piątek, 22 grudnia 2017

Rozdział XIII

     Dni mijały, a Severusa ani trochę nie trawiło poczucie winy wobec Granger. Nie myślał już o tym, jak ona się czuje i nie wyrzucał sobie swojego zachowania. Był winny, już to wiedział. Minerva jak i Draco dostali jednak swoje wybłagane – albo raczej zaszantażowane – wyjaśnienia i wybaczyli mu całe zajście. Ale na głowie miał ważniejszą sprawę – zdobył informacje dotyczące Maski. Stary znajomy Lucjusza, którego Severus znał jako taka, Kurro Cerow, irlandzki Sabatonista spotkał się z Lucjuszem i przekazał mu zwój, który następnie dotarł w ręce Dracona, Hermiony i dopiero Severusa. Ale Mistrz Eliksirów nie przejmował się tym zbytnio. Ważniejsza dla niego byłą treść, która pchnęła całą sprawę diametralnie do przodu. Otóż, pewien człowiek w masce przebywał często w miejscowości Kurrora. Z tego, co pisze Sabatonik, Severus zrozumiał, iż człowiek ten szukał towarzyszy do jakiegoś wielkiego dzieła, ale pierwszą jej częścią miała być właśnie zemsta. Nie bardzo mu się to udawało, gdyż był za słaby. Aczkolwiek gdy pojął ten fakt wyjechał i wrócił parę lat później, po wojnie o Hogwart. W tedy też pokazał swoje umiejętności, które wielu Sabatoników skłoniło do przyłączenia się do niego. Jednakże Kurro szczerze wątpi, by był on wielkim zagrożeniem dla świata, a tym bardziej dla Severusa. Prosił, by pomimo to Severus uważał na siebie i swoje otoczenie. Cerow zdążył zaobserwować, że człowiek ten celuje w najsłabszy punkt – w zależności od człowieka. Jednakże jedno zdanie zaciekawiło Mistrza najbardziej: Podobno chce się zemścić za życie w cieniu i zniszczenie jego świata.
     Severus nie był wstanie sam pojąć tego zdania. Poprosił więc Minervę, by zajrzała do niego i pomogła mu w wyjaśnieniu tych słów. O dwudziestej drugiej dziesiątego kwietnia próbował przypomnieć sobie, kto żył w jego cieniu i komu zniszczył świat, gdy do jego komnat wparowała McGonagall. Spojrzał na nią znad papierów, a ona szybko do niego podeszła i usiadła obok.
     - Co tam masz? - Wyrwała mu z rąk list od Cerowa, jednak Sev pomimo irytacji nie zbeształ jej. Odrobinę się jednak zmienił.
     - Kurro Cerow. Widział często Maskę w Irlandii. - Wytłumaczył, a Minerva szybko przeczytała tekst.
     - A komu ty życie zniszczyłeś? Znaczy, nie jednej osoba, ale komu na tyle by chciał się mścić? - Kobietę zaciekawił identyczny moment w liście, co Severusa.
     - Mnie też to zastanawia. Spróbuj sobie przypomnieć, czy nie widziałaś, by ktoś kiedykolwiek w szkole krzywo się na mnie patrzył. - Spytała, ale widząc minę McGonagall westchnął ciężko i dodał: - Pomijając fakt, że każdy z Gryffindoru. Mam na myśli kogoś, kto chciał być ode mnie lepszy, ale mu nie wychodziło, a potem coś mu zrobiłem.
     - Sev, wybacz, ale nie pamiętam, byś z kimkolwiek takim miał do czynienia. Z Gryffindorem się nie lubiłeś, śmierciożercy to twoi wspaniali kumple, a i tak odpadają. I nikt inny nie pozostaje. Znaczy, jest jeszcze....
     I w tym momencie oboje zastygli w przerażeniu Minerva jednak szybko zaczęła się śmiać, a Severus bladł z każdą chwilą coraz bardziej.
     - Daj spokój Severusie, nie ma mowy! Sam wiesz jaki on jest. Wesoły, zabawny. Taka maskotka szkoły. - Mówiła z uśmiechem.
     - Mylisz się. Nie widziałaś tego... Nie wiesz... - Jąkał się, bo zrozumiał już wszystko.
     - Czego niby? - Kobieta spojrzała na niego z pobłażaniem.
     - Nie wiesz, że próbował podrywać Hermionę. Nie wiesz, że zawsze podsłuchiwał moje rozmowy z Hermioną. Nie widziałaś tej chęci mordu, gdy dałem Hermionie szlaban na jedną sobotę... - Mówił cicho, ale było słychać strach w jego głosie.
     - Przesadzasz!
     - Nie. Jestem już teraz pewny. Bo wiem, że zniszczyłem jego świat.

     Severus wraz z Minervą przemierzali najszybciej jak potrafili korytarze szkoły w poszukiwaniu dwóch osób – Hermiony Granger i Daumiego Therlanda. Jednakże dokładnie przeszukali cały budynek, a tamtej dwójki nie było. Panika w Severusie osiągnęła swój limit, gdy odkryli, że ani Hermiony, ani Therlanda nie ma w swoich pokojach. Severus wybiegł na błonia, ale tam również ich nie znalazł. Miał już się zabrać za przeszukiwanie Zakazanego Lasu, gdy nagle usłyszał przerażony krzyk Minervy. Zaczął biec na nowo do szkoły, a serce zabiło mu mocniej.
     Tylko nie to...
     Ciało brunetki leżało z martwymi oczami wpatrującymi się w rozgwieżdżone niebo na zimnej posadzce tuż przy wrotach. Rzucił się by sprawdzić jej puls.
     Nie wyczuł go.
     Z przyspieszonym oddechem rzucił zaklęcie sprawdzające na ciało dziewczyny. Gdy wyniki wróciły upuścił różdżkę.
     Była martwa.
     - Severusie, Minervo, co się stało? Usłyszałem.... - Daumie Therland był zmuszony przerwać w pół słowa, gdyż ledwo przyszedł, a już został przyparty do ściany przez silne dłonie Mistrza Eliksirów. Kierowała nim furia, wściekłość godna samego diabła. Ściskał gardło Therlanda coraz to mocniej.
     - Ty... Ty... - rozpoczął Severus, ale wzrok Therlanda zmienił się na wzrok Maski.
     - Nie radzę ci mnie zabijać – odparł chłodnym tonem, jakby Severus wcale nie zgniatał mu krtani. - Jeśli umrę ja, umrze i ona.
     Ona żyje, Sev, żyje!
     - Skąd mamy pewność, że nie kłamiesz? - Odparła równie wściekła, ale jednak opanowana Minerva.
     - Nie ma w niej życia, bo mam je ja. Wierzcie, bądź nie, ale jestem waszą jedyną szansą na odzyskanie waszej ulubionej dziewczynki. - Wyrechotał psychopatycznie rozweselony Daumie.
     - Czego chcesz w zamian? - Spytał Snape bez najmniejszego namysłu.
     - Twojego cierpienia. Cierpienia równego mojego. Pamiętasz? Nie? To ci przypomnę.
     Ciemna mgła, wirowanie jak w trąbie powietrznej i Severus nagle znalazł się prawie dwadzieścia lat wcześniej przed murami Hogwartu. Przyglądał się młodszej wersji siebie i Daumiego, który jak zawsze skakał zadowolony wokół Mistrza Eliksirów.
     - Sev, Sev! Koniec szkoły, nareszcie! Co teraz zamierzasz? Bo ja chyba chce zostać aurorem. Idziesz ze mną? Nadał byś się! - Młody blondyn trajkotał przyprawiając Severusa o ból głowy.
     - Ty? Aurorem? Daruj sobie, za słaby jesteś w walce. Po za tym po co ci to- Sucha odpowiedź nie zniechęciła blondyna.
     - No jak to po co? Żeby chronić moją rodzinę! Mamę i tatę, siostrę, brata, jego żonę i dzieci i wszystkich! - Therland zamachnął się rękami nakreślając wielkość swojego celu.
     - Żałosne. Po co ma żyć ktoś, kto nie wie co to cierpienie.
     Nagle obraz się zmienił. Teraz stał w zniszczonym, ale pięknym domu. Stało w nim pięć zakapturzonych postać nad sylwetkami przestraszonych ludzi. Severus bardzo dobrze wiedział jaka to jest sytuacja, bo to było jego własne wspomnienie, a jednym z tych zakapturzonych postaci był on sam. Blondwłosy mężczyzna, posiniaczony i trzymający żonę i córkę wtulone i płaczące otworzył usta z przerażenia.
     - Błagam... Odejdźcie... Zostawcie nas...
     Kolejne zawirowanie. Ten sam dom, równie zniszczony, ale tym razem tylko jeden, blondwłosy mężczyzna, młody otumaniony stał nad siedmioma ciałami swojej rodziny. Nagle padł na podłogę i zaczął histerycznie płakać. Severus nie chciał, nie mógł na to patrzeć. Chciał odwrócić się, ale ktoś złapał go za głowę i kazał patrzeć.
     - Zadowolony jesteś z siebie? Tak, Sev, to twoja sprawka. I myślałeś, że się o tym nie dowiem? Tamci nie żyją, zostałeś już tylko ty. Ale TY nie umrzesz. Bo TY mnie zdradziłeś, swojego przyjaciela, jedynego, który w tamtym czasie, czasie szkoły cię nie odrzucił. - To nie był głos Daumiego. To był głos potwora. Severus wiedział, że jest temu winny. - Teraz ci zdradzę jak zamierzam cię ukarać. Spójrz pod nogi.
     Bał się, nie ruszył głowy. Ale Therland zmusił go do tego. Severus zagryzł do krwi dolną wargę i rozszerzył oczy. Pod nogami miał martwe ciała. Minervę, Dracona, Ginny, Lucjusza i... Hermionę.
     - Proszę... Nie. - Zaczął błagać, ale Daumie jedynie się zaśmiał.
     Nagle wrócili do rzeczywistości. Severus nie trzymał już Daumiego, a leżał na ziemi podtrzymywany przez Minervę. Nad nim stał Therland z poważną miną.
     - Nie wygrasz ze mną. Jestem dla ciebie za silny, uświadom to sobie. - Zaczął, ale na chwilę przymknął oczy. - O, no proszę. Pierwsza ofiara właśnie została zaatakowana. Nie, nie chodzi mi tu o pannę Granger. Ją pozostawię na koniec, będzie twoim najgorszym koszmarem. Pewien starszy arystokrata stara się nieudolnie ratować swoje życie.
     - Lucjusz...
     - Dokładnie, Severusie. Ten pajac, Camel już ładnie się nim zajmuje. - Znów zarechotał.
     - Nie pozwolę... - Snape zacisną pięści i powoli wstawał z posadzki.
     - A co może mi zrobić taki nieudacznik jak TY?
     Już rozumiem na czym to polega!
     - Minervo, teleportuj się do Lucjusza. - Wydał rozkaz swojej przyjaciółce, która zdezorientowana zaczęła cofać się do bramy spoglądając to na Severusa, to na Hermionę. Była niepewna czy powinna odchodzić.
      - Ani mi się waż dalej ruszyć kochana. - Daumie zagroził swoje byłej przełożonej różdżką, jednak Severus stanął pomiędzy nimi. - I sądzisz, że mnie zatrzymasz?
     Therland zmienił się w mgiełkę i chciał przejść przez Severusa z wyciągniętą różdżką, ale ten nagle uderzył go zaciśniętą pięścią w twarz. Daumie upadł zszokowany na posadzkę i spojrzał na Severusa, albo raczej różdżkę, którą Snape celował w Therlanda.
      - Żegnaj. - Odparł, a po jego policzku pociekła samotna łza pełna goryczy i złości na samego siebie. - Avada Kadavra.
      Przed Severusem znów leżał trup z niedowierzającymi, szeroko otwartymi oczami.
     - Severusie, a Hermiona?! Przecież on...
     - Uspokój się. Nic jej nie jest. - Przerwał jej w pół słowa. Otarł łzę i ostatni raz spojrzał na martwe ciało.
     Nie ważne jakim gnojem się stał. Ważne, że nim się nie urodził. Więc i jemu należy się chociaż jedna łza pożałowania.
     - Jak to... - Minerva jednak drążyła temat.
     - Później. Teraz idź do Lucjusza. Ja poślę po Dracona i zaraz do was dołączę.
     Wbiegł szybko do budynku, w którym szalała już bitwa. Widział, jak poraniony Lucjusz wytrwale zmaga się z Camelem i drugim, wciąż zamaskowanym śmierciożercą. Identyczną sytuację miała Minerva. Na ziemi leżał jeden ze śmierciożerców, jak Severus przypuszczał, martwy. Zbliżył się jak najszybciej do Minervy i z odległości pięciu metrów wycelował w jednego ze śmierciożerców.
      - Avada Kadavra.
      Wiedział, że jest to zabronione. Ale nie mógł się powstrzymać. Był zdecydowany zabić wszystkich, którzy chcieli mu odebrać przyjaciół. Może to hipokryzja, może postępuje niesłusznie. Ale każdy walczy o swoje, skoro już do tej walki doszło, a Severus nauczył się zabijać z zimną krwią już dawno.
      Drugi ze śmierciożerców odwrócił się w jego stronę, a Minerva postąpiła... Identycznie. Zabiła tego człowieka Avadą nie dając mu najmniejszych szans na przeżycie.
      - Snape! - Usłyszał warknięcie od strony Camela, który właśnie uderzył z łokcia Lucjusza.
     Nie rozmyślał długo. Wycelował, ale chcąc uważać na przyjaciela krzyknął jedynie "Impedimento", które uniknęło celu i trafiło w obraz wiszący na ścianie. Camel próbował teraz uciec w stronę kuchni, ale Severus mu na to nie pozwolił.
     - Ava....
     - Avada Kadavra! - Usłyszał za plecami i zobaczył, jak Camel upada na ziemię martwy. Spojrzał na sprawcę tego zajścia i ujrzał czerwonego ze złości Dracona.
     - Ładnie. - Skomentował, ale tamten wycelował kolejny raz. Tym razem na ostatniego ze śmierciożerców, który jednak padł zanim ktokolwiek zdążył wypowiedzieć zaklęcie. Lucjusz przeszył go na wylot ukrytym w swojej lasce sztyletem.
     - Lucjusz, wszystko w porządku? - Podbiegła do niego Minerva i złapała za twarz, a potem rękę z której wściekle ciekła krew.
     - To nic. Nie przejmuj się. - Delikatnie się do niej uśmiechnął. - Co się stało, co oni tu robili?

     - Wróćmy do Hogwartu, opatrzmy cię i wszystko wytłumaczę.

***                               ***                                        ***
Hejoh. 
Tak wiem, ten też nie dorównuje poprzednim i w ogóle zły i nie dobry.... 
Eh, no życie no.
Liczę na komentarz :*
Pozdrawiam
B.

1 komentarz:

  1. Strasznie podoba mi się ta historia, ale nie ma oboecanego Epilogu, a ciekawość się mnie trzyma ❤ Czekam na ten ostatni ❤

    OdpowiedzUsuń