niedziela, 30 lipca 2017

Rodział VII

     Obudził się gdy usłyszał ciche zamknięcie drzwi. Przez chwilę miał ochotę obrócić się na plecy, jednak zrozumiał, że gdy to zrobi spadnie z kanapy. Otworzył oczy i siadł. Spojrzał odruchowo w stronę drzwi. Domyślił się, że to Hermiona przed chwilą je zmykała. Rozejrzał się więc dookoła i znalazł to, czego podświadomie oczekiwał: liścik leżący na stoliku koło kanapy. Natychmiast chwycił go w dłonie i rozpoznał staranne pismo Granger.

      Profesorze Snape,
dziękuję Panu bardzo za wczoraj. Jestem Panu wdzięczna za pomoc. Przepraszam również za zajęcie Pana sypialni, choć nie pamiętam jak się tam znalazłam... W każdym razie, poszłam porozmawiać jeszcze raz, na spokojnie z profesor McGonagall. 
Pozdrawiam
Panna-Wiem-To-Wszystko

     Wybuchnął niekontrolowanym śmiechem, gdy odczytał podpis dziewuchy. Po tym jednym poznał, że powrócił jej humor... Co prawda nie spodziewał się po niej takiego dystansu do siebie, ale ucieszył się wiedząc, że jest jej lepiej. 
     Zebrał się z kanapy do łazienki. Nie musiał się już dzisiaj orzeźwić, Hermiona idealnie zrobiła to za niego. Jednak wciąż podśmiewając się pod nosem postanowił spełnić rytualny, poranny prysznic. Odkręcił zimną wodę, która uderzyła w niego jak setki tysięcy noży. Poczuł przyjemność pochodzącą z tej czynności oraz liściku Granger. 
     Oho, ktoś tu jest zadowolony. 
     - Tak, jestem bardzo zadowolony - odparł swojemu drugiemu ja, które raczyło się odezwać z samego rana.
     Czyżbyś zapomniał, co się wczoraj wydarzyło? 
     Uśmiech spełzł mu z twarzy, nagle poczuł niewyobrażalny gniew pomieszany z irytacją i strachem.
     - Ty cholerny....! - Uderzył pięścią w ścianę i zakręcił wodę. 
     Sev...
     - Sam mi powtarzałeś, żebym się cieszył, żebym okazał jej sympatię i zaufanie, a teraz psujesz to powracając do wczorajszych wydarzeń?! 
     Ależ wcale nie o to mi chodzi! Jednak nie możesz o tym zapominać, to nie wróży nic dobrego.
     - Dobra, cicho już bądź - warknął i wytarł się ręcznikiem, po czym wyszedł z łazienki. 
     Usiadł na kanapie i zaczął się zastanawiać nad wczorajszym osobnikiem. Kto mógł go dopaść w Hogwarcie? Kto mógł być aktualnym przywódcą śmierciożerców... I ta maska. To musi mieć jakiś związek z Camelem i jego zemstą, ale jak do cholerny któryś z tych niedobitków mógł się dostać do Hogwartu? 
     Wziął plik pergaminu, pióro i atrament i zaczął zapisywać swoje przemyślenia. Dodatkowo naszkicował maskę z dokładnymi szczegółami. Próbował łączyć fakty, szukać jakieś szczeliny. Myślał i myślał aż nagle poczuł silny uścisk w brzuchu, którego następstwem był odgłos, jakby ryk. Zrozumiał, że jego żołądek potrzebuje pożywienia. I gdy tylko wstał,  by przywołać skrzaty zmienił zdanie. Zdecydował, że zejdzie do Wielkiej Sali, odpocznie odrobinę od tego myślenia. Ubrał się więc w swoje codzienne szaty i wyszedł z komnat. Wspiął się po schodach, które wczoraj dość dużo razy przemierzał. 
     W Wielkiej Sali śniadanie właśnie się kończyło. Przy stole nauczycielskim nie zauważył nikogo, ale nie dlatego, że nikogo z nauczycieli w Wielkiej Sali nie było. Zauważył Minervę siedzącą i popijającą sok dyniowy wraz z Hermioną, Ginny i Draconem przy stole Gryfindoru, co było dla niego jeszcze większym szokiem niż ujrzenie Therlanda jako nauczyciela. Podszedł do nich ostrożnie mając nadzieje, że nie zostanie zauważony i zdoła podsłuchać rozmowę, Jednak nie udało mu się to. Granger natychmiast wyniuchała jego obecność blisko nich.
     - Dzień dobry profesorze Snape. - Uśmiechnęła się do niego, na co on skrzywił się z udawanym niesmakiem. 
     - Severusie, dosiądziesz się do nas? - zaproponowała mu Minerva również obdarzając go promienistym bananem. 
     - A niby jakie dziś mamy święto, że miałbym siedzieć przy stole GRYFINDORA z trzema GRYFONKAMI wokół? - odparł kąśliwie mijając ich.
     - Profesorze... - Granger spróbowała się odezwać, jednak natychmiast uciął rozmowę.
     - NIE 
     I poszedł do stołu nauczycielskiego. Gdy się obrócił by usiąść koło "tronu" Minervy spojrzał na, O MERLINIE, zawiedzioną twarz Hermiony. Poczuł nagle ukłucie, gdzieś głęboko w sobie, jednak zignorował je i zabrał się do jedzenia. Nie mógł się jednak powstrzymać od ciągłego zerkania w stronę stołu gryfindoru. 
     Dziwnie się czuła, gdy wszedł do Sali. Trochę zażenowana tym liścikiem, który u niego zostawiła. Zaczęła panikować, że to chyba za duże spoufalanie się z nim, a on przecież tego nie lubił. Dodatkowo, gdy podszedł do nich patrzył na nią z góry, jak na wyrzutka. Bardzo źle się z tym czuła. Jeszcze co chwila na nią spoglądał tym swoim nieprzeniknionym wzrokiem, a ona nie mogła się oprzeć by nie robić tego samego. 
     - Hermiono! Ziemia do Hermiony! - ujrzała przed oczami rozmazaną rękę.To Draco machał do niej, prawdopodobnie zamyśliła się. 
     - Co, coś mówiliście? Przepraszam, trochę się zamyśliła - odparła na prędko. Draco i Ginny wymienili zaniepokojone spojrzenia.
     - Czyżby o Severusie? - wypaliła nagle dziwnie spokojnie i podstępnie Minerva.
     - Słucham?! - Nie chciała się przyznać o czym myśli, pomyśleliby, że się zakochała w Postrachu Hogwartu, choć sama nie wiedziała jak odczytywać i co czuć względem niego.
     - Właściwie, to bardzo prawdopodobne. - Ginny również postanowiła stanąć po przeciwnej stronie barykady.
     - No, bo w końcu cały czas na niego patrzysz. - Draco oczywiście musiał poprzeć Ginny. 
     - Nie prawda, po prostu... 
     - Nie kłam Hermiono, zaczerwieniłaś się. - Ginny uśmiechnęła się do niej smutno. - Co o nim myślałaś?
     Zapadła chwila milczenia, nieprzerwana przez nikogo. Trójka jej rozmówców cierpliwie czekała na jej odpowiedź, a ona nie wiedziała co im powiedzieć. Minevrze mogłaby powiedzieć wszystko, ale Ginny była przecież siostrą Rona, a Draco synem chrzestnym Severusa. Spojrzała jeszcze ukradkiem na niego i cicho powiedziała:
     - Zastanawiam się, czy dałoby się go jakoś zmienić, no wiecie, otworzyć na innych ludzi. - Draco na tę słowa roześmiał się o mało co nie spadając z ławy. Ginny tylko delikatnie parsknęła śmiechem, a McGonagall oparła głowę na dłoni i uśmiechnęła się.
     - Snape? Proszę cię, on jest niereformowalny. Fakt, potrafi się otworzyć, ale na jednostki. Nigdy się do tego nie przyzna, a tym bardziej nie siądzie bez potrzeby w większym gronie ludzi. Byłem więc zdziwiony, że pojawił się wczoraj na przyjęciu.
     - Tak, i je popsuł... - mruknęła pod nosem Ginny.
     - To nie on je popsuł - zaprotestowała odruchowo Granger.
     -  A kto niby? No wiem, że Ron jest palantem, ale przecież powinnaś zrozumieć jego nienawiść. - Nie odpowiedziała, nie chciała jeszcze jej nic mówić.
     Znów cisza.... Znów nikt się nie odezwał przez długi czas, a Hermiona nie mogąc się powstrzymać spojrzała na Snapa. Tym razem ich spojrzenia się spotkały, na krótko, ale to wystarczyło, by poczuła jeszcze większą niepewność niż wcześniej. Gdy ledwo co się odwróciła była pewna, że patrzy na nią z tymi miłymi uczuciami, jednak gdy zorientował się, że na niego patrzy natychmiast powrócił do swojego lodowatego, beznamiętnego wzroku.
     - Właściwie, to mam pomysł. Hermiona, skoro tak się nad nim zastanawiasz, to spróbuj go ściągnąć do nas. - Nagle wypalił Draco, co spowodowało, że Ginny opluła się sokiem.
     W Hermionie zawrzała nagła chęć zrobienia tego. Kiwnęła tylko głową, spojrzała na tajemniczo zadowoloną nauczycielkę transmutacji i wstała od stołu. Podeszła do tego nauczycielskiego, a Snape już bacznie obserwował ją kątem oka. Robiła wszystko, co wpadło jej jako zachcianka do głowy. Odsunęła krzesło dyrektorki i usiadła w nim, a w tym momencie Severus gwałtownie się do niej obrócił z oburzoną miną.
     - Co ty wyrabiasz, Granger?! - wysyczał do niej ewidentnie oburzony.
     - To co pan widzi, siadam na krześle. - odpowiedziała mu spokojnie, nauczyła się, że jest to jedyny sposób by w końcu się poddał.
     - Na krześle NUCZYCIELSKIM Granger!
     - Owszem, profesor McGonagall pozwoliła mi na to.
     - A niby czemu? - wypowiedź była uszczypliwa, jednak czuła, że to pytanie retoryczne, więc nie odpowiedziała na nie.
     Kolejna seria ciszy napierającej nieprzyjemnie na bębenki. Snape zajadał się tartą z jabłkami, a ona patrzyła niby przed siebie, jednak w rzeczywistości w samą siebie szukając czegoś, co by mogła powiedzieć.
     - Granger.... - spojrzała na niego zaskoczona. - Widzę, że lepiej ci już po wczoraj. - odparł, a ona poczuła się zaatakowana. Nie przemyślawszy swoich słów otworzyła już usta do odpowiedzi.
     - Owszem, a panu chyba gorzej. Myślałam, że jest pan zwolennikiem ciszy między Ślizgonami i Gryfonami - odpyskowała, a on spojrzał na nią tym jadowitym wzrokiem, którym zabijał nadzieję pierwszorocznych.
     - Skoro tak ci przeszkadza mój głos, to już się zamykam. - odparł niespodziewanie, a ona poczuła, że o wiele bardziej woli go słuchać, rozmawiać z nim.
     - Nie... Nie przeszkadza. Po prostu....Jakoś mi tak dziwnie. - Zmieszana zaczęła miętosić kawałek obrusu patrząc na ten kawałek tkaniny i wręcz szeptając słowa. Czuła, że się jej przygląda.
     - Czyżby Panna-Wiem-To-Wszystko czegoś nie wiedziała? - Usłyszała odrobinę rozbawienia w jego głosie i spojrzała na niego. Właśnie przykładał filiżankę do wykrzywionych ust, wykrzywionych w delikatnym uśmiechu.
     - Przepraszam.... - znów wybąkała. 
     - Za co tym razem?- wziął kolejnego kęsa tarty.
     - Za ten liścik... To było niestosowne. - Poczuła, jak czerwieni się na całej twarzy.
     - Było. - Zrobił pauzę, która wydała się Hermionę ucięciem rozmowy. Jednak on odłożył sztućce i spojrzał jej prosto w oczy z lekko rozbawionym, ale i łobuzerskim uśmiechem. - Ale tą granice mamy już dawno za sobą, Granger.
      Pamięta bardzo dobrze moment, który właśnie jej wypomniał. W tym momencie nie mogła już wytrzymać zawstydzenia i odwrócił całkowicie twarz w drugą stronę, po czym usłyszała cichy śmiech.
     - Przejdźmy do rzeczy, Granger. Chcesz, bym tam z wami siadł, prawda? - kiwnęła głową nawet nie pytając skąd to wie. - Dobra, to ja mam pytanie. Co przy stole gryfonów, z trzema gryfonkami robi potomek rodu Malfoyów?
     - Draco panu nie powiedział? - teraz odwróciła się do niego zapominając o wcześniejszej obrazie.
     - Czego mi nie powiedział?
     - No.... - zastanowiła się przez chwilę. - No ja nie mogę panu powiedzieć. Ale może Draco to zrobi, jak się pan do nas przysiądzie. - I natychmiast wstała od stołu i zeszła z podestu.
     - Granger, naprawdę myślisz, że nie dowiem się w inny sposób?
     - Myślę, profesorze, że pan po prostu chce z nami siąść, ale duma panu nie pozwala. - Mówiąc to zwróciła się do niego twarzą, uśmiechnięta, choć w środku lekko przestraszona.
     - Słucham?! - zdenerwowała go, wiedziała o tym. Tylko zastanawiała się nad konsekwencjami tego.
     Wstał od stołu i powoli podszedł do nich wszystkich. Spojrzał po wszystkich i najpierw zawiesił wzrok na Hermionie, a potem na Draconie. Westchnął ciężko, po czym rzek najspokojniej jak tylko mógł:
     - Draco, powiedz mi proszę co skłoniło cie do przebywania w towarzystwie gryfonek?
     Draco spojrzał na Hermionę, potem na Minervę, a następnie na Ginny, jednak z tą ostatnią wymienili przestraszone spojrzenia.
     - Wuju... nie zrozum mnie źle... Dobrze mi w tym towarzystwie. - Gdy Draco to powiedział Severus jedynie pokiwał z lekkim rozbawieniem głową. - No i ja i Ginny...
     Nie dokończył, nie musiał.
     Severus zorientował się już co się stało w trakcie jego nieobecności w świecie żywych. Był tym tak zaskoczony, że zapomniał jak się oddycha.
     - Ślizgon przyjaźniący się z gryfonkami, mało tego, będący z jedną z nich... A co na to Potter? - wyszeptał, gdyż nie był zły, po prostu zdumiony, nie dowierzał.
     - Nie bądź już takim hipokrytą Sev. - Odparła Minerva i w tym momencie zawrzał w nim gniew.
     - Czy coś mi sugerujesz głupia kobieto?! - wybuchnął.
     - Owszem, SEV! - McGonagall jakby specjalnie podsycała jego gniew, a Hermionie wcale się to nie podobało.
     - Przestań do jasnej...
     - Przecież nic nie robię, Sev. - znów go ugodziła. I Hermiona zobaczyła coś, co raz już widziała. W płonących ze wściekłości oczach błyskała rozpacz i bezsilność.
     - Skończ....
     - Co mam skończyć, S...
     - Dość, wystarczy pani profesor. - Nagle, donośnie zaprotestowała Granger. - Nie wiem jaki ma  pani w tym cel, ale proszę już przestać.
      Minervę lekko to uraziło, Dracona i Ginny zdziwiło, jednak Severus przez moment wydawał się być jej wdzięczny po czym trzepocząc swoimi szatami pośpiesznie znikł za rogiem wrót do Wielkiej Sali.
       
      Mijały dni przerwy świątecznej i Severus musiał przyznać, że mijały bardzo spokojnie nie licząc nielicznych spotkań samotnie w gabinecie Minervy rozprawiając o nowych poszlakach dotyczących zamaskowanej postaci. Co prawda nie było ich wiele, jednak to zawsze coś. W między czasie, pomimo łudzenia się przez Severusa o chwilę samotności, Granger nawiedzała go pod różnymi pretekstami, które dla Snape były nieprawdopodobne, jednak mniej niż to co Serce podsuwało mu do głowy. Mistrz Eliksirów zauważył również, że Draco i Minerva bez żadnych skrupułów przesiadują razem z Ginny i Hermioną przy jednym stole nawet, gdy w pobliżu jest garstka pozostałych uczniów i nauczycieli. Dodatkowo dosiadał się do nich Therland, za co tym razem Severus dziękował mu. Był mu wdzięczny ponieważ za każdym razem jak widział roześmianą grupkę tak naprawdę bliskich mu osób miał rosnącą ochotę dosiąść się do nich, jednak postać Therlanda znacznie go odpychała.
     W przed dzień rozpoczęcia drugiego semestru Severus wszedł do sali nadzwyczaj niewyspany. Zauważył, że przy stole gryfonów siedzi jedynie Hermiona z bardzo przybitą miną. Minervy nigdzie nie było widać w pobliżu, a Wesleyówna z Malfoyem zajmowali miejsce przy stole ślizgonów przy czym rudowłosa co chwilę spoglądała wściekle na Granger. Severus zakpił w duchu z kłótni nastolatków przechodząc środkiem Wielkiej Sali.
     Severusie...
     Cichy pomruk Serca dawno się do niego nie odezwał, jednak nigdy nie spodziewał się, że tonacja pierwszych słów "wypowiedzianych" przez drugie ja będzie tak bardzo wrażliwa, smutna i błagająca. Nie musiał słuchać więcej, wiedział czego Serce od niego chce. Wystarczyła mu chwilę, dosłownie szybkie rzucenie spojrzenia na ślizgoński potem gryfoński stół, by podjął decyzję. Bezszelestnie zakręcił tuż przed stołem nauczycielskim by momentalnie usiąść tuż obok Hermiony. Ta, gdy kątem oka ujrzała ciemną pelerynę wzdrygnęła się i spojrzał z przerażeniem na Severusa - już od paru dobrych dni nie widział tego rodzaju spojrzenia i marzył, by już więcej go nie zobaczyć.
     - Profesorze... Przestraszył mnie pan - oświadczyła zwiotczałym głosem i znów odwróciła głowę wbijając wzrok w owsiankę z owocami.
     - Granger, co znowu się stało? - odparł sucho, jednak szybko zrozumiał, że to był błąd. Dziewczyna ściągnęła jeszcze bardziej brwi, a oczy zaszkliły się jej. Westchnął zatem i już otwierał usta, gdy usłyszał ciche parsknięcie. Twarz Hermiony nawiedził blady, ale wesoły uśmiech.
     - Mówiłam, że tak będzie. Ginny... Weasleyowie nie chcą mnie znać - odparła wyładowując swą złość na owsiance, chcąc widocznie nie uronić ani kropli łzy.
     - Zostawiłaś w końcu Weasleya? - odparł lekko zdziwiony jej uśmiechem.
     - Nie całkiem. Może to dziwnie zabrzmi, ale pan zrobił to za mnie tydzień temu. Tylko, że teraz Ron napisał do Ginny. - oświadczyła ściszonym głosem.
     - Co napisał? - spytał równie cicho jak ona.
     - Że... Zdradziłam go. - Severus prychnął pod nosem.
     - Akurat ty do tego zdolna nie jesteś, aczkolwiek powinnaś to zrobić - odparł lekko rozbawiony, po czym pojawił się przed nim talerz, na który powoli zaczął nakładać sobie parówki i jajka.
     - Z panem.

***                                   ***                               ***
Tak wiem, jest połowa wakacji a tu dopiero drugi w te wakacje rozdział. Jestem beznadziejna tak, tak, wiele osób mi to mówi. No ale cóż.... Aktualnie wakacji nie miałam za bardzo :p Ale powiem wam, że nawet mam już kawałek następnego :D
Mam nadzieję, że nie było najgorsze :)
Dziękuję za poświęcony czas
Pozdrawiam.
B.
 

poniedziałek, 3 lipca 2017

Rozdział VI

     Był przerażony tym, co zrobił.
     Widział jej pierwsze wrażenie - wpatrywała się w niego z niedowierzaniem. Spodziewał się tego. Ale nie miał najmniejszego pojęcia co będzie później. Nie wiedział, czy go wyśmieje, czy będzie na niego wściekła, czy się popłacze, wyjdzie, naskarży dyrektorowi - nie wiedział nic. Niewiedza był dla niego najgorsza, to ona go tak przerażała. Zaczynał wątpić w słuszność swojego serca - w końcu to nie ono ratowało go zawsze z opresji.
     Jesteś tego pewny?
     Zamknął oczy wyobrażając sobie jak bije swoje drugie ja za wtrącanie się w takim ważnym momencie, które - bądź co bądź - może zawadzić na jego karierze i chyba nie tylko.
     - Pan chce.... - Gryfonka odezwała się, a Snape zdał sobie sprawę, że właśnie okazał strach. Ale przed czym?
     - Mam panu zaufać? Po tym wszystkim....
     - Tak, wiem. Nigdy nie traktowałem cię poważnie, nigdy nie byłem dla ciebie chociażby miły. Zawsze ci dokuczałem, nie mogłem cię zaakceptować. Wiem, moich wad jest setki, a zalet mało. Ale bądź co bądź jestem twoim nauczycielem i nie mogę patrzyć na taką krzywdę.
     - Pomógł mi pan... Tak wiele razy. Wiem o tym. Ale w tej kwestii mi pani nie pomoże
     - Czemu, cholera, czemu tak się przy tym upierasz?! - Nie mógł dłużej wytrzymać jej pesymistycznej postawy.
     - Ja.... Mam tylko rodzinę Weasleyów. Odwracając się od Rona, odwrócę się od wszystkich.
     - Ale ty bzdury pleciesz dziewczyno. - Nie potrafił się przełamać do bardziej ckliwych, pocieszających słówek. Po prostu zagarnął ją ramieniem
     Stali tak długo, nie wiedział jak długo. Ale o dziwo mu to nie przeszkadzało. Ciepło jej ciała było kojące, uspokajające. Wiedział, że ona czuje to samo.
     Pukanie do drzwi sprawiło, że odskoczyli od siebie jak oparzeni. Hermiona nie czekając ani chwili dłużej wróciła do przygotowanego przez skrzaty posiłku i zaczęła pośpiesznie jeść. Severus natomiast podszedł do drzwi i lekko je uchylił. Za nimi stała uśmiechnięta dyrektorka szkoły.
     - Co ty tu robisz, cholerny babsztylu. Nie masz na głowie tego cholernego przyjęcia? - wysyczał z wściekłości. Minerva prychnęła na niego i niespodziewanie popchnęła drzwi.
     - Ty i pan Weasley sprawiliście, że nikt nie miał ochoty zostać i.... - Przerwała widząc na wpół ubraną Granger z rumieńcami na twarzy. - Severusie...  - Odezwała się badawczo.
     - Nie, nic jej nie zrobiłem, za kogo ty mnie masz!? - zapytał retorycznie wymijając ją i kolejny raz podchodząc do barku z Ognistą Whisky.
     - Mam cię za człowieka, który lubi czasem uwzględnić moje rady.
     - Dokładnie! CZASEM!
     - No dobrze, więc co tu...
     - Jestem tu, ponieważ profesor Snape zaoferował mi pomoc. - Tym razem to Granger niespodziewanie się odezwała.
     - Słucham? - McGonagal cofnęła się zdziwiona.
     - Profesor Snape.... - Dziewczyna wyprostowała się i spojrzał wpierw na Snape, który mógłby przysiądź, że znów ujrzał w jej oczach tą dawną, nieokiełznaną Granger. Następnie odwróciła się do Minervy.
     - Profesor Snape okazał mi bardzo dużo wyrozumiałości.
     - Rozumiem moja droga, ale.... - Znów spojrzał na obojgu podejrzanie. - Ale co ma znaczyć ten strój? I te zadrapania...
     Ona jej tego nie powie....
     Wiedział to, bardzo dobrze to wiedział. Dodatkowo dopiero teraz zauważył, że po kąpieli zeszło jej mugolskie mazidło i rany znów zostały odkryte. Po ciszy, która zapanowała w pomieszczeniu zaczął przypuszczać, że Panna-Wiem-To-Wszystko tym razem nie ma pomysłu jak okłamać swoją opiekunkę.
     Powinna jej to powiedzieć.
     To też było mu jasne, tym bardziej, że podobno "przyjaźniły" się. Ale coś jej na to nie pozwalało, tylko co? Czyżby znowu wstyd? A może coś innego?
     - To nie profesor Snape... To Ron... - Wyszeptała, prawie niesłyszalnie. Ale do Minervy dotarły jej słowa, gdyż kobiecie rozszerzyły się oczy, ale natychmiast usiadła obok Gryfonki i zaczęła ją przytulać. Podczas gdy Hermiona znów się rozpłakała.
     - No nie, znowu.... - jęknął załamany już Severus, na co Hermiona zaszlochała jeszcze głośniej.
     - Severusie! - krzyknęła na niego oburzona dyrektorka.
     - Ty się nią zajmij, ja wychodzę - warknął i zbliżył się do drzwi.
     Gdy znalazł się na korytarzu nie martwiąc się nawet o zabezpieczenie drzwi żwawym krokiem ruszył w kierunku wieży astronomicznej, której remont został ukończony parę dni wcześniej.
     Kłamca. 
     Serce znów postanowiło się odezwać.
     Chciałeś jej pomóc, tak mówiłeś.
     Ignorował ten głosik wskakując po dwa schody.
     Chciałeś, by nie cierpiała, tak mówiłeś.
     Pomimo cichego wręcz posykiwania rozchodzącego się po całym jego ciele zacisnął pięści i zęby, aż w końcu znalazł się u samego szczytu. Stanął na krawędzi dużego łuku wpatrując się w horyzont.
     A może chciałeś ją wykorzystać?
     - Nigdy w życiu! - warknął na samego siebie, tutaj już mógł. - Nie wiem już czego chce! To twoja wina! Przez ciebie pakuję się w te wszystkie problemy! To ty mnie niszczysz... To przez ciebie... To twoja wina....
     Znów po policzkach pociekły mu łzy. Zagryzł wargi i padł na kolana.
     - Czego.... Czego TY ode mnie chcesz!? - krzyknął w czarną otchłań, jednak nie usłyszał odpowiedzi. ani od swego serca, ani od tego, który kazał mu żyć.
     Nie długo jednak potrwało jego płakanie. Usłyszał ciche chichotanie i w momencie powstał na nogi wyciągając różdżkę. Instynktownie odsunął się od krawędzi.
     Kolejny chichot.
     - Severusie - Usłyszał swoje przeciągnięte imię w bardzo dziwnej, wręcz szaleńczej tonacji dochodzące z naprzeciwka, jakby zza metalowych obręczy na samym środku. Powoli zaczął przemieszczanie się do obręczy.
     - Severusie, z kim rozmawiasz? - Drwiący głos znów się odezwał, lecz tym razem Severus dojrzał zarys jego właściciela. - Czyżby z własnym sumienie? - Nagle zarys rozmazał się i zniknął. Snape rozejrzał się dookoła, jednak nikogo nie dostrzegł.
     - Spokojnie, zapłacisz za swoją zdradę. - Poczuł zimny oddech na szyi.
     Wróg stał za nim. Jednak nie śmiał się odwrócić. Wiedział, że gdy to uczyni zbyt pochopnie, może zginąć. Patrzył się jedynie kontem oka, w bok, jednak nic nie dostrzegł. Nagle poczuł przy krtani zimną stal. Ale ani po jednej, ani po drugiej stronie nie dostrzegł ręki, która mogłaby trzymać nóż. Powoli podniósł rękę do szyi jednak zanim zdążył cokolwiek złapać poczuł nieprzyjemne smyranie, a następnie zimny, spływający płyn od krtani, po obojczyk, aż do klatki piersiowej. Jedną nogą zrobił krok do przodu jakby chciał złapać równowagę przez nieuchronnym upadkiem.
     Wciąż stał.
     Natychmiast dotknął swojej szyi po czym obejrzał swoją dłoń. Nic na niej nie było, żadnych śladów krwi. Oddychał szybko będąc pewny, że jego gardło zostało przecięte. Pot lał się z niego jak jeszcze nigdy. Zaczął okręcać się wokół własnej osi, raz w jedną, raz w drugą aż w końcu potknął się o własne nogi i upadł.
     - Kim ty jesteś? Czego chcesz? - wyszeptał z zaschniętego gardła.
     - Kim jestem? - Głos znów znajdował się za nim, jednak tym razem natychmiast spojrzał za siebie. Nikogo nie widział. - Znasz mnie, Severusie.
     Zna go, teraz to do niego dotarło. Kojarzy ten głos. Ale nie mógł go nigdzie przypisać.
     - Jesteś śmierciożercą? Chcesz mnie zabić za zdradę? - Znów wychrypiał przełykając ślinę.
     - Oooo, Severusie, jakiś ty głupiutki. Nie jestem jednym z tych bezrozumnych arogantów, ale oni teraz należą do mnie. - On znów był tuż przy Snape. Powoli Severus przestawał myśleć racjonalnie.
     - Nie chce cię zabić.
     - Więc czego chcesz?!
     - Przekonasz się w swoim czasie!
     Severusa przycisnęło do ziemi, gdy zobaczył nad sobą postać w masce z narysowanym, nieudanym uśmiechem i oczach emanujących chęcią mordu, która nagle przeniknęła przez niego szyderczo się śmiejąc. Dopiero po paru sekundach śmiech ucichł, a Severus mógł podnieść się na równe nogi. Nie rozumiał tego, co się przed chwilą wydarzyło.
     Zbiegł czym prędzej do swoich lochów i wpadł jak opętany przez drzwi do komnat, dysząc ciężko i mając nadzieję, że spotka tam jeszcze Minervę. Jednak nie było jej już w jego komnatach. Zamiast tego, na kanapie leżała kobiet w bujnych lokach i jego bluzce. Podszedł bliżej niej, by sprawdzić czy wciąż śpi. Był zdumiony tym, że hałas jakiego był przyczyną nie obudził jej. Spojrzał na jej twarz i uznał, że wygląda jeszcze bardziej uroczo. Delikatnie pogłaskał ją po twarzy po czym przyniósł z sypialni koc i okrył ją.
     Severusie, Minerva!
     Znów musiał przyznać racje swojemu głosikowi, który czasem miewał przejawy rozsądku.
     Znów wyszedł ze swych komnat - tym razem dbając o to, by je zabezpieczyć - po czym znów pognał w kierunku gabinetu dyrektora. W połowie drogi stwierdził, że naprawdę się już starzeje, gdyż coraz trudniej mu się oddychało.
     W końcu dotarł do posągu, gdzie wypowiedział szybko hasło. Ten się przesunął ujawniając schody, przez które Severus przeszedł i pognał na sam ich szczyt. Nie zaprzątał sobie głowy takimi drobnostkami jak pukanie i prawie wywarzając drzwi wkroczył do gabinetu dyrektorki, która oczywiście jeszcze nie spała, a jedynie spojrzała na niego zdziwiona.
     - Czy w dzisiejszym dniu nie za dużo mieliśmy już wrażeń? - spytała widząc, że Severus przyszedł z poważną sprawą.
     - Oh, nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo bym chciał nie musieć przeżywać tego, co właśnie przeżyłem! - wrzasnął na nią wyprowadzony z równowagi po czym podszedł do jej biurka, na którym stała ich obu ukochana Ognista. Odkorkował butelkę po czym wlał sobie do gardła sporą część trunku.
     - Severusie, co się stało? Nie wyglądasz i nie zachowujesz się normalnie. - Zlustrowała go od góry do dołu.
     - Bo tak też się nie czuję.
     Opowiedział gryfonce o wydarzeniach z wieży astronomicznej nie zapominając o żadnym szczególe w między czasie siadając na fotelu przed biurkiem. Ta jedynie kiwała głową z niedowierzaniem i co chwilę łapała za Ognistą.
     - Nie masz żadnych podejrzeń kto to mógł być? - Spytała spokojnie Minerva.
     - Wrogów mam wielu, jednak żaden z nich nie byłby w stanie przedostać się do zamku niezauważonym.
     - Tak, masz racje, tak... - Minerva pomyślała przez chwilę, westchnęła, po czym znowu się odezwała. - Dziękuję, że mnie o tym poinformowałeś. Jednak póki co, nie zaprzątaj sobie tym głowy. Musisz odpocząć.
     - Sądzisz, że będę w stanie usnąć po czymś takim? - Zakpił z dyrektorki.
     - Owszem, zważając kto właśnie śpi w twoich komnatach. - Uśmiechnęła się lekko, jednak było widać, że po prostu sama też chce odpocząć od problemów.
     -  Skoro już rozpoczęłaś ten temat, czemu ją tam zostawiłaś? - spytała najspokojniej jak potrafił decydując się dać kobiecie zasłużony spokój.
     - Bo podczas płaczu zasnęła na mnie, więc ją położyłam.
     - Rozumiem. No dobra.... To dobranoc.
     Wstał z fotela i podszedł do drzwi.
     - Severusie, ona....
     - Nie chce znów słuchać jak mnie pouczasz - odparł zmarnowany.
     - Nie zamierzam cię pouczać. Mam do ciebie prośbę. - Zwrócił się ku niej.
     - Dobra.... - burknął jedynie nie mając chęci robić czegokolwiek dla tej kobiety.
     - Pomóż Hermionie podjąć decyzje co do ciebie.
     - Słucham!? - Nie dowierzał własnym uszom.
     O co ta stara babka piaskowa go prosi? Nie rozumiał nic a nic. Pomóc Hermionie w podjęciu decyzji co do niego? Co to ma znaczyć? Czego w takim razie młoda gryfonka chce od postaci Postrachu Hogwartu?
      - Hermiona coraz bardziej chce stać się twoją przyjaciółką, ale wciąż nie jest pewna. Pomóż jej, pokaż gdzie powinna się kierować.
      Stał całkowicie nie rozumiejąc. Granger... Chce być.... Nie, to nie możliwe. A jeśli rzeczywiście....? W końcu nie odpuszczała, wciąż go nękała, cieszyła się nawet będąc blisko niego.
      Za dużo pytań bez odpowiedzi, musi rzeczywiście odpocząć. Odwrócił się na pięcie i chwycił za klamkę.
      - Wiesz, że dajesz mi więcej niż jedną opcje? - Odparł jeszcze i spojrzał przez ramię w oczy McGonagall.
     - Wiem. Nie skrzywdź jej. - Znów spojrzał na drzwi, tym razem je otwierając.
     - Obiecuję.
     I już go nie było w gabinecie dyrektora. Już schodził, tym razem spokojniej do lochów. Podczas drogi był pochłonięty myślami o całym dniu. Tyle się wydarzyło.... Ron gwałcący Hermionę, jego rozmowa z gryfonką, ta dziwna postać na wieży astronomicznej i teraz ta rozmowa z Minervą. Nagle stwierdził, trochę ironicznie a trochę poważnie, że jego życie nagle zrobiło się bardzo ekscytujące.
     Przekroczył drzwi swoich komnat znów napotykając widok słodko śpiącego gniazda na jego kanapie. Westchnął ciężko i podszedł do gryfonki. Delikatnie chwycił ją od spodu i podniósł po czym zaniósł do sypialni i położył na łóżku. Przykrył ją kołdrą po czym zrzucił z siebie pelerynę i zabrał spodnie dresowe. Powędrował pod prysznic gdzie wszedł pod strumień zimnej wody.
      Sam nie dasz sobie rady.
      - O czym ty mówisz? - odpowiedział cicho i spokojnie pieniąc sobie włosy.
      Tym razem możesz sam nie wygrać z wrogiem jakikolwiek on jest.
      - A jaki jest? - O dziwo przez cały czas zachowywał spokój,
      Silniejszy od ciebie, na pewno.
      -  A więc co mi radzisz? - Odparł lekko kpiąco uśmiechając się pod nosem.
      Ty też jej zaufaj.
      - Ufam....
      Kłamiesz. Zaufaj jej, pokaż jej siebie...
      - No dobra, nawet jak się zgodzę to wiesz że nie nastąpi to natychmiast.
      Może chociaż spróbujesz.
      - Zgoda.
      Głosik więcej się nie odezwał. Natomiast Severus w spokoju zakończył orzeźwiający prysznic i ubrał spodnie. Wychodząc z łazienki złapał jeszcze za Ognistą i wylał sobie resztę butelki do gardła, po czym położył się na kanapie. Jednak czuł, że mimo wszystko szybko nie uśnie. Nie myślał już nad Hermioną, nawet nie miał siły myśleć o dziwnej postaci. Po prostu wpatrywał się tępo w sufit i czekał aż w końcu zabierze go Morfeusz.
 ****                                             ****                                                  ****
Hej Hej!
Wiem, że musieliście trochę poczekać ale no już jest! :D
Mam nadzieję, że coś wykleciła. Straszne pomieszanie, chaos i w ogóle. Ale spokojnie, w głowach każdego z bohaterów też właśnie taki chaos panuje :P
Piszcie co sądzicie, albo jak tam chcecie :)
Pozdrawiam
B.
P.S
Stęskniłam się za tym wszystkim awwwww :3 :*

niedziela, 2 lipca 2017

WAKACYJNE PRZYGODY v2

Witajcie moi drodzy!
Dłuuugo mnie nie było, całe 10 miechów. Ale cłe 10 miechów bez pisani odświeża umysł. Mam wielką nadzieję, że nie zapomnieliście o mnie, Severusie i Hermionie, którzy właśnie rozpoczynają swoją podróż do świata marzeń :D
Tak, właśnie, w tym roku również będzie Sevmione :D No, jako że tego nie skończyła to chyba musi być właśnie to.
Jeśli ktoś tu jeszcze jest, to niech da mi znać, a jeśli mu się nie chce... No to trudno, nikogo do niczego nie zmuszę :)
Dobra, nie przedłużam. Od razu mówię, że jeśli bardzo dobrze pójdzie - rozdział już dzisiaj, jeśli tylko dobrze, to jutro, no a jeśli źle.... To sami wiecie.
Dziękuję wytrwałym :*
Pozdrawiam
B.