piątek, 22 grudnia 2017

Rozdział XIII

     Dni mijały, a Severusa ani trochę nie trawiło poczucie winy wobec Granger. Nie myślał już o tym, jak ona się czuje i nie wyrzucał sobie swojego zachowania. Był winny, już to wiedział. Minerva jak i Draco dostali jednak swoje wybłagane – albo raczej zaszantażowane – wyjaśnienia i wybaczyli mu całe zajście. Ale na głowie miał ważniejszą sprawę – zdobył informacje dotyczące Maski. Stary znajomy Lucjusza, którego Severus znał jako taka, Kurro Cerow, irlandzki Sabatonista spotkał się z Lucjuszem i przekazał mu zwój, który następnie dotarł w ręce Dracona, Hermiony i dopiero Severusa. Ale Mistrz Eliksirów nie przejmował się tym zbytnio. Ważniejsza dla niego byłą treść, która pchnęła całą sprawę diametralnie do przodu. Otóż, pewien człowiek w masce przebywał często w miejscowości Kurrora. Z tego, co pisze Sabatonik, Severus zrozumiał, iż człowiek ten szukał towarzyszy do jakiegoś wielkiego dzieła, ale pierwszą jej częścią miała być właśnie zemsta. Nie bardzo mu się to udawało, gdyż był za słaby. Aczkolwiek gdy pojął ten fakt wyjechał i wrócił parę lat później, po wojnie o Hogwart. W tedy też pokazał swoje umiejętności, które wielu Sabatoników skłoniło do przyłączenia się do niego. Jednakże Kurro szczerze wątpi, by był on wielkim zagrożeniem dla świata, a tym bardziej dla Severusa. Prosił, by pomimo to Severus uważał na siebie i swoje otoczenie. Cerow zdążył zaobserwować, że człowiek ten celuje w najsłabszy punkt – w zależności od człowieka. Jednakże jedno zdanie zaciekawiło Mistrza najbardziej: Podobno chce się zemścić za życie w cieniu i zniszczenie jego świata.
     Severus nie był wstanie sam pojąć tego zdania. Poprosił więc Minervę, by zajrzała do niego i pomogła mu w wyjaśnieniu tych słów. O dwudziestej drugiej dziesiątego kwietnia próbował przypomnieć sobie, kto żył w jego cieniu i komu zniszczył świat, gdy do jego komnat wparowała McGonagall. Spojrzał na nią znad papierów, a ona szybko do niego podeszła i usiadła obok.
     - Co tam masz? - Wyrwała mu z rąk list od Cerowa, jednak Sev pomimo irytacji nie zbeształ jej. Odrobinę się jednak zmienił.
     - Kurro Cerow. Widział często Maskę w Irlandii. - Wytłumaczył, a Minerva szybko przeczytała tekst.
     - A komu ty życie zniszczyłeś? Znaczy, nie jednej osoba, ale komu na tyle by chciał się mścić? - Kobietę zaciekawił identyczny moment w liście, co Severusa.
     - Mnie też to zastanawia. Spróbuj sobie przypomnieć, czy nie widziałaś, by ktoś kiedykolwiek w szkole krzywo się na mnie patrzył. - Spytała, ale widząc minę McGonagall westchnął ciężko i dodał: - Pomijając fakt, że każdy z Gryffindoru. Mam na myśli kogoś, kto chciał być ode mnie lepszy, ale mu nie wychodziło, a potem coś mu zrobiłem.
     - Sev, wybacz, ale nie pamiętam, byś z kimkolwiek takim miał do czynienia. Z Gryffindorem się nie lubiłeś, śmierciożercy to twoi wspaniali kumple, a i tak odpadają. I nikt inny nie pozostaje. Znaczy, jest jeszcze....
     I w tym momencie oboje zastygli w przerażeniu Minerva jednak szybko zaczęła się śmiać, a Severus bladł z każdą chwilą coraz bardziej.
     - Daj spokój Severusie, nie ma mowy! Sam wiesz jaki on jest. Wesoły, zabawny. Taka maskotka szkoły. - Mówiła z uśmiechem.
     - Mylisz się. Nie widziałaś tego... Nie wiesz... - Jąkał się, bo zrozumiał już wszystko.
     - Czego niby? - Kobieta spojrzała na niego z pobłażaniem.
     - Nie wiesz, że próbował podrywać Hermionę. Nie wiesz, że zawsze podsłuchiwał moje rozmowy z Hermioną. Nie widziałaś tej chęci mordu, gdy dałem Hermionie szlaban na jedną sobotę... - Mówił cicho, ale było słychać strach w jego głosie.
     - Przesadzasz!
     - Nie. Jestem już teraz pewny. Bo wiem, że zniszczyłem jego świat.

     Severus wraz z Minervą przemierzali najszybciej jak potrafili korytarze szkoły w poszukiwaniu dwóch osób – Hermiony Granger i Daumiego Therlanda. Jednakże dokładnie przeszukali cały budynek, a tamtej dwójki nie było. Panika w Severusie osiągnęła swój limit, gdy odkryli, że ani Hermiony, ani Therlanda nie ma w swoich pokojach. Severus wybiegł na błonia, ale tam również ich nie znalazł. Miał już się zabrać za przeszukiwanie Zakazanego Lasu, gdy nagle usłyszał przerażony krzyk Minervy. Zaczął biec na nowo do szkoły, a serce zabiło mu mocniej.
     Tylko nie to...
     Ciało brunetki leżało z martwymi oczami wpatrującymi się w rozgwieżdżone niebo na zimnej posadzce tuż przy wrotach. Rzucił się by sprawdzić jej puls.
     Nie wyczuł go.
     Z przyspieszonym oddechem rzucił zaklęcie sprawdzające na ciało dziewczyny. Gdy wyniki wróciły upuścił różdżkę.
     Była martwa.
     - Severusie, Minervo, co się stało? Usłyszałem.... - Daumie Therland był zmuszony przerwać w pół słowa, gdyż ledwo przyszedł, a już został przyparty do ściany przez silne dłonie Mistrza Eliksirów. Kierowała nim furia, wściekłość godna samego diabła. Ściskał gardło Therlanda coraz to mocniej.
     - Ty... Ty... - rozpoczął Severus, ale wzrok Therlanda zmienił się na wzrok Maski.
     - Nie radzę ci mnie zabijać – odparł chłodnym tonem, jakby Severus wcale nie zgniatał mu krtani. - Jeśli umrę ja, umrze i ona.
     Ona żyje, Sev, żyje!
     - Skąd mamy pewność, że nie kłamiesz? - Odparła równie wściekła, ale jednak opanowana Minerva.
     - Nie ma w niej życia, bo mam je ja. Wierzcie, bądź nie, ale jestem waszą jedyną szansą na odzyskanie waszej ulubionej dziewczynki. - Wyrechotał psychopatycznie rozweselony Daumie.
     - Czego chcesz w zamian? - Spytał Snape bez najmniejszego namysłu.
     - Twojego cierpienia. Cierpienia równego mojego. Pamiętasz? Nie? To ci przypomnę.
     Ciemna mgła, wirowanie jak w trąbie powietrznej i Severus nagle znalazł się prawie dwadzieścia lat wcześniej przed murami Hogwartu. Przyglądał się młodszej wersji siebie i Daumiego, który jak zawsze skakał zadowolony wokół Mistrza Eliksirów.
     - Sev, Sev! Koniec szkoły, nareszcie! Co teraz zamierzasz? Bo ja chyba chce zostać aurorem. Idziesz ze mną? Nadał byś się! - Młody blondyn trajkotał przyprawiając Severusa o ból głowy.
     - Ty? Aurorem? Daruj sobie, za słaby jesteś w walce. Po za tym po co ci to- Sucha odpowiedź nie zniechęciła blondyna.
     - No jak to po co? Żeby chronić moją rodzinę! Mamę i tatę, siostrę, brata, jego żonę i dzieci i wszystkich! - Therland zamachnął się rękami nakreślając wielkość swojego celu.
     - Żałosne. Po co ma żyć ktoś, kto nie wie co to cierpienie.
     Nagle obraz się zmienił. Teraz stał w zniszczonym, ale pięknym domu. Stało w nim pięć zakapturzonych postać nad sylwetkami przestraszonych ludzi. Severus bardzo dobrze wiedział jaka to jest sytuacja, bo to było jego własne wspomnienie, a jednym z tych zakapturzonych postaci był on sam. Blondwłosy mężczyzna, posiniaczony i trzymający żonę i córkę wtulone i płaczące otworzył usta z przerażenia.
     - Błagam... Odejdźcie... Zostawcie nas...
     Kolejne zawirowanie. Ten sam dom, równie zniszczony, ale tym razem tylko jeden, blondwłosy mężczyzna, młody otumaniony stał nad siedmioma ciałami swojej rodziny. Nagle padł na podłogę i zaczął histerycznie płakać. Severus nie chciał, nie mógł na to patrzeć. Chciał odwrócić się, ale ktoś złapał go za głowę i kazał patrzeć.
     - Zadowolony jesteś z siebie? Tak, Sev, to twoja sprawka. I myślałeś, że się o tym nie dowiem? Tamci nie żyją, zostałeś już tylko ty. Ale TY nie umrzesz. Bo TY mnie zdradziłeś, swojego przyjaciela, jedynego, który w tamtym czasie, czasie szkoły cię nie odrzucił. - To nie był głos Daumiego. To był głos potwora. Severus wiedział, że jest temu winny. - Teraz ci zdradzę jak zamierzam cię ukarać. Spójrz pod nogi.
     Bał się, nie ruszył głowy. Ale Therland zmusił go do tego. Severus zagryzł do krwi dolną wargę i rozszerzył oczy. Pod nogami miał martwe ciała. Minervę, Dracona, Ginny, Lucjusza i... Hermionę.
     - Proszę... Nie. - Zaczął błagać, ale Daumie jedynie się zaśmiał.
     Nagle wrócili do rzeczywistości. Severus nie trzymał już Daumiego, a leżał na ziemi podtrzymywany przez Minervę. Nad nim stał Therland z poważną miną.
     - Nie wygrasz ze mną. Jestem dla ciebie za silny, uświadom to sobie. - Zaczął, ale na chwilę przymknął oczy. - O, no proszę. Pierwsza ofiara właśnie została zaatakowana. Nie, nie chodzi mi tu o pannę Granger. Ją pozostawię na koniec, będzie twoim najgorszym koszmarem. Pewien starszy arystokrata stara się nieudolnie ratować swoje życie.
     - Lucjusz...
     - Dokładnie, Severusie. Ten pajac, Camel już ładnie się nim zajmuje. - Znów zarechotał.
     - Nie pozwolę... - Snape zacisną pięści i powoli wstawał z posadzki.
     - A co może mi zrobić taki nieudacznik jak TY?
     Już rozumiem na czym to polega!
     - Minervo, teleportuj się do Lucjusza. - Wydał rozkaz swojej przyjaciółce, która zdezorientowana zaczęła cofać się do bramy spoglądając to na Severusa, to na Hermionę. Była niepewna czy powinna odchodzić.
      - Ani mi się waż dalej ruszyć kochana. - Daumie zagroził swoje byłej przełożonej różdżką, jednak Severus stanął pomiędzy nimi. - I sądzisz, że mnie zatrzymasz?
     Therland zmienił się w mgiełkę i chciał przejść przez Severusa z wyciągniętą różdżką, ale ten nagle uderzył go zaciśniętą pięścią w twarz. Daumie upadł zszokowany na posadzkę i spojrzał na Severusa, albo raczej różdżkę, którą Snape celował w Therlanda.
      - Żegnaj. - Odparł, a po jego policzku pociekła samotna łza pełna goryczy i złości na samego siebie. - Avada Kadavra.
      Przed Severusem znów leżał trup z niedowierzającymi, szeroko otwartymi oczami.
     - Severusie, a Hermiona?! Przecież on...
     - Uspokój się. Nic jej nie jest. - Przerwał jej w pół słowa. Otarł łzę i ostatni raz spojrzał na martwe ciało.
     Nie ważne jakim gnojem się stał. Ważne, że nim się nie urodził. Więc i jemu należy się chociaż jedna łza pożałowania.
     - Jak to... - Minerva jednak drążyła temat.
     - Później. Teraz idź do Lucjusza. Ja poślę po Dracona i zaraz do was dołączę.
     Wbiegł szybko do budynku, w którym szalała już bitwa. Widział, jak poraniony Lucjusz wytrwale zmaga się z Camelem i drugim, wciąż zamaskowanym śmierciożercą. Identyczną sytuację miała Minerva. Na ziemi leżał jeden ze śmierciożerców, jak Severus przypuszczał, martwy. Zbliżył się jak najszybciej do Minervy i z odległości pięciu metrów wycelował w jednego ze śmierciożerców.
      - Avada Kadavra.
      Wiedział, że jest to zabronione. Ale nie mógł się powstrzymać. Był zdecydowany zabić wszystkich, którzy chcieli mu odebrać przyjaciół. Może to hipokryzja, może postępuje niesłusznie. Ale każdy walczy o swoje, skoro już do tej walki doszło, a Severus nauczył się zabijać z zimną krwią już dawno.
      Drugi ze śmierciożerców odwrócił się w jego stronę, a Minerva postąpiła... Identycznie. Zabiła tego człowieka Avadą nie dając mu najmniejszych szans na przeżycie.
      - Snape! - Usłyszał warknięcie od strony Camela, który właśnie uderzył z łokcia Lucjusza.
     Nie rozmyślał długo. Wycelował, ale chcąc uważać na przyjaciela krzyknął jedynie "Impedimento", które uniknęło celu i trafiło w obraz wiszący na ścianie. Camel próbował teraz uciec w stronę kuchni, ale Severus mu na to nie pozwolił.
     - Ava....
     - Avada Kadavra! - Usłyszał za plecami i zobaczył, jak Camel upada na ziemię martwy. Spojrzał na sprawcę tego zajścia i ujrzał czerwonego ze złości Dracona.
     - Ładnie. - Skomentował, ale tamten wycelował kolejny raz. Tym razem na ostatniego ze śmierciożerców, który jednak padł zanim ktokolwiek zdążył wypowiedzieć zaklęcie. Lucjusz przeszył go na wylot ukrytym w swojej lasce sztyletem.
     - Lucjusz, wszystko w porządku? - Podbiegła do niego Minerva i złapała za twarz, a potem rękę z której wściekle ciekła krew.
     - To nic. Nie przejmuj się. - Delikatnie się do niej uśmiechnął. - Co się stało, co oni tu robili?

     - Wróćmy do Hogwartu, opatrzmy cię i wszystko wytłumaczę.

***                               ***                                        ***
Hejoh. 
Tak wiem, ten też nie dorównuje poprzednim i w ogóle zły i nie dobry.... 
Eh, no życie no.
Liczę na komentarz :*
Pozdrawiam
B.

poniedziałek, 18 grudnia 2017

Rozdział XII

     Draco był całkowicie zdezorientowany. Z jednej strony wiedział, że jest to możliwe, by jego ojciec chrzestny zakochał się w gryfonce. Ba! Nawet podejrzewał, że tak się stanie. Ale nie sądził, że nastanie to tak szybko. Dodatkowo Hermiona zażarcie spierała się z nim, że są jedynie znajomymi, bo pomogli sobie i znaleźli jako taki wspólny język. Ale nie spodziewał się, że ten język będzie dosłownie JĘZYKIEM.
     - Ale... Jak?! Kiedy wy się zeszliście?! - Zapytał lekko pokrzykując.
     - Przyhamuj chłopcze, nie zeszliśmy się. - Severus powrócił do swojej skwaszonej miny i zasiadł przy biurku.
     - Jak to nie? Przecież przed chwilą pocałowałeś Hermionę! - Oskarżycielsko wskazał palcem na dziewczynę, w której oczach nagle zobaczył smutek przeplatany ze zrozumieniem.
     - Spokojnie, Draco. To co jest między mną, a profesorem... Chyba nie można tego nazwać związkiem. Raczej... - Rozpoczęła, ale nie skończyła. Wyglądała, jakby bała się określić ich relacje.
     - Romans. - Dokończył za nią z ogromną ilością negatywnych uczuć Severus. Mieszała się w nim złość, irytacja, wstyd i zawód. Nie chciał, by tak to ujmowali, a z drugiej strony sam do tego doprowadził.
     - Romans? Wujek, czyś ty zwariował? Masz ROMANS z uczennicą? Z Hermioną?! Przecież o to cię posądzał Weasley, a czego ty się mocno wypierałeś. A teraz co? Jeszcze bym zrozumiał, że się zakochałeś i wielka miłość, ale romans? A co na to powie McGonagall?
     - Tym piernikiem się nie przejmuje. Ja się bardziej o Lucjusza martwię. - Ciężko wypuścił powietrze.
     - Ojcem? Przecież to Minerwa może cię wylać z roboty. - Wciąż patrzył na chrzestnego gniewnie. Zaraz po swojej wypowiedzi Hermiona się delikatnie roześmiała i podeszła do biurka. Usiadła na nim i zaczęła machać nogami.
     - Dyrektorka akurat święta sama nie jest, zrozumie. - Obawy Dracona rozbawiły dziewczynę.
     - Chwila, moment, co ma znaczyć, że święta nie jest? - Wtrącił się Severus.
     - Oh, to pan nic nie wie? Myślałam, że jesteście najlepszymi przyjaciółmi. - Znów się roześmiała.
     - Ja też tak myślałem, więc gadaj mi tu zaraz o co chodzi.
     - Nie mogę profesorze. - Uśmiechnęła się do niego podstępnie.
     - Granger! - Rozpoczął groźnie.
     - Nie odbiegajcie od tematu! - Tą jakże uroczą wymianę zdań przerwał im nie kto inny jak Dracon. - To wy mi wytłumaczcie co ma znaczyć wasz romans! Nie mam nic przeciwko, bądźcie szczęśliwi i tak dalej, ale...
     - Draco, jakby cię to naprawdę denerwowało. Co, czyżby wiewiórka się piekliła, bo coś podejrzewa? Bo mnie nie lubi? - Snape powoli zaczął się irytować przez zachowanie swojego chrześniaka.
     - Bo boi się, że skrzywdzisz Hermione. Nie obraź się, wuju, ale ja również się o to boję. Mów sobie co chcesz, ale znam cię tak samo dobrze jak McGonagall. Chociażbyś nie wiem jak kochał to potrafisz zranić jak nikt inny. Najlepszym przykładem jest Lili.
     - Wynocha! Nie chce cię widzieć na oczy! - Snape gwałtownie wstał przewracając przy tym krzesło. Cały był czerwony i szczerzył niebezpiecznie zęby.
     - Widzisz? Niby Hermiona, przekonałeś się do niej, pociąga cię, ale nie potrafisz zapomnieć o Evans. I nic tu nie da gadanie o tym, że stara miłość nie rdzewieje, jak to mawiają mugole. Jakbyś chciał, to byś naprawdę zapomniał o Potterowej. Ale nie, ty uparcie się męczysz!
     - Nie masz o niczym pojęcia! Jesteś dzieciakiem, nie wiesz jak to jest...
     - Nie wiem. Ale wiem, co bym zrobił, gdybym był na twoim miejscu. Kim jest dla ciebie Hermiona, skoro wciąż kochasz Lili? - Draco był spokojny w przeciwieństwie do Snape, który ciskał pioruny w stronę chrześniaka.
     - A kim może być dla takiego starucha jak ja młoda dziewucha!NIKIM więcej jak tylko kochanką! - Severus wycedził przez zęby słowa tak wyraźnie i głośno, że zawisły one na dłuższą chwilę w pomieszczeniu.
     Draco stał z obwiniającą miną nie mogąc uwierzyć, że jego ojciec chrzestny mógł powiedzieć coś tak przykrego przy Hermionie. Ta zaś, chodź była świadomo podejścia swojego Mistrza Eliksirów do ich relacji nie mogła powstrzymać gromadzących się pod powiekami łez. Bolała ją myśl, że Ginny mogła mieć rację, że dnem jest on, Severus. Natomiast winny tej atmosfery wciąż w ogromnym gniewie nie potrafił sobie uświadomić, co właśnie powiedział i kogo skrzywdził najbardziej.
     W pomieszczeniu znajdowała się jeszcze jedna osoba, stojąca tuż przy drzwiach. Przysłuchiwała się i przyglądała całej scenie ze smutkiem i lekkim niedowierzaniem. Kręciła głową ze zrezygnowaniem i gdy emocje nie opadły z Severusa, a nikt nie raczył się odezwać postanowiła uświadomić przyjaciela o jego błędzie.
     - Jesteś skończonym idiotą Severusie. - Odezwała się niespodziewanie, co zdezorientowało pozostałych, którzy natychmiast spojrzeli na nią.
     - Minerva? Co ty tu... - Rozpoczął Severus, do którego powoli dochodziły fakty.
     - Wiem, że jesteś trudnym człowiekiem. Ostrzegałam Hermionę przed twoim naprawdę skomplikowanym charakterem. Ale sądziłam, że potrafisz uczyć się na błędach. Pomyliłam się, jak widzać.
     Cisza była tak nieprzejemna, że Draco wraz Hermioną wyszli z gabinetu Severusa beznajmniejszego słowa. Mężczyzna nie zatrzymywał ich, a kobieta stwierdziła, że tak będzie lepiej.
     - Szkoda mi cię Severusie.
     - To nie jest moja wina! - Krzyknął na swoją pracodawczynie podnosząc krzesło i siadając na nim, po czym zakrył twarz w dłoniach.
     - A czyja? Nie potrafisz uwierzyć we własne szczęscie. Chciałabym cię teraz wesprzeć, bo jesteś moim przyjacielem. Ale na własne życzenie sprawiasz sobie krzywdę i nie chcesz przyznać się jak bardzo cię to boli. Nie mówię, byś się zmienił Severusie, ale mógłbyś rozumieć to co dobre, nie tylko to co złe.
     Nie wiedział co ma myśleć. Stał na Wieży Astronomicznej przyglądając się ledwo emanującym gwiazdą. Minerva miała całkowitą racje - krzywdzi siebie. Ale najbardziej bolał go fakt, że krzywdzi Hermionę. Z resztą, to nie tak miało być. Nie chciał jej krzywdzić. Po prostu nie chciał się spieszyć. Tak, to wszystko było winą Dracona, który musiał wszystko postawić na cienkim włosku. Wszystko było dobrze dopóki ten mały blondyn nie wtrącił się między nich. Nawet nie minął tydzień, a on musiał wszystko zepsuć!
Przestań obwiniać innych, to przecież tylko i wyłącznie twoja wina Sev.
     - To nie moja wina! - krzyczał na swoje Serce.
     Twoja głąbie! Nie umiesz docenić...
     - Nic nie umiem docenić! Jestem złem, czystym złem!
     Gdybyś nim był, to nie miałbyś wyrzutów sumienia względem Lili.
     - To co innego!
     Czyżby? Po prostu boisz się, że Lili będzie ci miała to za złe, to, że chcesz o niej zapomnieć.
     - No i co z tego!? Daj mi święty spokój! - wykłócał się, miał dość swojego serca, chciał je wyszarpać z ciała i zniszczyć.
     Ona nie żyje! Nawet, jak ją Tam spotkasz, to będzie na ciebie zła, że nie pozwoliłeś sobie na szczęście!
     - Odwal się!
     Ty debilu! Wyrzucasz wszystkich, którzy chcą dla ciebie dobrze, bo osiągnięcie szczęścia jest tudne. Jesteś tchórzem!
     - Nie jestem tchórzem!
     - Jesteś.
     Spojrzał w stronę schodów przestraszony, iż znów zaatakuje go Maska. Lekki wiatr owiewał jego twarz. W ciemnościach dostrzegł długie blond włosy, które wiatr zdawał się omijać. Mężczyzna zaczął się powoli kierować w stronę czarnowłosego co chwilę stukając o posadzkę swoją laską zakończoną głąwą węża.
      - Lucjusz, co cię tu sprowadza?
      - Ty, przyjacielu. Minerva wysłała do mnie patronusa i poinformowała o zaistaniałej sytuacji. - Zakomunikował Malfoy.
      - Oh, a postać Naczelnego Postrachu Hogwartu jest tak ciekawa i depresja smarkatej gryfonki poważna, że trzeba było natychmiast tu przychodzić. Dramatyzujecie wszyscy! - Zironizował. Wstydził się, musiał przyznać, że wstydził się przed Lucjuszem. Zawsze dawał swojemu przyjacielowi przykład i rady, pomagał. To on był oparciem dla blondyna, a teraz wstydził się przyznać, że sam potrzebuje wsparcia.
      - Owszem, bo jesteś moim przyjacielem.
     - Śmieszne. Najlepiej będzie, jak postąpisz podobnie do Minervy i po prostu zrezygnujesz z tej przyjaźni. - Zawarczał czując ból w klatce piersiowej.
     Tracił wszystkich, których kochał.
     Tracił ich momentalnie. Dracona, Hermionę, Minervę i... Lucjusza. Tylko ich miał na tym świecie, tylko dla nich chciał żyć, a teraz wystarczyło jedno głupie zdanie i tracił ich. Miał ochotę się rozpłakać, czuł, jakby powietrze napierało na niego, jakby było jego klatką z której nie potrafi się wydostać. Cierpienie, którego nie da się znieść, a jedyne o czym marzył, to śmierć. W takich momentach nie potrzebne są tortury, cruciatus, miażdzenie palcy, biczowanie – wystarczy być bezsilnym względem własnej głupoty. Bo Severus nie potrafił poradzić sobie z głupotą. Był idiotą, wiedział to, ale nie potrafił tego zmienić. Wszystkie złe cechy nagromadzone przez lata tak mocno oplotły wszystkie zmysły, że nie potrafił się z nich wydostać. I nie myślał już jak sobie pomóc. Nastał moment, w którym nie wytrzymał, rozpłakał się histerycznie. Upadł na ziemię i złapał się za pierś. Przestrzeń zakłócił przeraźliwy wrzesk. Już nie myślał jak żyć, myślał jak umrzeć.
     Nagle poczuł, jak na jego ściśniętej do granic możliwości dłoni przyłożonej przy piersi pojawia się ciepło. Spojrzał z przeraźliwym bólem na Lucjusza, ale ten był nie wzruszony. Oparł więc czoło na ramieniu przyjaciela i wciąż płakał i szarpał za pierś, jednak tym razem jego dłoń była przytrzymywana przez Lucjusza. Blondyn upuścił swą laskę po czym objął drugim ramieniem Snape. Kiedy ten powoli zaczął tracić siły na krzyk i płacz, a jego pięść zaczęła się rozluźniać i w powietrzu słychać było tylko ciche pojękiwanie Lucjusz całkowicie objął przyjaciela i zacisnął najmocniej jak potrafił w objęciu. Zaczerpnął głęboko powietrza i zacisnął powieki.
     - NIGDY CIĘ NIE ZOSTAWIMY!!! - Wykrzyczał najgłośniej jak potrafił na co Severus rozpłakał się na nowo, chociaż już ciszej.
     - Ale M-minerva... I D-draco... Oni... - Zaczął się jąkać.
     - A myślisz, że dlaczego posłali po mnie? Jesteś głupi Sev, ale jesteś najdroższym przyjacielem każdego z nas.
     Przez kolejną godzinę klęczeli na wieży astronimicznej, a Severus cicho łkał. Oboje rozmyślali. Do Severusa dotarły w końcu słowa wszystkich jego bliskich. Minerva, chodź miała racje, to nie mówiła tego po to, by po prostu znów go wyzwać. Przecież chciała mu pokazać jaki jest, a jaki może być, byleby chciał i próbował. Draco – przecież on tylko chciał go uświadomić, ostrzec, by uważał na siebie i Hermionę, by mogli być szczęśliwi. A Lucjusz... Tylko on był w stanie drobną ilością słów uświadomić mu, że przecież jest jeszcze szansa, jest możliwość, by wszystko naprawić. Bo oni wszyscy w przeciwieństwie do niego mają otwarte serca, dobre i gorące.
      Lucjusz był przerażony całą sytuacją. Jeszcze nigdy nie staną przed takim wyzwaniem. Zawsze to Severus był tym odważnym, pewnym siebie, rozważnym i mądrzejszym. To przecież on pomagał mu zawsze w podjęciu decyzji, nigdy nie było na odwrót. Prawdę mówiąc, Lucjusz czuł, jakby to Severus był jego przyjacielem, ale on przyjacielem Severusa nie. Czuł mu się zawsze niepotrzebny, jak kula u nogi. Poczucie winy, że wykorzystuje Severusa doskwierała mu zawsze, gdy tylko prosił o coś Mistrza Eliksirów. Gdy do jego sypialni wpadł patronus Minervy obwieszczając, że Severus jest załamany oraz, że tylko Lucjusz będzie w stanie mu pomóc zerwał się natymist z fotela, złapał za swoją laskę i teleportował się do Hogwartu. Szybko porozmawiał z Minervą, Draconem i Hermioną, których znalazł w gabinecie Minervy, bo do komnat Severusa nie mógł się dostać, i wiedział już o całej sytuacji. Najbardziej był zdziwiony dziewczyną, która wyznała mu, że czuje się winna stanu swojego profesora! Obwinia się pomimo, że winnym jest tu Severus. To była kobieta zdecydowanie dla tego głąba, ale musiał mu to jakoś uświadomić. Bał się jednak, że jego spontaniczne (aczkolwiek szczere) zachowanie z przed chwili sprawi, że Severus daruje sobie wszystko i wszystkich, nie będzie chciał ich znać. Miał jednak cień nadzieji, dlatego klęczał wraz z wtulonym i rozpaczającym Severusem na zimnej posadzce.
     - Lucjusz... - Rozpoczął nauczyciel pociągając nosem. - Ja... ją chyba kocham... 
     Przez moment panowała cisza.
     - To dobrze, jest ciebie warta. - Odparł blondyn uśmiechając się lekko pod nosem.
     - Ale boję się, przecież ją krzywdzę.
     - Krzywdzisz, to prawda. Tylko widzisz, Hermiona tak tego nie odbiera. - Rozpoczął delikatnie tłumaczyć przyjacielowi. Miał ogromną nadzieję, że uda mu się pomóc w tej sytuacji.
     - Skąd możesz wiedzieć? - Spojrzał na Malfoya zbolałymi oczami.
     - Bo z nią rozmawiałem. Wiesz, to ona czuje się winna tej sytuacji.
     - Głupota! - wrzasnął.
     - Być może, ale tak jest.
     Severus zerwał się nagle i podszedł znów do krawędzi wieży. Jedną rękę założył za plecy, a drugą zaczął drapać się po brodzie. Lucjusz nie odważył się do niego podejść. Złapał jedynie za laskę, wstał i oparł się na martwym wężu. Z niepewnością wciąż patrzył na przyjaciela, który długie minuty stał i rozmyślał. Dopiero ciche kroki uświadomiły go, że naprawdę minęło już dużo czasu. Zanim obrócił się w stronę schodów zauważył jedynie jak Severus zerka delikatnie przez ramię.
     Minerva, która starała się jak najciszej wejść na wieżę nawet nie zauważyła, że Severus spogląda na nią z obawą i lekkim podenerwowaniem. Podeszła powoli do Lucjusza, który wpatrywał się w nią odkąd tylko pojawiła się na najwyższym piętrze.
     - I jak? - spytała szeptem, co oczywiście również nie umknęło uwadzę byłego szpiega.
     - Chyba dobrze – odparł również szeptając Lucjusz po czym podrapał się po głowie. - Ale znasz Severusa, trudno przewidzieć jak zareaguje w większym odstępie czasu.
Dyrektorka jedynie pokiwała głową, po czym odwróciła się i poszła. Gdy Lucjusz znów spojrzał na Mistrza Eliksirów ten stał już przy nim. Pomimo delikatnego strachu, jaki pojawił się w Malfoyu nie okazał go on.
     - Pomożesz mi. – Severus odezwał się niespodziewnie.
     Lucjusz nie wahał się ani chwili, nie myślał też co chce zrobić jego przyjaciel, ale wiedział, – Widział to w jego oczach – że tym razem przyjaciel nie będzie żałował.
     - Co mam zrobić?

     Zeszli z wieży astronomicznej i podążyli prosto do gabinetu McGonagall. Lucjusz był przerażony, ale jego uczucia były niczym względem skrywanego strachu Mistrza Eliksirów. Severus grzecznie zapukał do drzwi, a usłyszawszy głośne, zachrypnięte "proszę" wkroczył do gabinetu niczym arystokrata z podniesioną głową. Skłonił się trójce swoich przyjaciół oglądając ich niepewność wymalowaną na twarzach. Odchrząknął w zaciśniętą pięść i podszedł do Hermiony, która patrzyła się na niego ze smutkiem.
     - Proszę mi wybaczyć, panno Granger moje karygodne zachowanie. Potraktowałem pannę jak nic nie znaczącą zabawkę, co było z mojej strony nieodpowiednie, jednakże doszłem do wniosku iż relacja, jaka nas łączyła był niestosowna, dlatego też pragnę ją w tym momencie i przy świadkach zakończyć i ogłosić, iż oszalałem pozwalając sobie na taką nieodpowiedzialność względem swojej uczennicy i obiecuję pannie, a także tobie, Minervo – Tu skierował delikatnie głowę w stronę McGonagall. - że już nigdy nie pozwolę sobie na taką niesubordynację jak romans uczennicy z nauczycielem. Zrozumiem również, jak nie będzie mnie panna chciała znać. Dotrzymam obietnicy douczennia panny do egzaminów z eliksirów, jednakże odbędzie się to w formie wygodnej dla panny.
     Po zakończeniu monologu wszyscy (oczywiście bez Lucjusza) przyglądali mu się z jeszcze większym zdumieniem i smutkiem, a Hermiona nie mogąc poradzić sobie ze łzami pozwoliła im spływać swobodnie po policzkach.
     Jesteś podły.
     Severus jednak nie odpowiedział na zaczepkę swojego serca, gdyż wiedział, że jego słowa nie mają takiego przesłania, jakie mogłyby mieć.
     Hermiona przymknęła oczy, podniosła wysoko głowę i wypięła pierś dumnie po czym załęła świdrować pewnym wzrokiem swojego profesora.
     - Rozumiem, profesorze Snape i szanuję pana decyzję. Liczę jednak, że nie będziemy traktować się jak wrogowie czy też obcy sobie ludzię. - Severus był zaskoczony jej siłą, jaką nabyła w przeciągu ostatnich paru miesięcy.
     - Naturalnie panno Granger. Nasze relacje pozostaną na etapie nauczyciela i ucznia.

***                                      ***                                                ***
Ostrzegałam, że jest dość krótki.... No i biegnie już swoim torem....
Ale nikt mi jeszcze nie dał znać co ma być w wakacje :c Smutno mi   D:  
Dziękuję za poświęcony czas
Pozdrawiam
B.

piątek, 15 grudnia 2017

No tak, TO ważne

Hej hej,
Witam wszystkich naraz i każdego z osobna. Mam dla Was coś istotnego. Jako iż pozostały mi 4 rozdział Czasem dopiero po śmierci(...)" tak więc pragnę dodać je jeszcze w tym roku kalendarzowym. Daty premier to:
18.12.17 - rozdział 12
22.12.17 - rozdział 13
25.12.17 - rozdział 14
29.12.17 - epilog
(Nie spodziewajcie się rewelacji, są dość krótkie. 12 i 13 to kulminacja emocji, a 14 i epilog to już takie wyjaśnionka)
Ale to nie wsio. Jeszce mam do Was baaaardzo wazne dla mnie pytani: co chcecie na 3 edycja Wakacyjnych Przygód? Propozycje mam takie:
1) Gejoza Sherlock X Watson z teraźniejszości
2) Pewna historia Jacka Sparrowa
3) Znowu coś z HP, ale to musicie mi pomóc i wybrać paring*
Jak macie coś innego, co byście chcieli a ja nie wpadłam na ten pomysl to rzucajcje
Liczę na odzew, bo to bardzo pobudza i dziękuję za poświęcony czas.
B.
* Z Harrego nie napiszę wam nic Ronaldem, a z Harrym to tylko gejoze. Po prostu taki mam pewien podpunkt w moim dekalogu...

wtorek, 19 września 2017

Rozdział XI

    Dzień dłużył mu się niemiłosiernie. Zastanawiał się czym to jest spowodowane. Tym, że przez tydzień to on wypełniał obowiązki dyrektora, czy tym, że miał dzisiaj szlaban z Granger. Właściwie nie zastanawiał się co jej zaserwuje jako "karę", a w głowie nie potrafiły mu się pokazać żadne racjonalne pomyśły.
    Zboczony starze.
    - Ja? To w takim razie jaka jest ona? - odpowiedział swojemu drugiemu "ja". Mógł, był w swoich komnatach, sam.
    Małolatą, której hormony buzują.
    - Oh, teraz zamierzasz jej zachowanie tłumaczyć hormonami?
    - Czyje? - Wystraszył się, zdecydowanie wystraszyła go ta małolata która właśnie stała przed nim (prawdopodobnie znów zdjęła sama zabezpieczenia) i uśmiechała się pod nosem.
    - Ile słyszałaś? - spytał czując, jak pierwszy raz od dawna czerwieni się na twarzy.
    No pięknie, nie dość, że znów usłyszała jak ze sobą gadasz, to na dodatek się rumienisz!
    - Mało. Od "Ja? W takim razie jaka jest ona?" - odpowiedziała spektakularnie naśladując głos nauczyciela, na co ten jeszcze mocniej się zaczerwienił, a ona zachichotłą pod nosem. - Słodko panu w czerwieni na policzka.
    - Granger, ja nie jestem słodki! - wrzasnął na nią, ale na niej przestało to już robić wrażenie, wciąż śmiała się pod nosem i patrzyła na niego rozbawiona.
    Nie chciałeś, to się teraz ciebie nie boi!
    - Eh, Granger mam parę rzeczy do zrobienia, jak wiesz nie ma Minervy...
    - To znaczy, że nie mam szlabanu?
    - NIE... co? - Znów nagle jak wiosenna burza spadło na niego zdziwienie.
    Granger była zawiedziona. I to jeszcze jak, nie kryła się z tym, że chce tu być, chce mieć szlaban! Ah... No tak, to nie z nim chce być, tylko nie chce być z Therlandem daltego jest zawiedziona.
    Debilu, przecież w sobotę ci mówiła, że ma co do ciebie plany!
    - Oficjalnie masz, ale nie będę cię tu trzymać. Przykrywka dla Therlanda, tyle. - Wzruszył ramionami po czym podszedł do swojej biblioteczki.
    - To... Może mogę panu jakoś pomóć? - Odwrócił się gwałtownie. Znów zobaczył zawód w oczach i blady uśmiecch nadzieji na ustach.
    - Jeśli chcesz siedzieć w tak ponurym miejscu z takim ponurakiem... - Rzucił tak po prostu przypominając sobie rozmowę z Minervą.
    - Chce. W tym ponurym miejscy z takim ponurakiem. - Uśmiechnęła się promieniści. W normalnej sytuacji, przy innej osobie, gdyby to nie była Granger skrzywiłby się, ale jej uśmiech dodawał radości i kąciki ust Severusa podjechały lekko do góry.
    - Zgoda. To odwalisz za mnie najgorszą robotę. - Wyrzucił z siebie wrednie się uśmiechając. - Sprawdzisz dzisiajsze fiolki i eseje wszystkich klas. Co powiesz na taką pomoc? - Był pewny, że się skrzywi, będzie chciała jednak sobie pójść.
    - Jasne, eseje są na biurku? - Ona natomiast przyjęłą to swobodnie, jakby to było dla niej normalne.
    - Tak... - Podeszła do biurka i siadła na jego krześle, co prawdę mówiąc nie przeszkadało mu. Chwyciła za pióro i pierszy esej, po czym uważnie zaczęła sprawdzać. Snape nie chcąc przedłużać tej przerwy pozostawił komentarze i spostrzeżenia na później.
     Godziny mijały, a oni siedzieli każdy wykonując swoją własną pracę. W ciszy, nie przeszkadzając sobie nawzajem. Hermiona zgodnie z zadaniem sprawdziła wszystkie eseje i fiolki z eliksirami, jakie w dzisiejszym dniu wykonali uczniowie. Gdy spytała się, czy coś jeszcze może zrobić Severus nie odwracając wzroku od aktualnej pracy wskazał jej swój prywatny składzić i POPROSIŁ – tak, zrobił to bezwiednie – by spisała wszystkie brakujące składniki. Hermiona oczywiście bez najmniejszego sprzeciwu chciała wejść do składzika, jednak nie mogła sobie poradzić z jednym zaklęciem ochronnym. Poprosiła więc nauczyciela, by jej go otworzył. On natomiast tak po prostu powiedział jej jakie jest zaklęcie zdejmujące to, które chroni. Tak po prostu... Do swojego składzika, do drugiego miejsca w swoich komnatch, do którego nigdy w życiu nie zdradził możliwości przedarcia się. A jej powiedział jak może tam wejść, ba nawet w każdej chwili!
    Severus natomiast w międzyczasie, gdy Hermiona załatwiała mu sprawy związane z jego przedmiotem zajmował się sprawami szkoły. Minerva pozostawiła mu parę listów z Ministerstwa, zaproszenie dyrektora Durmstrangu, niejakiego Miliasa Jarikova na spotkanie paktujące... Jak to dziwnie brzmi, czemu paktujące? Przecież już po wojnie... No nic, trudno. Dodatkowo były też różne papierzyska, takie jak ilości uzyskanych punktów domów na dany miesiąć, zażalenia nauczycieli i uczniów, oczywiście wróżby starej psychopatki, rozpiska pensji, zajęć, zastępstw...  Wiele takich rzeczy, z którymi Severus nie miał doczynienia pierwszy raz, w końcu przyjaźnił się z dwojgiem dyrektorów szkoły, ale pierwszy raz musiał się nimi zająć. Hermiona bardzo ułatwiła mu sprawę. Chociaż miała gorsze zadania, to jednak skończyła szybciej i usiadła na kanapie obok niego, na swoim stałym już miejscu. Severus kątem oka zauważył jej obecność, więc wyciągnął różdżkę i przywołał szklanki i Ognistą.
    - Napij się, należy ci się. - Co prawda nie widział jej miny, ale był pewny, że jest zaskoczona.
    - Dziękuję...
    - Nalej mi też, za chwilę skończę.
    Tak też się stało. Nie minęło pięć minut, gdy odłożył pióro i zwinął ostatni pergamin. Odłożył wszostko na bok i złapał za pełną szklankę Ognistej. Gestem wziósł ją trochę wyżej, skinął głową i porozumiewawczo spojrzał na dziewczynę. Jego wzrok miał jej powiedzieć po prostu "dziękuję" i upił łyk swojego trunku.
    - Przynieś mi eseje jakiejś kalsy – rozkazał, a ona już wstawała gdy znów usiadła.
    - Może jakieś "proszę"? - odparła wyzywająco, co jemu się spodobało. Odłożył więc szklaneczkę na stolik, nachylił się nad nią i pocałował w policzek.
    - Proszę – wymamrotał, a ona wstała i podeszła do biurka. Zabrała z niego plik papierów i podała nauczycielowi.
    - Sprawdza pan czy nie ominęłam czegoś?
    - Nie. Tak teraz sobie uświadomiłem, że przecież ty masz dobre serce i możesz im podwyższyć oceny – burknął przeglądając kartkę za kartką.
    - Nie zrobiłam tego. Wiem jakie oceny pan wlepia ucznią, to po pierwsze. A po drugie... To naprawdę są tumany, nie wielu jest takich, co mają trochę zaniżoną ocenę – Jej wypowiedź byłą pełna emocji, co rozbawiło profesora. Zaśmiał się, ale nie tylko z wypowiedzi, ale również jej sensu.
    - No proszę, ktoś podzielił moje cierpienie? - odparł żartobliwie, na co ona też się roześmiała. Odłożył kartki na stolik z satysfakcją stwierdzając, że rzeczywiście robiła to idealnie. - Dlatego zawsze miałem z tobą problem.
    - Nie rozumiem. - Rzeczywiście jej mina przedstawiała niezrozumienie.
    - Bo ty zawsze miałaś perfekcyjne prace. Godzinami siedziałem i wyszukiwałem jakiegoś szczegółu do którego bym mógł się doczepić.
    - Nie wiem czy mam być teraz wściekła czy zaszczycona. - Oburzyła się, ale widział, że zdecydowanie nie na poważnie.
    - Najlepiej, to jak będziesz rozbawiona. Mnie samego to teraz śmieszy. - Zgodnie z jego polecenie zaśmiała się delikatnie. Na moment zapadła cisza, ale Severus nie mógł pozwolić, by trzymała się długo, wiedział jak to się kończy. - Nie myślałaś kiedyś, by zostać nauczycielem?
    - No... Myślałam.
    - Ale?
    - Ale jedynego przedmiotu jakiego bym chciała uczyć, to raczej nie dam rady zdać na egzaminach końcowych.... - mruknęła.
    - Trudno mi uwierzyć, ale mam złe przeczucie, że mówisz o moim przedmiocie. - Spojrzała na niego przepraszająco. - Jednak?
    Znów pozwolił, by cisza wkradła się miedzy nich. Ale nie zrobił tego przypadkowo, tym razem chciał przez chwilę pomyśleć.
    - A co mi tam. Granger, zdasz te eliksiry, na całe sto procent, moja w tym głowa. Jeśli ci się nie uda, to... Ubiorę kolorową szatę. - Wypowiedział z powagą, ale dziewczyna i tak roześmiała się na wizję Severusa Snape w różowej szacie.
    - Wie pan co, może niech pan w tej czarnej zostanie. - Żażartowała, a on spojrzał na nią litościwie. - No ale to znaczy, że zamierza mnie pan przygotować do egzaminów?
    - Tak. Mamy mało czasu co prawda, jedynie cztery miesiące, ale jesteś bystrą dziewczynką, więc damy radę.
    - Ja... nie wiem co mam powiedzieć, dziękuję profesorze. - Uśmiechnął się do niej życzliwie.
    Wpadłeś po uszy Sev.
    - Zaczniemy od jutra, co ty na to? Na szlabanie. - Pokiwała głową. - Świetnie. Czekaj, czyli mam rozumieć, że za parę lat wygryziesz mnie z mojego stanowiska? - Udał, że powoli się wścieka. Nachylił się nad nią niebezpiecznie i zobaczył, jak w jej oczach pojawia się przerażenie.
    - Nie! Nie śmiałabym, naprawdę! - Wiedział, że mówi prawdę, ale pomimo to chciał się w to pobawić jeszcze bardziej.
    - Ty mała wiedźmo, jak śmiesz kraść mi posadę?! - warknął, chociaż z trudem powstrzymywał śmiech widząc jak się czerwieni ze strachu.
    - Chwila... Mała wiedźmo? - Wyraz jej twarzy diametralnie się zmienił i teraz patrzyła mu w oczy z podejrzeniem. - Co za żartowniś! - Uderzyła go delikatnie pięścią w tors i jej dłoń tak już pozostała. Patrzyła się na niego trochę zła, trochę rozbawiona, a trochę... No właśnie... Do tego znów podgryzła tą cholerną wargę!
    Niebezpieczeństwo na dwunastej!
    Zgadzał się ze swoim sumieniem, dlatego złapał za dłoń Hermiony, przejechał po niej parę razy kciukiem, po czym delikatnie pocałował dziewczynę. Delikatnie, z opanowaniem. Nie chciał jej wykorzystać. Gdy oddała pocałunek natychmiast musiał się wycofać inaczej skończyłoby się podobnie jak ostatnio, albo i gorzej. Widział zawód w jej oczach, na co jedynie się uśmiechnął i pogłaskał ją po policzku. Oparł się o swój fotel i wziął szklaneczkę do rąk.
    - Ile wie panna Weasley? - odezwał się niespodziewanie.
    - Słucham?
    - Ile wie Weasley?
    - Ale o czym? - Westchnął ciężko.
    - No zgaduj. - Spojrzał na nią drugi raz tego dnia z pożałowaniem.
    - Ale, że o.... o... - Palec wskazujący kręciłą od Severusa do siebie i na odwrót.
    - Tak Granger, o nas. - Delikatnie ją uświadomił, a ona się zaczerwieniła. - Cokolwiek byś nie chciała, nie możesz zaprzeczyć, że nie ma żadnych nas. Ostatnie sytuacje o tym świadczą.
    - Wiem. - Widział, że jakaś myśl przeszła jej przez głowę, ale nie chciał jej dopytywać, chyba bał się, że może to nie być scenariusz, jakiego on sam pragnął. - Ginny wie, że od pana pobytu w Norze trochę się działo. No... I moje własne odczucia. O ostatnich sytuacjach jej nie wspomniałam.
    - I może na razie tego nie rób. Prędzej bym o tym porozmawiał z Minervą...
    Co z resztą zrobisz.
    - Zamknij się.... Przepraszam, Granger. W każdym razie, o jakich odczuciach tu mowa? - Spytał znów nagle, kiedy dziewczyna miała jawną nadzieję, że tego nie zrobi. Zarumieniła się.
    - A czego pan chce ode mnie? - Zmieniła temat, nie chciała odpowiadać na pytanie, jakie było kluczowym elementem zagwostki jaka męczyła Severusa.
    - Podjęcia przez ciebie decyzji. Słucham odpowiedzi na moje pytanie. - Poczuł się, jakby od dawna znał tą wymówkę. Czyżby był aż tak zdesperowany?
    - Lubię pana. Nawet bardzo. Podoba mi się pan.... Ale moment, to nie jest prawdziwa odpowiedź! - Wybuchła nagle oburzeniem.
    - A skąd wiesz? Podobam ci się? - Wpierw był szarmancki, po czym nagle znów zaskoczony.
    - Bo wiem, że pan kłamie! Tak, podoba mi się pan! Cholernie! - Zaczęła krzyczeć powoli przestając panować nad sobą.
    - Uspokój się Granger. Nie śpieszę się, bo ja jestem zdecydowany, ty jeszcze jesteś zagubiona.
    - To źle brzmi, profesorze... - mruknęła, ale uspokoiła się.   
    - Czekaj, czekaj... Jak to było... Bo tobie tylko jedno w głowię! - Odwdzięczył się za ostatnią rozmowę
    - Panie profesorze! - Znów się oburzyła, a on zastosował identyczny trik co poprzednio ona. Nachylił się nad jej uchem.
    - I dobrze, bo widzisz, Hermiono, mi również. - Znów ucałował ją w policzek po czym zabrał ze stołu eseje i odniósł na biurko. Nastepnie wrócił, by zabrać dokumenty dyrektora i narzucił na siebie płaszcz, który jak zwykle zdjął w swoich komnatach.
    - Idę odnieść to do gabinetu Minervy. Czekasz, czy wracasz już do siebie? - spytał zbliżając się do drzwi.
    - Profesorze, czy pan... Chociaż mnie lubi? - To pytanie znów zaskoczyło Severusa. Nie obrócił się jednak, jedynie westchnął ciężko.
    - Zostajesz tutaj, czy wracasz do wieży?
    - Jeśli mogę, to zostanę jeszcze...
    - To jeszcze cię lubię.
    I wyszedł, teraz to on zrobił jej mętlik w głowie.

    Co to miało znaczyć?
    Nie wiedziała, ale czuła, że sprawia jej to przyjemność. W końcu powiedział, że ją lubi! A ona przecież chciała czegoś więcej... Tylko czy powinna? Ale przecież całowała się z nim. Z resztą całował ją nawet, gdy nie miało to mieć ciągu dalszego. Ale robił to. Czy to w policzek czy w usta. Czyżby Severus Snape, niedostępny nauczyciel jednak również jej chciał? Nagina dla niej zasady, tego była pewna. Pomaga jej ile tylko może, to też wiedziała. Podoba mu się... Tego pewna nie była, ale póki co wszystko na to wskazywało. Czyła się wyróżniona, chociaż na początku tego nie chciała. Na początku nie czuła do niego nic oprócz szacunku i współczucia. A teraz? Coś w niej pęka, coś mówi, że tylko on będzie w stanie sprostać jej wyzwaniu, wytrzymać jej trudny charakter. Tak, była świadoma tego, że nie jest łatwą kobietą. Dlatego też trzymała się raczej z dala od mężczyzn. Pamięta swój pierwszy raz... Ron nie byłby szęśliwy, że to nie z nim straciła dziewictwo. To, że nie krwawiła, gdy pierwszy raz się kochali łatwo mogła wytłumaczyć, Ron nie bardzo zagłębiał się w sprawy kobiet, więc trochę naciągnęła prawdę.
    Jednak Severus był inny, on naprawdę chciał, by przebywała z nim. Pomimo jej denerwującego charakteru chciał ją mieć przy sobie. I szanował ją. Każdy wie, że Snape jest opryskliwy i dla niej nie robił wyjątku. Może wyżywał się na niej w mniejszy stopniu, otwierał się przed nią, ale zdecydowanie nie zmieniał się. A jej właściwie to nie przeszkadzało. Potrafiła sprawić, by jego opryskliwość zmieniła się w żartobliwość. On też był trudnym człowiekiem i chyba dlatego bądź co bądź dogadywali się.
    Najbardziej zaskoczyło ją jednak wyznanie, że jej profesor mówi sam do siebie. Ale nie przestraszyło ją to ani nie obrzydziło. Hermiona zdaje sobie sprawę, że ludzie zyskują takie - jakby to nazwali psycholodzy – schorzenia na skutek jakiś przeżyć, a musiała przyznać, że Severusowi w życiu wrażeń nie brakowało. Może uda jej się później z nim o tym porozmawiać... O ile nie jest to temat tabu. Właściwie ciekawe czy Minerva i Lucjusz o tym wiedzą...
    O dziwo stwierdziła, że nie chce w Snape nic "leczyć". Wiedziała, że jeszcze jest dużo rzeczy, o których o nim nie wie, ale zdecydowała się je poznać. Na razie bardzo pozytywnie ją zaskakiwał. Im więcej się dowiadywała o nim, jego przeszłości i skłonnościach tym bardziej jej się podobał, tym bardziej go pragnęła i tym bardziej... Uświadamiała sobie jaki ważny się dla niej staje.
    W końcu to Severus był osobą, która wyciągnęła go z bagna i postawiła na nogi. A sądziła w pewnym momencie, że to już niemożliwe, że została rozbita, nie... Doszczętnie zniszczona. Ale jakimś cudem Severus pozbierał wszystkie jej element, chociaż sądziła, że jest ich za dużo i poskładał ją. Była mu za to tak bardzo wdzięczna. Dał jej nadzieję, pokazał, że jest wolna i może znowu być tą samą, niezależną Hermioną. A ona rzeczywiście zaczęła to zauważać. Już nie zastanawiała się nad tym co zrobi po szkole, gdzie zamieszka. Była pewna, że znadzie sobie pracę. Z resztą, jak sama nie da rady nic znaleźć, to na pewno Minerva czy Severus jej pomogą.
    Nie pamiętała nawet kiedy to się wszystko tak ułożyło. Kłócili się często, bo oboje mieli jakieś problemy. Severus z przeszłością, a ona z teraźniejszością. On nie potrafi uwolnić się od zwor przeszłości, a ona nie wie jak radzić sobie z teraźniejszością. Ale on jej pomógł... O ona teraz chciała pomóć mu.... NIE! Nie chciała mu tylko pomóc, chciał mu zawsze pomagać, chciała przy nim być, podnosić go, kiedy upadnie, chronić... Głupia, miał racje gdy tak mówił. Przecież nie zechce pomocy od jakiejś gówniary.
    Ale ona nie byłą "jakąś" gówniarą. Byłą osobą, przed którą się otworzył, którą pożądało jego ciało... Czy tylko ciało?
    - Widzę, że naprawdę postanowiłaś tu zostać. - Wystraszyła się, gdy przy jej uchu zabrzmiał spokojny i szelmowski głos jej profesora. Natychmiast spojrzała na niego piorunująco, ale zarumieniła się.
    - Tak, naprawdę tu zostałam – warknęła, ale on jak zawsze postanowił szybko ochłodzić jej nerwy.
    - To ja naprawdę cię lubię. - Uśmiechnął się do niej po czym poczochrał ją po głowie i usiadł na swoim fotelu.
    - Dlatego, że zostałam? - spytałą lekko nie dowierzając i naśladująć Mistrza Eliksirów podniosła jedną brew.
    - Powiedzmy, że będę cię lubił dopóki znów głupio nie przestaniesz się do nie odzywać.
    - Czy mam przez to rozumieć, że wręcz rząda pan mojego towarzystwa? - Kolejne, tym razem naśladująco wyzywające pytanie.
    - Owszem.
    Takiej odpowiedzi się nie spodziewała. Był w tym szczery, naprawdę chciał by była przy nim! Uśmiechnęła się do niego mimowolnie swym najbardziej uradowanym uśmiechem.
    - Eh, jak ja nie lubię jak się tak uśmiechasz... - Wyrzucił z siebie nagle, tak samo jak nagle humor jej sklapł. Nie lubił też jak przepraszała, więc po prostu wbiła wzrok w kolana i nie odzywała się, aż nie poczuła jak siada koło niej. Spojrzała w tedy na niego pytająco.
    - Bo jak widzę ten uśmiech, to nie potrafię się powstrzymać – wymruczał do jej ust i znów ją pocałował. Tak samo jak poprzednio, gdy oddała pocałunek chciał go przerwać, ale zbyt ją to irytowało więc gdy tylko się oddalił znów się w niego wbiła. Nie zaprotestował już i nie odsunął się. Całował ją, jakby łaknął powietrza. Przestała myśleć, pragnienie, by go posiąść było silniejsze od rozumy. Usiadła na nim okrakiem, a on natychmiast rękami złapał za jej pośladki, jednak ten gest wykonał delikatniej. Nie minęła sekunda, aż znów się od niej odunął, niezauważalnie, a na jej twarzy znów pojawił się grymas niezadowolenia.
    - Oh, dziecino – wyszeptał, westchnął i pogłaskał ją po policzku. Już chciała coś powiedzieć, gdy znów ją pocałował. - Jeśli chcesz... To zgoda, może tak być jak jest teraz, bo ja sam tego chce. Jednak na razie... Nie mogę pozwolić na więcej.
    Zaskoczył ją szczerością tych słów. Zaskoczył ją tym, że chce ją, że był w stanie trzeźwo myśleć w takim momencie, że... Potrafi się pohamować.
    - Przepraszam profesorze... Ale chce, by tak było. - Spuściłą wzrok, jednak nie dlatego że była zawstydzona, ale z czystej potrzeby spojrzenia na jego ciało.
    - Wiesz co... Powinienem ci teraz zaproponować przejście na "ty", ale... Podoba mi się jak mówisz do mnie "profesorze".
    Kolejny szok i natychmiastowe NIE pozwolenie, by sobie to przemyślała. Wbił się w jej usta. Nie wiedziała jak długo się całowali, ale była szczęśliwa.


    Rankiem pamiętał, jak po długiej sesji pocałunków i macania jej ciało pomijając części intymne... No może oprócz pośladków, Hermiona w końcu wyszeptała mu, że musi już iść. Zgodził się z tym, jednak nie chciał jej wypuszczać. W końcu jednak zrobił to i sam poszedł się położyć.
    Właśnie zaproponowałeś jej niezobowiązujący romans...
    - Wiem... Ale nie całkiem taki niezobowiązujący! - Odkrzyknął do swojego "ja".
    Nie? A czy którekolwiek z was powiedziało, że chce by to był związek.
    - Nie? Ale czy to ważne. Nie zawsze wszystko trzeba powiedzieć, by wiedzieć o co chodzi    .
     Och, doprawdy? Gnojek...
    - Z jakiego niby powodu!?
    Zachowujesz się jak gnojek, nastolatek.
    - A nie tego chciałeś? Bym właśnie taki był ? Tym bardziej dla niej?
    ...
    - Cisza? No patrzcie, czyżbym cię zagiął?
    Spieprzaj.
    - To ty i tak ze mną.
    Spieprzaj na lekcje, bo jest już osma dwadzieścia!
    Spojrzał na zegarek przy łóżku i uświadomił sobie, że jak nie zbierze się w dziesięć minut, to się spóźni.... A Severus Snape nigdy się nie spóźniał!
    Wstał natychmiast z łóżka, w trzy minuty wziął prysznic, zaklęciem oszuszył włosy i założył na siebie szaty, by w pięć minut znaleźć się pod salą do eliksirów. Zrobił to idealnie, bo gdy machnął różką by otworzyć drzwi, właśnie zabrzmiał dzwonek na lekcje. Wszedł jako pierwszy i usiadł na swoim krześle.
    Pierwszoroczniacy, banda małych, nieposłusznych skrzatów, które zamiast rozumu mają słodycze i psikusy. Jak zawsze Snape miał bardzo miłe podejście do swoich podopiecznych.
    Lekcja bardzo go zdenerwowała. Co chwilę musiał upominać któregoś z bachorów, by nie bawiły się składnikami, albo by była cisza. Pod koniec lekcji oddał im eseje, które sprawdziła Hermiona – oh, ale był z tego zadowolony – po czym rozłożył się wygodnie na krześle odpoczywając po nieznośnych dzieciakach. Przetarł twarz, by po powrotnym otworzeniu oczu ujrzeć drobną istotkę przyglądającą mu się z lekko uchylonych drzwi.
    - Nie chowaj się tak, wchodź Granger – odparł lekko się uśmiechając. Jednak uśmiech mu zbladł, gdy zobaczył, że nie wchodzi sama, ale z panną Weasley.
    - Mi też się nie uśmiecha, że znowu muszę pana oglądać nadprogramowo – fuknęła na Severusa rudawa wiewiórka.
    - Ginny, zaczynam się zastanawiać kto bardziej upodabnia się do profesora Snape, ja czy ty? - Oburzyła się znowu Hermiona.
    - Oj, nie upodabniaj się do mnie, Granger, oj nie. - Parskną śmiechem na wizje Nietoperzycy Granger. - Natomiast mam złe przeczucia, że panna Weasley powoli przejmuje niektóre cechy brata... Odzywał się do mnie identycznie, chociaż wydaje mi się, że pani nie ma co do tego powodów. - Rzucił swój monolog, co sprawiło, że rudą dziewczynę na chwilę sparaliżowało, z czego natomiast skorzystała Hermiona.
    - Czemu nie było pana na śniadaniu? - Zapytała chcąc zmienić temat.
    - Hermiono! Przyszłaś tu tylko po to, by spytać się o prywatne życie profesora!? - Ty razem to ruda wydała się oburzona.
    - Zaspałem, Granger, a zgadnij czemu. - Mruknął uśmiechając się podstępnie, na co dziewczyna się zarumieniła, a Weasley zdezorientowała.
    - Rozumiem. To dobrze, martwiłam się.
    - Powiem ci, że jest czym. Odkąd ukończyłem edukacje NIGDY nie zaspałem.
    - Przepr....
    - Granger! Wynocha stąd, ale już! - Zakrzyczał, a Weasley już była przerażona. Natomiast Hermiona uśmiechnęła się przepraszająco i zaczęła wycofywać ciągnąć za sobą Ginny.
    - Do zobaczenia wieczorem, profesorze
    Tym razem jej nie odpowiedział. Był na nią wściekły. Nie znosił jak go przepraszała za byle co. Wiedziała o tym, dlatego wycofała się... Bystra dziewczyna. Tylko co zrobić z Weasley... Hermiona podobno nie opisała jej co się dzieje, jednak latorośl rudzielców wydawała się zdawać z tego sprawę. Martwiło go to, bo dziewczyna widocznie go nieznosiła, a przeciez była przyjaciółką Granger.
    To zbyt skomplikowane, by Severus teraz, w dzień, na trzeźwo mógł się nad tym zastanawiać. Natomiast przyszedł czas na kolejną lekcje...


    Panna-Wiem-To-Wszystko pędziła w kierunku klasy do OPCM. W między czasie, by umilić sobie podróż:
    - Ginny, o co ci chodzi? Za każdym razem kiedy z nim rozmawiamy ty musisz być taka okruptna. - Zbeształa rudowsłową.
    - Ja jestem okrutna? A jaki on jest przez cały czas dla nas? - Poszła w odwet.
    - Bo ma taki charakter! Daj mu spokój, dla mnie jest miły i założę się, że dla ciebie też by był gdyby nie te twoje wyskoki!
    - Czy ty zawsze musisz go bronić? Nie poznaję cię, Hermi. Odkąd zaczęłaś mieć z nim taki bliski kontakt strasznie się zmieniłaś. Nie dość, że coraz częściej warczysz na innych to dotego robisz za adwokata!
    - Ginny, ale on nie zasłużył na takie traktowanie.
    - Może od ciebi nie zasłużył. Ok, rozumiem, pomógł ci. Ale to nie zmienia faktu, że jest kim jest. - W Hermionę wstąpiła nagła wściekłość. Wiedziała o co chodziło przyjaciółce, a to doprawdy było przegięcie.
    - Spójrz lepiej na to, co ty robisz! - Warknęła i weszła do klasy pozostawiająć rudowłosą w oszołomieniu.
    Usiadła w pierwszym żędzie i gdy już się wypakowała uświadomiła sobie jaki wielki błąd zrobiła. Spojrzała przed siebie i ujrzała uśmiechniętą buźkę profesora Dumiego Therlanda. Zawyła w duchu przez własną głupotę. Jednak poczuła, że ktoś siada koło niej. Znó zmieniła kierunek patrzecia i aż nie wyskoczyła z butów widząc niebieskie tęczówki.
    - Draco? Co ty robisz? - wyszeptała do blondyna.
    - Chce pogadać. O Snape. Mam informacje, ale aktualnie ty masz z nim lepszy kontakt. - On również szpetał. - No i ratuje cię przed jego pożerającym wzrokiem.  - Kiwnął głową w stronę profesora.
    - Skąd wiesz? - Ściągnęła brwi.
    - Ginny mi powiedziała. Jest oburzona, że nie chcesz z nim iść, a ja się nie dziwię. Dobrze, że wybrałaś Snape. - Znów wymruczał.
    - Ja nikogo... - Chciała zaprotestować, ale blondyn uciszył ją ręką.
    - Dobra, dobra, ale ja wiem, że wuj wpadł po uszy.
    - Co? - Znów ktoś zaciekawił ją tematem Snape, to powoli robiło się niedorzeczne.
    - O tym później, jak chcesz. I bez Ginny... A teraz masz. - Podał jej zwój zapieczętowany woskiem, na której był dziwny symbol. Jakby drapnięcia... - Severus będzie wiedział. A i przekaż mu, że w najbliższą sobotę ojciec zaprasza jego oczywiście z osobą towarzysząco na herbatkę i ciasteczka. - Zachichotał, ale Hermiona widziała, że ma ochotę zaśmiać się całkowicie. Uderzyła go zwojem w rękę.
    - Co wy wiecie, albo sobie wymyślacie?! - Była oburzona zachowaniem blondyna.
    - Nic takiego, ale mówiłem, o tym na osobności.
     - Panno Granger, panie Malfoy proszę zachować ciszę, pragnąłbym prowadzić lekcję w spokoju. - Nagle uwagę zwrócił im Therland, a oni postanowili się nie odzywać do końca lekcji. Hermionę bardzo korciło, by otworzyć ten zwój, jednak jeszcze bardziej była ciekawa symbolu na pieczęci. Bardzo chciała się dowiedzieć kto jest właściwielem. Nie potrafiła się do tego skupić na lekcji. Nie dość, że ciekawił ją zwój to do tego martwiło zachowanie Dracona. Usiadł z nią, gryfonką, co wciąż było nie do pomyślenia. Do tego te zaczepki o nią i Severusa... Właśnie, o nich! Czy oni wiedzieli, że są jacyś oni? Masło maślane...
    - Dziękuję wam bardzo za dzisiajszą lekcję. Widzimy się jutro. I pamiętajcie o wypracowaniu! - Odrzekł nauczyciel wybijając Hermionę z jej rozmyślań. Wstała, spakowała si i wraz z Draconem zamierzała wyjść.
    - Panno Granger, mogłaby pani zostać na chwilę? - Spojrzała błagalnie na Malfoya, jednak ten wzruszył tylko romionami i wskazał palcem, że poczeka przed klasą.
    - Tak, profesorze? - Odwóciła się, a on poczekał, aż Draco zamknie za sobą drzwi.
    - Podjęłaś już jakąś decyzję? - Zmienił głos z nauczycielskiego na swój wesolutki.
    - Nie mogę z panem pójść – wyrzuciła z siebie czując, jak fala pytań mieści się w głowie nauczyciela.
    - Dlaczego? - Zrobił się smutny, nawet za bardzo jak na dorosłego faceta.
    - Mam szlaban z profesorem Snapem.
    - Słucham? Oj, skoro to Sevuś to załatwię nam to moja droga – Uśmiech na nowo wpełz mu na twarz.
    - No... Ja...
    - Nie martw się, możesz już wybierać sukieneczkę. A teraz idź, bo spóźnisz się na lekcję.
    Wyrzucił, wręcz wyrzucił ją z klasy. Wypchał i zamknął za nią drzwi. Czyżby wiedział, żę chce protestować? Czemu ten facet na siłę chce ją do siebie przekonać i odciągnąć od Snape?
    Wzrokiem poszukała Dracona i znalazła go opartego o ścianę z rękowa w kieszeni. Patrzył na nią jakby zatroskany i rozbawiony w jednym.
    - Co chciał? - zapytał nie kryjąc już śmiechu.
    - Co teraz mamy? - Zlała jego pytanie.
    - Zielarstwo. Ale co...
    - Dobra, chodź do szklarni. Po drodzę ci wytłumaczę.

   
    Dzień znowu mu się dłużył. Nie znosił tego stanu. Zawsze dni mijały mu szybko, nie potrafił znaleźć czasu na własne, prywatne życie. Natomist teraz... Miał go aż za dużo. Postanowił więc wybrać się do biblioteki. Do "szlabanu" z Hermioną pozostała jeszcze godzina, więc poszuka dla niej jakiś odpowiednich książek. Po drodze ukarał punktami paru gryfonów za używanie "niebezpiecznych" zaklęć na koytarzu i paru puchonów za bawienie się zabawkami z Magiczych Dowcipów Weasleyów. W końcu doszedł do skarbnicy wiedzy, gdzie oczywiście spotkał sporą liczbę krukonów i paru siódmorocznych ślizgonów. Przywitał się z bibliotekarką i od razu skierował do działu z eliksirami. Gdy miał już skręcać usłyszał męski, stłumiony śmiech. Wyjrzał ostrożnie za regał i ujrzał pękającego ze śmiechu ślizgona o blond włosach i denerwującą się, całą czerwoną burzę włosów, która wyciągała jakąś książkę z półki i proóbwała uspokoić rozmówcę.
    - To takie śmieszne? - warknęła na niego.
    - No powiem ci, że trochę tak. Widzę, że wasza zażyłość jest trochę większa niż sądziliśmy z ojcem. - Znów się zaśmiał.
    - No i co z tego? Dobra znajomość i tyle.
    - I tyle? Nie wyglądasz, jakbyś chciała z nim mieć tylko dobrą znajomość.
    - O kim tak śmieszkujecie? - Severus nie mógł wytrzymać, bo domyślał się, że to o nim toczy się rozmowa. Oparł się o regał na wylocie przedziału i założył ręce na piersi przypatrując się dwójce winowajców. Winowajców, bo Hermiona właśnie wyglądała jak dziecko, które coś nabroiło. Nawiasem mówiąc, Severus o mało co nie rzucił się na nią przez to.
    - Wcale nie o tobie, wuju. - Draco znów się zaśmiał i ukrył twarz w dłoniach.
    - Granger, naprawdę sądzisz...
    - Wiem, nie powinnam rozmawiać na takie tematy w takim miejscu. Przepraszam. - Normalnie wściekłby się na nią za przeprosiny, ale teraz miała trochę za co, więc podszedł trochę bliżej nich. - I w ogóle nie powinnam rozmawiać o tym.
    - On i tak się domyśli, albo ode mnie dowie. Ale słusznie, Granger, nie w takim miejscu! - Tym razem to on "zawarczał" na nią.
    - Przepraszam. - Spuściła wzrok... ZNOWU to robi, wkupuje się w jego łaski, ta mała cholerna wiedźma...
    - Eh, już dobrze. Ciesz się, że tylko ja tu byłem i tylko ja to usłyszałem. Skończmy ten teamt. Czego tu szukacie? - odparł jakby od niechcenia.
    - No... jakiś książek na lekcje... - mruknęła chcąc uświadomić Severusa, że właśnie szuka czegoś na ich dodatkowe lekcje.
    - Nie wiedząc nawet co ci będzie potrzebne? - Uniósł jedną brew i kpiarsko się uśmiechnął.
    - No... Bo domyślam się, żę wszystko będzie potrzebne.
    - Jak zawsze, Panna-Muszę-Wiedzieć-Wszystko. - Zażartował sobie z niej, a Draco nie tracił na wesołym humorze.
    - W bibliotece powinna panować cisza! - Młodziesz stanęła dęba słysząc głos pani Pince, natomiast Severus odwracał się chcąc przeprosić bibliotekarkę. Zamiast niej ujrzał jednak Therlanda i zaczął zabijać go wzrokiem.
    - Witaj, Sev! Dobrze, że cię spotkałem, mam do ciebie sprawę! - Wyskowronił Daumie, a Severus spojrzał kątem oka na Hermionę. Była dalej spięta i miała prestraszony wzrok.
    - NIE MÓW DO MNIE SEV! - Zaakcentował swoją nienawiść do przezwiska i człowieka, który właśnie go tak nazwał. - Czego?
    - Panna Granger poinformowała mnie dzisiaj, że dałeś jej szlaban na sobotę. - Daumie zdawał się nie robić nic ze złego humoru Severusa.
    - Już przyleciała się poskarżyć? Ma szlaban i co z tego?
    - I chciałbym cię prosić, byś go odwołał.
    HAHA, patrz jaki pewny siebie!
    - Nie.
    - Oh, no Sevuś, proszę cię, daj jej wolną sobotę.
    - NIE.
    - W zamian mogę ci poszukać tych rzadkich składników, jak za dawnych czasów.
    - NIE. - Severusa powoli zaczynała denerwować upartość Daumiego.
    - Co się stało, że nie chcesz zrobić koledze przysługi za rzadkie i drogie składniki?
    - Panna Granger o mały włos nie rozwaliła mi całej klasy, a ty mi mówisz, że mam zrezygnować z przyjemności oglądania jej cierpienia podczas czyszczenia kociołków za składniki?
    - Oh... To może... Niech nadrobi to na przykład w poniedziałek? Co ty na to? I ty będziesz zadowolony i ja.
    - Nie rozśmieszaj mnie Daumie! - To był definitywny koniec rozmowy dla Therlanda. - Granger, widzę cię o dziewiętnastej w sobotę u mnie w klasie, jasne? - warknął na dziewczynę, ta tylko skinęła głową.
    - Oj, no weź zrób ten jeden raz wyjątek, dyrektorze. - Ostatnie słowo zaakcentował słodko, jakby chciał się wkupić. Severus już wychodził z działu.
    - Ciekawe co Minerva powie na to, że jej ukochany Daumieś nazywa dyrektorem kogoś innego. - Spojrzał jeszcze na Therlanda, który już się nie odezwał i wydawało się, że przez chwilę w jego oczach zagościła chęć mordu. Severus zignorował to i poszedł do działu Zakazanego. Tam postanowił poszukać ciekawych ksiąg na temat eliksirów. Znalazł ich parę i przez całą drogę powrotną do swoich komnat rozpierała go duma z pięknego zniszczenia marzeń Therlanda. Przy drzwiach do swoich komant spotkał Hermionę i Dracona.
    - Nie powinieneś być ze swoją wiewiórką? - Opryskliwie zapytał Dracona.
    - Właśnie jest z Potterem. - Odparł Dracon delikatnie mówiąc przygnębiony.
    Jak szybko twojemu chrześniakowi zmienia się humor...
    - Czemu nie weszliście? - Zmienił temat, kierując się tym razem do Hermiony.
    - No bo pana tam nie ma...
    - Wcześniej jakoś cię to nie obchodziło. Pomóż mi i otwórz, mam zajęte ręce. - Pogonił ją.
    - Moment, to Hermiona może od tak wejść sobie do twoich komnat, a ja nigdy nie mogłem. - Spytał Draco, gdy znaleźli się już w środku i drzwi zamknęły się za nimi. Severus odłożył na stolik książki i z podstępnym uśmieszkiem zaszedł od tyłu Hemrionę.
    - Bo widzisz Draco. - Objął w pasie Granger, po czym z żarliwością ją pocałował. Pocałunek może trwał z pięć sekund, ale gdy spojrzał na swojego chrześniaka ten siedział na ziemi, nie koniecznie przestraszony, ale zdecydowanie oszołomiony. - Hermiona ma taryfę ulgową. Sama sobie na nią zapracowała.

***                           ***                                      ***
Wybaczcie mi proszę, miałam problemy z internetem... Brak przez niecały miesiąc :C To było naprawdę nie fajne. Ale pewnie jak się spodziewaliście, to i tak chyba ostatni rozdział w te wakacje... No chyba, że jednak będę miała czas i wenę, bo na razie ani jednego ani drugiego nie mam...
Mam nadzieję, że się podobało
Dziękuję za poświęcenie czasu
B.

środa, 30 sierpnia 2017

Rozdział X

     Po dobrej godzinie - niestety szczegółowego, chociaż oprócz ostatniej sceny z poranka - opowiadania starszej kobiecie o swoich nowych doznaniach i przemyśleniach Severus musiał właśnie odpowiadać na jej dociekliwe pytania. Znając Minervę bardzo dobrze wiedział, że cokolwiek by się nie działo musi na nie odpowiedzieć i to dokładnie, ponieważ jeśli tego nie zrobi, to z pewnością kobieta nie pozwoli mu w spokoju wykonywać zwyczajnych czynności, takich jak jedzenie i będzie skrupulatnie poszukiwać odpowiedzi. Dlatego też siedział cierpliwie i jak na przysłuchaniu wpatrywał się nieprzeniknionymi oczami w swoją rozmówczynie powolutku sącząc Whisky, by zachować czujność.
     - Czyli już zdecydowałeś, że się przed nią otworzysz? - Kolejny raz powtórzyła to pytanie.
     - Tak. - Odpowiedzi były krótkie i konkretne, inne nie były opłacalne przy McGonagall.
     - No i zamierzasz ją uczynić kimś więcej?
     - To zależy o co pytasz.
     - Na przykład.... Znajomą?
     - Owszem.
     - Koleżanką? - Tym pytaniem Severus zrozumiał, że Minerva w końcu zapyta o naprawdę "coś więcej".
     - Tak Pierniku, chciałbym w przyszłości związać się ze swoją uczennicą. - Odparł nie mając ochoty bawić się w kota i myszkę, natomiast opiekunka Gryfonów westchnęła ale patrzyła na niego uśmiechnięta.
     - Hermiona jest od ciebie o tyle lat młodsza...
     - Chcesz mnie zniesmaczyć do mojej decyzji? - Warknął poirytowany.
     - Ależ nie, moim zdaniem oboje zasługujecie na szczęście. Jednak chciałabym, byś był pewny tej decyzji.
     - Jestem.... - Odpowiedział, jednak w jego głosie pojawiła się nutka niepewności
     - Severusie... Nie ma co ukrywać, jesteś od niej o dużo starszy.
     - Wiem.
     - Hermiona to dobra, wesoła dziewczyna, natomiast ty jesteś ponurakiem....
     - Przecież wiem jaki jestem!
     - Nie denerwuj się tak, nie mówię tego po to byś krzyczał. Po prostu między wami może i pojawi się jakieś uczucie, jednak podtrzymanie go może być dla was problemem.
     - Do czego teraz zmierzasz? - Pośpieszył swoją przełożoną.
     - Do tego, byś zmienił swój sposób zachowania w stosunku do panny Granger.
     - Minerva, od lat jestem taki jaki jestem. Myślisz, że tak łatwo będzie mnie zmienić?
     - Nie, dlatego sugeruję, żebyś wpierw porozmawiał z Hemrioną.
     - Przemyślę to. Pomimo tego, co właśnie przed chwilą ci powiedziałem, to nie zamierzam się spieszyć.
     - Rozumiem. Cieszy mnie to.
     Zapadła cisza podczas której Snape dopił swoją Ognistą i postanowił zakończyć tą rozmowę. Jednak miał jeszcze jedno pytanie, które niezwłocznie chciał zadać swojej przyjaciółce.
     - Czy wpadłaś na jakieś pomysły dotyczący tego czegoś co mnie zaatakowało?
     - Oh, niestety nie. Wysłałam sowę do Kingsleya i czekam jeszcze na odpowiedź. Jak tylko czegoś się dowiem to od razu cię o tym powiadomię.
     - Dobra. Będę się już zbierać. - Wstał z fotela i podszedł do drzwi.
      - Severusie... - Usłyszał swoje imię, gdy był tuż przy drzwiach. Westchnął poirytowany, że znów na odchodnym kobieta musi poczęstować go swoją prośbą. Pomimo to, odwrócił się ze wzrokiem "zabiję cię... znowu".
     - Co tym razem mam dla ciebie uczynić? - Warknął.
     - Kochasz ją? - Nie spodziewał się takiego pytania, tak nagle, gdy ten temat został już zakończony. Sam sobie nawet nie zadał tego pytania, nie zastanawiał się nad czymś takim.
     - Nie – odparł, gdy pierwszy szok go opuścił, po czym obrócił się do drzwi i otworzył je. - Chyba...


      Dni znów pośpiesznie mijały. Hermiona od tygodnia nie pokazała się u niego w komnatach, co odrobinę go zmartwiło. Codziennie, gdy nie przychodziła o jej zwykłej godzinie zastanawiał się, czy coś się nie stało. Zaczął się bać, czy może Weasley jednak nie zechciał się na niej zemścić. Jednak następnego dnia widział ją chichoczącą i plotkującą ze swoją przyjaciółką. Trochę go to drażniło, tym bardziej po tym, jak się do niej przytulał. Czy ją to uraziło, przestraszyło? Nie miał pojęcia co sprawiło, że zaczęła się od niego oddalać, jednak wprawiało go to w zdenerwowanie, bo gdy tego chciał to ona jak rzep przyczepiła się i nie puszczała, a teraz, gdy brak jej obecności sprawiał mu delikatnie mówiąc ból, to ona jak na złość oddalała się jeszcze bardziej.
     Nadszedł weekend, dokładniej mówiąc weekend wypadu do Hogsmead. Severus zgodził się, by pójść z uczniami jako trzeci opiekun. Szła również Minerva i na nieszczęście Therland. Zszedł więc w sobotni poranek do Sali Wejściowej, w której czekali już zniecierpliwieni uczniowie oraz Filtch z Daumiem sprawdzający obecność i pozwolenia. Stanął na ostatnim stopniu przypatrując się zgrai bezmyślnie rechoczących bachorów. Nagle, w tej zgrai dostrzegł burzę niesfornych loków, która pierwszy raz od tygodnia patrzyła na niego. Wraz z nią stała Ginny i Draco, którzy śmiali się miedzy sobą. Severus postanowił znów odbyć z nią walkę na wzrok. Patrzył w jej oczy, głęboko, przenikliwie starając się nie pozwolić jakiemukolwiek uczuciu wydostać się na zewnątrz. Hermiona nie spuszczała wzroku, przyjęła wyzwanie, co sprawiło, że w jego głowie pojawił się jeszcze większy mętlik.
     - Witaj, Severusie... - Usłyszał za sobą głos dyrektorki, jednak jeszcze przez chwilę patrzył się na Granger. - Severusie, nie patrzy się tak na pannę Granger, bo robi się to podejrzane. - Tym razem kobieta wyszeptała mu blisko ucha, co otrzeźwiło mężczynę. Spojrzał na przełożoną ze swoim obojętnym wzrokiem. Ona uśmiechnęła się pobłażliwie, pokręciła głową po czym zeszła całkiem ze schodów i wyszła przed budynek otwierając na oścież drzwi.
     - Zapraszam, moi drodzy. Grzecznie i w parach proszę! - Krzyknęła, po czym uczniowie ustawili się w pary. Nauczyciele natomiast szli: na przedzie Minerva, po boku Daumie, a na samym końcu Severus, który dostrzegł jedynie, że w środku Daumie rozmawia z Hermioną, co wywołało w nim dziwny niepokój.
     Gdy doszli do wioski uczniowie jak zawsze rozbiegli się po sklepach, natomiast Minerva wraz z Daumiem skierowali się od razu do gospody pod Trzema Miotłami. Severus również zaczął się tam kierować, gdy w jego głowie zaświeciła się lampka.
Idź do Świńskiego Łba, może tam się czegoś dowiesz.
     Jego głosik miał całkowitą rację, więc Severus założywszy kaptur peleryny na głowę skierował się do dość specyficznej gospody. Gdy już znalazł się przy starych, zniszczonych drzwiach otworzył je i wszedł do pełnego dziwnych istot pomieszczenia. Podszedł do lady i zamówił Ognistą, która w rzeczywistości była bardzo rozcieńczona i usiadł w najdalszym kącie gospody. Zaczął się rozglądać po klienteli. Paru zniszczonych życiem czarodziejów, rozczochranych i podartych sączyło swoje trunki ledwo utrzymując głowę nad kuflem. Parę innych czarownic, które zapewne były, jak to mawiając w środowisku wykwalifikowanych czarodziejów i czarownic, Sabatoniczkami plotkowały żywo, już podpite. Na dobrą sprawę Severus również był Sabatonikiem. Są to osoby pałające się Czarną Magią, jednak tylko w dziedzinie eliksirów i w żadnym wypadku nie po to, by stać się śmierciożercą, chociaż wielu z nich właśnie tak kończy. Często organizują też tak zwane Sabaty, na których rozmawiają o swoich ostatnich wynalazkach, eksperymentach czy też pomysłach. Mało osób wie, że sam Nicholas Flamel należał do Sabatoników, dzięki którym obmyślił kamień filozoficzny. Severus natomiast na Sabacie był jedynie dwa razy. Pierwszy raz, w młodości, gdy Czarna Magia dopiero go zachwycała. Drugi natomiast z Dumbledorem, gdy ten chciał sprawdzić, czy organizacje te zagrażają światu czarodziejów, czy można na nie przymknąć oko. Jednak doszedł do wniosku, że są to po prostu swego rodzaju naukowcy, pragnący jedynie zdobywać wiedzę i zostawił ich w spokoju.
      Dalej Snape zauważył hazardzistów i małych przestępców, na przykład złodziei czy innych tego typu ludzi. Nic, jak i nikt nie przykuł jego uwagi, życie znów było spokojnie prowadzone.
      Po chwili, wśród gwaru usłyszał ciche pukanie. Zdziwiony znów zaczął się rozglądać, jednak obok siebie ujrzał zakapturzoną postać. Kaptur idealnie zakrywał jego twarz, więc Severus zakwalifikował ją jako podejrzaną. Dziwny typ wskazał ręką w czarnej rękawiczce na krzesło naprzeciw Severus, a ten uznał to za pytanie i skinął swoim kapturem. Postać się przysiadła, nie miała ze sobą żadnego kufla, nic. Severus czuł na sobie wzrok przyglądający mu się z cienia, spod kaptura.
      - Słucham. - Ciszę między nimi przerwał Severus, delikatnie starając się zmodyfikować swój głos, by postać nie rozpoznała go.
      - Czego tu szukasz, Severusie? - Odpowiedziała mu postać znając jego imię, wiedząc kim jest, co przeraziło Severusa.
     - Niczego szczególnego. - Zaczął mówić już normalnie.
     - Doprawdy? A mi się wydawało, że poszukujesz człowieka w masce...
     Severusa zmroziło jeszcze bardziej. Wiedział kim jest, wiedział, że czegoś szuka... Przecież o jego prześladowcy wiedziały tylko dwie osoby! Jakim cudem wiedział o nim ten typ?
      - Nie rozumiem.... - mruknął starając się przebić mrok, dostrzec twarz rozmówcy.
     - Jak to nie rozumiesz? Czyżbyś już o mnie zapomniał? 
     Kaptur, jakby niewidzialne ręka chwyciła go i pociągnęła, spadł z głowy rozmówcy, a przed Severusem pojawiła się biała maska, z grymasem podobnym do uśmiechu i czerwonymi oczami. W nauczyciela uderzyło przerażenie, nagły napad paniki. Wstał z miejsca, złapał różdżkę w dłoń i celując nią w zamaskowanego człowieka powoli zaczął go okrążać w stronę wyjścia.
     - Ależ spokojnie, Severusie. Nie zamierzam z tobą walczyć. Sprawie ci w życiu większy ból niż śmierć, czy tortury. Możesz uciekać, a ja i tak zawsze będę przy tobie. Nie uciekniesz mi już, nigdy.
     Gdy padły te słowa Severus szybkim krokiem oddalił się od prześladowcy i wyszedł z gospody. Co chwile spoglądając za siebie doszedł, wręcz dobiegł do Trzech Mioteł. Wparował do budynku szybko i z hukiem po czym nie zwracając uwagi na Rosmertę odszukał wzrokiem Minervę i podszedł do niej. Dosiadł się bez pytania do stolika i cały zlany potem zaczął uspokajać swój oddech.
     - Severusie, co się stało?! - Minervę również ogarnęła panika, przerażenie. Dotknęła czoła Snape, jednak ten instynktownie odsunął się od jej ręki.
     - Maska... On znów się pojawił.
     Gdy jego oddech się unormował wytarł czoło po czym ze szczegółami zaczął opowiadać o swojej przygodzie w "Pod Świńskim Łbem".


     Trzy stoliki dalej podenerwowana gryfonka przyglądała się całej sytuacji ze zdezorientowaniem. Wraz ze swoją przyjaciółką przyszły tu, by napić się Kremowego Piwa. Jednak wparowanie całego zadyszanego i spoconego Severusa Snape do gospody było niecodziennym widokiem. Dodatkowo dziewczyna zarejestrowała fakt, że odrzucił pomocną dłoń swojej przyjaciółki, podczas gdy jej dotyku czasem wręcz pragnął.
     - Hermiono, domyślasz się może o co chodzi? - Spytała ją Ginny, podczas gdy obie przyglądały się swoim nauczycielom.
     - Nie, ale może uda mi się czegoś dowiedzieć... - Już miała wstawać, gdy nagle poczuła jak męska dłoń delikatnie pcha ją w dół. Spojrzała więc za siebie i ujrzała ich nowego nauczyciela, Daumiego Therlanda, do którego nie pałała zbytnią sympatią, jednak on jakoś bardzo chciał przebywać blisko niej.
     - Usiądź moja droga, nie przejmuj się Sevem. Pewnie to nic wielkiego. Znam go od lat, to u niego normalne. - Odparł wesoło przysiadając na krześle obok niej.
     - No... dobrze, profesorze. – Lekko skrzywiła się siadając, jednak wciąż patrzyła na stolik dalej.
     - Powiedzcie mi, drogie panie, jak wam się podoba moje nauczanie? Dobrym jestem nauczycielem? Czy może lepszym byłby Severus, bo w końcu tak bardzo ubiegał się o tą posadę. W sumie, to naprawdę mi go szkoda. Zawsze go podziwiałem. Nie ważne, co by się działo, Sev zawsze dążył do swojego celu. Zazwyczaj nie zważał na zdanie innych. Chociaż było parę osób, które skutecznie potrafiły go zahamować. Żeby było śmieszniej to gryfoni i gryfonki. Ulegał oczywiście Dumbledorowi. Szanował też zdanie Minervy. Jednak najbardziej podatny był na to, co mówiła Lilly Evans, pewnie wiecie o kim mówię.
     - Tak profesorze, wiemy. A czy profesor wie może, jakim to sposobem profesor Snape stał się potem tym kim się stał. - Nagle Hermionę zaciekawiła ta rozmowa. Miała wrażenie, że temat Snape jest aktualnie dla niej jednym z najciekawszych.
     - Oh, a czy to ważne? Z resztą, Sevuś zawsze był taki zamknięty w sobie, doprawdy nie wiem co z nim robić, ale nie mam ochoty narażać się znowu na jego zły humor. Słuchaj, Hermiono. Niedługo odbywa się bal, tu w wiosce...
     - W wiosce? Bal? Nigdy o tym nie słyszałam – odparła szczerze zaskoczona, jednak w głowie coś podpowiadało jej, że to zły omen.
     - Tak. Nie słyszałaś, bo Hogwart jakoś nie lubi puszczać swoich uczniów gdzieś bez opieki bądź powodu. W każdym razie to bal na cześć założyciela wioski. Ot, taka mała uroczystość. Wybieram się na nią. Czy może miałabyś ochotę wybrać się na niego ze mną?
Hermiona usłyszawszy te słowa aż jęknęła w duchu z niechęci. Napiła się swojego piwa, by zagrać na czas i pomyśleć jakby się wykręcić.
     - Ale profesorze, jestem pana uczennicą, czy to niestosowne? - Przemyślała każde słowa i ton w jaki je wypowiadała mając nadzieję, że z sukcesem nauczyciel zda sobie sprawę, że jednak nie może takich rzeczy proponować uczennicy.
     - Oh, zaraz niestosowne. To tylko niewinny, mały wypad do Hogsmead. Poza tym jesteś w Hogwarcie raczej ponadprogramowo, niektóre reguły mogą cię nie obejmować.
     - No nie wiem. Proszę wybaczyć...
     - Prosiłbym, byś chociaż przemyślała moją prośbę. - Odparł i spojrzał na nią jak szczeniaczek.
     - Dobrze, profesorze, przemyślę.
     - Oh, to świetnie! Bal odbywa się w następną sobotę, więc czekam na odpowiedź do piątku, zgoda? - Uśmiechnął się do niej tak promieniście, że Hermionie prawie oczy oślepły. Nagle stwierdziła, żę podchodzi do niego jak Snape do wszystkich...
     - Zgoda.
     - Świetnie! Dziękuję. No ja już muszę się zbierać. Zostało mi parę zakupów, a za godzinę wracamy do Hogwartu. Dziękuję panią za przemiłe towarzystwo i do zobaczenia. - Ucałował obie w dłoń przy czym na dłoni Hermiony pozostał o parę sekund za dużo.
     - Hermiona, przecież on cię podrywa! - odezwała się rudowłosa będąc już pewna, że blondyn wyszedł z gospody.
     - Wiem – mruknęła niezadowolona Hermiona opierając głowę na ręce.
     - Niezłego masz farta! - Roześmiała się młodsza z dziewczyn.
     - Farta?! Nie lubię go, a co dopiero coś więcej... - Oburzyła się znów spoglądając na stolik przy którym siedział Snape. Szybko coś mówił przy czym gestykulował.
     - Ach, zapomniałam! Przecież ty wolisz wredne Nietoperze, niż przystojnych blondynów.
     - Nie nazywaj Severusa Nietoperzem. Poza tym, to nie tak, że kogoś wolę czy też nie. Nie mam ochoty umawiać się z jakimś wiecznie uśmiechniętym, dzieciakowatym facetem, który nie ma nic poza tą gładką buziunią - Warknęła w stronę koleżanki.
     - No powiem ci, że obecność Snape ci nie służy... - odparła lekko zmieszana, jednak wciąż rozbawiona ruda.
     - Co masz na myśli? - mruknęła znowu kładąc głowę na ręce zrezygnowana całym zajściem.
     - A to, że stałaś się wredna i trochę opryskliwa, jak on. I odkąd przeszkadza ci to, że ktoś się uśmiecha?
     - Nie przeszkadza, ale Ginny, nie widzisz tego, że jego uśmiech jest przyklejony, sztuczny?
     - Yyy.... Nie? Oh, daj już spokój. Chodź lepiej jeszcze jakieś dobroci pokupować, bo zaraz się zbieramy.


     Po powrocie z wioski, wieczorem Severus siedział w swoim ukochanym fotelu, lecz zamiast czytać jakąś ciekawą książkę, miał na stoliku rozsypane pozapisywane pergaminy, na których leżały książki. Przeglądał jedną z nich oraz zapisywał z niej to, co wydawało mu się ważne. Był w transie, nie myślał nawet jak wygląda i czy cokolwiek dzisiaj zjadł. Jedyne, o czym myślał to notatki przed nim, książki z informacjami oraz Whisky, która aktualnie była w dwóch trzecich opróżniona. Czuł, że jest mu po niej już dobrze, jednak nie zamierzał zaniechać swoich działań.
     Z tego amoku wyrwało go ciche, ale wyraźnie w takiej cichy pukanie do drzwi. Westchnął i przeklinając pod nosem chwiejnym krokiem podszedł do drzwi. Otworzył je z zamachem nie zdając sobie sprawy jak wygląda. Spojrzał na stojącą w osłupieniu gryfonkę z burzą loków.
     - Chyba... Przyszłam nie w porę. - Zarumieniła się, po czym obróciła na pięcie i gdy chciała odejść Severus pchany alkoholową odwagą złapał ją za łokieć i wciągnął do środka swoich komnat. Zrobił to odrobinę za mocno, co sprawiło, że będąc już w środku zaplątała się o własne nogi i poleciała do tyłu. Snape, chociaż już mocno odurzony alkoholem spróbował ją złapać, jednak zaburzona równowaga sprawiła, że oboje się przewrócili. Efektem tego był przepiękny, jakże uroczy obrazek Severusa Snape skrzywionego z bólu, z rozpiętą koszulą wręcz do połowy, potarganymi włosami i lekkim zarostem, na którego kroczu, a był ubrany jedynie w czarne bokserki leżała głową – jednakże nie twarzą – Hermiona Granger we własnej osobie, której natomiast policzki płonęły z niewymownego zażenowania. Dziewczyna pisnęła z przerażenia, zerwała się natychmiast i domknęła drzwi komnat profesora, czego on sam nie zdążył zrobić. Severus natomiast zaczął się gramolić i usiadł na podłodze.
     - Co ty jesteś, zwierze jakieś, żeby takie dźwięki z siebie wydawać? - odparł odrobinę złośliwie, a odrobinie rozbawiony. Hermiona zlustrowała go szybko wzrokiem po czym odwóciła głowę. Jednak Severus zauważył, że co chwilę spogląda na niego tym samym wzrokiem, którym obdażyła go w trakcie zapinania koszuli. Zdezorientowało to profesora, więc spojrzał po sobie i zrozumiał jej dziwne zachowanie. Wybuchnął przy niej kolejeny raz niekontrolowanym śmiechem. Gdy się opamiętał wstał z podłogi.
     - Przepraszam Granger, doprawdy zapomniałem o tym. - Otarł małą łzę, która zakręciła mu się w kącie oka. - No ale już, uspokój się, przecież nie pierwszy raz widzisz pół rozebranego faceta. - Podśmiewając pod nosem skierował się do swojej sypialni.
     - TAKIEGO faceta, pierwszy raz – mruknęła pod nosem znów zapominając, że Severus w swoich komnatach dosłyszy wszystko.
     - Co to miało znaczy? - Odwrócił się i zapytał, ale postarał się by jego głos nie zabrzmiał... Jakby był zły.
     - Nic profesorze, przepraszam. - Spuściła wzrok, ale nie na podłogę, jakby za pewne chciała by wyglądało, ale na bokserki Severusa.
     - Nie przepraszaj Granger, po prostu chce wiedzieć co... Co myślisz na ten temat?
     - Na ten temat, czy na twój temat? - znów mruknęła.
     - Nie zapominaj, że wszystko słyszę. - Można powiedzieć, że pouczył swoją uczennicę, która po tym spojrzała na niego znów przepraszająco, jednak jego uśmiech mówił, że nie ma za co przepraszać. - Skoro się domyśliłaś to powiedź mi, co sądzisz o mnie.
     - To może najpierw się pan ubierze? - Poprosiła, jednak zamiast to zrobić, alkohol i sytuacja wprawiły Severusa w bardzo wesoły nastrój.
     - Nie. Jestem u siebie, nie muszę. - Znów uśmiechnął się, trochę wyzywająco i oparł o ścianę.
     - No błagam! - zawyła gryfonka, co sprawiło, że Severusowi zachciało się uśmiechnąć wyzywająco.
     - A czemuż to?
     - Czy pan chce się odwdzięczyć za Norę? - Gdy wspomniała o tym, Snape przypomniał sobie, jak przez chwilę mieszkał u niej, a ona chodziła w samym staniku i spodniach.
     - Może i bym chciał, ale nie uda mi się to. - Spojrzała na niego zaciekawiona na chwilę odkładając prośby o ubranie się na bok. - Bo wiesz, ja widząc pół nagą ciebie czułem pożądanie, a ty widząc pół nagiego mnie raczej czujesz...
     - To nie ma żadnej różnicy – znowu mruknęła patrząc tym razem na swoje buty.
     - Granger, przypominam...
     - Wiem, słyszy to pan. Ma pan odpowiedź na swoje pytanie. Dlatego chce, by się pan ubrał.
     - Co... - Osłupiał. Nie dowierzał w to co usłyszał.
     - Oh, no... - Podreptała odrobinę w miejscu, pokręciła głową we wszystkie strony by w końcu spojrzeć na niego tym łaknącym wzrokiem. - Podniecam się jak tak pan wygląda. - Wyrzuciła z siebie. Severusa osłupiały i zdezorientowany ruszył się z miejsca, w szedł do swojej sypialni. Jednak zamiast się ubrać usiadł na skraju łóżka i złapał się dłońmi za głowę. Poczochrał sobie włosy z trudem zastanawiając się nad sytuacją.
     Głupi, nad czym myśleć. Odwzajemnij jej to, pogadaj z nią o tym.
     - Ja nie wiem, nie dam rady.
     Ty nie dasz rady?! No już debilu!
     - Granger! Chodź no tu! - krzyknął przywołując swoją uczennicę, chociaż dla niego nie tylko uczennicę.
     Weszła do pokoju powoli, ostrożnie, a gdy zobaczyła, że wciąż się nie ubrał zagryzła wargę. I patrzyła się na niego.
     - Nie rób tego – wydukał patrząc na nią jak najbardziej poważnie, ale z trudem panując nad rządzą.
     - Czego?
     - Nie przygryzaj warg.
     - Ale... Czemu? - odparła czerwona. Parsknął śmiechem. 
     - A czy sam przed chwilą nie powiedziałem ci, że najchętniej to bym.... - Powstrzymał się, bał się tych słów, bał się, że znów spróbuje uciec.
     - Co? Co by pan zrobił? - Zobaczył, że niepewność i strach odeszył, a na ich miejscu pojawiła się ciekawość i odwaga.
     - Nic, nieważne Granger. - Spojrzał w bok.
     - Nie? To po co mnie tu wołałeś? - Poczuł jak ciepły, mały ciężar pojawił się na jego kolanach, a gdy spojrzał przed siebie ujrzał dwa okrągłe wybrzuszenia zakryte sweterkiem z mundurka. Spojrzał wyrzej, na gryfonkę. Przyglądała mu się z ciekawością i iskrą, która zwiastowała pożądanie.
     - Hamuj.... Hamuj się Granger... - Chciał ją doprowadzić do porządku, ale oszukiwał tylko samego siebie. Uśmiechnęła się na to podstępnie, jego głos nie był przekonywujący, wiedział o tym. - Cholerna jesteś, ty mała wredna wiedźmo.
     Nie dał jej jednak szans na odpyskowanie, natychmiast wbił się w jej usta. Mocno, bez opanowania. A ona przyjęła to z zachłannością. Po paru dobrych minutach kradnięcia sobie pocałunków Severus położył się na łóżku czując, że pragnie więcej. Włóżył więc ręce pod jej sweterek i koszulkę. Zaczął błądzić po jej plecach napawając się każdym ruchem jej mięśni, każdym milimetrem ciała. Hermionie najwidoczniej podobało się to, gdyż dyszała przyjemnie i podgryzała jego wargi. Gdy jego ręce zabłądziły na tyle, by znaleźć się na brzuchu dziewczyny i zmierzały w okolice klatki piersiowej gryfonka zaczęła całować szyję swojego profesora powoli, całus za całusem, kierując się na tors. Nagle, jak kubeł zimnej wody na Severusa spadło opanowanie.
     Nie miałeś się z nią kochać!
     Wyjął ręce spod swetra, odciągnął jej twarz od obojczyka, Po czym zrzucił ją obok na łóżko. Gdy usiadł zobaczył, jak dziewczyna ma odrobinę nadziei na ciąg dalszy, co rozbawiło go, zasmuciło i zadowoliło na raz. Uśmiechnął się więć ze smutkiem, pogładził ją po policzku i otworzył swoją szafę. Wyjął z niej dresowe spodnie i narzucił na siebie. Koszule również zdjął, jednak na jej miejsce nie dał już nic. Wyszedł bez słowa ze swojej sypialni i podszedł do stołu na którym wciąż stała resztka Whisky. Wziął butelkę do rąk i upił łyk. Czuł, jak jego męskość pulsuje, wiedział, że nie jest zadowolona... On z resztą też nie był, ale za szybko, nie mógł tak wykorzystać tej dziewczyny.
     Usłyszał, jak drzwi do sypialni znów się otwierają. Wyszła z nich zmieszana gryfonka odgarniając z twarzy włosy. Usiadł więc w swoim fotelu i spojrzał na nią w zastanowieniu.
     - Dawno nie przychodziłaś, coś się stało? - spytał wskazując jej miejsce na kanapie. Posłusznie na niej usiadła.
     - Ja... myślałam, że raczej nie ma pan ochoty mnie oglądać... - odpowiedziała znów się rumieniąc.
     - Głupia.... Denerwujesz mnie, ale przyzwyczaiłem się do twojego towarzystwa. - Upewnił ją, jednak wiedział, że szybko się do tego nie przekona. - Skoro tak sądziłaś, to co się stało, że teraz raczyłaś zaszczycić mnie swoją obecnością.
     - No bo... - Przez chwilę wahała się, jednak postanowił zaczekać. - Dzisiaj pan... - Dalej się jąkała, więc uznał, że nie ma sensu jej stresować.
     - Granger, przestań się mnie bać. Naprawdę nie zabiję cię za to, że coś cię niepokoi.
     - Co się dzisiaj stało, w Hogsmead? Wyglądał pan na naprawdę przestraszonego.
     Snape, spokojnie! Nie wydzieraj się na nią za to, że się o ciebie martwi!
     - Nie zamierzam – mruknął do siebie po czym zrozumiał, że właśnie zrobił mały błąd. Widząc minę zdezorientowanej Granger "przewrócił" oczami. - No przecież ostatnio ci mówiłem...
     - Tak, pamiętam. - Uśmiechnęła się, jakby w zrozumieniu. - Nie przeszkadza mi to. Czy... odpowie mi pan na pytanie?
     - Eh, nie powinnaś się tym przejmować... - Rozpoczął sucho, nie miał zamiaru zaprzątać jej głowy, siać takiej małej paniki. Ale zmienił zdanie widząc, jak ściąga z niezadowoleniem brwi. - Ale skoro tak bardzo chcesz, to nie będę dłużej krył przed tobą prawdy. Przysuń się. - Rozkazał, a ona posłusznie zbliżyła się do stołu i jednocześnie niego. - Spójrz, widzisz tą maskę? - Kiwnęła głową. - Człowiek, który nosi ją aktualnie jest moim prześladowcą.
     - Co?!
     - Nie drzyj się. Spotkałem go dwa razy. Raz na wierzy astronomicznej, gdy opowiadałaś Minevrzę o Weasleyu. Drugi dzisiaj, w Hogsmead.
     - Próbował pana zabić? - Spojrzała na niego przestraszona, z troską w oczach. Nie powstrzymał się od delikatnego uśmiechu.
     - Nie. Natomiast grozi mi, że zniszczy moje "szczęśliwe" życie. Zastanawiam się jak dostał się do Hogwartu i czego chce, kim jest. - Mówiąc szczęśliwe życie za gestykulował wymachując cudzysłów.
     - Może to ten Camel?
     - Nie, zdecydowanie nie byłby w stanie dostać się do Hogwartu. Ale jest istotną postacią, Camel jest na jego usługach, przynajmniej tyle się od tej Maski dowiedziałem.
     - No... Ale co mógłby pan mu zrobić? Chyba, że jest śmierciożercą, to może chcieć zemsty.
     - Tego też się dowiedziałem. Nie chce zemsty i nie jest śmierciożercą. Wręcz przeciwnie, gardzi nimi. Myślałem też nad tym, że może mieć jakiś związek z Grindenwaldem. W końcu on też nie uznawał Czarnego Pana.
     - Ale co ktoś od Grindenwalda mógłby chcieć od pana?
     - I tu właśnie moja teoria się kończy. Nie mam bladego pojęcia. Dlatego nie panikujemy wraz z Minervą, nie mamy żadnych pożytecznych wiadomości. Draco próbuje dowiedzieć się czegoś u Lucjusza, a Minerva u Kingsleya. Narazie jednak nic nie wiemy.
Zapadła chwila cichy, w której Hermiona zaczęła myśleć. Poznał to po jej zmarszczonym nosku. Bawiło to Severusa, ale i podobało mu się.
    - Kojarzę tą maskę...
     - Ja właśnie też, dlatego zacząłem szukać. Ale chyba na dzisiaj mam dość... Nic nie znalazłem. - Oparł się o fotel i spojrzał w sufit.
     - Profesorze... - Znów zamruczał w geście zachęcenia jej. - Mogłabym mieć do pana taką dziwną prośbę?
      - Czy wy, gryfonki, zawsze musicie mieć jakąś "dziwną prośbę"? - Severus przejechał dłonią po twarzy. - No, słucham.
     - Czy mógłby mi pan dać szlaban na sobotę?
     Dzień pełen wrażeń, Sev.
     - Ta... - Znów niekontrolowanie odpowiedział swojemu sercu.
     - Naprawdę? Zgadza się pan? - Zobaczył, jaka była uradowana i poczuł, że głupio byłoby teraz odmówić.
     - Najpierw mi powiedź czemu.
     - No bo Therland, znaczy się pro...
     - Co do niego, to masz taryfę ulgową Granger. Nienawidzę gnojka... - Zaśmiała się pod nosem.
     - No więc podobno jest jakiś bal w Hogsmead i on mnie zaprosił na niego, a jakoś nie wiem jak mu odmówić...
     - Prosto, wystarczy jedno słowo "Nie" – warknął czując jak wzbiera w nim gniew.
     Chce ci ją uuuukraść.
     - A niech się wypcha, w życiu! - Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona. - Wybacz... Jak jestem zdenerwowany, do tego po alkoholu, to mam z tym naprawdę wielki problem... Ale, cholera, Granger, czy ty naprawdę nie potrafisz być asertywna?
     - Staram się, ale nie chce być do nauczyciela tak nieuprzejma...
     - Mną to się nie przejmowałaś...
     - To co innego!
     - Ta, a niby czemu?
     - Bo... bo on stara się być miły dla mnie.
     - Granger... Przecież on cię podrywa. - Skwitował jej wypowiedź i jednocześnie sam sobie uświadomił, że naprawdę tego nie chce.
     - No wiem... Ale to nie zmienia faktu, że jest miły.
     - I co, pozwolisz mu na to?
     - Nie chce, dlatego proszę pana o pomoc. - Zrobiła smutną minę i spuściła wzrok.
     - Dobra, niech ci będzie. Nie gwarantuje jednak, że nie będzie cię namawiał, byś to olała i poszła z nim na ten cholerny bal.
     - Dziękuję! - Aż podskoczyła z radości i przytuliła się do Severusa.
     - Co ty... - Chciał na nią nawrzeszczeć i poczuł jak na nim siada. Czuł, że to zły pomysł, że znowu może się nie powstrzymać. - Granger, czego ty ode mnie chcesz?
     - Słucham? - Odsunęła od niego głowę i patrzyła mu w oczy. On natomiast był poważny, chociaż obejmował ją w pasie i czuł, że zaraz jego męskość znów poczuje się przyjemnie przy kobiecym ciele, przy jej ciele...
     - Czego oczekujesz ode mnie, kim chcesz bym dla ciebie był? - Nakreślił swoje oczekiwania co do odpowiedzi i przyglądał się jej.
     - Profesor McGonagall z panem rozmawiała o mnie? - Pytanie było bardziej retoryczne, więc jedynie pokiwał głową. - Ja... Nie wiem, czy wiem.
     - Masło maślane...
     - No bo... Chyba wiem, czego chce, ale nie wiem, czy powinnam tego chcieć.
     - To źle brzmi...
     - Wiem, dlatego chce jeszcze poczekać...
     - Granger, aktualnie wszystko dla mnie źle brzmi.
     - Bo panu w głowie tylko jedno. - Zażartowała z niego, chociaż miała rację.
     - Granger!
     - No i dobrze, bo wie pan, mi też. - Wyszeptała mu do ucha, po czym pocałowała go w policzek i wstała. - Na razie, to chciałabym pana bliżej poznać. Dużo ostatnio się nagromadziło złych i nie fajnych rzeczy. Na razie muszę uciec od Therlnada. Dobranoc, profesorze.
     Uśmiechnęła się do niego i podeszła do drzwi.
     - Dobranoc, Hermiono... - mruknął w eter, ale Hermiona jeszcze nie wyszła.
     - Lubię, jak pan wypowiada moje imię. - Oświadczyła i wyszła.
     No i widzisz, może cię chcieć!
     Normalnie kazałby się zamknąć swojemu sercu, ale teraz... Był ucieszony i przerażony. Therland chciał mu ukraść Hermionę, a Hermiona chciała uciec przed Therlandem. Ba! Nie byle gdzie uciec! Chciała uciec do niego, Nietoperza z Lochów!


     Poniedziałek rozpoczął się cudownie. Najpierw Severus denerwował się na Therlanda, który w kółko latał przy nim i opowiadał jaka to Hermiona nie jest "super", potem Minerva oświadczyła mu, że nie będzie jej cały tydzień, aż w końcu pierwszą lekcje miał mieć z siódmoklasistami. To ostatnie oczywiście sprawiło mu przyjemność. Chociaż lekcja zaczęła się przeciętnie, to podczas ważenia tak dobrze znanego wszystkim eliksiru Wielosokowego panna Granger oczywiście przez przypadek, z zamyślenia pomieszała całkowicie przepis i rozwaliła swój kociołek powodując, że cała klasa była upaćkana gęstą mazią koloru... fioletowego.
     - Granger, choler jasna! Czy ty rozumu nie masz? A może ktoś ci go obrócił na lewą stronę i resztki przyzwoitości wywiał wiatr zanim zaczęłaś dzisiejsze lekcje? - Bluzgał ją przy całej klasie, ale pierwszy raz czuł, że nie jest w tym szczery. Wiedział, że musi wyglądać na prawdziwie zdenerwowanego inaczej sobotni szlaban nie będzie miał poparcia.
     - Odejmuje Gryfondorowi dwadzieścia punktów i zapraszam na szlaban dzisiaj.... Nie od dzisiaj, przez cały tydzień włącznie z weekendem! U mnie, punkt dziewiętnasta!
     - Ale, panie profesorze... - Próbowała się tłumaczyć, co Severus uważała za dobry zmysł aktorski.
     - Kolejne dziesięć za pyskowanie. - W tym też momencie lekcja dobiegła końca. - Fiolki z imieniem i nazwiskiem do mnie, żegnam.
     Usiadł na swoim krześle i zaczął przyglądać się oddającym swoje prace uczniom. Widział, jak wszyscy są zdumieni tym, że Panna-Wiem-To-Wszystko popełniła takie błędy, naraziła się samemu Naczelnemu Postrachowi Hogwartu. A on był usatysfakcjonowany. Z wielu powodów. Odebrał punkty gryfoną, w końcu miał za co nakrzyczeć na Granger, wprawił w osłupienie innych uczniów i co najważniejsze, zniszczył marzenia Therlanda dotyczące Hermiony.
     - ... i nie pójdziesz na ten bal! - Usłyszał skrawek rozmowy, z której wywnioskował że rozmówczynie to Weasleyówna i Granger.
     - No trudno Ginny, jakoś i tak nie miałam na niego ochoty. - Skwitowała burza loków stając tuż przed Severusem i uśmiechając się do niego delikatnie, jakby po kryjomu. Za nią została już tylko Weasleyówna.
     - I co, sądzisz, że ja to mam sprawdzić? - Parsknął Severus wprawiając Hermionę w osłupienie, co sprawiło mu nie lada radość.
     - Nie wystarczy panu, że Hermiona nie może mieć wolnej soboty? - Wtrąciła się bezczelnie Ginny.
     - Ginny, przestań! - Zgoniła ją Hermiona, a Severus pokręcił głowę nie mogą się powstrzymać od delikatnego uśmiechu.
     Młoda Weasley odłożyła swoją fiolkę po czym wybauszyłą oczy, jakby nagle ją olśniło.
     - Hermiona, ty to specjalnie zrobiłaś! - Wypiszczała prawie do ucha Hermiony.
     - Nie! No coś ty, ja... - Hermiona nie potrafi kłamać, potwierdzała to za każdym razem, gdy ktoś próbował ją przejrzeć.
     - Eh, Granger... Czemu jej nie powiesz, że po prostu Therland cię nie kręci? - Westchnął znudzony widowiskiem i oparł twarz o rękę.
     - Mówiłam, ale Ginny jest uparta i twierdzi, że to świetny kandydat na męża. – Wypowiedziała złośliwie, a złość zawrzała w Severusie.
     - Oh, no wiesz lepszy niż poniektórzy. - Odwet młodej Weasley nie przypadł Severusowi do gustu.
     - Panno Weasley, a ja uważam, że jest pani świetną kandydatką na moją Czarną Listę. - Wywarczał lekko przestając się kontrolować. On i Weasley patrzyli się na siebie złowrogo, a cała ta sytuacja utwierdziła w przekonaniu Severusa, że Granger trochę się pozwierzała Ginny z ich... dziwnej relacji. Atmosferę gęstą jak kisiel przebił śmiech starszej gryfonki.
     - Czyżby był pan zazdrosny? - Spytała rozbawiona Hermiona. Patrzył to na nią, to na Ginny zastanawiając się co odpowiedzieć i jak to ostatnio mu się zdarzało, stwierdził, że najlepiej będzie się pobawić.
     - Może i jestem, Hermiono. - Wymawiając jej imię starał się być jak najbardziej namiętny i stwierdził, że to jedno, krótkie zdanie zadziało, by obie kobiety stanęły dęba. Z tą różnicą, że panna Weasley była naprawdę zdziwiona i przestraszona, natomiast Hermiona jakby... przyjemnie zaskoczona. - Granger, ledwo co wyciągnąłem cię z dna, na którym był Weasley, teraz o mało co nie wpadasz w drugie, jakim jest Therland.
     - A może to pan jest dnem? - warknęła Ginny.
     - Ginny! Wyjdź stąd, natychmiast! - Oburzyła się starsza dziewczyna. Młodsza natomiast z lekko zadartą głową szybkim krokiem opuściła salę lekcyjną zatrzaskując za sobą drzwi. - Przepraszam za nią.
     - Nie twoja wina. - rozsiadł się wygodnie na krześle i przypatrywał się swojej uczennicy, która najwidoczniej nie wiedziała co zrobić. - Jak na improwizację, to naprawdę ładnie zagrałaś aktoreczko. - Wiedział, że pochwalił ją zbyt otwarcie, zbyt słodko. Że to do niego nie pasowało, ale dziewczynę to zachęciło do uśmiechu. - Widzimy się wieczorem.
     - Tak, do zobaczenia, profesorze. - Była już przy drzwiach, gdy znów się obróciła słysząc jego, przepełnione dozą namiętności słowa.
     - Do zobaczenia, Hermiono.

***                                       ****                                                   ***
HEJ
Znooowu musieliście długo czekać na rozdział, ale chyba nadrobiłam tą nieobecność? 
Przepraszam, ale mam problemy z dwiema sprawami: Prawo jazdy i sam internet... Teraz podłapałam wifi, więc byłam w stanie wrzucić rozdział. 
Mam nadzieję, że was nie zawiódł.
Dziękuję za poświęcenie czasu
Pozdrawiam
B.