środa, 30 sierpnia 2017

Rozdział X

     Po dobrej godzinie - niestety szczegółowego, chociaż oprócz ostatniej sceny z poranka - opowiadania starszej kobiecie o swoich nowych doznaniach i przemyśleniach Severus musiał właśnie odpowiadać na jej dociekliwe pytania. Znając Minervę bardzo dobrze wiedział, że cokolwiek by się nie działo musi na nie odpowiedzieć i to dokładnie, ponieważ jeśli tego nie zrobi, to z pewnością kobieta nie pozwoli mu w spokoju wykonywać zwyczajnych czynności, takich jak jedzenie i będzie skrupulatnie poszukiwać odpowiedzi. Dlatego też siedział cierpliwie i jak na przysłuchaniu wpatrywał się nieprzeniknionymi oczami w swoją rozmówczynie powolutku sącząc Whisky, by zachować czujność.
     - Czyli już zdecydowałeś, że się przed nią otworzysz? - Kolejny raz powtórzyła to pytanie.
     - Tak. - Odpowiedzi były krótkie i konkretne, inne nie były opłacalne przy McGonagall.
     - No i zamierzasz ją uczynić kimś więcej?
     - To zależy o co pytasz.
     - Na przykład.... Znajomą?
     - Owszem.
     - Koleżanką? - Tym pytaniem Severus zrozumiał, że Minerva w końcu zapyta o naprawdę "coś więcej".
     - Tak Pierniku, chciałbym w przyszłości związać się ze swoją uczennicą. - Odparł nie mając ochoty bawić się w kota i myszkę, natomiast opiekunka Gryfonów westchnęła ale patrzyła na niego uśmiechnięta.
     - Hermiona jest od ciebie o tyle lat młodsza...
     - Chcesz mnie zniesmaczyć do mojej decyzji? - Warknął poirytowany.
     - Ależ nie, moim zdaniem oboje zasługujecie na szczęście. Jednak chciałabym, byś był pewny tej decyzji.
     - Jestem.... - Odpowiedział, jednak w jego głosie pojawiła się nutka niepewności
     - Severusie... Nie ma co ukrywać, jesteś od niej o dużo starszy.
     - Wiem.
     - Hermiona to dobra, wesoła dziewczyna, natomiast ty jesteś ponurakiem....
     - Przecież wiem jaki jestem!
     - Nie denerwuj się tak, nie mówię tego po to byś krzyczał. Po prostu między wami może i pojawi się jakieś uczucie, jednak podtrzymanie go może być dla was problemem.
     - Do czego teraz zmierzasz? - Pośpieszył swoją przełożoną.
     - Do tego, byś zmienił swój sposób zachowania w stosunku do panny Granger.
     - Minerva, od lat jestem taki jaki jestem. Myślisz, że tak łatwo będzie mnie zmienić?
     - Nie, dlatego sugeruję, żebyś wpierw porozmawiał z Hemrioną.
     - Przemyślę to. Pomimo tego, co właśnie przed chwilą ci powiedziałem, to nie zamierzam się spieszyć.
     - Rozumiem. Cieszy mnie to.
     Zapadła cisza podczas której Snape dopił swoją Ognistą i postanowił zakończyć tą rozmowę. Jednak miał jeszcze jedno pytanie, które niezwłocznie chciał zadać swojej przyjaciółce.
     - Czy wpadłaś na jakieś pomysły dotyczący tego czegoś co mnie zaatakowało?
     - Oh, niestety nie. Wysłałam sowę do Kingsleya i czekam jeszcze na odpowiedź. Jak tylko czegoś się dowiem to od razu cię o tym powiadomię.
     - Dobra. Będę się już zbierać. - Wstał z fotela i podszedł do drzwi.
      - Severusie... - Usłyszał swoje imię, gdy był tuż przy drzwiach. Westchnął poirytowany, że znów na odchodnym kobieta musi poczęstować go swoją prośbą. Pomimo to, odwrócił się ze wzrokiem "zabiję cię... znowu".
     - Co tym razem mam dla ciebie uczynić? - Warknął.
     - Kochasz ją? - Nie spodziewał się takiego pytania, tak nagle, gdy ten temat został już zakończony. Sam sobie nawet nie zadał tego pytania, nie zastanawiał się nad czymś takim.
     - Nie – odparł, gdy pierwszy szok go opuścił, po czym obrócił się do drzwi i otworzył je. - Chyba...


      Dni znów pośpiesznie mijały. Hermiona od tygodnia nie pokazała się u niego w komnatach, co odrobinę go zmartwiło. Codziennie, gdy nie przychodziła o jej zwykłej godzinie zastanawiał się, czy coś się nie stało. Zaczął się bać, czy może Weasley jednak nie zechciał się na niej zemścić. Jednak następnego dnia widział ją chichoczącą i plotkującą ze swoją przyjaciółką. Trochę go to drażniło, tym bardziej po tym, jak się do niej przytulał. Czy ją to uraziło, przestraszyło? Nie miał pojęcia co sprawiło, że zaczęła się od niego oddalać, jednak wprawiało go to w zdenerwowanie, bo gdy tego chciał to ona jak rzep przyczepiła się i nie puszczała, a teraz, gdy brak jej obecności sprawiał mu delikatnie mówiąc ból, to ona jak na złość oddalała się jeszcze bardziej.
     Nadszedł weekend, dokładniej mówiąc weekend wypadu do Hogsmead. Severus zgodził się, by pójść z uczniami jako trzeci opiekun. Szła również Minerva i na nieszczęście Therland. Zszedł więc w sobotni poranek do Sali Wejściowej, w której czekali już zniecierpliwieni uczniowie oraz Filtch z Daumiem sprawdzający obecność i pozwolenia. Stanął na ostatnim stopniu przypatrując się zgrai bezmyślnie rechoczących bachorów. Nagle, w tej zgrai dostrzegł burzę niesfornych loków, która pierwszy raz od tygodnia patrzyła na niego. Wraz z nią stała Ginny i Draco, którzy śmiali się miedzy sobą. Severus postanowił znów odbyć z nią walkę na wzrok. Patrzył w jej oczy, głęboko, przenikliwie starając się nie pozwolić jakiemukolwiek uczuciu wydostać się na zewnątrz. Hermiona nie spuszczała wzroku, przyjęła wyzwanie, co sprawiło, że w jego głowie pojawił się jeszcze większy mętlik.
     - Witaj, Severusie... - Usłyszał za sobą głos dyrektorki, jednak jeszcze przez chwilę patrzył się na Granger. - Severusie, nie patrzy się tak na pannę Granger, bo robi się to podejrzane. - Tym razem kobieta wyszeptała mu blisko ucha, co otrzeźwiło mężczynę. Spojrzał na przełożoną ze swoim obojętnym wzrokiem. Ona uśmiechnęła się pobłażliwie, pokręciła głową po czym zeszła całkiem ze schodów i wyszła przed budynek otwierając na oścież drzwi.
     - Zapraszam, moi drodzy. Grzecznie i w parach proszę! - Krzyknęła, po czym uczniowie ustawili się w pary. Nauczyciele natomiast szli: na przedzie Minerva, po boku Daumie, a na samym końcu Severus, który dostrzegł jedynie, że w środku Daumie rozmawia z Hermioną, co wywołało w nim dziwny niepokój.
     Gdy doszli do wioski uczniowie jak zawsze rozbiegli się po sklepach, natomiast Minerva wraz z Daumiem skierowali się od razu do gospody pod Trzema Miotłami. Severus również zaczął się tam kierować, gdy w jego głowie zaświeciła się lampka.
Idź do Świńskiego Łba, może tam się czegoś dowiesz.
     Jego głosik miał całkowitą rację, więc Severus założywszy kaptur peleryny na głowę skierował się do dość specyficznej gospody. Gdy już znalazł się przy starych, zniszczonych drzwiach otworzył je i wszedł do pełnego dziwnych istot pomieszczenia. Podszedł do lady i zamówił Ognistą, która w rzeczywistości była bardzo rozcieńczona i usiadł w najdalszym kącie gospody. Zaczął się rozglądać po klienteli. Paru zniszczonych życiem czarodziejów, rozczochranych i podartych sączyło swoje trunki ledwo utrzymując głowę nad kuflem. Parę innych czarownic, które zapewne były, jak to mawiając w środowisku wykwalifikowanych czarodziejów i czarownic, Sabatoniczkami plotkowały żywo, już podpite. Na dobrą sprawę Severus również był Sabatonikiem. Są to osoby pałające się Czarną Magią, jednak tylko w dziedzinie eliksirów i w żadnym wypadku nie po to, by stać się śmierciożercą, chociaż wielu z nich właśnie tak kończy. Często organizują też tak zwane Sabaty, na których rozmawiają o swoich ostatnich wynalazkach, eksperymentach czy też pomysłach. Mało osób wie, że sam Nicholas Flamel należał do Sabatoników, dzięki którym obmyślił kamień filozoficzny. Severus natomiast na Sabacie był jedynie dwa razy. Pierwszy raz, w młodości, gdy Czarna Magia dopiero go zachwycała. Drugi natomiast z Dumbledorem, gdy ten chciał sprawdzić, czy organizacje te zagrażają światu czarodziejów, czy można na nie przymknąć oko. Jednak doszedł do wniosku, że są to po prostu swego rodzaju naukowcy, pragnący jedynie zdobywać wiedzę i zostawił ich w spokoju.
      Dalej Snape zauważył hazardzistów i małych przestępców, na przykład złodziei czy innych tego typu ludzi. Nic, jak i nikt nie przykuł jego uwagi, życie znów było spokojnie prowadzone.
      Po chwili, wśród gwaru usłyszał ciche pukanie. Zdziwiony znów zaczął się rozglądać, jednak obok siebie ujrzał zakapturzoną postać. Kaptur idealnie zakrywał jego twarz, więc Severus zakwalifikował ją jako podejrzaną. Dziwny typ wskazał ręką w czarnej rękawiczce na krzesło naprzeciw Severus, a ten uznał to za pytanie i skinął swoim kapturem. Postać się przysiadła, nie miała ze sobą żadnego kufla, nic. Severus czuł na sobie wzrok przyglądający mu się z cienia, spod kaptura.
      - Słucham. - Ciszę między nimi przerwał Severus, delikatnie starając się zmodyfikować swój głos, by postać nie rozpoznała go.
      - Czego tu szukasz, Severusie? - Odpowiedziała mu postać znając jego imię, wiedząc kim jest, co przeraziło Severusa.
     - Niczego szczególnego. - Zaczął mówić już normalnie.
     - Doprawdy? A mi się wydawało, że poszukujesz człowieka w masce...
     Severusa zmroziło jeszcze bardziej. Wiedział kim jest, wiedział, że czegoś szuka... Przecież o jego prześladowcy wiedziały tylko dwie osoby! Jakim cudem wiedział o nim ten typ?
      - Nie rozumiem.... - mruknął starając się przebić mrok, dostrzec twarz rozmówcy.
     - Jak to nie rozumiesz? Czyżbyś już o mnie zapomniał? 
     Kaptur, jakby niewidzialne ręka chwyciła go i pociągnęła, spadł z głowy rozmówcy, a przed Severusem pojawiła się biała maska, z grymasem podobnym do uśmiechu i czerwonymi oczami. W nauczyciela uderzyło przerażenie, nagły napad paniki. Wstał z miejsca, złapał różdżkę w dłoń i celując nią w zamaskowanego człowieka powoli zaczął go okrążać w stronę wyjścia.
     - Ależ spokojnie, Severusie. Nie zamierzam z tobą walczyć. Sprawie ci w życiu większy ból niż śmierć, czy tortury. Możesz uciekać, a ja i tak zawsze będę przy tobie. Nie uciekniesz mi już, nigdy.
     Gdy padły te słowa Severus szybkim krokiem oddalił się od prześladowcy i wyszedł z gospody. Co chwile spoglądając za siebie doszedł, wręcz dobiegł do Trzech Mioteł. Wparował do budynku szybko i z hukiem po czym nie zwracając uwagi na Rosmertę odszukał wzrokiem Minervę i podszedł do niej. Dosiadł się bez pytania do stolika i cały zlany potem zaczął uspokajać swój oddech.
     - Severusie, co się stało?! - Minervę również ogarnęła panika, przerażenie. Dotknęła czoła Snape, jednak ten instynktownie odsunął się od jej ręki.
     - Maska... On znów się pojawił.
     Gdy jego oddech się unormował wytarł czoło po czym ze szczegółami zaczął opowiadać o swojej przygodzie w "Pod Świńskim Łbem".


     Trzy stoliki dalej podenerwowana gryfonka przyglądała się całej sytuacji ze zdezorientowaniem. Wraz ze swoją przyjaciółką przyszły tu, by napić się Kremowego Piwa. Jednak wparowanie całego zadyszanego i spoconego Severusa Snape do gospody było niecodziennym widokiem. Dodatkowo dziewczyna zarejestrowała fakt, że odrzucił pomocną dłoń swojej przyjaciółki, podczas gdy jej dotyku czasem wręcz pragnął.
     - Hermiono, domyślasz się może o co chodzi? - Spytała ją Ginny, podczas gdy obie przyglądały się swoim nauczycielom.
     - Nie, ale może uda mi się czegoś dowiedzieć... - Już miała wstawać, gdy nagle poczuła jak męska dłoń delikatnie pcha ją w dół. Spojrzała więc za siebie i ujrzała ich nowego nauczyciela, Daumiego Therlanda, do którego nie pałała zbytnią sympatią, jednak on jakoś bardzo chciał przebywać blisko niej.
     - Usiądź moja droga, nie przejmuj się Sevem. Pewnie to nic wielkiego. Znam go od lat, to u niego normalne. - Odparł wesoło przysiadając na krześle obok niej.
     - No... dobrze, profesorze. – Lekko skrzywiła się siadając, jednak wciąż patrzyła na stolik dalej.
     - Powiedzcie mi, drogie panie, jak wam się podoba moje nauczanie? Dobrym jestem nauczycielem? Czy może lepszym byłby Severus, bo w końcu tak bardzo ubiegał się o tą posadę. W sumie, to naprawdę mi go szkoda. Zawsze go podziwiałem. Nie ważne, co by się działo, Sev zawsze dążył do swojego celu. Zazwyczaj nie zważał na zdanie innych. Chociaż było parę osób, które skutecznie potrafiły go zahamować. Żeby było śmieszniej to gryfoni i gryfonki. Ulegał oczywiście Dumbledorowi. Szanował też zdanie Minervy. Jednak najbardziej podatny był na to, co mówiła Lilly Evans, pewnie wiecie o kim mówię.
     - Tak profesorze, wiemy. A czy profesor wie może, jakim to sposobem profesor Snape stał się potem tym kim się stał. - Nagle Hermionę zaciekawiła ta rozmowa. Miała wrażenie, że temat Snape jest aktualnie dla niej jednym z najciekawszych.
     - Oh, a czy to ważne? Z resztą, Sevuś zawsze był taki zamknięty w sobie, doprawdy nie wiem co z nim robić, ale nie mam ochoty narażać się znowu na jego zły humor. Słuchaj, Hermiono. Niedługo odbywa się bal, tu w wiosce...
     - W wiosce? Bal? Nigdy o tym nie słyszałam – odparła szczerze zaskoczona, jednak w głowie coś podpowiadało jej, że to zły omen.
     - Tak. Nie słyszałaś, bo Hogwart jakoś nie lubi puszczać swoich uczniów gdzieś bez opieki bądź powodu. W każdym razie to bal na cześć założyciela wioski. Ot, taka mała uroczystość. Wybieram się na nią. Czy może miałabyś ochotę wybrać się na niego ze mną?
Hermiona usłyszawszy te słowa aż jęknęła w duchu z niechęci. Napiła się swojego piwa, by zagrać na czas i pomyśleć jakby się wykręcić.
     - Ale profesorze, jestem pana uczennicą, czy to niestosowne? - Przemyślała każde słowa i ton w jaki je wypowiadała mając nadzieję, że z sukcesem nauczyciel zda sobie sprawę, że jednak nie może takich rzeczy proponować uczennicy.
     - Oh, zaraz niestosowne. To tylko niewinny, mały wypad do Hogsmead. Poza tym jesteś w Hogwarcie raczej ponadprogramowo, niektóre reguły mogą cię nie obejmować.
     - No nie wiem. Proszę wybaczyć...
     - Prosiłbym, byś chociaż przemyślała moją prośbę. - Odparł i spojrzał na nią jak szczeniaczek.
     - Dobrze, profesorze, przemyślę.
     - Oh, to świetnie! Bal odbywa się w następną sobotę, więc czekam na odpowiedź do piątku, zgoda? - Uśmiechnął się do niej tak promieniście, że Hermionie prawie oczy oślepły. Nagle stwierdziła, żę podchodzi do niego jak Snape do wszystkich...
     - Zgoda.
     - Świetnie! Dziękuję. No ja już muszę się zbierać. Zostało mi parę zakupów, a za godzinę wracamy do Hogwartu. Dziękuję panią za przemiłe towarzystwo i do zobaczenia. - Ucałował obie w dłoń przy czym na dłoni Hermiony pozostał o parę sekund za dużo.
     - Hermiona, przecież on cię podrywa! - odezwała się rudowłosa będąc już pewna, że blondyn wyszedł z gospody.
     - Wiem – mruknęła niezadowolona Hermiona opierając głowę na ręce.
     - Niezłego masz farta! - Roześmiała się młodsza z dziewczyn.
     - Farta?! Nie lubię go, a co dopiero coś więcej... - Oburzyła się znów spoglądając na stolik przy którym siedział Snape. Szybko coś mówił przy czym gestykulował.
     - Ach, zapomniałam! Przecież ty wolisz wredne Nietoperze, niż przystojnych blondynów.
     - Nie nazywaj Severusa Nietoperzem. Poza tym, to nie tak, że kogoś wolę czy też nie. Nie mam ochoty umawiać się z jakimś wiecznie uśmiechniętym, dzieciakowatym facetem, który nie ma nic poza tą gładką buziunią - Warknęła w stronę koleżanki.
     - No powiem ci, że obecność Snape ci nie służy... - odparła lekko zmieszana, jednak wciąż rozbawiona ruda.
     - Co masz na myśli? - mruknęła znowu kładąc głowę na ręce zrezygnowana całym zajściem.
     - A to, że stałaś się wredna i trochę opryskliwa, jak on. I odkąd przeszkadza ci to, że ktoś się uśmiecha?
     - Nie przeszkadza, ale Ginny, nie widzisz tego, że jego uśmiech jest przyklejony, sztuczny?
     - Yyy.... Nie? Oh, daj już spokój. Chodź lepiej jeszcze jakieś dobroci pokupować, bo zaraz się zbieramy.


     Po powrocie z wioski, wieczorem Severus siedział w swoim ukochanym fotelu, lecz zamiast czytać jakąś ciekawą książkę, miał na stoliku rozsypane pozapisywane pergaminy, na których leżały książki. Przeglądał jedną z nich oraz zapisywał z niej to, co wydawało mu się ważne. Był w transie, nie myślał nawet jak wygląda i czy cokolwiek dzisiaj zjadł. Jedyne, o czym myślał to notatki przed nim, książki z informacjami oraz Whisky, która aktualnie była w dwóch trzecich opróżniona. Czuł, że jest mu po niej już dobrze, jednak nie zamierzał zaniechać swoich działań.
     Z tego amoku wyrwało go ciche, ale wyraźnie w takiej cichy pukanie do drzwi. Westchnął i przeklinając pod nosem chwiejnym krokiem podszedł do drzwi. Otworzył je z zamachem nie zdając sobie sprawy jak wygląda. Spojrzał na stojącą w osłupieniu gryfonkę z burzą loków.
     - Chyba... Przyszłam nie w porę. - Zarumieniła się, po czym obróciła na pięcie i gdy chciała odejść Severus pchany alkoholową odwagą złapał ją za łokieć i wciągnął do środka swoich komnat. Zrobił to odrobinę za mocno, co sprawiło, że będąc już w środku zaplątała się o własne nogi i poleciała do tyłu. Snape, chociaż już mocno odurzony alkoholem spróbował ją złapać, jednak zaburzona równowaga sprawiła, że oboje się przewrócili. Efektem tego był przepiękny, jakże uroczy obrazek Severusa Snape skrzywionego z bólu, z rozpiętą koszulą wręcz do połowy, potarganymi włosami i lekkim zarostem, na którego kroczu, a był ubrany jedynie w czarne bokserki leżała głową – jednakże nie twarzą – Hermiona Granger we własnej osobie, której natomiast policzki płonęły z niewymownego zażenowania. Dziewczyna pisnęła z przerażenia, zerwała się natychmiast i domknęła drzwi komnat profesora, czego on sam nie zdążył zrobić. Severus natomiast zaczął się gramolić i usiadł na podłodze.
     - Co ty jesteś, zwierze jakieś, żeby takie dźwięki z siebie wydawać? - odparł odrobinę złośliwie, a odrobinie rozbawiony. Hermiona zlustrowała go szybko wzrokiem po czym odwóciła głowę. Jednak Severus zauważył, że co chwilę spogląda na niego tym samym wzrokiem, którym obdażyła go w trakcie zapinania koszuli. Zdezorientowało to profesora, więc spojrzał po sobie i zrozumiał jej dziwne zachowanie. Wybuchnął przy niej kolejeny raz niekontrolowanym śmiechem. Gdy się opamiętał wstał z podłogi.
     - Przepraszam Granger, doprawdy zapomniałem o tym. - Otarł małą łzę, która zakręciła mu się w kącie oka. - No ale już, uspokój się, przecież nie pierwszy raz widzisz pół rozebranego faceta. - Podśmiewając pod nosem skierował się do swojej sypialni.
     - TAKIEGO faceta, pierwszy raz – mruknęła pod nosem znów zapominając, że Severus w swoich komnatach dosłyszy wszystko.
     - Co to miało znaczy? - Odwrócił się i zapytał, ale postarał się by jego głos nie zabrzmiał... Jakby był zły.
     - Nic profesorze, przepraszam. - Spuściła wzrok, ale nie na podłogę, jakby za pewne chciała by wyglądało, ale na bokserki Severusa.
     - Nie przepraszaj Granger, po prostu chce wiedzieć co... Co myślisz na ten temat?
     - Na ten temat, czy na twój temat? - znów mruknęła.
     - Nie zapominaj, że wszystko słyszę. - Można powiedzieć, że pouczył swoją uczennicę, która po tym spojrzała na niego znów przepraszająco, jednak jego uśmiech mówił, że nie ma za co przepraszać. - Skoro się domyśliłaś to powiedź mi, co sądzisz o mnie.
     - To może najpierw się pan ubierze? - Poprosiła, jednak zamiast to zrobić, alkohol i sytuacja wprawiły Severusa w bardzo wesoły nastrój.
     - Nie. Jestem u siebie, nie muszę. - Znów uśmiechnął się, trochę wyzywająco i oparł o ścianę.
     - No błagam! - zawyła gryfonka, co sprawiło, że Severusowi zachciało się uśmiechnąć wyzywająco.
     - A czemuż to?
     - Czy pan chce się odwdzięczyć za Norę? - Gdy wspomniała o tym, Snape przypomniał sobie, jak przez chwilę mieszkał u niej, a ona chodziła w samym staniku i spodniach.
     - Może i bym chciał, ale nie uda mi się to. - Spojrzała na niego zaciekawiona na chwilę odkładając prośby o ubranie się na bok. - Bo wiesz, ja widząc pół nagą ciebie czułem pożądanie, a ty widząc pół nagiego mnie raczej czujesz...
     - To nie ma żadnej różnicy – znowu mruknęła patrząc tym razem na swoje buty.
     - Granger, przypominam...
     - Wiem, słyszy to pan. Ma pan odpowiedź na swoje pytanie. Dlatego chce, by się pan ubrał.
     - Co... - Osłupiał. Nie dowierzał w to co usłyszał.
     - Oh, no... - Podreptała odrobinę w miejscu, pokręciła głową we wszystkie strony by w końcu spojrzeć na niego tym łaknącym wzrokiem. - Podniecam się jak tak pan wygląda. - Wyrzuciła z siebie. Severusa osłupiały i zdezorientowany ruszył się z miejsca, w szedł do swojej sypialni. Jednak zamiast się ubrać usiadł na skraju łóżka i złapał się dłońmi za głowę. Poczochrał sobie włosy z trudem zastanawiając się nad sytuacją.
     Głupi, nad czym myśleć. Odwzajemnij jej to, pogadaj z nią o tym.
     - Ja nie wiem, nie dam rady.
     Ty nie dasz rady?! No już debilu!
     - Granger! Chodź no tu! - krzyknął przywołując swoją uczennicę, chociaż dla niego nie tylko uczennicę.
     Weszła do pokoju powoli, ostrożnie, a gdy zobaczyła, że wciąż się nie ubrał zagryzła wargę. I patrzyła się na niego.
     - Nie rób tego – wydukał patrząc na nią jak najbardziej poważnie, ale z trudem panując nad rządzą.
     - Czego?
     - Nie przygryzaj warg.
     - Ale... Czemu? - odparła czerwona. Parsknął śmiechem. 
     - A czy sam przed chwilą nie powiedziałem ci, że najchętniej to bym.... - Powstrzymał się, bał się tych słów, bał się, że znów spróbuje uciec.
     - Co? Co by pan zrobił? - Zobaczył, że niepewność i strach odeszył, a na ich miejscu pojawiła się ciekawość i odwaga.
     - Nic, nieważne Granger. - Spojrzał w bok.
     - Nie? To po co mnie tu wołałeś? - Poczuł jak ciepły, mały ciężar pojawił się na jego kolanach, a gdy spojrzał przed siebie ujrzał dwa okrągłe wybrzuszenia zakryte sweterkiem z mundurka. Spojrzał wyrzej, na gryfonkę. Przyglądała mu się z ciekawością i iskrą, która zwiastowała pożądanie.
     - Hamuj.... Hamuj się Granger... - Chciał ją doprowadzić do porządku, ale oszukiwał tylko samego siebie. Uśmiechnęła się na to podstępnie, jego głos nie był przekonywujący, wiedział o tym. - Cholerna jesteś, ty mała wredna wiedźmo.
     Nie dał jej jednak szans na odpyskowanie, natychmiast wbił się w jej usta. Mocno, bez opanowania. A ona przyjęła to z zachłannością. Po paru dobrych minutach kradnięcia sobie pocałunków Severus położył się na łóżku czując, że pragnie więcej. Włóżył więc ręce pod jej sweterek i koszulkę. Zaczął błądzić po jej plecach napawając się każdym ruchem jej mięśni, każdym milimetrem ciała. Hermionie najwidoczniej podobało się to, gdyż dyszała przyjemnie i podgryzała jego wargi. Gdy jego ręce zabłądziły na tyle, by znaleźć się na brzuchu dziewczyny i zmierzały w okolice klatki piersiowej gryfonka zaczęła całować szyję swojego profesora powoli, całus za całusem, kierując się na tors. Nagle, jak kubeł zimnej wody na Severusa spadło opanowanie.
     Nie miałeś się z nią kochać!
     Wyjął ręce spod swetra, odciągnął jej twarz od obojczyka, Po czym zrzucił ją obok na łóżko. Gdy usiadł zobaczył, jak dziewczyna ma odrobinę nadziei na ciąg dalszy, co rozbawiło go, zasmuciło i zadowoliło na raz. Uśmiechnął się więć ze smutkiem, pogładził ją po policzku i otworzył swoją szafę. Wyjął z niej dresowe spodnie i narzucił na siebie. Koszule również zdjął, jednak na jej miejsce nie dał już nic. Wyszedł bez słowa ze swojej sypialni i podszedł do stołu na którym wciąż stała resztka Whisky. Wziął butelkę do rąk i upił łyk. Czuł, jak jego męskość pulsuje, wiedział, że nie jest zadowolona... On z resztą też nie był, ale za szybko, nie mógł tak wykorzystać tej dziewczyny.
     Usłyszał, jak drzwi do sypialni znów się otwierają. Wyszła z nich zmieszana gryfonka odgarniając z twarzy włosy. Usiadł więc w swoim fotelu i spojrzał na nią w zastanowieniu.
     - Dawno nie przychodziłaś, coś się stało? - spytał wskazując jej miejsce na kanapie. Posłusznie na niej usiadła.
     - Ja... myślałam, że raczej nie ma pan ochoty mnie oglądać... - odpowiedziała znów się rumieniąc.
     - Głupia.... Denerwujesz mnie, ale przyzwyczaiłem się do twojego towarzystwa. - Upewnił ją, jednak wiedział, że szybko się do tego nie przekona. - Skoro tak sądziłaś, to co się stało, że teraz raczyłaś zaszczycić mnie swoją obecnością.
     - No bo... - Przez chwilę wahała się, jednak postanowił zaczekać. - Dzisiaj pan... - Dalej się jąkała, więc uznał, że nie ma sensu jej stresować.
     - Granger, przestań się mnie bać. Naprawdę nie zabiję cię za to, że coś cię niepokoi.
     - Co się dzisiaj stało, w Hogsmead? Wyglądał pan na naprawdę przestraszonego.
     Snape, spokojnie! Nie wydzieraj się na nią za to, że się o ciebie martwi!
     - Nie zamierzam – mruknął do siebie po czym zrozumiał, że właśnie zrobił mały błąd. Widząc minę zdezorientowanej Granger "przewrócił" oczami. - No przecież ostatnio ci mówiłem...
     - Tak, pamiętam. - Uśmiechnęła się, jakby w zrozumieniu. - Nie przeszkadza mi to. Czy... odpowie mi pan na pytanie?
     - Eh, nie powinnaś się tym przejmować... - Rozpoczął sucho, nie miał zamiaru zaprzątać jej głowy, siać takiej małej paniki. Ale zmienił zdanie widząc, jak ściąga z niezadowoleniem brwi. - Ale skoro tak bardzo chcesz, to nie będę dłużej krył przed tobą prawdy. Przysuń się. - Rozkazał, a ona posłusznie zbliżyła się do stołu i jednocześnie niego. - Spójrz, widzisz tą maskę? - Kiwnęła głową. - Człowiek, który nosi ją aktualnie jest moim prześladowcą.
     - Co?!
     - Nie drzyj się. Spotkałem go dwa razy. Raz na wierzy astronomicznej, gdy opowiadałaś Minevrzę o Weasleyu. Drugi dzisiaj, w Hogsmead.
     - Próbował pana zabić? - Spojrzała na niego przestraszona, z troską w oczach. Nie powstrzymał się od delikatnego uśmiechu.
     - Nie. Natomiast grozi mi, że zniszczy moje "szczęśliwe" życie. Zastanawiam się jak dostał się do Hogwartu i czego chce, kim jest. - Mówiąc szczęśliwe życie za gestykulował wymachując cudzysłów.
     - Może to ten Camel?
     - Nie, zdecydowanie nie byłby w stanie dostać się do Hogwartu. Ale jest istotną postacią, Camel jest na jego usługach, przynajmniej tyle się od tej Maski dowiedziałem.
     - No... Ale co mógłby pan mu zrobić? Chyba, że jest śmierciożercą, to może chcieć zemsty.
     - Tego też się dowiedziałem. Nie chce zemsty i nie jest śmierciożercą. Wręcz przeciwnie, gardzi nimi. Myślałem też nad tym, że może mieć jakiś związek z Grindenwaldem. W końcu on też nie uznawał Czarnego Pana.
     - Ale co ktoś od Grindenwalda mógłby chcieć od pana?
     - I tu właśnie moja teoria się kończy. Nie mam bladego pojęcia. Dlatego nie panikujemy wraz z Minervą, nie mamy żadnych pożytecznych wiadomości. Draco próbuje dowiedzieć się czegoś u Lucjusza, a Minerva u Kingsleya. Narazie jednak nic nie wiemy.
Zapadła chwila cichy, w której Hermiona zaczęła myśleć. Poznał to po jej zmarszczonym nosku. Bawiło to Severusa, ale i podobało mu się.
    - Kojarzę tą maskę...
     - Ja właśnie też, dlatego zacząłem szukać. Ale chyba na dzisiaj mam dość... Nic nie znalazłem. - Oparł się o fotel i spojrzał w sufit.
     - Profesorze... - Znów zamruczał w geście zachęcenia jej. - Mogłabym mieć do pana taką dziwną prośbę?
      - Czy wy, gryfonki, zawsze musicie mieć jakąś "dziwną prośbę"? - Severus przejechał dłonią po twarzy. - No, słucham.
     - Czy mógłby mi pan dać szlaban na sobotę?
     Dzień pełen wrażeń, Sev.
     - Ta... - Znów niekontrolowanie odpowiedział swojemu sercu.
     - Naprawdę? Zgadza się pan? - Zobaczył, jaka była uradowana i poczuł, że głupio byłoby teraz odmówić.
     - Najpierw mi powiedź czemu.
     - No bo Therland, znaczy się pro...
     - Co do niego, to masz taryfę ulgową Granger. Nienawidzę gnojka... - Zaśmiała się pod nosem.
     - No więc podobno jest jakiś bal w Hogsmead i on mnie zaprosił na niego, a jakoś nie wiem jak mu odmówić...
     - Prosto, wystarczy jedno słowo "Nie" – warknął czując jak wzbiera w nim gniew.
     Chce ci ją uuuukraść.
     - A niech się wypcha, w życiu! - Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona. - Wybacz... Jak jestem zdenerwowany, do tego po alkoholu, to mam z tym naprawdę wielki problem... Ale, cholera, Granger, czy ty naprawdę nie potrafisz być asertywna?
     - Staram się, ale nie chce być do nauczyciela tak nieuprzejma...
     - Mną to się nie przejmowałaś...
     - To co innego!
     - Ta, a niby czemu?
     - Bo... bo on stara się być miły dla mnie.
     - Granger... Przecież on cię podrywa. - Skwitował jej wypowiedź i jednocześnie sam sobie uświadomił, że naprawdę tego nie chce.
     - No wiem... Ale to nie zmienia faktu, że jest miły.
     - I co, pozwolisz mu na to?
     - Nie chce, dlatego proszę pana o pomoc. - Zrobiła smutną minę i spuściła wzrok.
     - Dobra, niech ci będzie. Nie gwarantuje jednak, że nie będzie cię namawiał, byś to olała i poszła z nim na ten cholerny bal.
     - Dziękuję! - Aż podskoczyła z radości i przytuliła się do Severusa.
     - Co ty... - Chciał na nią nawrzeszczeć i poczuł jak na nim siada. Czuł, że to zły pomysł, że znowu może się nie powstrzymać. - Granger, czego ty ode mnie chcesz?
     - Słucham? - Odsunęła od niego głowę i patrzyła mu w oczy. On natomiast był poważny, chociaż obejmował ją w pasie i czuł, że zaraz jego męskość znów poczuje się przyjemnie przy kobiecym ciele, przy jej ciele...
     - Czego oczekujesz ode mnie, kim chcesz bym dla ciebie był? - Nakreślił swoje oczekiwania co do odpowiedzi i przyglądał się jej.
     - Profesor McGonagall z panem rozmawiała o mnie? - Pytanie było bardziej retoryczne, więc jedynie pokiwał głową. - Ja... Nie wiem, czy wiem.
     - Masło maślane...
     - No bo... Chyba wiem, czego chce, ale nie wiem, czy powinnam tego chcieć.
     - To źle brzmi...
     - Wiem, dlatego chce jeszcze poczekać...
     - Granger, aktualnie wszystko dla mnie źle brzmi.
     - Bo panu w głowie tylko jedno. - Zażartowała z niego, chociaż miała rację.
     - Granger!
     - No i dobrze, bo wie pan, mi też. - Wyszeptała mu do ucha, po czym pocałowała go w policzek i wstała. - Na razie, to chciałabym pana bliżej poznać. Dużo ostatnio się nagromadziło złych i nie fajnych rzeczy. Na razie muszę uciec od Therlnada. Dobranoc, profesorze.
     Uśmiechnęła się do niego i podeszła do drzwi.
     - Dobranoc, Hermiono... - mruknął w eter, ale Hermiona jeszcze nie wyszła.
     - Lubię, jak pan wypowiada moje imię. - Oświadczyła i wyszła.
     No i widzisz, może cię chcieć!
     Normalnie kazałby się zamknąć swojemu sercu, ale teraz... Był ucieszony i przerażony. Therland chciał mu ukraść Hermionę, a Hermiona chciała uciec przed Therlandem. Ba! Nie byle gdzie uciec! Chciała uciec do niego, Nietoperza z Lochów!


     Poniedziałek rozpoczął się cudownie. Najpierw Severus denerwował się na Therlanda, który w kółko latał przy nim i opowiadał jaka to Hermiona nie jest "super", potem Minerva oświadczyła mu, że nie będzie jej cały tydzień, aż w końcu pierwszą lekcje miał mieć z siódmoklasistami. To ostatnie oczywiście sprawiło mu przyjemność. Chociaż lekcja zaczęła się przeciętnie, to podczas ważenia tak dobrze znanego wszystkim eliksiru Wielosokowego panna Granger oczywiście przez przypadek, z zamyślenia pomieszała całkowicie przepis i rozwaliła swój kociołek powodując, że cała klasa była upaćkana gęstą mazią koloru... fioletowego.
     - Granger, choler jasna! Czy ty rozumu nie masz? A może ktoś ci go obrócił na lewą stronę i resztki przyzwoitości wywiał wiatr zanim zaczęłaś dzisiejsze lekcje? - Bluzgał ją przy całej klasie, ale pierwszy raz czuł, że nie jest w tym szczery. Wiedział, że musi wyglądać na prawdziwie zdenerwowanego inaczej sobotni szlaban nie będzie miał poparcia.
     - Odejmuje Gryfondorowi dwadzieścia punktów i zapraszam na szlaban dzisiaj.... Nie od dzisiaj, przez cały tydzień włącznie z weekendem! U mnie, punkt dziewiętnasta!
     - Ale, panie profesorze... - Próbowała się tłumaczyć, co Severus uważała za dobry zmysł aktorski.
     - Kolejne dziesięć za pyskowanie. - W tym też momencie lekcja dobiegła końca. - Fiolki z imieniem i nazwiskiem do mnie, żegnam.
     Usiadł na swoim krześle i zaczął przyglądać się oddającym swoje prace uczniom. Widział, jak wszyscy są zdumieni tym, że Panna-Wiem-To-Wszystko popełniła takie błędy, naraziła się samemu Naczelnemu Postrachowi Hogwartu. A on był usatysfakcjonowany. Z wielu powodów. Odebrał punkty gryfoną, w końcu miał za co nakrzyczeć na Granger, wprawił w osłupienie innych uczniów i co najważniejsze, zniszczył marzenia Therlanda dotyczące Hermiony.
     - ... i nie pójdziesz na ten bal! - Usłyszał skrawek rozmowy, z której wywnioskował że rozmówczynie to Weasleyówna i Granger.
     - No trudno Ginny, jakoś i tak nie miałam na niego ochoty. - Skwitowała burza loków stając tuż przed Severusem i uśmiechając się do niego delikatnie, jakby po kryjomu. Za nią została już tylko Weasleyówna.
     - I co, sądzisz, że ja to mam sprawdzić? - Parsknął Severus wprawiając Hermionę w osłupienie, co sprawiło mu nie lada radość.
     - Nie wystarczy panu, że Hermiona nie może mieć wolnej soboty? - Wtrąciła się bezczelnie Ginny.
     - Ginny, przestań! - Zgoniła ją Hermiona, a Severus pokręcił głowę nie mogą się powstrzymać od delikatnego uśmiechu.
     Młoda Weasley odłożyła swoją fiolkę po czym wybauszyłą oczy, jakby nagle ją olśniło.
     - Hermiona, ty to specjalnie zrobiłaś! - Wypiszczała prawie do ucha Hermiony.
     - Nie! No coś ty, ja... - Hermiona nie potrafi kłamać, potwierdzała to za każdym razem, gdy ktoś próbował ją przejrzeć.
     - Eh, Granger... Czemu jej nie powiesz, że po prostu Therland cię nie kręci? - Westchnął znudzony widowiskiem i oparł twarz o rękę.
     - Mówiłam, ale Ginny jest uparta i twierdzi, że to świetny kandydat na męża. – Wypowiedziała złośliwie, a złość zawrzała w Severusie.
     - Oh, no wiesz lepszy niż poniektórzy. - Odwet młodej Weasley nie przypadł Severusowi do gustu.
     - Panno Weasley, a ja uważam, że jest pani świetną kandydatką na moją Czarną Listę. - Wywarczał lekko przestając się kontrolować. On i Weasley patrzyli się na siebie złowrogo, a cała ta sytuacja utwierdziła w przekonaniu Severusa, że Granger trochę się pozwierzała Ginny z ich... dziwnej relacji. Atmosferę gęstą jak kisiel przebił śmiech starszej gryfonki.
     - Czyżby był pan zazdrosny? - Spytała rozbawiona Hermiona. Patrzył to na nią, to na Ginny zastanawiając się co odpowiedzieć i jak to ostatnio mu się zdarzało, stwierdził, że najlepiej będzie się pobawić.
     - Może i jestem, Hermiono. - Wymawiając jej imię starał się być jak najbardziej namiętny i stwierdził, że to jedno, krótkie zdanie zadziało, by obie kobiety stanęły dęba. Z tą różnicą, że panna Weasley była naprawdę zdziwiona i przestraszona, natomiast Hermiona jakby... przyjemnie zaskoczona. - Granger, ledwo co wyciągnąłem cię z dna, na którym był Weasley, teraz o mało co nie wpadasz w drugie, jakim jest Therland.
     - A może to pan jest dnem? - warknęła Ginny.
     - Ginny! Wyjdź stąd, natychmiast! - Oburzyła się starsza dziewczyna. Młodsza natomiast z lekko zadartą głową szybkim krokiem opuściła salę lekcyjną zatrzaskując za sobą drzwi. - Przepraszam za nią.
     - Nie twoja wina. - rozsiadł się wygodnie na krześle i przypatrywał się swojej uczennicy, która najwidoczniej nie wiedziała co zrobić. - Jak na improwizację, to naprawdę ładnie zagrałaś aktoreczko. - Wiedział, że pochwalił ją zbyt otwarcie, zbyt słodko. Że to do niego nie pasowało, ale dziewczynę to zachęciło do uśmiechu. - Widzimy się wieczorem.
     - Tak, do zobaczenia, profesorze. - Była już przy drzwiach, gdy znów się obróciła słysząc jego, przepełnione dozą namiętności słowa.
     - Do zobaczenia, Hermiono.

***                                       ****                                                   ***
HEJ
Znooowu musieliście długo czekać na rozdział, ale chyba nadrobiłam tą nieobecność? 
Przepraszam, ale mam problemy z dwiema sprawami: Prawo jazdy i sam internet... Teraz podłapałam wifi, więc byłam w stanie wrzucić rozdział. 
Mam nadzieję, że was nie zawiódł.
Dziękuję za poświęcenie czasu
Pozdrawiam
B.

środa, 9 sierpnia 2017

Rozdział IX

      Jej słowa sprawiły, że serce zabiło mu szybciej. Wola jego umysłu spadła mu prawie do zera, choć rozum powtarzał "lubi cię, bo jej pomogłeś. Zwykłe dziękuję, jesteś dobry". Patrzyła się na niego lekko przestraszona, jakby wyczekiwała konsekwencji swoich słów, jakby bała się, że zaraz ją zwyzywa i wyrzuci. Ale sam bardziej przestraszył się własnych słów.
     - Granger... Naiwna jesteś. - Odłożył na stolik butelkę i objął gryfonkę ramieniem czując, jak coraz bardziej kładzie mu się na ramieniu. Nie wzdrygnęła się, nie odepchnęła go, tylko całkowicie położyła głowę na nim.
     - Może i jestem naiwna, ale czy panu to przeszkadza? - odparła ziewając, dzięki czemu Severus poczuł silnie naciskające zmęczenie.
     - Nie Hermiono, ani trochę... - To były ostatnie słowa jakie pamiętał zanim jego głowa bezwiednie oparła się na miękkiej szopie, a oczy ciężkie i zmęczone zamknęły się, by następnie umysł mógł popłynąć wgłąb krainy snów.
   
      Szedł przez korytarz wielkich zarośli przyciętych, zadbanych, przez korytarz labiryntu. Szukał czegoś, nie wiedział czego w tym labiryncie może szukać on, Mistrz Eliksirów, ale wiedział, że panicznie czegoś szuka i jeśli tego nie znajdzie nie będzie miał już po co żyć. Krążył więc między krzewami, w półmroku dostrzegając jedynie oddalony, zamglony księżyc. Co rusz skręcał w prawo bądź w lewo. W końcu wpadł do ślepego zaułka i tam coś znalazł, ale to nie było to czego pragnął. Zdecydowanie odwrócił się na pięcie i uciekł od wizji płaczącej w kącie Hermiony.Znów zaczął krążyć i znów natrafił na ślepy zaułek. Jednak w nim też nie było tego, czego pragnął. Tym razem przed jego oczami stanął obraz płaczącej Lily. Jednak Severus i od niego się odwrócił. Pognał dalej lekko podenerwowany. Gdy zakręcił w następną, ślepą uliczkę znalazł Hermione krzyczącą ze wściekłości. Serce kazało mu stamtąd uciekać, co też zrobił. Trafił następnie na Lily, która jest na niego wściekła za nazwanie jej szlamą. Potem jeszcze znalazł martwe ciało Hermiony w uliczce po prawej i ciało Lily po lewej. Serce wściekało się, panikowało. Aż w końcu wybiegł w samym środku labiryntu, gdzie stała marmurowa fontanna, a na niej siedziały dwie kobiety po obu stronach. Gdy dotarł do samego środka obie jednocześnie wstały, spojrzały na niego i uśmiechnęły się.
     - Severusie - odezwały się jednocześnie patrząc się na niego.
     Wiedział, że jest bardzo blisko celu, wręcz u jego wrót, że w końcu znalazł to czego pragnął. Ale coś w nim mówiło "stój", coś nie pozwoliło dalej iść.
     Severusie...
     Usłyszał swój głosik, on też go wołał, ale chciał coś powiedzieć.
     To czas wyboru.
     Nie rozumiał, o jaki wybór chodzi jego Sercu, czego od niego wymaga.
     Musisz wybrać....
    - Co mam wybrać?! - odwarknął swojemu drugiemu ja i zobaczył jak dwie kobiety przed nim spoglądają na niego ze zdziwieniem.
    - Sev, mówisz do siebie? - odparła z obrzydzeniem rudowłosa, piegowata piękność, za którą tęsknił przez całe życie.
    - Profesorze Snape,  Luna też mówi do siebie. - Wielkie gniazdo na głowie uśmiechnęło się do niego. Wydawało się, że kobiety się nie słyszą.
    Severus postawił krok i wyciągnął ręce przed siebie. Poczuł, jak dłonie dotykają czegoś zimnego, przeźroczystego. Jedna dłoń była na wprost Hermiony, druga na wprost Lily.
    Którą wybierasz...
    - To okrutne! Nie będę wybierał! - krzyknął do siebie.
    - Sev, to obrzydliwe. Choć, spróbujemy to z ciebie wyplewić... - usłyszawszy głos Lily spojrzał na swoją pierwszą miłość i teraz dostrzegł, jak podchodzi do niej James Potter i obejmuje ją ramieniem w pasie.
     - Profesorze... - usłyszał ciche jęknięcie i spojrzał teraz na Hermionę. Zobaczył, jak nagle Ron Weasley szarpie za jej włosy i zaczyna obmacywać.
     Przestał myśleć, zaczął ślizgać się po niewidzialnej ścianie szukając jakiegokolwiek przejścia, chciał jej pomóc. Nie mógł znieść jej cierpienia. Jednak nie potrafił odnaleźć klamki, więc zaczął bić pięściami w coś jakby szkło.
     - Hermiono! Zostaw ją! Hermiono! - krzyczał i nagle poczuł jak szyba pęka pod jego dłońmi wpuszczając go do środka. Zaczął biec wyciągając rękę by jak najszybciej pomóc Hermionie, ale nagle obraz załamał się.
   
     Natychmiast otworzył oczy a przed sobą zobaczył kudłaty łeb i kasztanowe oczy, które z troską patrzyły się na niego. Nie zważał w tym momencie na nic, Hermiona była bezpieczna. Objął ją całym sobą, ścisnął, jakby bał się, że znowu zostanie zaatakowana, jakby chciał ją ochronić całym sobą.
    - Profesorze... To tylko sen - wyszeptała i zaczęła głaskać go po plecach, ale on nie puszczał. Nie przestawała. Siedziała z nim, wtulona, głaskając go i cichutko mówiąc na zmianę " będzie dobrze" z "to tylko sen" i "nic się nie dzieje". W końcu powoli opanował swoje emocje i rozluźnił uścisk.  
    - Hermiono... - poczuł nagłą potrzebę odezwania się do niej, zadania pytania.
    - Tak?
    - Co myślisz o ludziach, którzy rozmawiają sami ze sobą? - spytała i zapadła cisza, krótka chwila w które zaczął się bać, że ucieknie, przestraszy się go, więc ścisnął ją mocno.
    Ale ona zrobiła to samo, wzmocniła uścisk.
    - Luna mówi do siebie, a ja bardzo ją lubię. To nic złego, że ktoś potrzebuje mówić do samego siebie. A pan tak robi?
    To pytanie w żadnym razie nie było napełnione odrazą.
    - Wiesz co, w śnie powiedziałaś mi to samo. Powiedziałaś, że Luna też do siebie mówi.
    Kolejna chwila ciszy.
    - Wołał mnie pan, przez sen.
    - Tak... wołałem cię - odparł po czym puścił ją całkowicie.- Która godzina? - Natychmiast zmienił temat, nie chciał zwierzać się z tego, co widział we śnie, bo nie widział nic, czy by ją ucieszyło.
    - Ósma rano. - Spojrzał na nią zdziwiony.
    - Przez cały czas tu byłaś? - Jedynie się zarumieniła.- A spałaś chociaż coś? - Tym razem jego głos był litościwy.
    - No... tak. Jak pan usnął mi na głowie, to też oczy mi się zamknęły. - Wciąż była zarumieniona, mówiła cicho, zawstydzona. Severus na ten widok parsknął śmiechem, a ona spojrzała na niego przepraszająco.
    - Widziałaś Minervę?
    - Nie, ale zostawiła list. - I nagle jeszcze bardziej poczerwieniała podając nauczycielowi kartkę pergaminu.
Severusie, Hermiono!
Bardzo słodko wyglądacie jak tak śpicie! 
 Zajęłam się sprawą pana Weasleya, jego rodzice dowiedzieli się o wszystkim także z mojej strony.
Mam wrażenie, że coraz większa wątpliwość ich ogarnia.
Tak czy inaczej, mam nadzieję, że porozmawiamy rano, przy śniadaniu. 
MM
P.s
Ciszę się, że wasze stosunki się ocieplają.
     
     Severus mimowolnie wybuchnął śmiechem. Nagle nadzieja Minervy na przyjaźń (a może nawet coś więcej) Severusa z Hermioną przestała go tak drażnić. Poczuł, jakby kobieta była jedyną przychylną mu osobą co do tej relacji. 
     - No patrzcie państwo, słodko wyglądamy? - Ocierał oczy z łez, które zaczęły mu cieknąć po wybuchu śmiechu. - Powiedz mi Granger, czy nasze stosunki się "ocieplają"? - spytał dziewczyny, która nie miała pojęcia co odpowiedzieć. Jednak patrzył na nią tak, jakby naprawdę oczekiwał odpowiedzi. 
     - Wydaje mi się, że tak... - W końcu odpowiedziała wolno, spokojnie, jakby badała teren, czy może tak odpowiedzieć. 
     - A wiesz co mi się wydaje? Że znów się mnie boisz. - odparł i wstał z kanapy.
     - Pana nie da się nie bać... - burknęła pod nosem, ledwo słyszalnie, ale Severus słyszał to nawet podchodząc do łazienki.
    - Hermiono... - Nie mógł się powstrzymać, by spojrzeć na nią smutnymi, ale szczerymi oczami. Ona też na niego spojrzała. - W brew pozorom, ja też mam uczucia. 
    Bez wyjaśnienia wszedł do łazienki. Odkręcił kurek z zimną wodą i zdjął z siebie ubrania. Wszedł pod prysznic przyjmując na twarz kropelki przyjemnego zimna.
    Zrobiłeś w jej głowie mętlik.
    - Wiem. Może zastanowi się, czego ode mnie chce.
    A może ty byś się zastanowił czego chcesz od niej?
    - Ja już wiem czego chce.
    Słucham.
    - Chcę jej samej, w całości, jej serce, duszę i jej ciało.

    Była zdziwiona, nie wiedziała właściwie co ma o tym wszystkim myśleć. Przecież to oczywiste, że ma uczucia... Naprawdę uraziła go tym, że się go boi? Ale czy naprawdę tak jest? Nie, nie jego się boi, ale czegoś na pewno.  Boi się tego, że gdy powie coś niepoprawnie, to on znów ją wyrzuci, a nie chciała tego. Ale czego w takim razie chciała? I czego chciał Severus? Tyle pytań i na każde nie potrafi znaleźć satysfakcjonującej odpowiedzi.
     Wstała z kanapy i zaczęła rozglądać się po gabinecie. Obudził się tego dnia nie długo wcześniej od Severusa i nie miała wcześniej na to czasu, a bardzo ją to korciło. Zrobiła więc krok w kierunku półki z książkami. Zaczęła przeglądać tytułu. Bardzo ją korciło, by wziąć którąkolwiek do ręki i zajrzeć do środka, ale wiedziała, że Mistrz Eliksirów nie darowałby jej tego. Nienasycona podeszła więc do biurka. Wszystko na nim było idealnie uprzątnięte. Siedem stosów pergaminu po prawej i siedem po lewej. Na środku leżał nowy, nieodpakowany zestaw piór i atrament. Hermiona sama po sobie znała ten system. Miała identyczny, gdy przygotowywała się do egzaminów. Z jednej strony to, czego się nauczyła, a z drugiej to, co jeszcze musi nadrobić. Jednak było coś, co nie pasowało jej do wizji schludnego biurka. Zielono srebrny pakunek, lekko zwęglony, pognieciony i poplamiony leżał na samym skraju Nie mogła się powstrzymać, by chwycić za pakunek. Rzuciła jeszcze okiem na drzwi od łazienki, ale te były zamknięte.  Delikatnie odchyliła papier, by zobaczyć co znajduje się w pakunku. Była tam książka, jednak Hermiona nie mogła doczytać tytułu. Delikatnie wysunęła książkę, tak by nie szeleścić i odłożyła papier na biurko. Spojrzała na okładkę: "Na stosie". Jednak obrazek na książce nie mówił o zwykłych historiach czarownic w średniowieczu. Przedstawiał kobietę, która zostaje podpalona na stosie i mężczyznę, który celuje w podpalającego różdżką.
     - Widzę, że zaczęła pani, panno Granger, oglądać mój gabinet. - Syczenie w uchu było przeraźliwie osłupiające, dziewczyna nie mogła się ruszy, nie mogła nic zrobić, aż nie staną po drugiej stronie biurka.
     - Ja... Ja przepraszam, nie wiem co... - zaczęła się jąkać i spuściła przestraszona głowę.
     - Dobra, dobra Granger. - Usiadł na krześle, gdzie zazwyczaj siedzą goście. - Szukałaś czegoś konkretnego? - odparł zapinając guziki koszuli.
     - Nie...
     Dziewczynę ogarnęło dziwne poczucie zawodu, gdy tak przyglądała się niknącemu powoli torsowi swojego nauczyciela. Bezmyślnie przygryzła wargę, ale w tedy Severus spojrzał na nią tymi swoimi czarnymi, nieprzeniknionymi oczami. Zaczerwieniła się, ale nie oderwała od niego wzroku. Uśmiechnął się delikatnie, a dziewczyna nie potrafiła uwierzyć własnemu ciału, że czuje pożądanie. Wrócił wzrokiem do koszuli i dopiął ją aż pod samą szyję. Dopiero w tedy gryfonka była w stanie się opamiętać.
     - Profesorze... - zaczęła niepewnie, po czym usłyszała cichy pomruk w stylu "o co chodzi?". Postanowiła więc się nie wahać. - O co chodzi z tą książką? - Severus westchnął ciężko.
     - To.. miał być prezent. - Hermiona spojrzała pytająco. - Dla ciebie.
     Dziewczyna przyglądała się swojemu profesorowi z podejrzliwością. Zastanawiała się, czy to jest żart, ale nic na to nie wskazywało. Zamiast tego Severus wstał z krzesła i chwycił na swoją pelerynę, która wciąż leżała na fotelu.
     - Jest o miłości czarodzieja czystej krwi do mugolaczki, która trafiła na stos. Myślałem przez jakiś czas jakiej książki nie czytałaś, a spodobałaby ci się. Stwierdziłem, że ta się nada. Przeczytaj i później mi powiedź czy trafiłem - odparł po czym podszedł do drzwi. - A teraz pozwól, że pójdę na śniadanie.
     Gdy wyszedł ze swoich komnat przejechał z roztargnienia po włosach. Nie mógł uwierzyć w jej zachowanie przed chwilą. Był pewny, że przed chwilą pożerała go wzrokiem. Nie wierzył, nie potrafił.
     To uwierz debilu!
     Skinął do siebie głową zgadzając się ze swoim Sercem. Wszedł do wielkiej Sali zakładając na twarz maskę obojętności, wstrętu i opryskliwości. Nie mógł się "na krzywić" widząc radosnych uczniów, którzy powrócili z przerwy. Nie mając ochoty oglądać ich twarzy patrzył naprzeciw siebie, gdzie widział stół nauczycielski, a na samym środku siedzącą za stołem Minervę. Im bliżej stołu był, a zmierzał tam bardzo szybko twarz Profesor Transmutacji stawała się wyraźniejsza. Nie mógł znieść tego, że jest ona uśmiechnięta i również patrzyła się na niego. Wręcz wskoczył na podest i okrążył stół by z gracją zasiąść koło nauczycielki. W jego głowie panowała wojna, czy przedstawić pani dyrektor swoje nowe spostrzeżenia czy jednak wciąż utrzymywać ją w przekonaniu, że Severus Snape, opryskliwy, przeżarty złem, wredny, złośliwym, obrzydliwy, zabójczy człowiek jednak trochę się otwiera przed "głupią" gryfonką.
     - Dzień dobry Severusie - odparła "koleżanka" po fachu uśmiechając się do niego podstępnie. Spojrzał na nią zabójczo i wymruczał:
     - Słodko, tak? - Kobieta zachichotała, co delikatnie mówiąc irytowało go.
     - Owszem, Severusie. I bardzo mnie to cieszy.
     - Stara kozica z ciebie... - burknął, a ona zrobiła oburzoną minę i otwierała usta by go zbesztać. - Ale wygrałaś... - Przerwał jej lekko zniesmaczony, bo przecież Postrach Hogwartu nie okaże jej aż tyle dobroci.
     - Nie rozumiem? - Minerva była szczerze zdziwiona jego słowami. Zdezorientował ją, wiedział o tym. I dobrze, bo właśnie w taki sposób osiąga się lepszy efekt.
     - Hermiona to naprawdę wartościowa dziewczyna. - Nauczycielka zdębiała, dosłownie i w przenośni.
     - Ale, Ty, co, jak?! - Dukała nie potrafiąc zorientować się w sytuacji.
     - O tym później Minervą, może wieczorem przy Ognistej. Rzecz jasna, u mnie. Teraz powiedz mi co z Weasleyem. - odparł pozwalając by szok delikatnie spłynął na McGonagall, jednak pozostawiając w tajemnicy dalszą część swoich uczuć.
     - Och, tak. Coraz lepiej ze sprawą Weasleya. Molly z Arturem jak się nie mylę zrobili Ronowi gruntowne przesłuchanie. A jak się nie mylę, to w końcu im powie jaka jest prawda. Pewnie go znienawidzą, no ale musi ponieść konsekwencje tego jak traktował pannę Granger. - Severus jedynie kiwną na to głową. Cieszył się, że prawda w końcu wychodzi na jaw, jednak wciąż martwiło go to, jakie konsekwencje poniesie on. - Severusie... Nie martw się. Weasleyowie do końca i tak nie byli przekonani w twoje zboczenie. Nie rozgłosili tego. Jesteś bezpieczny.
     - Do czasu, Minervo, do czasu - mruknął nieświadom, że pozwolił swojemu Sercu zawładnąć nad jego głosem, bo tym samym ujawnił on, że Hermiona w końcu wbiła się do jego serca i zdecydowanie także do rozumu.
***                                    ***                                       ***
HEJ!
Troszkę krótszy niż zwykle, no ale chyba nie najgorzej wyszło... Chyba... Wy oceńcie. Tak czy inaczej, akcja ROMANS się rozwija :P Liczę na wasze komentarze moi drodzy, no a jak ich nie będzie...To będzie mi przykro.
Dziękuję za poświęcony czas
Pozdrawiam
B. 
     

wtorek, 1 sierpnia 2017

Rozdział VIII

    Widelec wypadł mu z rąk.
     Poczuł jak wzbiera w nim gniew. Nie spojrzał na Hermione. Myśli zaczęły gnać mu w różnych kierunkach mieszając się jak piasek ze żwirem i popiołem.
     Kochanek Hermiony... Co za szmatławiec... Przecież może wylecieć z roboty... czy ona by go pokochała... A co z Minervą... Nie ma szacunku.... Co powiedzą Malfoyowie na te oskarżenia... Przecież i tak jej pragnął... A konsekwencje... Ma ochotę sprawić mu tyle bólu...
     Niektóre myśli dotyczyły czysto Hermiony, choć nie miał pojęcia skąd znów stać go na taką szczerość przed samym sobą, inne natomiast krążyły wokół wściekłości na Weasleya, którego miał ochotę zabić, a inne zaczepiły się najmroczniejszych, ale tak bardzo realistycznych scenariuszy konsekwencji tej plotki.
     - Profesorze? - usłyszał cichy zmartwiony głosik koło siebie, który natychmiast przywrócił go do żywych.
     - Granger... Chyba nie uwierzyli... - wybąkał parę słów i poczuł jak gardło mu zaschło. Chwycił za kubek i dzbanek z dyniowym sokiem i nalał sobie, po czym wypił wszystko na raz.
     - Niestety uwierzyli i nie przyszło im to z trudnością. Tym bardziej, że Draco podsuwał Ginny co rusz nowe dowody...
     - Jakie niby dowody?! - znów syknął rozeźlony, a dziewczyna cofnęła się odrobinę do tyłu zdziwiona i ciut przestraszona. - Granger... - znów westchnął, ale Hermiona znowu go zaskoczyła. 
      - Nic nie szkodzi. W każdym razie, według nich podejrzane jest to, że zaraz po Ronie i mnie z tego przyjęcia wybiegł pan. Dodatkowo... Widzieli tą sytuacje na następny dzień...
     - Jaką sytuację?
     - No... Jak do pana podeszłam, rozmawiałam... No bo wie pan, to nie do uwierzenia, by rozmawiał pan ze mną tak normalnie... - wybąkała bojąc się i miała jak najbardziej słuszność.
     - Oczywiście, to nie do uwierzenia a tym bardziej nie do zaakceptowania. - Powiedział to głosem złym i zarazem zawiedzionym.
     - Co mam przez to rozumieć? - spytała lekko przestraszona.
     - Nie udawaj głupiej Granger, Weasleyowie mają racje, że to wygląda niestosownie, a musisz przyznać mi racje, że niestosowne jest.
     - Co takiego jest niestosowne? - usłyszał rozbawiony głosik przy uchu. Spojrzał szybko mając w głowie zamaskowanego wroga. Zamiast niego przy Severusie stał zadowolony Therland. Snape bez słowa powstał patrząc złowieszczo na Daumiego, po czym znów przerzucił wzrok na Hermionę.
     - Porozmawiaj o tym z Minervą. - Spojrzał na nią wymownie po czym odszedł od stołu i skierował się do wyjścia. Zauważył, że Draco również wstał i zaczął iść za nim.
     Wyszedł z Sali i natychmiast się odwrócił, a Draco który nie zdążył na to zareagować wpadł na niego. Patrzyli sobie jak wrogowie w oczy. Severus kiwną tylko głową, by ten poszedł za nim, a Draco choć widocznie zbuntowany przeciwko swojemu chrzestnemu poszedł. Zeszli do lochów, gdzie skręcili wprost do komnat Severusa. Gdy znaleźli się za drzwiami Snape podszedł do barku i wyciągnął Ognistą Whisky. Odkorkował ją i spojrzał na Dracona.
     - Za te cholerne gryfonki! - wzniósł ironiczny toast po czym upił łyk alkoholu.
     - Czyli się przyznajesz? - spytał Draco ostrożnie.
     - Do czego? Do romansu z tą szopą? - Severus zaśmiał mu się w twarz po czym usiadł w fotelu. - Draco, jestem dla niej za stary, jestem jej nauczycielem, byłym śmierciożercą, ślizgonem. Naprawdę myślisz, że ja i Granger? - zamilkł patrząc w blondyna z rozbawioną miną.
     - Tak. - Odpowiedź Malfoya była spokojna, nasycona pewnością.
     - Żartujesz sobie, prawda?
     - Nie. Znam cię, wuju. Wystarczająco znam też Hermionę. Masz skłonność do inteligentnych gryfonek, a Hermiona szuka mężczyzny mądrego, doświadczonego, pasjonującego się nauką, innymi słowy ciebie. Nie byłoby to dziwne gdybyście się zeszli.
     - Pieprzysz. Ale tak czy inaczej, nic między nami nie ma. Naprawdę sądzisz, że Hermiona byłaby zdolna do zdrady? - powiedział to mimo chodem, zapomniał z kim rozmawia.
     - Hermiona powiadasz? Od kiedy mówisz do niej po imieniu. - Teraz to Draco patrzył na niego z uśmiechem cwaniaczka.
     - Dobra, przyznaje się. Powoli się do niej przekonuje. Ale nie miałem z nią romansu! - Wrzasnął poirytowany.
     - Wiem. - Draco uciął krótko po czym usiadł przy Severusie. - Tylko jak przekonać Weasleyów...
     - Wiesz co tak naprawdę działo się z Granger?
     - Próbowała się tłumaczyć, ale Ginny nie dała jej dojść do słowa. To naprawdę wybuchowa dziewczyna. W każdym razie usłyszałem tylko, coś o agresywności Weasleya. Bił ją?
     - Mało powiedziane.
     Wiedział, że nie powinien tego robić, ale chciał pomóc Hermionie, nie chciał by czuła się samotnie, więc opowiedział Draconowi o zachowaniu Rona. Widział jak Draco był tym przerażony. Siedzieli dość długo, rozmawiając, wymieniając sposobu pomocy dla Hermiony. Podły pomysły takie jak zabicie Rona, jednak szybko odrzucili go w kąt, mieli też chytry plan pokazania rodzinie Weasleyów jakiego mają syna, jednak nie chcieli narażać na niepotrzebne szkody Hermiony. myśleli również, by tylko Ginny przekonać i po prostu odciąć Hermionę od starego życia. W między czasie porozmawiali również o nagłej miłości Dracona do Ginny. W tedy też Severus wypomniał Draconowi jego zachowanie, hipokrytyzm. Severus po chwili zastanowienia rozpoczął temat zamaskowanego wroga. Nad tym również główkowali, ale tu ani jednemu ani drugiemu nic nie przychodziło do głowy.
     Ich rozmowa została nagle, brutalnie przerwana mocnym uderzeniem o drzwi ze strony korytarza. Zdziwieni natychmiast podeszli do drzwi i otworzyli je. Severus właśnie miał żywy dowód na to, że jego słowa są prawdziwe. Ron szarpał Hermionę rozrywając jej ubrania. Jednak Severus był z niej dumny, tym razem stawiała opór.
     - Zostaw mnie! - krzyknęła odpychając go, jednak ten nie chciał jej za nic puścić.
    - Ty suka! Przyznaj się, zdradzałaś mnie z nim?! - krzyknął do niej, po czym zamachnął się i uderzył z otwartej ręki w policzek. Severusa nagle omamiła wściekłość. Pociągnął i odepchnął Rona, przygwoździł go do ściany. Hermionę natomiast objął ramieniem wolnej ręki, a ona uległa temu odruchowi natychmiast tuląc się do Snape.
     - Jak się tu dostałeś? - Tym razem Hermiona nie przejawiała tak wielkiego lęku. Tym razem, to ona buntowniczo pytała Rona. - Profesor McGonagall zabroniła wpuszczania cię do Hogwartu.
     - Mam swoje dojścia. A ty jesteś skończona! - warknął do Hermiony, po czym Severus jeszcze bardziej docisnął jego szyję do ściany lekko podduszając go.
     - Nie byłbym tego taki pewny, Weasley. Doprawdy, rodzicielska miłość jest ślepa.
     - A ciebie skurwiały smarkerusie...
     - No co mi zrobi taka niedojda jak ty? - parsknął wyzywająco.
     W momencie poczuł, jak odlatuje w tył szarpiąc za sobą Hermionę. Uderzył o ścianę i jedynie zdążył przycisnąć do piersi dziewczynę po czym osunął się z bólem na ziemię. Poczuł jak drży i nie może tego opanować. Niewiarygodne zimno przeszyło jego plecy spróbował się skulić, ale kolejna fala bólu przeszyła jego organizm, więc wyprostował się. Niestety efekt był identyczny. Siedział więc w lekkim zgarbieniu, dzięki czemu ból był najsłabszy i otworzył oczy. Hermiona patrzyła się na niego przerażona a na policzku miała krew. Odruchowo podniósł rękę i przyłożył do czerwonego policzka. Z ulgą stwierdził, że krew nie należała do niej.
     - Draco, pomóż, proszę! - Wręcz wychrypiała w kierunku oszołomionego sceną blondyna.
     Draco otrząsnąwszy się z szoku wyjął z kieszeni różdżkę, lecz za nim zaczął rzucać zaklęcia Ron już chciał go oszołomić. By uniknąć ataku rzucił się na bok i natychmiast najlepiej jak mógł w ruchu wycelował w Weasleya. Jego zaklęcie poszybowało wprost w klatkę piersiową rudawego czarodzieja trafiają i zrzucając go na ziemię. Blondyn natychmiast oplótł magicznymi linami agresywnego osobnika, który szamotał się, ale nie potrafił wydostać.
     - Co wam się popaprało w tych waszych obślizgłych główkach? - warknął na nich Ron. - Zachciało się wam stroić... - Nie dokończył zdania, gdyż Hermiona rzuciła na niego zaklęcie ciszy.
     - Profesorze Snape?! - Ręka Severusa opadła z policzka Hermiony, zamknął oczy i syknął pod nosem.
     - Nic mi nie jest. - odparł słabo i powoli spróbował wstać podpierają się ścianą, jednak znowu upadł. Poczuł jak Hermiona łapie go za ramiona.
     - Draco, Draco pomóż mi - odparła błagalnie próbując podnieś Severusa.
     - Hermiono, to nic takiego - Wyszeptał Snape i poczuł jak zadrżała. - Plecy, bolą tylko plecy.
     Hermiona skinęła głową. Nie chciał trafić do skrzydła szpitalnego. Nie chciał, by ktoś więcej widział go w tym stanie. I Granger doskonale go zrozumiała, bo zamiast do Pomfrey wprowadziła go z powrotem do jego komnat.
     - Draco, zabierz Rona do Profesor McGonagall, wyjaśnij co się stało. Będzie wiedziała co dalej z tym zrobić.
     Draco wyszedł zamykając za sobą drzwi. Usłyszeli jeszcze cichy jęk z korytarza po czym Hermiona podeszłą do siedzącego na kanapie Severusa. Lekko go przechyliła do przodu, a on starał się nie okazać bólu. Zdjęła z niego pelerynę, a potem zaczęła odpinać guziki surduta.
     Severusa owładnęło dziwne uczucie. Jego wzrok błądził po kształtach dziewczyny i jej zakrwawionych dłoniach. Nie przejmował się ani trochę bólem, zajęty był podnieceniem jakie go ogarnęła - Hermiona stała tuż przy nim, a piersi miała na wysokości jego głowy. Miał ochotę wtulić się w nią, jednak całą siłą woli powstrzymywał się od takiego zagrania.
     - Skąd ta krew? - spytał w nadziei, że łatwiej będzie mu zapanować nad pożądaniem.
     - To p-pana krew. - Usłyszał jak pociągnęła nosem. Automatycznie spojrzał na jej twarz. Z jej oczu powoli i cicho wylewały się łzy. - Ma pan zakrwawioną głowę. 
     - Czemu płaczesz? Przecież to nic takiego...
     - Ale to moja wina, a ja nie chce by pan cierpiał. - Znów pociągnęła nosem.
     Zdjęła surdut, po czym spojrzała na plecy Severusa. Bez słowa, ale z krzywą, żałosną miną wyszła do łazienki, a gdy wróciła w ręce trzymała miskę z wodą i szmatką.
     - Skoro mam zranioną głowę to nie nią powinnaś się najpierw zająć?
     - Nie trzeba, to tylko zadrapanie spowodowane nierównościami na ścianie. Nic poważnego z tego nie wyniknie, a przez plecy może się pan wykrwawić.
     - A czemu nie usuniesz tego magią?
     - Ponieważ pierwotna rana została spowodowana czarami.
     - No tak. - Zapadła między nimi cisza, w której słychać było tylko plusk wody w misce i ciche, rzadkie pociągnięcia nosem.
     - Profesorze, ma pan eliksir na krzepnięcie krwi? - spytała cicho Hermiona.
     - Powinienem mieć. W tamtej szafce - wskazał palcem na gablotę przy drzwiach do sypialni.
      Hermiona wstała i podeszła do niej. Zaczęła szukać, jednak nie sięgała do najwyższej półki. Severus nie wiedział co nim zawładnęło, ale delikatnie, powoli wstał uważając by znowu nie upaść, ale jakby dotyk Granger, jej opieka dodały mu sił. Podszedł powoli do dziewczyny, która już zauważyła eliksir, ale nie potrafiła go dosięgnąć. Spojrzał na nią z góry, a ona widząc jego twarz zarumieniła się - miał nieprzenikniony wyraz twarz. Spojrzał na eliksir i wyciągnął rękę, by go dosięgnąć. Po drodze do półki zahaczył o dłoń Hermiony, która wciąż była wyciągnięta. Zabrał eliksir i podał go Hermionie, która teraz zburaczała wpatrywała się wciąż zaszklonymi oczami w klatkę piersiową Severusa.
     - Dziękuję - burknęła. Nie potrafił się powstrzymać, chwycił za podbródek dziewczyny i podniósł jej wzrok. Uśmiechnął się przymilnie do niej.
     - To nie jest twoja wina, rozumiesz? - wyszeptał i zbliżył się do jej twarzy powoli. Był pewny, że się nie powstrzyma, że pocałuje ją namiętnie i zażarcie. A Hermiona nie wydawała się sprzeciwiać. Jednak była oszołomiona, zdziwiona. W żadnym razie nie przestraszona, ale zdecydowanie zdezorientowana. W ostatnim momencie podniósł głowę i delikatnie ucałował ją w czoło, co przypominało na myśl rodzicielską troskliwość.
    - Opatrz mi to, dobrze? - spytał retorycznie wracając na kanapę. Widział jak Hermiona zdziwiona, zaczerwieniona podchodzi do niego z powrotem i siada za nim. Poczuł delikatny dotyk jej dłoni na plecach, wzdłuż szramy. Nagle poczuł pieczenie na plecach, jakby ktoś przyłożył mu rozgrzany do czerwoności pręt. Złapał się za głowę i syknął, ale Hermiona natychmiast znalazła się przed nim. Położyła swoją dłoń na jego i odciągnęła od głowy.
    - Proszę teraz to wypić. - I oddała mu eliksir krzepnący. Wypił go duszkiem i oddał pustą butelkę Hermionie. - Lepiej?
     Kiwnął głową, gdyż rzeczywiście poczuł, jak ból zelżał.
     - Granger... - rozpoczął, jednak nie wiedział, czy to odpowiednia chwila na taką rozmowę.
     - Tak? - Hermiona natomiast wydawała się wciąż przeżywać wyskok z przed chwili.
     - Nie przejmuj się Weasleyami. - odparł, ale ona nie raczyła mu odpowiedzieć. - Najmłodsza jeszcze ci uwierzy, Draco się nią zajmie, on nie stanął wrogi do nas, choć tak by się wydawało...
     - Do... nas? - Przerwała mu Granger, a on poczuł ukłucie w piersiach.
     - Przepraszam, nie o to mi chodziło... - powiedział to całkowicie nie tak jak chciał. Sam w swoim głosie usłyszał zawód, smutek. Nie odezwał się więcej. Nie miał już ochoty. Owładnął nim ogromny smutek, choć nie potrafił się przyznać z jakiego powodu.
     - Gotowe. - Poczuł, jak Hermiona wstaje z kanapy, po czym wzięła miskę z wodą i wyszła z powrotem do toalety. Gdy wróciła Severus narzucił już na siebie surdut, ale jeszcze nie zdążył go zapiąć i nie wydawało się, by chciał to zrobić. Usiadła obok niego.
    - Nie przejmuję się Weasleyami. Pokazał mi pan, że nie warto. Choć będzie mi brakować rodziny Rona, to trzeba iść naprzód, a przez moją własną głupotę zamknęłabym się tak naprawdę w tym koszmarze.
     - Ja ci pokazałem? - Choć powiedział to nie dowierzając, to poczuł jak na jego usta wkradł się uśmiech.
     - Tak, pan. Bo przecież to pan walczył o to, prawda? Profesor McGonagall dowiedziała się dopiero tydzień temu, a pan zauważył to od razu! Jestem panu wdzięczna, nie wiem jak mogłabym się odwdzięczyć... - spojrzała na niego, a on spróbował się oprzeć o kanapę.
     - Granger, nic od ciebie nie chce. Pomogłem ci, bo tak chciałem, skoro się udało, to dobrze. Ja i tak w końcu poczuje skutki tej znajomości - odparł wiedząc, że źle robi.
     - To znaczy?
     - Granger, ludzie wezmą mnie teraz za pedofila, w końcu podobno mam z tobą romans. A Minerva bez żadnych dowodów będzie zmuszona zwolnić mnie z pracy, albo do szkoły zacznie uczęszczać coraz mniej uczniów. Jestem skończony w tej robocie. - Chwycił za Ognistą, która pozostała jeszcze po wizycie Dracona i upił łyk. Wyciągnął butelkę w kierunku gryfonki i spojrzał na nią pytająco. Przyjęła trunek, którego również się napiła.
     - Coś wymyślimy, wybronimy pana...
     - Może przed prawem tak, ale przed ludźmi nie. Nie ma co się łudzić, Granger. Ludzie nigdy nie zaakceptują pedofila w szkole. - Odebrał od dziewczyny butelkę i upił kolejny łyk.
     - Mówi pan, jakby pan nim był! - oburzyła się Hermiona.
     - Może nim jestem... - rzucił w eter, ale ona spojrzała na niego przerażona. Zachichotał pogodzony z losem. - Spokojnie, chyba nie jestem.
     - CHYBA?! - zaakcentowała swój strach, a Severus roześmiał się.
     - Hej, już ci kiedyś mówiłem, że mało o mnie wiesz. - odparł podstępnie napawając się strachem Hermiony.
     - Ale jak to...?
     - No to powiedź mi, jaki wiek dziewczyny, dla mnie, czterdziestolatka jest według ciebie najmniejszy do zaakceptowania. - Uśmiechał się do niej szyderczo, a ona miała już odpowiedzieć, gdy nagle w jej oczach pojawiło się coś dziwnego, coś czego nie potrafił zdefiniować.
     - No, nie wiem - burknęła pod nosem.
     - Musisz mieć swoje zdanie. No, słucham.
     - Moment, czy pan się właśnie przyznał, że jest zakochany? - Wzięła go pod włos i idealnie jej to wyszło.
     - Od razu tam zakochany! Jestem facetem Granger, łatwo się podniecam i nie ma tu znaczenia, że noszę tytuł Naczelnego Postrachu Hogwartu - odparł na co się roześmiała.
     - Naprawdę widział pan, że tak pana nazywamy?
     - My? Czyli ty też?!
     - To znaczy... Zmienia pan temat! - I tym razem oboje się roześmiali, wręcz wybuchnęli śmiechem. Gdy minęło im niekontrolowane wydobywanie z siebie dźwięku Severus upił kolejny łyk Ognistej, a Hermiona oparła się tuż przy jego ramieniu. Poczuł bardzo przyjemne ciepło.
     - Wie pan co... Może i podobają się panu uczennice, może ma pan zbereźne myśli na temat uczennic, ale ja i tak bardzo pana lubię.