- Granger... Naiwna jesteś. - Odłożył na stolik butelkę i objął gryfonkę ramieniem czując, jak coraz bardziej kładzie mu się na ramieniu. Nie wzdrygnęła się, nie odepchnęła go, tylko całkowicie położyła głowę na nim.
- Może i jestem naiwna, ale czy panu to przeszkadza? - odparła ziewając, dzięki czemu Severus poczuł silnie naciskające zmęczenie.
- Nie Hermiono, ani trochę... - To były ostatnie słowa jakie pamiętał zanim jego głowa bezwiednie oparła się na miękkiej szopie, a oczy ciężkie i zmęczone zamknęły się, by następnie umysł mógł popłynąć wgłąb krainy snów.
Szedł przez korytarz wielkich zarośli przyciętych, zadbanych, przez korytarz labiryntu. Szukał czegoś, nie wiedział czego w tym labiryncie może szukać on, Mistrz Eliksirów, ale wiedział, że panicznie czegoś szuka i jeśli tego nie znajdzie nie będzie miał już po co żyć. Krążył więc między krzewami, w półmroku dostrzegając jedynie oddalony, zamglony księżyc. Co rusz skręcał w prawo bądź w lewo. W końcu wpadł do ślepego zaułka i tam coś znalazł, ale to nie było to czego pragnął. Zdecydowanie odwrócił się na pięcie i uciekł od wizji płaczącej w kącie Hermiony.Znów zaczął krążyć i znów natrafił na ślepy zaułek. Jednak w nim też nie było tego, czego pragnął. Tym razem przed jego oczami stanął obraz płaczącej Lily. Jednak Severus i od niego się odwrócił. Pognał dalej lekko podenerwowany. Gdy zakręcił w następną, ślepą uliczkę znalazł Hermione krzyczącą ze wściekłości. Serce kazało mu stamtąd uciekać, co też zrobił. Trafił następnie na Lily, która jest na niego wściekła za nazwanie jej szlamą. Potem jeszcze znalazł martwe ciało Hermiony w uliczce po prawej i ciało Lily po lewej. Serce wściekało się, panikowało. Aż w końcu wybiegł w samym środku labiryntu, gdzie stała marmurowa fontanna, a na niej siedziały dwie kobiety po obu stronach. Gdy dotarł do samego środka obie jednocześnie wstały, spojrzały na niego i uśmiechnęły się.
- Severusie - odezwały się jednocześnie patrząc się na niego.
Wiedział, że jest bardzo blisko celu, wręcz u jego wrót, że w końcu znalazł to czego pragnął. Ale coś w nim mówiło "stój", coś nie pozwoliło dalej iść.
Severusie...
Usłyszał swój głosik, on też go wołał, ale chciał coś powiedzieć.
To czas wyboru.
Nie rozumiał, o jaki wybór chodzi jego Sercu, czego od niego wymaga.
Musisz wybrać....
- Co mam wybrać?! - odwarknął swojemu drugiemu ja i zobaczył jak dwie kobiety przed nim spoglądają na niego ze zdziwieniem.
- Sev, mówisz do siebie? - odparła z obrzydzeniem rudowłosa, piegowata piękność, za którą tęsknił przez całe życie.
- Profesorze Snape, Luna też mówi do siebie. - Wielkie gniazdo na głowie uśmiechnęło się do niego. Wydawało się, że kobiety się nie słyszą.
Severus postawił krok i wyciągnął ręce przed siebie. Poczuł, jak dłonie dotykają czegoś zimnego, przeźroczystego. Jedna dłoń była na wprost Hermiony, druga na wprost Lily.
Którą wybierasz...
- To okrutne! Nie będę wybierał! - krzyknął do siebie.
- Sev, to obrzydliwe. Choć, spróbujemy to z ciebie wyplewić... - usłyszawszy głos Lily spojrzał na swoją pierwszą miłość i teraz dostrzegł, jak podchodzi do niej James Potter i obejmuje ją ramieniem w pasie.
- Profesorze... - usłyszał ciche jęknięcie i spojrzał teraz na Hermionę. Zobaczył, jak nagle Ron Weasley szarpie za jej włosy i zaczyna obmacywać.
Przestał myśleć, zaczął ślizgać się po niewidzialnej ścianie szukając jakiegokolwiek przejścia, chciał jej pomóc. Nie mógł znieść jej cierpienia. Jednak nie potrafił odnaleźć klamki, więc zaczął bić pięściami w coś jakby szkło.
- Hermiono! Zostaw ją! Hermiono! - krzyczał i nagle poczuł jak szyba pęka pod jego dłońmi wpuszczając go do środka. Zaczął biec wyciągając rękę by jak najszybciej pomóc Hermionie, ale nagle obraz załamał się.
Natychmiast otworzył oczy a przed sobą zobaczył kudłaty łeb i kasztanowe oczy, które z troską patrzyły się na niego. Nie zważał w tym momencie na nic, Hermiona była bezpieczna. Objął ją całym sobą, ścisnął, jakby bał się, że znowu zostanie zaatakowana, jakby chciał ją ochronić całym sobą.
- Profesorze... To tylko sen - wyszeptała i zaczęła głaskać go po plecach, ale on nie puszczał. Nie przestawała. Siedziała z nim, wtulona, głaskając go i cichutko mówiąc na zmianę " będzie dobrze" z "to tylko sen" i "nic się nie dzieje". W końcu powoli opanował swoje emocje i rozluźnił uścisk.
- Hermiono... - poczuł nagłą potrzebę odezwania się do niej, zadania pytania.
- Tak?
- Co myślisz o ludziach, którzy rozmawiają sami ze sobą? - spytała i zapadła cisza, krótka chwila w które zaczął się bać, że ucieknie, przestraszy się go, więc ścisnął ją mocno.
Ale ona zrobiła to samo, wzmocniła uścisk.
- Luna mówi do siebie, a ja bardzo ją lubię. To nic złego, że ktoś potrzebuje mówić do samego siebie. A pan tak robi?
To pytanie w żadnym razie nie było napełnione odrazą.
- Wiesz co, w śnie powiedziałaś mi to samo. Powiedziałaś, że Luna też do siebie mówi.
Kolejna chwila ciszy.
- Wołał mnie pan, przez sen.
- Tak... wołałem cię - odparł po czym puścił ją całkowicie.- Która godzina? - Natychmiast zmienił temat, nie chciał zwierzać się z tego, co widział we śnie, bo nie widział nic, czy by ją ucieszyło.
- Ósma rano. - Spojrzał na nią zdziwiony.
- Przez cały czas tu byłaś? - Jedynie się zarumieniła.- A spałaś chociaż coś? - Tym razem jego głos był litościwy.
- No... tak. Jak pan usnął mi na głowie, to też oczy mi się zamknęły. - Wciąż była zarumieniona, mówiła cicho, zawstydzona. Severus na ten widok parsknął śmiechem, a ona spojrzała na niego przepraszająco.
- Widziałaś Minervę?
- Nie, ale zostawiła list. - I nagle jeszcze bardziej poczerwieniała podając nauczycielowi kartkę pergaminu.
Severusie, Hermiono!
Bardzo słodko wyglądacie jak tak śpicie!
Zajęłam się sprawą pana Weasleya, jego rodzice dowiedzieli się o wszystkim także z mojej strony.
Mam wrażenie, że coraz większa wątpliwość ich ogarnia.
Tak czy inaczej, mam nadzieję, że porozmawiamy rano, przy śniadaniu.
MM
P.s
Ciszę się, że wasze stosunki się ocieplają.
Severus mimowolnie wybuchnął śmiechem. Nagle nadzieja Minervy na przyjaźń (a może nawet coś więcej) Severusa z Hermioną przestała go tak drażnić. Poczuł, jakby kobieta była jedyną przychylną mu osobą co do tej relacji.
- No patrzcie państwo, słodko wyglądamy? - Ocierał oczy z łez, które zaczęły mu cieknąć po wybuchu śmiechu. - Powiedz mi Granger, czy nasze stosunki się "ocieplają"? - spytał dziewczyny, która nie miała pojęcia co odpowiedzieć. Jednak patrzył na nią tak, jakby naprawdę oczekiwał odpowiedzi.
- Wydaje mi się, że tak... - W końcu odpowiedziała wolno, spokojnie, jakby badała teren, czy może tak odpowiedzieć.
- A wiesz co mi się wydaje? Że znów się mnie boisz. - odparł i wstał z kanapy.
- Pana nie da się nie bać... - burknęła pod nosem, ledwo słyszalnie, ale Severus słyszał to nawet podchodząc do łazienki.
- Hermiono... - Nie mógł się powstrzymać, by spojrzeć na nią smutnymi, ale szczerymi oczami. Ona też na niego spojrzała. - W brew pozorom, ja też mam uczucia.
Bez wyjaśnienia wszedł do łazienki. Odkręcił kurek z zimną wodą i zdjął z siebie ubrania. Wszedł pod prysznic przyjmując na twarz kropelki przyjemnego zimna.
Zrobiłeś w jej głowie mętlik.
- Wiem. Może zastanowi się, czego ode mnie chce.
A może ty byś się zastanowił czego chcesz od niej?
- Ja już wiem czego chce.
Słucham.
- Chcę jej samej, w całości, jej serce, duszę i jej ciało.
Była zdziwiona, nie wiedziała właściwie co ma o tym wszystkim myśleć. Przecież to oczywiste, że ma uczucia... Naprawdę uraziła go tym, że się go boi? Ale czy naprawdę tak jest? Nie, nie jego się boi, ale czegoś na pewno. Boi się tego, że gdy powie coś niepoprawnie, to on znów ją wyrzuci, a nie chciała tego. Ale czego w takim razie chciała? I czego chciał Severus? Tyle pytań i na każde nie potrafi znaleźć satysfakcjonującej odpowiedzi.
Wstała z kanapy i zaczęła rozglądać się po gabinecie. Obudził się tego dnia nie długo wcześniej od Severusa i nie miała wcześniej na to czasu, a bardzo ją to korciło. Zrobiła więc krok w kierunku półki z książkami. Zaczęła przeglądać tytułu. Bardzo ją korciło, by wziąć którąkolwiek do ręki i zajrzeć do środka, ale wiedziała, że Mistrz Eliksirów nie darowałby jej tego. Nienasycona podeszła więc do biurka. Wszystko na nim było idealnie uprzątnięte. Siedem stosów pergaminu po prawej i siedem po lewej. Na środku leżał nowy, nieodpakowany zestaw piór i atrament. Hermiona sama po sobie znała ten system. Miała identyczny, gdy przygotowywała się do egzaminów. Z jednej strony to, czego się nauczyła, a z drugiej to, co jeszcze musi nadrobić. Jednak było coś, co nie pasowało jej do wizji schludnego biurka. Zielono srebrny pakunek, lekko zwęglony, pognieciony i poplamiony leżał na samym skraju Nie mogła się powstrzymać, by chwycić za pakunek. Rzuciła jeszcze okiem na drzwi od łazienki, ale te były zamknięte. Delikatnie odchyliła papier, by zobaczyć co znajduje się w pakunku. Była tam książka, jednak Hermiona nie mogła doczytać tytułu. Delikatnie wysunęła książkę, tak by nie szeleścić i odłożyła papier na biurko. Spojrzała na okładkę: "Na stosie". Jednak obrazek na książce nie mówił o zwykłych historiach czarownic w średniowieczu. Przedstawiał kobietę, która zostaje podpalona na stosie i mężczyznę, który celuje w podpalającego różdżką.
- Widzę, że zaczęła pani, panno Granger, oglądać mój gabinet. - Syczenie w uchu było przeraźliwie osłupiające, dziewczyna nie mogła się ruszy, nie mogła nic zrobić, aż nie staną po drugiej stronie biurka.
- Ja... Ja przepraszam, nie wiem co... - zaczęła się jąkać i spuściła przestraszona głowę.
- Dobra, dobra Granger. - Usiadł na krześle, gdzie zazwyczaj siedzą goście. - Szukałaś czegoś konkretnego? - odparł zapinając guziki koszuli.
- Nie...
Dziewczynę ogarnęło dziwne poczucie zawodu, gdy tak przyglądała się niknącemu powoli torsowi swojego nauczyciela. Bezmyślnie przygryzła wargę, ale w tedy Severus spojrzał na nią tymi swoimi czarnymi, nieprzeniknionymi oczami. Zaczerwieniła się, ale nie oderwała od niego wzroku. Uśmiechnął się delikatnie, a dziewczyna nie potrafiła uwierzyć własnemu ciału, że czuje pożądanie. Wrócił wzrokiem do koszuli i dopiął ją aż pod samą szyję. Dopiero w tedy gryfonka była w stanie się opamiętać.
- Profesorze... - zaczęła niepewnie, po czym usłyszała cichy pomruk w stylu "o co chodzi?". Postanowiła więc się nie wahać. - O co chodzi z tą książką? - Severus westchnął ciężko.
- To.. miał być prezent. - Hermiona spojrzała pytająco. - Dla ciebie.
Dziewczyna przyglądała się swojemu profesorowi z podejrzliwością. Zastanawiała się, czy to jest żart, ale nic na to nie wskazywało. Zamiast tego Severus wstał z krzesła i chwycił na swoją pelerynę, która wciąż leżała na fotelu.
- Jest o miłości czarodzieja czystej krwi do mugolaczki, która trafiła na stos. Myślałem przez jakiś czas jakiej książki nie czytałaś, a spodobałaby ci się. Stwierdziłem, że ta się nada. Przeczytaj i później mi powiedź czy trafiłem - odparł po czym podszedł do drzwi. - A teraz pozwól, że pójdę na śniadanie.
Gdy wyszedł ze swoich komnat przejechał z roztargnienia po włosach. Nie mógł uwierzyć w jej zachowanie przed chwilą. Był pewny, że przed chwilą pożerała go wzrokiem. Nie wierzył, nie potrafił.
To uwierz debilu!
Skinął do siebie głową zgadzając się ze swoim Sercem. Wszedł do wielkiej Sali zakładając na twarz maskę obojętności, wstrętu i opryskliwości. Nie mógł się "na krzywić" widząc radosnych uczniów, którzy powrócili z przerwy. Nie mając ochoty oglądać ich twarzy patrzył naprzeciw siebie, gdzie widział stół nauczycielski, a na samym środku siedzącą za stołem Minervę. Im bliżej stołu był, a zmierzał tam bardzo szybko twarz Profesor Transmutacji stawała się wyraźniejsza. Nie mógł znieść tego, że jest ona uśmiechnięta i również patrzyła się na niego. Wręcz wskoczył na podest i okrążył stół by z gracją zasiąść koło nauczycielki. W jego głowie panowała wojna, czy przedstawić pani dyrektor swoje nowe spostrzeżenia czy jednak wciąż utrzymywać ją w przekonaniu, że Severus Snape, opryskliwy, przeżarty złem, wredny, złośliwym, obrzydliwy, zabójczy człowiek jednak trochę się otwiera przed "głupią" gryfonką.
- Dzień dobry Severusie - odparła "koleżanka" po fachu uśmiechając się do niego podstępnie. Spojrzał na nią zabójczo i wymruczał:
- Słodko, tak? - Kobieta zachichotała, co delikatnie mówiąc irytowało go.
- Owszem, Severusie. I bardzo mnie to cieszy.
- Stara kozica z ciebie... - burknął, a ona zrobiła oburzoną minę i otwierała usta by go zbesztać. - Ale wygrałaś... - Przerwał jej lekko zniesmaczony, bo przecież Postrach Hogwartu nie okaże jej aż tyle dobroci.
- Nie rozumiem? - Minerva była szczerze zdziwiona jego słowami. Zdezorientował ją, wiedział o tym. I dobrze, bo właśnie w taki sposób osiąga się lepszy efekt.
- Hermiona to naprawdę wartościowa dziewczyna. - Nauczycielka zdębiała, dosłownie i w przenośni.
- Ale, Ty, co, jak?! - Dukała nie potrafiąc zorientować się w sytuacji.
- O tym później Minervą, może wieczorem przy Ognistej. Rzecz jasna, u mnie. Teraz powiedz mi co z Weasleyem. - odparł pozwalając by szok delikatnie spłynął na McGonagall, jednak pozostawiając w tajemnicy dalszą część swoich uczuć.
- Och, tak. Coraz lepiej ze sprawą Weasleya. Molly z Arturem jak się nie mylę zrobili Ronowi gruntowne przesłuchanie. A jak się nie mylę, to w końcu im powie jaka jest prawda. Pewnie go znienawidzą, no ale musi ponieść konsekwencje tego jak traktował pannę Granger. - Severus jedynie kiwną na to głową. Cieszył się, że prawda w końcu wychodzi na jaw, jednak wciąż martwiło go to, jakie konsekwencje poniesie on. - Severusie... Nie martw się. Weasleyowie do końca i tak nie byli przekonani w twoje zboczenie. Nie rozgłosili tego. Jesteś bezpieczny.
- Do czasu, Minervo, do czasu - mruknął nieświadom, że pozwolił swojemu Sercu zawładnąć nad jego głosem, bo tym samym ujawnił on, że Hermiona w końcu wbiła się do jego serca i zdecydowanie także do rozumu.
*** *** ***
HEJ!
Troszkę krótszy niż zwykle, no ale chyba nie najgorzej wyszło... Chyba... Wy oceńcie. Tak czy inaczej, akcja ROMANS się rozwija :P Liczę na wasze komentarze moi drodzy, no a jak ich nie będzie...To będzie mi przykro.
Dziękuję za poświęcony czas
Pozdrawiam
B.
A może ty byś się zastanowił czego chcesz od niej?
- Ja już wiem czego chce.
Słucham.
- Chcę jej samej, w całości, jej serce, duszę i jej ciało.
Była zdziwiona, nie wiedziała właściwie co ma o tym wszystkim myśleć. Przecież to oczywiste, że ma uczucia... Naprawdę uraziła go tym, że się go boi? Ale czy naprawdę tak jest? Nie, nie jego się boi, ale czegoś na pewno. Boi się tego, że gdy powie coś niepoprawnie, to on znów ją wyrzuci, a nie chciała tego. Ale czego w takim razie chciała? I czego chciał Severus? Tyle pytań i na każde nie potrafi znaleźć satysfakcjonującej odpowiedzi.
Wstała z kanapy i zaczęła rozglądać się po gabinecie. Obudził się tego dnia nie długo wcześniej od Severusa i nie miała wcześniej na to czasu, a bardzo ją to korciło. Zrobiła więc krok w kierunku półki z książkami. Zaczęła przeglądać tytułu. Bardzo ją korciło, by wziąć którąkolwiek do ręki i zajrzeć do środka, ale wiedziała, że Mistrz Eliksirów nie darowałby jej tego. Nienasycona podeszła więc do biurka. Wszystko na nim było idealnie uprzątnięte. Siedem stosów pergaminu po prawej i siedem po lewej. Na środku leżał nowy, nieodpakowany zestaw piór i atrament. Hermiona sama po sobie znała ten system. Miała identyczny, gdy przygotowywała się do egzaminów. Z jednej strony to, czego się nauczyła, a z drugiej to, co jeszcze musi nadrobić. Jednak było coś, co nie pasowało jej do wizji schludnego biurka. Zielono srebrny pakunek, lekko zwęglony, pognieciony i poplamiony leżał na samym skraju Nie mogła się powstrzymać, by chwycić za pakunek. Rzuciła jeszcze okiem na drzwi od łazienki, ale te były zamknięte. Delikatnie odchyliła papier, by zobaczyć co znajduje się w pakunku. Była tam książka, jednak Hermiona nie mogła doczytać tytułu. Delikatnie wysunęła książkę, tak by nie szeleścić i odłożyła papier na biurko. Spojrzała na okładkę: "Na stosie". Jednak obrazek na książce nie mówił o zwykłych historiach czarownic w średniowieczu. Przedstawiał kobietę, która zostaje podpalona na stosie i mężczyznę, który celuje w podpalającego różdżką.
- Widzę, że zaczęła pani, panno Granger, oglądać mój gabinet. - Syczenie w uchu było przeraźliwie osłupiające, dziewczyna nie mogła się ruszy, nie mogła nic zrobić, aż nie staną po drugiej stronie biurka.
- Ja... Ja przepraszam, nie wiem co... - zaczęła się jąkać i spuściła przestraszona głowę.
- Dobra, dobra Granger. - Usiadł na krześle, gdzie zazwyczaj siedzą goście. - Szukałaś czegoś konkretnego? - odparł zapinając guziki koszuli.
- Nie...
Dziewczynę ogarnęło dziwne poczucie zawodu, gdy tak przyglądała się niknącemu powoli torsowi swojego nauczyciela. Bezmyślnie przygryzła wargę, ale w tedy Severus spojrzał na nią tymi swoimi czarnymi, nieprzeniknionymi oczami. Zaczerwieniła się, ale nie oderwała od niego wzroku. Uśmiechnął się delikatnie, a dziewczyna nie potrafiła uwierzyć własnemu ciału, że czuje pożądanie. Wrócił wzrokiem do koszuli i dopiął ją aż pod samą szyję. Dopiero w tedy gryfonka była w stanie się opamiętać.
- Profesorze... - zaczęła niepewnie, po czym usłyszała cichy pomruk w stylu "o co chodzi?". Postanowiła więc się nie wahać. - O co chodzi z tą książką? - Severus westchnął ciężko.
- To.. miał być prezent. - Hermiona spojrzała pytająco. - Dla ciebie.
Dziewczyna przyglądała się swojemu profesorowi z podejrzliwością. Zastanawiała się, czy to jest żart, ale nic na to nie wskazywało. Zamiast tego Severus wstał z krzesła i chwycił na swoją pelerynę, która wciąż leżała na fotelu.
- Jest o miłości czarodzieja czystej krwi do mugolaczki, która trafiła na stos. Myślałem przez jakiś czas jakiej książki nie czytałaś, a spodobałaby ci się. Stwierdziłem, że ta się nada. Przeczytaj i później mi powiedź czy trafiłem - odparł po czym podszedł do drzwi. - A teraz pozwól, że pójdę na śniadanie.
Gdy wyszedł ze swoich komnat przejechał z roztargnienia po włosach. Nie mógł uwierzyć w jej zachowanie przed chwilą. Był pewny, że przed chwilą pożerała go wzrokiem. Nie wierzył, nie potrafił.
To uwierz debilu!
Skinął do siebie głową zgadzając się ze swoim Sercem. Wszedł do wielkiej Sali zakładając na twarz maskę obojętności, wstrętu i opryskliwości. Nie mógł się "na krzywić" widząc radosnych uczniów, którzy powrócili z przerwy. Nie mając ochoty oglądać ich twarzy patrzył naprzeciw siebie, gdzie widział stół nauczycielski, a na samym środku siedzącą za stołem Minervę. Im bliżej stołu był, a zmierzał tam bardzo szybko twarz Profesor Transmutacji stawała się wyraźniejsza. Nie mógł znieść tego, że jest ona uśmiechnięta i również patrzyła się na niego. Wręcz wskoczył na podest i okrążył stół by z gracją zasiąść koło nauczycielki. W jego głowie panowała wojna, czy przedstawić pani dyrektor swoje nowe spostrzeżenia czy jednak wciąż utrzymywać ją w przekonaniu, że Severus Snape, opryskliwy, przeżarty złem, wredny, złośliwym, obrzydliwy, zabójczy człowiek jednak trochę się otwiera przed "głupią" gryfonką.
- Dzień dobry Severusie - odparła "koleżanka" po fachu uśmiechając się do niego podstępnie. Spojrzał na nią zabójczo i wymruczał:
- Słodko, tak? - Kobieta zachichotała, co delikatnie mówiąc irytowało go.
- Owszem, Severusie. I bardzo mnie to cieszy.
- Stara kozica z ciebie... - burknął, a ona zrobiła oburzoną minę i otwierała usta by go zbesztać. - Ale wygrałaś... - Przerwał jej lekko zniesmaczony, bo przecież Postrach Hogwartu nie okaże jej aż tyle dobroci.
- Nie rozumiem? - Minerva była szczerze zdziwiona jego słowami. Zdezorientował ją, wiedział o tym. I dobrze, bo właśnie w taki sposób osiąga się lepszy efekt.
- Hermiona to naprawdę wartościowa dziewczyna. - Nauczycielka zdębiała, dosłownie i w przenośni.
- Ale, Ty, co, jak?! - Dukała nie potrafiąc zorientować się w sytuacji.
- O tym później Minervą, może wieczorem przy Ognistej. Rzecz jasna, u mnie. Teraz powiedz mi co z Weasleyem. - odparł pozwalając by szok delikatnie spłynął na McGonagall, jednak pozostawiając w tajemnicy dalszą część swoich uczuć.
- Och, tak. Coraz lepiej ze sprawą Weasleya. Molly z Arturem jak się nie mylę zrobili Ronowi gruntowne przesłuchanie. A jak się nie mylę, to w końcu im powie jaka jest prawda. Pewnie go znienawidzą, no ale musi ponieść konsekwencje tego jak traktował pannę Granger. - Severus jedynie kiwną na to głową. Cieszył się, że prawda w końcu wychodzi na jaw, jednak wciąż martwiło go to, jakie konsekwencje poniesie on. - Severusie... Nie martw się. Weasleyowie do końca i tak nie byli przekonani w twoje zboczenie. Nie rozgłosili tego. Jesteś bezpieczny.
- Do czasu, Minervo, do czasu - mruknął nieświadom, że pozwolił swojemu Sercu zawładnąć nad jego głosem, bo tym samym ujawnił on, że Hermiona w końcu wbiła się do jego serca i zdecydowanie także do rozumu.
*** *** ***
HEJ!
Troszkę krótszy niż zwykle, no ale chyba nie najgorzej wyszło... Chyba... Wy oceńcie. Tak czy inaczej, akcja ROMANS się rozwija :P Liczę na wasze komentarze moi drodzy, no a jak ich nie będzie...To będzie mi przykro.
Dziękuję za poświęcony czas
Pozdrawiam
B.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz