Po
dobrej godzinie - niestety szczegółowego, chociaż
oprócz ostatniej sceny z poranka
- opowiadania starszej kobiecie o swoich nowych doznaniach i
przemyśleniach Severus musiał właśnie odpowiadać na jej
dociekliwe pytania. Znając Minervę bardzo dobrze wiedział, że
cokolwiek by się nie działo
musi na nie odpowiedzieć i to dokładnie, ponieważ jeśli tego nie
zrobi, to z pewnością kobieta nie pozwoli mu w spokoju wykonywać
zwyczajnych czynności, takich jak jedzenie i będzie skrupulatnie
poszukiwać odpowiedzi. Dlatego też siedział cierpliwie i jak na
przysłuchaniu wpatrywał się nieprzeniknionymi oczami w swoją
rozmówczynie powolutku sącząc Whisky, by zachować czujność.
-
Czyli już zdecydowałeś, że się przed nią otworzysz? - Kolejny
raz powtórzyła to pytanie.
-
Tak. - Odpowiedzi były krótkie i konkretne, inne nie były
opłacalne przy McGonagall.
-
No i zamierzasz ją uczynić kimś więcej?
-
To zależy o co pytasz.
-
Na przykład.... Znajomą?
-
Owszem.
-
Koleżanką? - Tym pytaniem Severus zrozumiał, że Minerva w końcu
zapyta o naprawdę "coś więcej".
- Tak Pierniku, chciałbym w przyszłości związać się ze swoją
uczennicą. - Odparł nie mając ochoty bawić się w kota i myszkę,
natomiast opiekunka Gryfonów westchnęła ale patrzyła na niego
uśmiechnięta.
-
Hermiona jest od ciebie o tyle lat młodsza...
-
Chcesz mnie zniesmaczyć do mojej decyzji? - Warknął poirytowany.
-
Ależ nie, moim zdaniem oboje zasługujecie na szczęście. Jednak
chciałabym, byś był pewny tej decyzji.
-
Jestem.... - Odpowiedział, jednak w jego głosie pojawiła się
nutka niepewności
-
Severusie... Nie ma co ukrywać, jesteś od niej o dużo starszy.
-
Wiem.
-
Hermiona to dobra, wesoła dziewczyna, natomiast ty jesteś
ponurakiem....
-
Przecież wiem jaki jestem!
-
Nie denerwuj się tak, nie mówię tego po to byś krzyczał. Po
prostu między wami może i pojawi się jakieś uczucie, jednak
podtrzymanie go może być dla was problemem.
-
Do czego teraz zmierzasz? - Pośpieszył swoją przełożoną.
-
Do tego, byś zmienił swój sposób zachowania w stosunku do panny
Granger.
-
Minerva, od lat jestem taki jaki jestem. Myślisz, że tak łatwo
będzie mnie zmienić?
-
Nie, dlatego sugeruję, żebyś wpierw porozmawiał z Hemrioną.
-
Przemyślę to. Pomimo tego, co właśnie przed chwilą ci
powiedziałem, to nie zamierzam się spieszyć.
-
Rozumiem. Cieszy mnie to.
Zapadła
cisza podczas której Snape dopił swoją Ognistą i postanowił
zakończyć tą rozmowę.
Jednak miał jeszcze jedno pytanie, które niezwłocznie chciał
zadać swojej przyjaciółce.
-
Czy wpadłaś na jakieś pomysły dotyczący tego czegoś co mnie
zaatakowało?
-
Oh, niestety nie. Wysłałam sowę do Kingsleya i czekam jeszcze na
odpowiedź. Jak tylko czegoś się dowiem to od razu cię o tym
powiadomię.
-
Dobra. Będę się już zbierać. - Wstał z fotela i podszedł do
drzwi.
-
Severusie... - Usłyszał swoje imię, gdy był tuż przy drzwiach.
Westchnął poirytowany, że znów na odchodnym kobieta musi
poczęstować go swoją prośbą. Pomimo to, odwrócił się ze
wzrokiem "zabiję cię... znowu".
-
Co tym razem mam dla ciebie uczynić? - Warknął.
- Kochasz ją? - Nie spodziewał się takiego pytania, tak nagle, gdy
ten temat został już zakończony. Sam sobie nawet nie zadał tego
pytania, nie zastanawiał się nad czymś takim.
-
Nie – odparł, gdy pierwszy szok go opuścił, po czym obrócił
się do drzwi i otworzył je. - Chyba...
Dni
znów pośpiesznie mijały. Hermiona od tygodnia nie pokazała się u
niego w komnatach, co odrobinę go zmartwiło.
Codziennie, gdy nie przychodziła o jej zwykłej godzinie zastanawiał
się, czy coś się nie stało. Zaczął się bać, czy może Weasley
jednak nie zechciał się na niej zemścić. Jednak następnego dnia
widział ją chichoczącą i plotkującą ze swoją przyjaciółką.
Trochę go to drażniło,
tym bardziej po tym, jak się do niej przytulał. Czy ją to uraziło,
przestraszyło? Nie miał pojęcia co sprawiło, że zaczęła się
od niego oddalać, jednak wprawiało go to w zdenerwowanie, bo gdy
tego chciał to ona jak rzep przyczepiła się i nie puszczała, a
teraz, gdy brak jej obecności sprawiał mu delikatnie mówiąc ból,
to ona jak na złość oddalała się jeszcze bardziej.
Nadszedł
weekend, dokładniej mówiąc weekend wypadu do Hogsmead. Severus
zgodził się, by pójść z uczniami jako trzeci opiekun. Szła
również Minerva i na nieszczęście Therland. Zszedł więc w
sobotni poranek do Sali Wejściowej, w której czekali już
zniecierpliwieni uczniowie oraz Filtch z Daumiem sprawdzający
obecność i pozwolenia. Stanął na ostatnim stopniu przypatrując
się zgrai bezmyślnie rechoczących bachorów. Nagle, w tej zgrai
dostrzegł burzę niesfornych loków, która pierwszy raz od tygodnia
patrzyła na niego. Wraz z nią stała Ginny i Draco, którzy śmiali
się miedzy sobą. Severus postanowił znów odbyć z nią walkę na wzrok. Patrzył w jej oczy, głęboko, przenikliwie starając się
nie pozwolić jakiemukolwiek uczuciu wydostać się na zewnątrz.
Hermiona nie spuszczała wzroku, przyjęła wyzwanie, co sprawiło,
że w jego głowie pojawił się jeszcze większy mętlik.
-
Witaj, Severusie... - Usłyszał za sobą głos dyrektorki, jednak
jeszcze przez chwilę patrzył się na Granger. - Severusie, nie
patrzy się tak na pannę Granger, bo robi się to podejrzane. - Tym
razem kobieta wyszeptała mu blisko ucha, co otrzeźwiło mężczynę.
Spojrzał na przełożoną ze swoim obojętnym wzrokiem. Ona
uśmiechnęła się pobłażliwie, pokręciła głową po czym zeszła
całkiem ze schodów i wyszła przed budynek otwierając na oścież
drzwi.
-
Zapraszam, moi drodzy. Grzecznie i w parach proszę! - Krzyknęła,
po czym uczniowie ustawili się w pary. Nauczyciele natomiast szli:
na przedzie Minerva, po boku Daumie, a na samym końcu Severus, który
dostrzegł jedynie, że w środku Daumie rozmawia z Hermioną, co
wywołało w nim dziwny niepokój.
Gdy
doszli do wioski uczniowie jak zawsze rozbiegli się po sklepach,
natomiast Minerva wraz z Daumiem skierowali się od razu do gospody
pod Trzema Miotłami. Severus również zaczął się tam kierować,
gdy w jego głowie zaświeciła się lampka.
Idź
do Świńskiego Łba, może tam się czegoś dowiesz.
Jego
głosik miał całkowitą rację, więc Severus założywszy kaptur
peleryny na głowę skierował się do dość specyficznej gospody.
Gdy już znalazł się przy starych, zniszczonych drzwiach otworzył
je i wszedł do pełnego dziwnych istot pomieszczenia. Podszedł do
lady i zamówił Ognistą, która
w rzeczywistości była bardzo rozcieńczona i usiadł w najdalszym
kącie gospody. Zaczął się rozglądać po klienteli. Paru
zniszczonych życiem czarodziejów, rozczochranych i podartych
sączyło swoje trunki ledwo utrzymując głowę nad kuflem. Parę innych czarownic, które zapewne były, jak to mawiając w środowisku
wykwalifikowanych czarodziejów i czarownic, Sabatoniczkami
plotkowały żywo, już
podpite. Na
dobrą sprawę Severus również był Sabatonikiem. Są to osoby
pałające się Czarną Magią, jednak tylko w dziedzinie eliksirów
i w żadnym wypadku nie po to, by stać się śmierciożercą,
chociaż wielu z nich właśnie tak kończy. Często organizują też
tak zwane Sabaty, na których rozmawiają o swoich ostatnich
wynalazkach, eksperymentach czy też pomysłach. Mało osób wie, że
sam Nicholas Flamel należał do Sabatoników, dzięki którym
obmyślił kamień filozoficzny. Severus natomiast na Sabacie był
jedynie dwa razy. Pierwszy raz, w młodości, gdy Czarna Magia
dopiero go zachwycała.
Drugi natomiast z Dumbledorem, gdy ten chciał sprawdzić, czy
organizacje te zagrażają światu czarodziejów, czy można na nie
przymknąć oko. Jednak doszedł do wniosku, że
są to po prostu swego rodzaju naukowcy, pragnący jedynie zdobywać
wiedzę i zostawił ich w spokoju.
Dalej
Snape zauważył hazardzistów i małych przestępców, na przykład
złodziei czy innych tego typu ludzi. Nic, jak i nikt nie przykuł
jego uwagi, życie znów było spokojnie prowadzone.
Po
chwili, wśród gwaru usłyszał ciche pukanie. Zdziwiony znów
zaczął się rozglądać, jednak obok siebie ujrzał zakapturzoną postać. Kaptur idealnie zakrywał jego twarz,
więc Severus zakwalifikował
ją jako podejrzaną. Dziwny typ wskazał ręką
w czarnej rękawiczce na
krzesło naprzeciw Severus, a ten uznał to za pytanie i skinął
swoim kapturem. Postać się
przysiadła, nie miała ze sobą żadnego kufla, nic. Severus czuł
na sobie wzrok przyglądający mu się z cienia, spod kaptura.
-
Słucham. - Ciszę między nimi przerwał Severus, delikatnie
starając się zmodyfikować swój głos, by postać nie rozpoznała
go.
-
Czego tu szukasz, Severusie? - Odpowiedziała mu postać znając jego
imię, wiedząc kim jest, co przeraziło Severusa.
-
Niczego szczególnego. - Zaczął mówić już normalnie.
-
Doprawdy? A mi się wydawało, że poszukujesz człowieka w masce...
Severusa
zmroziło jeszcze bardziej. Wiedział kim jest, wiedział, że czegoś szuka... Przecież o jego prześladowcy wiedziały tylko dwie osoby!
Jakim cudem wiedział o nim ten typ?
-
Nie rozumiem.... - mruknął starając się przebić mrok, dostrzec
twarz rozmówcy.
-
Jak to nie rozumiesz? Czyżbyś już o mnie zapomniał?
Kaptur,
jakby niewidzialne ręka chwyciła go i pociągnęła, spadł z głowy
rozmówcy, a przed Severusem pojawiła się biała maska, z grymasem
podobnym do uśmiechu i czerwonymi oczami. W nauczyciela uderzyło
przerażenie, nagły napad paniki. Wstał z miejsca, złapał różdżkę
w dłoń i celując nią w zamaskowanego człowieka powoli zaczął
go okrążać w stronę wyjścia.
-
Ależ spokojnie, Severusie. Nie zamierzam z tobą walczyć. Sprawie
ci w życiu większy ból niż śmierć, czy tortury. Możesz
uciekać, a ja i tak zawsze będę przy tobie. Nie uciekniesz mi już,
nigdy.
Gdy
padły te słowa Severus szybkim krokiem oddalił się od
prześladowcy i wyszedł z gospody. Co chwile spoglądając za siebie
doszedł, wręcz dobiegł do Trzech Mioteł. Wparował do budynku
szybko i z hukiem po czym nie zwracając uwagi na Rosmertę odszukał
wzrokiem Minervę i podszedł do niej. Dosiadł się bez pytania do
stolika i cały zlany potem zaczął uspokajać swój oddech.
-
Severusie, co się stało?! - Minervę również ogarnęła panika,
przerażenie. Dotknęła czoła Snape, jednak ten instynktownie
odsunął się od jej ręki.
-
Maska... On znów się pojawił.
Gdy
jego oddech się unormował wytarł czoło po czym ze szczegółami
zaczął opowiadać o swojej przygodzie w "Pod Świńskim Łbem".
Trzy
stoliki dalej podenerwowana gryfonka przyglądała się całej
sytuacji ze zdezorientowaniem. Wraz ze swoją przyjaciółką przyszły
tu, by napić się Kremowego Piwa. Jednak wparowanie całego
zadyszanego i spoconego Severusa Snape do gospody było niecodziennym
widokiem. Dodatkowo dziewczyna zarejestrowała fakt, że odrzucił
pomocną dłoń swojej przyjaciółki, podczas gdy jej dotyku
czasem wręcz pragnął.
-
Hermiono, domyślasz się może o co chodzi? - Spytała ją Ginny,
podczas gdy obie przyglądały się swoim nauczycielom.
-
Nie, ale może uda mi się czegoś dowiedzieć... - Już miała
wstawać, gdy nagle poczuła jak męska dłoń delikatnie pcha ją w
dół. Spojrzała więc za siebie i ujrzała ich nowego nauczyciela,
Daumiego Therlanda, do którego nie pałała zbytnią sympatią,
jednak on jakoś bardzo chciał przebywać blisko niej.
-
Usiądź moja droga, nie przejmuj się Sevem. Pewnie to nic
wielkiego. Znam go od lat, to u niego normalne. - Odparł wesoło
przysiadając na krześle obok niej.
-
No... dobrze, profesorze. – Lekko skrzywiła się siadając, jednak
wciąż patrzyła na stolik dalej.
-
Powiedzcie mi, drogie panie, jak wam się podoba moje nauczanie?
Dobrym jestem nauczycielem? Czy może lepszym byłby Severus, bo w
końcu tak bardzo ubiegał się o tą posadę. W sumie, to naprawdę
mi go szkoda. Zawsze go podziwiałem. Nie ważne, co by się działo,
Sev zawsze dążył do swojego celu. Zazwyczaj nie zważał na zdanie
innych. Chociaż było parę osób, które skutecznie potrafiły go
zahamować. Żeby było śmieszniej to gryfoni i gryfonki. Ulegał
oczywiście Dumbledorowi. Szanował też zdanie Minervy. Jednak
najbardziej podatny był na to, co mówiła Lilly Evans, pewnie
wiecie o kim mówię.
-
Tak profesorze, wiemy. A czy profesor wie może, jakim to sposobem
profesor Snape stał się potem tym kim się stał.
- Nagle Hermionę zaciekawiła ta rozmowa. Miała wrażenie, że temat
Snape jest aktualnie dla niej jednym z najciekawszych.
-
Oh, a czy to ważne? Z resztą, Sevuś zawsze był taki zamknięty w
sobie, doprawdy nie wiem co z nim robić, ale nie mam ochoty narażać
się znowu na jego zły humor. Słuchaj, Hermiono. Niedługo odbywa
się bal, tu w wiosce...
-
W wiosce? Bal? Nigdy o tym nie słyszałam – odparła szczerze
zaskoczona, jednak w głowie coś podpowiadało jej, że to zły
omen.
-
Tak. Nie słyszałaś, bo Hogwart jakoś nie lubi puszczać swoich
uczniów gdzieś bez opieki bądź powodu. W każdym razie to bal na
cześć założyciela wioski. Ot, taka mała uroczystość. Wybieram
się na nią. Czy może miałabyś ochotę wybrać się na niego ze
mną?
Hermiona
usłyszawszy te słowa aż jęknęła w duchu z niechęci. Napiła
się swojego piwa, by zagrać na czas i pomyśleć jakby się
wykręcić.
-
Ale profesorze, jestem pana uczennicą, czy to niestosowne? -
Przemyślała każde słowa i ton w jaki je wypowiadała mając
nadzieję, że z sukcesem nauczyciel zda sobie sprawę, że jednak
nie może takich rzeczy proponować uczennicy.
-
Oh, zaraz niestosowne. To tylko niewinny, mały wypad do Hogsmead.
Poza tym jesteś w Hogwarcie raczej ponadprogramowo, niektóre reguły
mogą cię nie obejmować.
-
No nie wiem. Proszę wybaczyć...
-
Prosiłbym, byś chociaż przemyślała moją prośbę. - Odparł i
spojrzał na nią jak szczeniaczek.
-
Dobrze, profesorze, przemyślę.
-
Oh, to świetnie! Bal odbywa się w następną sobotę, więc czekam
na odpowiedź do piątku, zgoda? - Uśmiechnął się do niej tak
promieniście, że Hermionie prawie oczy oślepły. Nagle
stwierdziła, żę podchodzi do niego jak Snape do wszystkich...
-
Zgoda.
-
Świetnie! Dziękuję. No ja już muszę się zbierać. Zostało mi
parę zakupów, a za godzinę wracamy do Hogwartu. Dziękuję panią
za przemiłe towarzystwo i do zobaczenia. - Ucałował obie w dłoń
przy czym na dłoni Hermiony pozostał o parę sekund za dużo.
-
Hermiona, przecież on cię podrywa! - odezwała się rudowłosa
będąc już pewna, że blondyn
wyszedł z gospody.
-
Wiem – mruknęła niezadowolona Hermiona opierając głowę na
ręce.
-
Niezłego masz farta! - Roześmiała się młodsza z dziewczyn.
-
Farta?! Nie lubię go, a co dopiero coś więcej... - Oburzyła się
znów spoglądając na stolik przy którym siedział Snape. Szybko
coś mówił przy czym gestykulował.
-
Ach, zapomniałam! Przecież ty wolisz wredne Nietoperze, niż
przystojnych blondynów.
-
Nie nazywaj Severusa Nietoperzem. Poza tym, to nie tak, że kogoś
wolę czy też nie. Nie mam ochoty umawiać się z jakimś wiecznie
uśmiechniętym, dzieciakowatym facetem, który nie ma nic poza tą
gładką buziunią - Warknęła w stronę koleżanki.
-
No powiem ci, że obecność Snape ci nie służy... - odparła lekko
zmieszana, jednak wciąż rozbawiona ruda.
-
Co masz na myśli? - mruknęła znowu kładąc głowę na ręce
zrezygnowana całym zajściem.
-
A to, że stałaś się wredna i trochę opryskliwa, jak on. I odkąd
przeszkadza ci to, że ktoś się uśmiecha?
-
Nie przeszkadza, ale Ginny, nie widzisz tego, że jego uśmiech jest
przyklejony, sztuczny?
-
Yyy.... Nie? Oh, daj już spokój. Chodź lepiej jeszcze jakieś
dobroci pokupować, bo zaraz się zbieramy.
Po
powrocie z wioski, wieczorem Severus siedział w swoim ukochanym
fotelu, lecz zamiast czytać
jakąś ciekawą książkę, miał na stoliku rozsypane pozapisywane
pergaminy, na których leżały książki. Przeglądał jedną z nich
oraz zapisywał z niej to, co wydawało mu się ważne. Był w
transie, nie myślał nawet jak wygląda i czy cokolwiek dzisiaj
zjadł. Jedyne, o czym myślał to notatki przed nim, książki z
informacjami oraz Whisky, która aktualnie była w dwóch trzecich
opróżniona. Czuł, że jest mu po niej już dobrze, jednak nie
zamierzał zaniechać swoich działań.
Z
tego amoku wyrwało go ciche, ale wyraźnie w takiej cichy pukanie do
drzwi. Westchnął i przeklinając pod nosem chwiejnym krokiem
podszedł do drzwi. Otworzył je z zamachem nie zdając sobie sprawy
jak wygląda. Spojrzał na stojącą w osłupieniu gryfonkę z burzą
loków.
-
Chyba... Przyszłam nie w porę. - Zarumieniła się, po czym
obróciła na pięcie i gdy chciała odejść Severus pchany
alkoholową odwagą złapał ją za łokieć i wciągnął do środka
swoich
komnat. Zrobił to odrobinę
za mocno, co sprawiło, że będąc już w środku zaplątała się o
własne nogi i poleciała
do tyłu. Snape, chociaż już mocno odurzony alkoholem spróbował
ją złapać, jednak zaburzona równowaga sprawiła, że oboje się
przewrócili. Efektem tego był przepiękny, jakże uroczy obrazek
Severusa Snape skrzywionego z bólu, z rozpiętą koszulą wręcz do
połowy, potarganymi włosami i lekkim zarostem, na którego kroczu, a
był ubrany jedynie w czarne bokserki leżała głową – jednakże
nie twarzą – Hermiona Granger we własnej osobie, której
natomiast policzki płonęły z niewymownego zażenowania. Dziewczyna
pisnęła z przerażenia, zerwała się natychmiast i domknęła
drzwi komnat profesora, czego on sam nie zdążył zrobić. Severus
natomiast zaczął się gramolić i usiadł na podłodze.
-
Co ty jesteś, zwierze jakieś, żeby takie dźwięki z siebie
wydawać? - odparł odrobinę złośliwie, a odrobinie rozbawiony.
Hermiona zlustrowała go szybko wzrokiem po czym odwóciła głowę.
Jednak Severus zauważył, że co chwilę spogląda na niego tym
samym wzrokiem, którym obdażyła go w trakcie zapinania koszuli.
Zdezorientowało to profesora, więc spojrzał po sobie i zrozumiał
jej dziwne zachowanie. Wybuchnął przy niej kolejeny raz
niekontrolowanym śmiechem. Gdy się opamiętał wstał z podłogi.
-
Przepraszam Granger, doprawdy zapomniałem o tym. - Otarł małą
łzę, która zakręciła mu się w kącie oka. - No ale już,
uspokój się, przecież nie pierwszy raz widzisz pół rozebranego
faceta. - Podśmiewając pod nosem skierował się do
swojej sypialni.
-
TAKIEGO faceta, pierwszy raz – mruknęła pod nosem znów
zapominając, że Severus w swoich komnatach dosłyszy wszystko.
- Co to miało znaczy? - Odwrócił się i zapytał, ale postarał się
by jego głos nie zabrzmiał... Jakby był zły.
-
Nic profesorze, przepraszam. - Spuściła wzrok, ale nie na podłogę,
jakby za pewne chciała by wyglądało, ale na bokserki Severusa.
-
Nie przepraszaj Granger, po prostu chce wiedzieć co... Co myślisz
na ten temat?
-
Na ten temat, czy na twój temat? - znów mruknęła.
-
Nie zapominaj, że wszystko słyszę. - Można powiedzieć, że
pouczył swoją uczennicę, która po tym spojrzała na niego znów
przepraszająco, jednak jego uśmiech mówił, że nie ma za co
przepraszać. - Skoro się domyśliłaś to powiedź mi, co sądzisz
o mnie.
-
To może najpierw się pan ubierze? - Poprosiła, jednak zamiast to
zrobić, alkohol i sytuacja wprawiły Severusa w bardzo wesoły
nastrój.
-
Nie. Jestem u siebie, nie muszę. - Znów uśmiechnął się, trochę
wyzywająco i oparł o ścianę.
-
No błagam! - zawyła gryfonka, co sprawiło, że Severusowi
zachciało się uśmiechnąć wyzywająco.
-
A czemuż to?
-
Czy pan chce się odwdzięczyć za Norę? - Gdy wspomniała o tym,
Snape przypomniał sobie, jak przez chwilę mieszkał u niej, a ona
chodziła w samym staniku i spodniach.
-
Może i bym chciał, ale nie uda mi się to. - Spojrzała na niego
zaciekawiona na chwilę odkładając prośby o ubranie się na bok.
- Bo wiesz, ja widząc pół nagą ciebie czułem pożądanie, a ty
widząc pół nagiego mnie raczej czujesz...
-
To nie ma żadnej różnicy – znowu mruknęła patrząc tym razem
na swoje buty.
-
Granger, przypominam...
-
Wiem, słyszy to pan. Ma pan odpowiedź na swoje pytanie. Dlatego
chce, by się pan ubrał.
- Co... - Osłupiał. Nie
dowierzał w to co usłyszał.
-
Oh, no... - Podreptała odrobinę w miejscu, pokręciła
głową we wszystkie strony by w końcu spojrzeć na niego tym
łaknącym wzrokiem. - Podniecam się jak tak pan wygląda. -
Wyrzuciła z siebie. Severusa osłupiały i zdezorientowany ruszył
się z miejsca, w szedł do swojej sypialni. Jednak zamiast się
ubrać usiadł na skraju łóżka i złapał się dłońmi za głowę.
Poczochrał sobie włosy z trudem zastanawiając się nad sytuacją.
Głupi,
nad czym myśleć. Odwzajemnij jej to, pogadaj z nią o tym.
- Ja nie wiem, nie dam rady.
Ty
nie dasz rady?! No już debilu!
-
Granger! Chodź no tu! - krzyknął przywołując swoją uczennicę,
chociaż dla niego nie tylko uczennicę.
Weszła
do pokoju powoli, ostrożnie, a gdy zobaczyła, że wciąż się nie
ubrał zagryzła wargę. I patrzyła się na niego.
-
Nie rób tego – wydukał patrząc na nią jak najbardziej poważnie,
ale z trudem panując nad rządzą.
-
Czego?
-
Nie przygryzaj warg.
-
Ale... Czemu? - odparła czerwona. Parsknął śmiechem.
-
A czy sam przed chwilą nie powiedziałem ci, że najchętniej to
bym.... - Powstrzymał się, bał się tych słów, bał się, że
znów spróbuje uciec.
-
Co? Co by pan zrobił? - Zobaczył, że niepewność i strach
odeszył, a na ich miejscu pojawiła się ciekawość i odwaga.
-
Nic, nieważne Granger. - Spojrzał w bok.
-
Nie? To po co mnie tu wołałeś? - Poczuł jak ciepły, mały ciężar
pojawił się na jego kolanach, a gdy spojrzał przed siebie ujrzał
dwa okrągłe wybrzuszenia zakryte sweterkiem z mundurka. Spojrzał
wyrzej, na gryfonkę. Przyglądała mu się z ciekawością i iskrą,
która zwiastowała pożądanie.
- Hamuj.... Hamuj się Granger... - Chciał ją doprowadzić do porządku, ale oszukiwał tylko samego siebie. Uśmiechnęła się na
to podstępnie, jego głos nie był przekonywujący, wiedział o tym.
- Cholerna jesteś, ty mała
wredna wiedźmo.
Nie
dał jej jednak szans na odpyskowanie, natychmiast wbił się w jej
usta. Mocno, bez opanowania. A ona przyjęła to z zachłannością.
Po paru dobrych minutach kradnięcia sobie pocałunków Severus
położył się na łóżku czując, że pragnie więcej. Włóżył
więc ręce pod jej sweterek i koszulkę. Zaczął błądzić po jej
plecach napawając się każdym ruchem jej mięśni, każdym
milimetrem ciała. Hermionie najwidoczniej podobało się to, gdyż
dyszała przyjemnie i podgryzała jego wargi. Gdy jego ręce
zabłądziły na tyle, by znaleźć się na brzuchu dziewczyny i
zmierzały w okolice klatki piersiowej gryfonka zaczęła całować
szyję swojego profesora powoli, całus za całusem, kierując się
na tors. Nagle, jak kubeł zimnej wody na Severusa spadło
opanowanie.
Nie
miałeś się z nią kochać!
Wyjął
ręce spod swetra, odciągnął jej twarz od obojczyka, Po czym
zrzucił ją obok na łóżko. Gdy usiadł zobaczył, jak dziewczyna
ma odrobinę nadziei na ciąg dalszy, co rozbawiło go, zasmuciło i
zadowoliło na raz. Uśmiechnął się więć ze smutkiem, pogładził
ją po policzku i otworzył swoją szafę. Wyjął z niej dresowe
spodnie i narzucił na siebie. Koszule również zdjął, jednak na jej
miejsce nie dał już nic. Wyszedł bez słowa ze swojej sypialni i
podszedł do stołu na którym wciąż stała resztka Whisky. Wziął
butelkę do rąk i upił łyk. Czuł, jak jego męskość pulsuje,
wiedział, że nie jest zadowolona... On z resztą też nie był, ale
za szybko, nie mógł tak wykorzystać tej dziewczyny.
Usłyszał,
jak drzwi do sypialni znów się otwierają. Wyszła z nich zmieszana
gryfonka odgarniając z twarzy włosy. Usiadł więc w swoim fotelu i
spojrzał na nią w zastanowieniu.
-
Dawno nie przychodziłaś, coś się stało? - spytał wskazując jej
miejsce na kanapie. Posłusznie na niej usiadła.
-
Ja... myślałam, że raczej nie ma pan ochoty mnie oglądać... -
odpowiedziała znów się rumieniąc.
-
Głupia.... Denerwujesz mnie, ale przyzwyczaiłem się do twojego
towarzystwa. - Upewnił ją, jednak wiedział, że szybko się do tego
nie przekona. - Skoro tak sądziłaś, to co się stało, że teraz
raczyłaś zaszczycić mnie swoją obecnością.
-
No bo... - Przez chwilę wahała się, jednak postanowił zaczekać.
- Dzisiaj pan... - Dalej się jąkała, więc uznał, że nie ma
sensu jej stresować.
-
Granger, przestań się mnie bać. Naprawdę nie zabiję cię za to,
że coś cię niepokoi.
-
Co się dzisiaj stało, w Hogsmead? Wyglądał pan na naprawdę
przestraszonego.
Snape,
spokojnie! Nie wydzieraj się na nią za to, że się o ciebie
martwi!
-
Nie zamierzam – mruknął do siebie po czym zrozumiał, że właśnie
zrobił mały błąd. Widząc minę zdezorientowanej Granger
"przewrócił" oczami. - No przecież ostatnio ci
mówiłem...
-
Tak, pamiętam. - Uśmiechnęła się, jakby w zrozumieniu. - Nie
przeszkadza mi to. Czy... odpowie mi pan na pytanie?
- Eh, nie powinnaś się tym przejmować... - Rozpoczął sucho, nie
miał zamiaru zaprzątać jej głowy, siać takiej małej paniki. Ale
zmienił zdanie widząc, jak ściąga z niezadowoleniem brwi. - Ale
skoro tak bardzo chcesz, to nie będę dłużej krył przed tobą
prawdy. Przysuń się. - Rozkazał, a ona posłusznie zbliżyła się
do stołu i jednocześnie niego. - Spójrz, widzisz tą maskę? -
Kiwnęła głową. - Człowiek, który nosi ją aktualnie jest moim
prześladowcą.
-
Co?!
-
Nie drzyj się. Spotkałem go dwa razy. Raz na wierzy astronomicznej,
gdy opowiadałaś Minevrzę o Weasleyu. Drugi dzisiaj, w Hogsmead.
-
Próbował pana zabić? - Spojrzała na niego przestraszona, z troską
w oczach. Nie powstrzymał się od delikatnego uśmiechu.
-
Nie. Natomiast grozi mi, że zniszczy moje "szczęśliwe"
życie. Zastanawiam się jak dostał się do Hogwartu i czego chce,
kim jest. - Mówiąc szczęśliwe życie za gestykulował wymachując
cudzysłów.
-
Może to ten Camel?
-
Nie, zdecydowanie nie byłby w stanie dostać się do Hogwartu. Ale
jest istotną postacią, Camel jest na jego usługach, przynajmniej
tyle się od tej Maski dowiedziałem.
-
No... Ale co mógłby pan mu zrobić? Chyba, że jest śmierciożercą,
to może chcieć zemsty.
-
Tego też się dowiedziałem. Nie chce zemsty i nie jest
śmierciożercą. Wręcz przeciwnie, gardzi nimi. Myślałem też nad
tym, że może mieć jakiś związek z Grindenwaldem. W końcu on też
nie uznawał Czarnego Pana.
-
Ale co ktoś od Grindenwalda mógłby chcieć od pana?
-
I tu właśnie moja teoria się kończy. Nie mam bladego pojęcia.
Dlatego nie panikujemy wraz z Minervą, nie mamy żadnych
pożytecznych wiadomości. Draco próbuje dowiedzieć się czegoś u
Lucjusza, a Minerva u Kingsleya. Narazie jednak nic nie wiemy.
Zapadła
chwila cichy, w której Hermiona zaczęła myśleć. Poznał to po
jej zmarszczonym nosku. Bawiło to Severusa, ale i podobało mu się.
-
Kojarzę tą maskę...
-
Ja właśnie też, dlatego zacząłem szukać. Ale chyba na dzisiaj
mam dość... Nic nie znalazłem. - Oparł się o fotel i spojrzał w
sufit.
-
Profesorze... - Znów zamruczał w geście zachęcenia jej. -
Mogłabym mieć do pana taką dziwną prośbę?
-
Czy wy, gryfonki, zawsze musicie mieć jakąś "dziwną prośbę"?
- Severus przejechał dłonią po twarzy. - No, słucham.
-
Czy mógłby mi pan dać szlaban na sobotę?
Dzień
pełen wrażeń, Sev.
-
Ta... - Znów niekontrolowanie odpowiedział swojemu sercu.
-
Naprawdę? Zgadza się pan? - Zobaczył, jaka była uradowana i
poczuł, że głupio byłoby teraz odmówić.
-
Najpierw mi powiedź czemu.
-
No bo Therland, znaczy się pro...
-
Co do niego, to masz taryfę ulgową Granger. Nienawidzę gnojka... -
Zaśmiała się pod nosem.
-
No więc podobno jest jakiś bal w Hogsmead i on mnie zaprosił na
niego, a jakoś nie wiem jak mu odmówić...
-
Prosto, wystarczy jedno słowo "Nie" – warknął czując
jak wzbiera w nim gniew.
Chce
ci ją uuuukraść.
-
A niech się wypcha, w życiu! - Dziewczyna spojrzała na niego
zdziwiona. - Wybacz... Jak jestem zdenerwowany, do tego po alkoholu,
to mam z tym naprawdę wielki problem... Ale, cholera, Granger, czy
ty naprawdę nie potrafisz być asertywna?
-
Staram się, ale nie chce być do nauczyciela tak nieuprzejma...
-
Mną to się nie przejmowałaś...
-
To co innego!
-
Ta, a niby czemu?
-
Bo... bo on stara się być miły dla mnie.
-
Granger... Przecież on cię podrywa. - Skwitował jej wypowiedź i
jednocześnie sam sobie uświadomił, że naprawdę tego nie chce.
-
No wiem... Ale to nie zmienia faktu, że jest miły.
-
I co, pozwolisz mu na to?
-
Nie chce, dlatego proszę pana o pomoc. - Zrobiła smutną minę i
spuściła wzrok.
-
Dobra, niech ci będzie. Nie gwarantuje jednak, że nie będzie cię
namawiał, byś to olała i poszła z nim na ten cholerny bal.
-
Dziękuję! - Aż podskoczyła z radości i przytuliła się do
Severusa.
-
Co ty... - Chciał na nią nawrzeszczeć i poczuł jak na nim siada.
Czuł, że to zły pomysł, że znowu może się nie powstrzymać. -
Granger, czego ty ode mnie chcesz?
-
Słucham? - Odsunęła od niego głowę i patrzyła mu w oczy. On
natomiast był poważny, chociaż obejmował ją w pasie i czuł, że
zaraz jego męskość znów poczuje się przyjemnie przy kobiecym
ciele, przy jej ciele...
-
Czego oczekujesz ode mnie, kim chcesz bym dla ciebie był? -
Nakreślił swoje oczekiwania co do odpowiedzi i przyglądał się
jej.
-
Profesor McGonagall z panem rozmawiała o mnie? - Pytanie było
bardziej retoryczne, więc jedynie pokiwał głową. - Ja... Nie
wiem, czy wiem.
-
Masło maślane...
-
No bo... Chyba wiem, czego chce, ale nie wiem, czy powinnam tego
chcieć.
-
To źle brzmi...
-
Wiem, dlatego chce jeszcze poczekać...
-
Granger, aktualnie wszystko dla mnie źle brzmi.
-
Bo panu w głowie tylko jedno. - Zażartowała z niego, chociaż
miała rację.
-
Granger!
-
No i dobrze, bo wie pan, mi też. - Wyszeptała mu do ucha, po czym
pocałowała go w policzek i wstała. - Na razie, to chciałabym pana
bliżej poznać. Dużo ostatnio się nagromadziło złych i nie
fajnych rzeczy. Na razie muszę uciec od Therlnada. Dobranoc,
profesorze.
Uśmiechnęła
się do niego i podeszła do drzwi.
-
Dobranoc, Hermiono... - mruknął w eter, ale Hermiona jeszcze nie
wyszła.
-
Lubię, jak pan wypowiada moje imię. - Oświadczyła i wyszła.
No
i widzisz, może cię chcieć!
Normalnie
kazałby się zamknąć swojemu sercu, ale teraz... Był ucieszony i
przerażony. Therland chciał mu ukraść Hermionę, a Hermiona
chciała uciec przed Therlandem. Ba! Nie byle gdzie uciec! Chciała
uciec do niego, Nietoperza z Lochów!
Poniedziałek
rozpoczął się cudownie. Najpierw Severus denerwował się na
Therlanda, który w kółko latał przy nim i opowiadał jaka to
Hermiona nie jest "super", potem Minerva oświadczyła mu,
że nie będzie jej cały tydzień, aż w końcu pierwszą lekcje
miał mieć z siódmoklasistami. To ostatnie oczywiście sprawiło mu
przyjemność. Chociaż lekcja zaczęła się przeciętnie, to
podczas ważenia tak dobrze znanego wszystkim eliksiru Wielosokowego
panna Granger oczywiście przez przypadek, z zamyślenia pomieszała
całkowicie przepis i rozwaliła swój kociołek powodując, że cała
klasa była upaćkana gęstą mazią koloru... fioletowego.
-
Granger, choler jasna! Czy ty rozumu nie masz? A może ktoś ci go
obrócił na lewą stronę i resztki przyzwoitości wywiał wiatr
zanim zaczęłaś dzisiejsze lekcje? - Bluzgał ją przy całej
klasie, ale pierwszy raz czuł, że nie jest w tym szczery. Wiedział,
że musi wyglądać na prawdziwie zdenerwowanego inaczej sobotni
szlaban nie będzie miał poparcia.
-
Odejmuje Gryfondorowi dwadzieścia punktów i zapraszam na szlaban
dzisiaj.... Nie od dzisiaj, przez cały tydzień włącznie z
weekendem! U mnie, punkt dziewiętnasta!
-
Ale, panie profesorze... - Próbowała się tłumaczyć, co Severus
uważała za dobry zmysł aktorski.
-
Kolejne dziesięć za pyskowanie. - W tym też momencie lekcja
dobiegła końca. - Fiolki z imieniem i nazwiskiem do mnie, żegnam.
Usiadł
na swoim krześle i zaczął przyglądać się oddającym swoje prace
uczniom. Widział, jak wszyscy są zdumieni tym, że
Panna-Wiem-To-Wszystko popełniła takie błędy, naraziła się
samemu Naczelnemu Postrachowi Hogwartu. A on był usatysfakcjonowany.
Z wielu powodów. Odebrał punkty gryfoną, w końcu miał za co
nakrzyczeć na Granger, wprawił w osłupienie innych uczniów i co
najważniejsze, zniszczył marzenia Therlanda dotyczące Hermiony.
-
... i nie pójdziesz na ten bal! - Usłyszał skrawek rozmowy, z
której wywnioskował że rozmówczynie to Weasleyówna i Granger.
-
No trudno Ginny, jakoś i tak nie miałam na niego ochoty. -
Skwitowała burza loków stając tuż przed Severusem i uśmiechając
się do niego delikatnie, jakby po kryjomu. Za nią została już
tylko Weasleyówna.
-
I co, sądzisz, że ja to mam sprawdzić? - Parsknął Severus
wprawiając Hermionę w osłupienie, co sprawiło mu nie lada radość.
-
Nie wystarczy panu, że Hermiona nie może mieć wolnej soboty? -
Wtrąciła się bezczelnie Ginny.
-
Ginny, przestań! - Zgoniła ją Hermiona, a Severus pokręcił głowę
nie mogą się powstrzymać od delikatnego uśmiechu.
Młoda
Weasley odłożyła swoją fiolkę po czym wybauszyłą oczy, jakby
nagle ją olśniło.
-
Hermiona, ty to specjalnie zrobiłaś! - Wypiszczała prawie do ucha
Hermiony.
-
Nie! No coś ty, ja... - Hermiona nie potrafi kłamać, potwierdzała
to za każdym razem, gdy ktoś próbował ją przejrzeć.
-
Eh, Granger... Czemu jej nie powiesz, że po prostu Therland cię nie
kręci? - Westchnął znudzony widowiskiem i oparł twarz o rękę.
-
Mówiłam, ale Ginny jest uparta i twierdzi, że to świetny kandydat
na męża. – Wypowiedziała złośliwie, a złość zawrzała w
Severusie.
-
Oh, no wiesz lepszy niż poniektórzy. - Odwet młodej Weasley nie
przypadł Severusowi do gustu.
-
Panno Weasley, a ja uważam, że jest pani świetną kandydatką na
moją Czarną Listę. - Wywarczał lekko przestając się
kontrolować. On i Weasley patrzyli się na siebie złowrogo, a cała
ta sytuacja utwierdziła w przekonaniu Severusa, że Granger trochę
się pozwierzała Ginny z ich... dziwnej relacji. Atmosferę gęstą
jak kisiel przebił śmiech starszej gryfonki.
-
Czyżby był pan zazdrosny? - Spytała rozbawiona Hermiona. Patrzył
to na nią, to na Ginny zastanawiając się co odpowiedzieć i jak to
ostatnio mu się zdarzało, stwierdził, że najlepiej będzie się
pobawić.
-
Może i jestem, Hermiono. - Wymawiając jej imię starał się być
jak najbardziej namiętny i stwierdził, że to jedno, krótkie
zdanie zadziało, by obie kobiety stanęły dęba. Z tą różnicą,
że panna Weasley była naprawdę zdziwiona i przestraszona,
natomiast Hermiona jakby... przyjemnie zaskoczona. - Granger, ledwo
co wyciągnąłem cię z dna, na którym był Weasley, teraz o mało
co nie wpadasz w drugie, jakim jest Therland.
-
A może to pan jest dnem? - warknęła Ginny.
-
Ginny! Wyjdź stąd, natychmiast! - Oburzyła się starsza
dziewczyna. Młodsza natomiast z lekko zadartą głową szybkim
krokiem opuściła salę lekcyjną zatrzaskując za sobą drzwi. -
Przepraszam za nią.
-
Nie twoja wina. - rozsiadł się wygodnie na krześle i przypatrywał
się swojej uczennicy, która najwidoczniej nie wiedziała co zrobić.
- Jak na improwizację, to naprawdę ładnie zagrałaś aktoreczko. -
Wiedział, że pochwalił ją zbyt otwarcie, zbyt słodko. Że to do
niego nie pasowało, ale dziewczynę to zachęciło do uśmiechu. -
Widzimy się wieczorem.
-
Tak, do zobaczenia, profesorze. - Była już przy drzwiach, gdy znów
się obróciła słysząc jego, przepełnione dozą namiętności
słowa.
-
Do zobaczenia, Hermiono.
*** **** ***
HEJ
Znooowu musieliście długo czekać na rozdział, ale chyba nadrobiłam tą nieobecność?
Przepraszam, ale mam problemy z dwiema sprawami: Prawo jazdy i sam internet... Teraz podłapałam wifi, więc byłam w stanie wrzucić rozdział.
Mam nadzieję, że was nie zawiódł.
Dziękuję za poświęcenie czasu
Pozdrawiam
B.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz