poniedziałek, 18 grudnia 2017

Rozdział XII

     Draco był całkowicie zdezorientowany. Z jednej strony wiedział, że jest to możliwe, by jego ojciec chrzestny zakochał się w gryfonce. Ba! Nawet podejrzewał, że tak się stanie. Ale nie sądził, że nastanie to tak szybko. Dodatkowo Hermiona zażarcie spierała się z nim, że są jedynie znajomymi, bo pomogli sobie i znaleźli jako taki wspólny język. Ale nie spodziewał się, że ten język będzie dosłownie JĘZYKIEM.
     - Ale... Jak?! Kiedy wy się zeszliście?! - Zapytał lekko pokrzykując.
     - Przyhamuj chłopcze, nie zeszliśmy się. - Severus powrócił do swojej skwaszonej miny i zasiadł przy biurku.
     - Jak to nie? Przecież przed chwilą pocałowałeś Hermionę! - Oskarżycielsko wskazał palcem na dziewczynę, w której oczach nagle zobaczył smutek przeplatany ze zrozumieniem.
     - Spokojnie, Draco. To co jest między mną, a profesorem... Chyba nie można tego nazwać związkiem. Raczej... - Rozpoczęła, ale nie skończyła. Wyglądała, jakby bała się określić ich relacje.
     - Romans. - Dokończył za nią z ogromną ilością negatywnych uczuć Severus. Mieszała się w nim złość, irytacja, wstyd i zawód. Nie chciał, by tak to ujmowali, a z drugiej strony sam do tego doprowadził.
     - Romans? Wujek, czyś ty zwariował? Masz ROMANS z uczennicą? Z Hermioną?! Przecież o to cię posądzał Weasley, a czego ty się mocno wypierałeś. A teraz co? Jeszcze bym zrozumiał, że się zakochałeś i wielka miłość, ale romans? A co na to powie McGonagall?
     - Tym piernikiem się nie przejmuje. Ja się bardziej o Lucjusza martwię. - Ciężko wypuścił powietrze.
     - Ojcem? Przecież to Minerwa może cię wylać z roboty. - Wciąż patrzył na chrzestnego gniewnie. Zaraz po swojej wypowiedzi Hermiona się delikatnie roześmiała i podeszła do biurka. Usiadła na nim i zaczęła machać nogami.
     - Dyrektorka akurat święta sama nie jest, zrozumie. - Obawy Dracona rozbawiły dziewczynę.
     - Chwila, moment, co ma znaczyć, że święta nie jest? - Wtrącił się Severus.
     - Oh, to pan nic nie wie? Myślałam, że jesteście najlepszymi przyjaciółmi. - Znów się roześmiała.
     - Ja też tak myślałem, więc gadaj mi tu zaraz o co chodzi.
     - Nie mogę profesorze. - Uśmiechnęła się do niego podstępnie.
     - Granger! - Rozpoczął groźnie.
     - Nie odbiegajcie od tematu! - Tą jakże uroczą wymianę zdań przerwał im nie kto inny jak Dracon. - To wy mi wytłumaczcie co ma znaczyć wasz romans! Nie mam nic przeciwko, bądźcie szczęśliwi i tak dalej, ale...
     - Draco, jakby cię to naprawdę denerwowało. Co, czyżby wiewiórka się piekliła, bo coś podejrzewa? Bo mnie nie lubi? - Snape powoli zaczął się irytować przez zachowanie swojego chrześniaka.
     - Bo boi się, że skrzywdzisz Hermione. Nie obraź się, wuju, ale ja również się o to boję. Mów sobie co chcesz, ale znam cię tak samo dobrze jak McGonagall. Chociażbyś nie wiem jak kochał to potrafisz zranić jak nikt inny. Najlepszym przykładem jest Lili.
     - Wynocha! Nie chce cię widzieć na oczy! - Snape gwałtownie wstał przewracając przy tym krzesło. Cały był czerwony i szczerzył niebezpiecznie zęby.
     - Widzisz? Niby Hermiona, przekonałeś się do niej, pociąga cię, ale nie potrafisz zapomnieć o Evans. I nic tu nie da gadanie o tym, że stara miłość nie rdzewieje, jak to mawiają mugole. Jakbyś chciał, to byś naprawdę zapomniał o Potterowej. Ale nie, ty uparcie się męczysz!
     - Nie masz o niczym pojęcia! Jesteś dzieciakiem, nie wiesz jak to jest...
     - Nie wiem. Ale wiem, co bym zrobił, gdybym był na twoim miejscu. Kim jest dla ciebie Hermiona, skoro wciąż kochasz Lili? - Draco był spokojny w przeciwieństwie do Snape, który ciskał pioruny w stronę chrześniaka.
     - A kim może być dla takiego starucha jak ja młoda dziewucha!NIKIM więcej jak tylko kochanką! - Severus wycedził przez zęby słowa tak wyraźnie i głośno, że zawisły one na dłuższą chwilę w pomieszczeniu.
     Draco stał z obwiniającą miną nie mogąc uwierzyć, że jego ojciec chrzestny mógł powiedzieć coś tak przykrego przy Hermionie. Ta zaś, chodź była świadomo podejścia swojego Mistrza Eliksirów do ich relacji nie mogła powstrzymać gromadzących się pod powiekami łez. Bolała ją myśl, że Ginny mogła mieć rację, że dnem jest on, Severus. Natomiast winny tej atmosfery wciąż w ogromnym gniewie nie potrafił sobie uświadomić, co właśnie powiedział i kogo skrzywdził najbardziej.
     W pomieszczeniu znajdowała się jeszcze jedna osoba, stojąca tuż przy drzwiach. Przysłuchiwała się i przyglądała całej scenie ze smutkiem i lekkim niedowierzaniem. Kręciła głową ze zrezygnowaniem i gdy emocje nie opadły z Severusa, a nikt nie raczył się odezwać postanowiła uświadomić przyjaciela o jego błędzie.
     - Jesteś skończonym idiotą Severusie. - Odezwała się niespodziewanie, co zdezorientowało pozostałych, którzy natychmiast spojrzeli na nią.
     - Minerva? Co ty tu... - Rozpoczął Severus, do którego powoli dochodziły fakty.
     - Wiem, że jesteś trudnym człowiekiem. Ostrzegałam Hermionę przed twoim naprawdę skomplikowanym charakterem. Ale sądziłam, że potrafisz uczyć się na błędach. Pomyliłam się, jak widzać.
     Cisza była tak nieprzejemna, że Draco wraz Hermioną wyszli z gabinetu Severusa beznajmniejszego słowa. Mężczyzna nie zatrzymywał ich, a kobieta stwierdziła, że tak będzie lepiej.
     - Szkoda mi cię Severusie.
     - To nie jest moja wina! - Krzyknął na swoją pracodawczynie podnosząc krzesło i siadając na nim, po czym zakrył twarz w dłoniach.
     - A czyja? Nie potrafisz uwierzyć we własne szczęscie. Chciałabym cię teraz wesprzeć, bo jesteś moim przyjacielem. Ale na własne życzenie sprawiasz sobie krzywdę i nie chcesz przyznać się jak bardzo cię to boli. Nie mówię, byś się zmienił Severusie, ale mógłbyś rozumieć to co dobre, nie tylko to co złe.
     Nie wiedział co ma myśleć. Stał na Wieży Astronomicznej przyglądając się ledwo emanującym gwiazdą. Minerva miała całkowitą racje - krzywdzi siebie. Ale najbardziej bolał go fakt, że krzywdzi Hermionę. Z resztą, to nie tak miało być. Nie chciał jej krzywdzić. Po prostu nie chciał się spieszyć. Tak, to wszystko było winą Dracona, który musiał wszystko postawić na cienkim włosku. Wszystko było dobrze dopóki ten mały blondyn nie wtrącił się między nich. Nawet nie minął tydzień, a on musiał wszystko zepsuć!
Przestań obwiniać innych, to przecież tylko i wyłącznie twoja wina Sev.
     - To nie moja wina! - krzyczał na swoje Serce.
     Twoja głąbie! Nie umiesz docenić...
     - Nic nie umiem docenić! Jestem złem, czystym złem!
     Gdybyś nim był, to nie miałbyś wyrzutów sumienia względem Lili.
     - To co innego!
     Czyżby? Po prostu boisz się, że Lili będzie ci miała to za złe, to, że chcesz o niej zapomnieć.
     - No i co z tego!? Daj mi święty spokój! - wykłócał się, miał dość swojego serca, chciał je wyszarpać z ciała i zniszczyć.
     Ona nie żyje! Nawet, jak ją Tam spotkasz, to będzie na ciebie zła, że nie pozwoliłeś sobie na szczęście!
     - Odwal się!
     Ty debilu! Wyrzucasz wszystkich, którzy chcą dla ciebie dobrze, bo osiągnięcie szczęścia jest tudne. Jesteś tchórzem!
     - Nie jestem tchórzem!
     - Jesteś.
     Spojrzał w stronę schodów przestraszony, iż znów zaatakuje go Maska. Lekki wiatr owiewał jego twarz. W ciemnościach dostrzegł długie blond włosy, które wiatr zdawał się omijać. Mężczyzna zaczął się powoli kierować w stronę czarnowłosego co chwilę stukając o posadzkę swoją laską zakończoną głąwą węża.
      - Lucjusz, co cię tu sprowadza?
      - Ty, przyjacielu. Minerva wysłała do mnie patronusa i poinformowała o zaistaniałej sytuacji. - Zakomunikował Malfoy.
      - Oh, a postać Naczelnego Postrachu Hogwartu jest tak ciekawa i depresja smarkatej gryfonki poważna, że trzeba było natychmiast tu przychodzić. Dramatyzujecie wszyscy! - Zironizował. Wstydził się, musiał przyznać, że wstydził się przed Lucjuszem. Zawsze dawał swojemu przyjacielowi przykład i rady, pomagał. To on był oparciem dla blondyna, a teraz wstydził się przyznać, że sam potrzebuje wsparcia.
      - Owszem, bo jesteś moim przyjacielem.
     - Śmieszne. Najlepiej będzie, jak postąpisz podobnie do Minervy i po prostu zrezygnujesz z tej przyjaźni. - Zawarczał czując ból w klatce piersiowej.
     Tracił wszystkich, których kochał.
     Tracił ich momentalnie. Dracona, Hermionę, Minervę i... Lucjusza. Tylko ich miał na tym świecie, tylko dla nich chciał żyć, a teraz wystarczyło jedno głupie zdanie i tracił ich. Miał ochotę się rozpłakać, czuł, jakby powietrze napierało na niego, jakby było jego klatką z której nie potrafi się wydostać. Cierpienie, którego nie da się znieść, a jedyne o czym marzył, to śmierć. W takich momentach nie potrzebne są tortury, cruciatus, miażdzenie palcy, biczowanie – wystarczy być bezsilnym względem własnej głupoty. Bo Severus nie potrafił poradzić sobie z głupotą. Był idiotą, wiedział to, ale nie potrafił tego zmienić. Wszystkie złe cechy nagromadzone przez lata tak mocno oplotły wszystkie zmysły, że nie potrafił się z nich wydostać. I nie myślał już jak sobie pomóc. Nastał moment, w którym nie wytrzymał, rozpłakał się histerycznie. Upadł na ziemię i złapał się za pierś. Przestrzeń zakłócił przeraźliwy wrzesk. Już nie myślał jak żyć, myślał jak umrzeć.
     Nagle poczuł, jak na jego ściśniętej do granic możliwości dłoni przyłożonej przy piersi pojawia się ciepło. Spojrzał z przeraźliwym bólem na Lucjusza, ale ten był nie wzruszony. Oparł więc czoło na ramieniu przyjaciela i wciąż płakał i szarpał za pierś, jednak tym razem jego dłoń była przytrzymywana przez Lucjusza. Blondyn upuścił swą laskę po czym objął drugim ramieniem Snape. Kiedy ten powoli zaczął tracić siły na krzyk i płacz, a jego pięść zaczęła się rozluźniać i w powietrzu słychać było tylko ciche pojękiwanie Lucjusz całkowicie objął przyjaciela i zacisnął najmocniej jak potrafił w objęciu. Zaczerpnął głęboko powietrza i zacisnął powieki.
     - NIGDY CIĘ NIE ZOSTAWIMY!!! - Wykrzyczał najgłośniej jak potrafił na co Severus rozpłakał się na nowo, chociaż już ciszej.
     - Ale M-minerva... I D-draco... Oni... - Zaczął się jąkać.
     - A myślisz, że dlaczego posłali po mnie? Jesteś głupi Sev, ale jesteś najdroższym przyjacielem każdego z nas.
     Przez kolejną godzinę klęczeli na wieży astronimicznej, a Severus cicho łkał. Oboje rozmyślali. Do Severusa dotarły w końcu słowa wszystkich jego bliskich. Minerva, chodź miała racje, to nie mówiła tego po to, by po prostu znów go wyzwać. Przecież chciała mu pokazać jaki jest, a jaki może być, byleby chciał i próbował. Draco – przecież on tylko chciał go uświadomić, ostrzec, by uważał na siebie i Hermionę, by mogli być szczęśliwi. A Lucjusz... Tylko on był w stanie drobną ilością słów uświadomić mu, że przecież jest jeszcze szansa, jest możliwość, by wszystko naprawić. Bo oni wszyscy w przeciwieństwie do niego mają otwarte serca, dobre i gorące.
      Lucjusz był przerażony całą sytuacją. Jeszcze nigdy nie staną przed takim wyzwaniem. Zawsze to Severus był tym odważnym, pewnym siebie, rozważnym i mądrzejszym. To przecież on pomagał mu zawsze w podjęciu decyzji, nigdy nie było na odwrót. Prawdę mówiąc, Lucjusz czuł, jakby to Severus był jego przyjacielem, ale on przyjacielem Severusa nie. Czuł mu się zawsze niepotrzebny, jak kula u nogi. Poczucie winy, że wykorzystuje Severusa doskwierała mu zawsze, gdy tylko prosił o coś Mistrza Eliksirów. Gdy do jego sypialni wpadł patronus Minervy obwieszczając, że Severus jest załamany oraz, że tylko Lucjusz będzie w stanie mu pomóc zerwał się natymist z fotela, złapał za swoją laskę i teleportował się do Hogwartu. Szybko porozmawiał z Minervą, Draconem i Hermioną, których znalazł w gabinecie Minervy, bo do komnat Severusa nie mógł się dostać, i wiedział już o całej sytuacji. Najbardziej był zdziwiony dziewczyną, która wyznała mu, że czuje się winna stanu swojego profesora! Obwinia się pomimo, że winnym jest tu Severus. To była kobieta zdecydowanie dla tego głąba, ale musiał mu to jakoś uświadomić. Bał się jednak, że jego spontaniczne (aczkolwiek szczere) zachowanie z przed chwili sprawi, że Severus daruje sobie wszystko i wszystkich, nie będzie chciał ich znać. Miał jednak cień nadzieji, dlatego klęczał wraz z wtulonym i rozpaczającym Severusem na zimnej posadzce.
     - Lucjusz... - Rozpoczął nauczyciel pociągając nosem. - Ja... ją chyba kocham... 
     Przez moment panowała cisza.
     - To dobrze, jest ciebie warta. - Odparł blondyn uśmiechając się lekko pod nosem.
     - Ale boję się, przecież ją krzywdzę.
     - Krzywdzisz, to prawda. Tylko widzisz, Hermiona tak tego nie odbiera. - Rozpoczął delikatnie tłumaczyć przyjacielowi. Miał ogromną nadzieję, że uda mu się pomóc w tej sytuacji.
     - Skąd możesz wiedzieć? - Spojrzał na Malfoya zbolałymi oczami.
     - Bo z nią rozmawiałem. Wiesz, to ona czuje się winna tej sytuacji.
     - Głupota! - wrzasnął.
     - Być może, ale tak jest.
     Severus zerwał się nagle i podszedł znów do krawędzi wieży. Jedną rękę założył za plecy, a drugą zaczął drapać się po brodzie. Lucjusz nie odważył się do niego podejść. Złapał jedynie za laskę, wstał i oparł się na martwym wężu. Z niepewnością wciąż patrzył na przyjaciela, który długie minuty stał i rozmyślał. Dopiero ciche kroki uświadomiły go, że naprawdę minęło już dużo czasu. Zanim obrócił się w stronę schodów zauważył jedynie jak Severus zerka delikatnie przez ramię.
     Minerva, która starała się jak najciszej wejść na wieżę nawet nie zauważyła, że Severus spogląda na nią z obawą i lekkim podenerwowaniem. Podeszła powoli do Lucjusza, który wpatrywał się w nią odkąd tylko pojawiła się na najwyższym piętrze.
     - I jak? - spytała szeptem, co oczywiście również nie umknęło uwadzę byłego szpiega.
     - Chyba dobrze – odparł również szeptając Lucjusz po czym podrapał się po głowie. - Ale znasz Severusa, trudno przewidzieć jak zareaguje w większym odstępie czasu.
Dyrektorka jedynie pokiwała głową, po czym odwróciła się i poszła. Gdy Lucjusz znów spojrzał na Mistrza Eliksirów ten stał już przy nim. Pomimo delikatnego strachu, jaki pojawił się w Malfoyu nie okazał go on.
     - Pomożesz mi. – Severus odezwał się niespodziewnie.
     Lucjusz nie wahał się ani chwili, nie myślał też co chce zrobić jego przyjaciel, ale wiedział, – Widział to w jego oczach – że tym razem przyjaciel nie będzie żałował.
     - Co mam zrobić?

     Zeszli z wieży astronomicznej i podążyli prosto do gabinetu McGonagall. Lucjusz był przerażony, ale jego uczucia były niczym względem skrywanego strachu Mistrza Eliksirów. Severus grzecznie zapukał do drzwi, a usłyszawszy głośne, zachrypnięte "proszę" wkroczył do gabinetu niczym arystokrata z podniesioną głową. Skłonił się trójce swoich przyjaciół oglądając ich niepewność wymalowaną na twarzach. Odchrząknął w zaciśniętą pięść i podszedł do Hermiony, która patrzyła się na niego ze smutkiem.
     - Proszę mi wybaczyć, panno Granger moje karygodne zachowanie. Potraktowałem pannę jak nic nie znaczącą zabawkę, co było z mojej strony nieodpowiednie, jednakże doszłem do wniosku iż relacja, jaka nas łączyła był niestosowna, dlatego też pragnę ją w tym momencie i przy świadkach zakończyć i ogłosić, iż oszalałem pozwalając sobie na taką nieodpowiedzialność względem swojej uczennicy i obiecuję pannie, a także tobie, Minervo – Tu skierował delikatnie głowę w stronę McGonagall. - że już nigdy nie pozwolę sobie na taką niesubordynację jak romans uczennicy z nauczycielem. Zrozumiem również, jak nie będzie mnie panna chciała znać. Dotrzymam obietnicy douczennia panny do egzaminów z eliksirów, jednakże odbędzie się to w formie wygodnej dla panny.
     Po zakończeniu monologu wszyscy (oczywiście bez Lucjusza) przyglądali mu się z jeszcze większym zdumieniem i smutkiem, a Hermiona nie mogąc poradzić sobie ze łzami pozwoliła im spływać swobodnie po policzkach.
     Jesteś podły.
     Severus jednak nie odpowiedział na zaczepkę swojego serca, gdyż wiedział, że jego słowa nie mają takiego przesłania, jakie mogłyby mieć.
     Hermiona przymknęła oczy, podniosła wysoko głowę i wypięła pierś dumnie po czym załęła świdrować pewnym wzrokiem swojego profesora.
     - Rozumiem, profesorze Snape i szanuję pana decyzję. Liczę jednak, że nie będziemy traktować się jak wrogowie czy też obcy sobie ludzię. - Severus był zaskoczony jej siłą, jaką nabyła w przeciągu ostatnich paru miesięcy.
     - Naturalnie panno Granger. Nasze relacje pozostaną na etapie nauczyciela i ucznia.

***                                      ***                                                ***
Ostrzegałam, że jest dość krótki.... No i biegnie już swoim torem....
Ale nikt mi jeszcze nie dał znać co ma być w wakacje :c Smutno mi   D:  
Dziękuję za poświęcony czas
Pozdrawiam
B.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz