiegoś podstępu. Dla niego to nie było nic nowego. Ale nie chciał sprawiać, by ta rodzina dłużej się go obawiała. Zamiast wejść do środka Nory wrócił do przybudówki, w której buszowała półnaga Granger i nałożył na siebie swój płaszcz.
     - Gdzie się pan wybiera? Przecież jeszcze pan nie jest w pełni sił do dalszej podróży - zagadała ciekawska gryfonka.
     - Zimno jest na dworze - odburknął nie mając ochoty jej się tłumaczyć.
     Wyszedł z chatki i przeszedł na przód Nory, po czym skupił się tyle ile zdołał, a następnie aportował.
     Chciałby powiedzieć, że momentalnie stanął przed murami Hogwartu, ale dwie rzeczy by się nie zgadzały. Budynek, przed który się aportował nie przypominał jeszcze Hogwartu, a ruiny. I nie stanął, a wywrócił się i poturlał po spalonych błoniach. Nie mógł uwierzyć w to, jak osłabiony był przez jad Nagini. Zaczęła go rwać szyja, jednak wstał z ziemi i otrzepał się. Nie zamierzał dłużej być utrapieniem dla nikogo.
     Przeszedł przez błonia i wszedł do ruin. Obejrzał Wielką Salę, która wyglądała prawie tak samo... Nie licząc tych wszystkich łóżek pełnych rannych osób. Zauważył krążącą Poppy i opatryjącą poszczególnych pacjentów. Nie zamierzał jej przeszkadzać, więc od razu skierował się do swoich lochów. Zszedł po schodach i przywitał się z zimnym pomieszczeniem. Jego komnaty był prawie nietknięte. Jedynie fiolki czy lampy pospadały i porozbijały się, lecz poza tym pomieszczenie wyglądało identycznie jak je zostawił.
     Machnął różdżką, by posprzątać bałagan i znów poczuł pieczenie, ale tym razem w okolicach płuc.
     - Cholerna Nagini... - warknął i doszedł do wniosku, że potrzebuje jeszcze trochę eliksiru. Przejrzał całą swoją biblioteczkę i wyciągnął jedynie pięć książek, w których mógłby znajdować się eliksir Czeluści. Siadł w swoim ukochanym, zielonym fotelu i rozpoczął czytanie.
     Czytał przez pół nocy, jednak nie znalazł przepisu w żadnej z pięciu ksiąg. Postanowił więc wyspać się, a następnego dnia zajrzeć do Minervy, która zapewne siedzi w gabinecie dyrektora. Musi się z nią rozmówić co do nauczania w nadchodzącym roku szkolnym.
     Następnego dnia postąpił tak, jak zaplanował. Zaraz po tym jak wstał, okąpał się i zjadł podane przez skrzaty ( nieliczną ich ilość) śniadanie ubrał się i poszedł do dyrektora. Zdziwił się, gdy zobaczył nienaruszony posąg, ale po chwili zauważył, że się pomylił. Posąg był posklejany zaklęciem. Nie znał hasła, więc wysłał patronusa do Minervy, po czym posąg natychmiast zamienił się w schody, po których wszedł na szczyt. Bez pukania wszedł spokojnie do pomieszczenia, w którym czekała zadowolona dyrektor.
     - Severusie! Jak dobrze cię widzieć! Jak się czujesz? - Przywitała swojego przyjaciela promiennym uśmiechem.
     - Czy ja ci wyglądam na bachora, który myśli, że umiera bo mu się zabawka zepsuła? - odparł kąśliwie, na co szanowna pani dyrektor roześmiała się.
     - Widzę, że wróciłeś do siebie. Jak to dobrze.
     - Tak tak, świetnie. Ja jednak przychodzę do ciebie w innej sprawie. Słyszałem, że chcesz już wznowić Hogwart.
     - Dokładnie, a ty zapewne chcesz powrócić do nauczania?
     - Zgadza się
     - Jesteś pewny, że będziedz w stanie?
     - Za kogo ty mnie masz? Oczywiście, że dam radę! - Znów chciał udowodnić, że jego nie można lekceważyć.
     - No dobrze, skoro tak uważasz - odparła jednocześnie wzdychając. - W takim razie staw się u mnie za jakiś tydzień, to podam ci plan i zakres wiadomości na następny rok.
     Severus jedynie pokiwał głową i natychmist wyszedł z gabinetu. Uznał, że dobrze będzie obejrzeć prace prowadzone nad odbudową Hogwartu, więc zaczął obchód szkoły.  Wpierw zwiedził wszystkie sale, gdzie w większości kończono już prace remontowe. Potem zajrzał do komnat nauczycielskich. Około połoeybrobut było skończone. Jednak najgorzej wyglądały korytarze i wieże. Wieży Gryfindoru praktycznie nie było podobnie jak wieży astronomicznej. Snape zastanawiał się jakim cudem Minerva chce to wszystko naprawić w dwa tygodnie.
     Spojrzał na pracujących przy odbudowie wieży ludzi. Było ich tylko pięciu. Postanowił z jednym z nich, pracującym najbliżej porozmawiać. Podszedł do niego i chrząknął.
     - Przepraszam, czy to jest cała ekipa remontowa? - spytał, na co mężczyzna popatrzył na niego zdziwiony.
     - Zgadza się, a kim pan jest? - odpowiedział mu przerywając swoją pracę.
     - Severus Snape, nauczyciel w tej szkole. Nie zamierzają państwo zatrudnić więcej ludzi?
     - P-profesor Snape? Ale przecież... - Czarodziej cofnął się do tyłu ukazując swój strach.
     - Żyję i nie, nie jestem waszym wrogiem - warknął odruchowo poirytowany. - Pomogę wam. Nie uśmiecha mi się pracować, gdy wieża jest w rozsypce - odparł po czym wyjął różdżkę, zamachnął się i podniósł kamień leżący przy pracowniku. Był on ogromny więc wymagał ogromnego wysiłku. Zdenerwował sie gdy znów odczuł dwukrotnie większy ból niż zazwyczaj przy przenoszeniu ciężkich rzeczy. Ze zdenerwowania łupnął kamieniem mocniej niż zamierzał. Na szczęście nic przy tym nie zniszczył. Natychmiast wyczarował zaprawę i skleił kamień z resztą wieży. Robotnik jedynie pokiwał niepewnie głową po czym wrócił do swojej roboty.
     Wieczorem po paru godzinach denwrwującej "współpracy" z robotnikami nareszcie mógł odpocząć w swoich ukochanych lochach. Przynajmniej tak mu się zdawała do czasu, gdy po kąpieli spokojnie usiadł sobie w fotelu z zamiarem poczytania jednej z ksiąg. Nie usłyszał pukania ano też wybuchu w kominku. Zamiast tego ujrzał burze włsów siedzącą na JEGO krześ przy JEGO biurku z kwaśną miną, której sam by nie pożałował.
     - Co pan sobie wyobraża?! Mówiłam, że nie może pan jeszcze przestać zarzywać leku i podróżować na dalekie podróże, a dalekie podróże oznaczają aportowanie! A pan jakby nigdy nic mnie okłamał! - Granger nie posiadał jedynie burzy włosów, ale i burze nerwów.
    - Granger, nie tym tonem - odparł zimno, ale stanowczo.
    - Czy pan do reszty zdurniał? Tak bardzo chce pan...
    - Granger, do jasnej cholery, jestem dorosłym chłopczykiem i potrafię o siebie zadbać! Jakaś smarkula nie będzie mi rozkazywać, a w szególności nie ty! I co ty robisz w moich komnatach!? Jak tu weszłaś? - wybuchnął niekontrolowanie, jednak w połowie się opamiętał.
    - Ta smarkula się o pana martwi i wie, że pana " potrafi o siebie dbać" już nie raz doprowadziłoby do pana śmierci. I właśnie taka smarkula jak jak ja była w stanie złamać pańskie zaklęcia ochronne. - Przy swoim wywodzie założyła ręce na piersiach.
     - C...co... - Przech chwile był oszołomiony, że Granger była w stanie złamać jego zaklęcia. - W każdym razie, wy gryfoni i wasza cholerna dobroć...
     - Wy ślizgoni i wasza cholerna skrytość. Nie może pan pozwolić sobie pomóc?
     - Granger, stałaś się jeszcze bardziej pyskata niż byłaś. Trochę więcej szacunku dla starszych
     - A może by tak pan sam w końcu okazał trochę szacunku?
     - Mam cię już po prostu dość...
     - Bo natknął się pan na kogoś kto jest w stanie pana pokonać w przepychance słownej?
     Zapanowała między nimi cisza, ale Severus miał wrażenie, że przy ostatniej wypowiedzi dziewczyna spojrzała na niego figlarnie i wyzywająco. Postanowił to kontynuować, skoro rzeczywiście jest taka trudna do pokonania w sposób w miarę przyzwoity.
     - Dobra... To powiedz mi, Granger, dlaczego aż tak chcesz mi pomóc? Co ci to da? - Tym razem to on spojrzał się identycznie, jak ona przed chwilą.
     - Satysfakcje, że mogłam komuś pomóc. - Widział jej skołowanie jego zachowaniem.
     - Nawet z pomocy komuś tak okropnemu jak ja?
     - Nie jest pan okropny...
     - Jak to nie? Przez tyle lat dręczyłem ciebie i resztę Złotej Trójcy, utrudniałem wam życie, a gdy pojawił się Slughorn to odetchnęliście z ulgą. - Był świadom faktu, że odrobinę jej się otwiera, ale przy tym robił minę podstępnego szczura, za którego z resztą wszyscy go mieli.
     - Wypraszam sobie! Profesor Slughorn w przeciwieństwie do pana z pewnością nie potrafił nic nauczyć!

5 komentarzy:

  1. Okey, na początku rozdziału byłam zdziwiona, tym, że to właśnie Snape ma nocować u Hermiony (Merlinie, ona ma tylko jedno łóżko! Mam nadzieję, że on sobie coś transmutował w jakiś tapczan czy coś) ;)
    No ale później wyjaśniłaś dlaczego Ron nie może z nią spać. Zastanawia mnie tylko jedno. Wiem oczywiście, że na tym może polegać twoja fabuła, ale przecież jest jeszcze Ginny. Nie raz się przecież spotyka, że dziewczyny śpią razem i jest to normalne.
    Wydaje mi się, że powinnaś dopisać jeszcze jeden akapit, czemuż to Ginewra nie może nocować u przyjaciółki (na pewno coś wymyślisz).
    Biorąc pod uwagę, iż jest to Twoje pierwsze opowiadanie, to jest bardzo dobre (tak 8/10 ;D). (Sama też próbuję coś własnego napisać i wiem jakie to trudne)
    Twój styl zaczyna mi się podobać coraz bardziej, a i błędów za dużo nie widzę.
    Jak odpowiedziałaś w moim poprzednim komentarzu, akcja ma się toczyć szybko. Możesz w takim razie zrobić coś w stylu "dwa tygodnie później..." itd.
    Fajne jest to, że piszesz z perspektywy Severusa. :D
    To by było na tyle, więc... kiedy następny? :D
    Pozdrawiam,
    Dominika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeeju, dziękuję Ci! W ogóle nie wzięłam pod uwagę, że ani nie napisałam gdzie śpi (że na kanapie itd.) oraz że o Giny zapomniałam.... DZIĘKUJĘ!!!
      Dawno ( bo jakieś 6 lat temu) pisałam ff, a tak to tylko własne opo ze wszystkim pierw rozpisanym dokładnie co gdzie kiedy jak kto itd.
      O tym "dwa tygodnie później" też Mary pozapominała... Eh... chaotyczna tu jakaś jestem :/ Ale dziękuję za ratunek :D
      Właśnie tak wolę z perspektywy mężczyzny pisać, jakoś takie to zawsze fajniejsze dla mnie było.
      Następny... czyli cz. 2 rozdziału 3... W trakcie pisania, czy za jakieś parę dni :)
      Podrawiam
      B.

      Usuń
    2. Ps.
      Czy taki kolor może być, bo inaczej nie widać moich odpowiedzi :c (wiem, w ogóle cały szablon nie dopasowany, ale coś mi się w css pogmatwało i nie mam bladego pojęcia co...)

      Usuń
    3. Czasami czuję jakbym bardzo dużo krytykowała, więc nie przejmuj się tym, a i cieszę się, że odbierasz to, co piszę jako rady a nie krytykę czy coś :D
      Na rozdział będę czekać (jakiś dedyk mi się marzy) ;)
      a co do kolory to jest bardziej widoczny, dzięki :D

      Usuń
  2. Właśnie skończyłam czytać to, co dodałaś. I powiem Ci, że bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie. :-) Do długości rozdziałów się nie czepiam, bo sama wiesz, że sama nie grzeszę pisaniem długich postów u siebie. Podziwiam Cię za pisanie na telefonie, bo do tego trzeba mieć świętą cierpliwość. Ogólnie trochę błędów ortograficznych i literówek, ale zrzucam to na telefon :-P Ogólnie super :-)

    OdpowiedzUsuń