wtorek, 19 września 2017

Rozdział XI

    Dzień dłużył mu się niemiłosiernie. Zastanawiał się czym to jest spowodowane. Tym, że przez tydzień to on wypełniał obowiązki dyrektora, czy tym, że miał dzisiaj szlaban z Granger. Właściwie nie zastanawiał się co jej zaserwuje jako "karę", a w głowie nie potrafiły mu się pokazać żadne racjonalne pomyśły.
    Zboczony starze.
    - Ja? To w takim razie jaka jest ona? - odpowiedział swojemu drugiemu "ja". Mógł, był w swoich komnatach, sam.
    Małolatą, której hormony buzują.
    - Oh, teraz zamierzasz jej zachowanie tłumaczyć hormonami?
    - Czyje? - Wystraszył się, zdecydowanie wystraszyła go ta małolata która właśnie stała przed nim (prawdopodobnie znów zdjęła sama zabezpieczenia) i uśmiechała się pod nosem.
    - Ile słyszałaś? - spytał czując, jak pierwszy raz od dawna czerwieni się na twarzy.
    No pięknie, nie dość, że znów usłyszała jak ze sobą gadasz, to na dodatek się rumienisz!
    - Mało. Od "Ja? W takim razie jaka jest ona?" - odpowiedziała spektakularnie naśladując głos nauczyciela, na co ten jeszcze mocniej się zaczerwienił, a ona zachichotłą pod nosem. - Słodko panu w czerwieni na policzka.
    - Granger, ja nie jestem słodki! - wrzasnął na nią, ale na niej przestało to już robić wrażenie, wciąż śmiała się pod nosem i patrzyła na niego rozbawiona.
    Nie chciałeś, to się teraz ciebie nie boi!
    - Eh, Granger mam parę rzeczy do zrobienia, jak wiesz nie ma Minervy...
    - To znaczy, że nie mam szlabanu?
    - NIE... co? - Znów nagle jak wiosenna burza spadło na niego zdziwienie.
    Granger była zawiedziona. I to jeszcze jak, nie kryła się z tym, że chce tu być, chce mieć szlaban! Ah... No tak, to nie z nim chce być, tylko nie chce być z Therlandem daltego jest zawiedziona.
    Debilu, przecież w sobotę ci mówiła, że ma co do ciebie plany!
    - Oficjalnie masz, ale nie będę cię tu trzymać. Przykrywka dla Therlanda, tyle. - Wzruszył ramionami po czym podszedł do swojej biblioteczki.
    - To... Może mogę panu jakoś pomóć? - Odwrócił się gwałtownie. Znów zobaczył zawód w oczach i blady uśmiecch nadzieji na ustach.
    - Jeśli chcesz siedzieć w tak ponurym miejscu z takim ponurakiem... - Rzucił tak po prostu przypominając sobie rozmowę z Minervą.
    - Chce. W tym ponurym miejscy z takim ponurakiem. - Uśmiechnęła się promieniści. W normalnej sytuacji, przy innej osobie, gdyby to nie była Granger skrzywiłby się, ale jej uśmiech dodawał radości i kąciki ust Severusa podjechały lekko do góry.
    - Zgoda. To odwalisz za mnie najgorszą robotę. - Wyrzucił z siebie wrednie się uśmiechając. - Sprawdzisz dzisiajsze fiolki i eseje wszystkich klas. Co powiesz na taką pomoc? - Był pewny, że się skrzywi, będzie chciała jednak sobie pójść.
    - Jasne, eseje są na biurku? - Ona natomiast przyjęłą to swobodnie, jakby to było dla niej normalne.
    - Tak... - Podeszła do biurka i siadła na jego krześle, co prawdę mówiąc nie przeszkadało mu. Chwyciła za pióro i pierszy esej, po czym uważnie zaczęła sprawdzać. Snape nie chcąc przedłużać tej przerwy pozostawił komentarze i spostrzeżenia na później.
     Godziny mijały, a oni siedzieli każdy wykonując swoją własną pracę. W ciszy, nie przeszkadzając sobie nawzajem. Hermiona zgodnie z zadaniem sprawdziła wszystkie eseje i fiolki z eliksirami, jakie w dzisiejszym dniu wykonali uczniowie. Gdy spytała się, czy coś jeszcze może zrobić Severus nie odwracając wzroku od aktualnej pracy wskazał jej swój prywatny składzić i POPROSIŁ – tak, zrobił to bezwiednie – by spisała wszystkie brakujące składniki. Hermiona oczywiście bez najmniejszego sprzeciwu chciała wejść do składzika, jednak nie mogła sobie poradzić z jednym zaklęciem ochronnym. Poprosiła więc nauczyciela, by jej go otworzył. On natomiast tak po prostu powiedział jej jakie jest zaklęcie zdejmujące to, które chroni. Tak po prostu... Do swojego składzika, do drugiego miejsca w swoich komnatch, do którego nigdy w życiu nie zdradził możliwości przedarcia się. A jej powiedział jak może tam wejść, ba nawet w każdej chwili!
    Severus natomiast w międzyczasie, gdy Hermiona załatwiała mu sprawy związane z jego przedmiotem zajmował się sprawami szkoły. Minerva pozostawiła mu parę listów z Ministerstwa, zaproszenie dyrektora Durmstrangu, niejakiego Miliasa Jarikova na spotkanie paktujące... Jak to dziwnie brzmi, czemu paktujące? Przecież już po wojnie... No nic, trudno. Dodatkowo były też różne papierzyska, takie jak ilości uzyskanych punktów domów na dany miesiąć, zażalenia nauczycieli i uczniów, oczywiście wróżby starej psychopatki, rozpiska pensji, zajęć, zastępstw...  Wiele takich rzeczy, z którymi Severus nie miał doczynienia pierwszy raz, w końcu przyjaźnił się z dwojgiem dyrektorów szkoły, ale pierwszy raz musiał się nimi zająć. Hermiona bardzo ułatwiła mu sprawę. Chociaż miała gorsze zadania, to jednak skończyła szybciej i usiadła na kanapie obok niego, na swoim stałym już miejscu. Severus kątem oka zauważył jej obecność, więc wyciągnął różdżkę i przywołał szklanki i Ognistą.
    - Napij się, należy ci się. - Co prawda nie widział jej miny, ale był pewny, że jest zaskoczona.
    - Dziękuję...
    - Nalej mi też, za chwilę skończę.
    Tak też się stało. Nie minęło pięć minut, gdy odłożył pióro i zwinął ostatni pergamin. Odłożył wszostko na bok i złapał za pełną szklankę Ognistej. Gestem wziósł ją trochę wyżej, skinął głową i porozumiewawczo spojrzał na dziewczynę. Jego wzrok miał jej powiedzieć po prostu "dziękuję" i upił łyk swojego trunku.
    - Przynieś mi eseje jakiejś kalsy – rozkazał, a ona już wstawała gdy znów usiadła.
    - Może jakieś "proszę"? - odparła wyzywająco, co jemu się spodobało. Odłożył więc szklaneczkę na stolik, nachylił się nad nią i pocałował w policzek.
    - Proszę – wymamrotał, a ona wstała i podeszła do biurka. Zabrała z niego plik papierów i podała nauczycielowi.
    - Sprawdza pan czy nie ominęłam czegoś?
    - Nie. Tak teraz sobie uświadomiłem, że przecież ty masz dobre serce i możesz im podwyższyć oceny – burknął przeglądając kartkę za kartką.
    - Nie zrobiłam tego. Wiem jakie oceny pan wlepia ucznią, to po pierwsze. A po drugie... To naprawdę są tumany, nie wielu jest takich, co mają trochę zaniżoną ocenę – Jej wypowiedź byłą pełna emocji, co rozbawiło profesora. Zaśmiał się, ale nie tylko z wypowiedzi, ale również jej sensu.
    - No proszę, ktoś podzielił moje cierpienie? - odparł żartobliwie, na co ona też się roześmiała. Odłożył kartki na stolik z satysfakcją stwierdzając, że rzeczywiście robiła to idealnie. - Dlatego zawsze miałem z tobą problem.
    - Nie rozumiem. - Rzeczywiście jej mina przedstawiała niezrozumienie.
    - Bo ty zawsze miałaś perfekcyjne prace. Godzinami siedziałem i wyszukiwałem jakiegoś szczegółu do którego bym mógł się doczepić.
    - Nie wiem czy mam być teraz wściekła czy zaszczycona. - Oburzyła się, ale widział, że zdecydowanie nie na poważnie.
    - Najlepiej, to jak będziesz rozbawiona. Mnie samego to teraz śmieszy. - Zgodnie z jego polecenie zaśmiała się delikatnie. Na moment zapadła cisza, ale Severus nie mógł pozwolić, by trzymała się długo, wiedział jak to się kończy. - Nie myślałaś kiedyś, by zostać nauczycielem?
    - No... Myślałam.
    - Ale?
    - Ale jedynego przedmiotu jakiego bym chciała uczyć, to raczej nie dam rady zdać na egzaminach końcowych.... - mruknęła.
    - Trudno mi uwierzyć, ale mam złe przeczucie, że mówisz o moim przedmiocie. - Spojrzała na niego przepraszająco. - Jednak?
    Znów pozwolił, by cisza wkradła się miedzy nich. Ale nie zrobił tego przypadkowo, tym razem chciał przez chwilę pomyśleć.
    - A co mi tam. Granger, zdasz te eliksiry, na całe sto procent, moja w tym głowa. Jeśli ci się nie uda, to... Ubiorę kolorową szatę. - Wypowiedział z powagą, ale dziewczyna i tak roześmiała się na wizję Severusa Snape w różowej szacie.
    - Wie pan co, może niech pan w tej czarnej zostanie. - Żażartowała, a on spojrzał na nią litościwie. - No ale to znaczy, że zamierza mnie pan przygotować do egzaminów?
    - Tak. Mamy mało czasu co prawda, jedynie cztery miesiące, ale jesteś bystrą dziewczynką, więc damy radę.
    - Ja... nie wiem co mam powiedzieć, dziękuję profesorze. - Uśmiechnął się do niej życzliwie.
    Wpadłeś po uszy Sev.
    - Zaczniemy od jutra, co ty na to? Na szlabanie. - Pokiwała głową. - Świetnie. Czekaj, czyli mam rozumieć, że za parę lat wygryziesz mnie z mojego stanowiska? - Udał, że powoli się wścieka. Nachylił się nad nią niebezpiecznie i zobaczył, jak w jej oczach pojawia się przerażenie.
    - Nie! Nie śmiałabym, naprawdę! - Wiedział, że mówi prawdę, ale pomimo to chciał się w to pobawić jeszcze bardziej.
    - Ty mała wiedźmo, jak śmiesz kraść mi posadę?! - warknął, chociaż z trudem powstrzymywał śmiech widząc jak się czerwieni ze strachu.
    - Chwila... Mała wiedźmo? - Wyraz jej twarzy diametralnie się zmienił i teraz patrzyła mu w oczy z podejrzeniem. - Co za żartowniś! - Uderzyła go delikatnie pięścią w tors i jej dłoń tak już pozostała. Patrzyła się na niego trochę zła, trochę rozbawiona, a trochę... No właśnie... Do tego znów podgryzła tą cholerną wargę!
    Niebezpieczeństwo na dwunastej!
    Zgadzał się ze swoim sumieniem, dlatego złapał za dłoń Hermiony, przejechał po niej parę razy kciukiem, po czym delikatnie pocałował dziewczynę. Delikatnie, z opanowaniem. Nie chciał jej wykorzystać. Gdy oddała pocałunek natychmiast musiał się wycofać inaczej skończyłoby się podobnie jak ostatnio, albo i gorzej. Widział zawód w jej oczach, na co jedynie się uśmiechnął i pogłaskał ją po policzku. Oparł się o swój fotel i wziął szklaneczkę do rąk.
    - Ile wie panna Weasley? - odezwał się niespodziewanie.
    - Słucham?
    - Ile wie Weasley?
    - Ale o czym? - Westchnął ciężko.
    - No zgaduj. - Spojrzał na nią drugi raz tego dnia z pożałowaniem.
    - Ale, że o.... o... - Palec wskazujący kręciłą od Severusa do siebie i na odwrót.
    - Tak Granger, o nas. - Delikatnie ją uświadomił, a ona się zaczerwieniła. - Cokolwiek byś nie chciała, nie możesz zaprzeczyć, że nie ma żadnych nas. Ostatnie sytuacje o tym świadczą.
    - Wiem. - Widział, że jakaś myśl przeszła jej przez głowę, ale nie chciał jej dopytywać, chyba bał się, że może to nie być scenariusz, jakiego on sam pragnął. - Ginny wie, że od pana pobytu w Norze trochę się działo. No... I moje własne odczucia. O ostatnich sytuacjach jej nie wspomniałam.
    - I może na razie tego nie rób. Prędzej bym o tym porozmawiał z Minervą...
    Co z resztą zrobisz.
    - Zamknij się.... Przepraszam, Granger. W każdym razie, o jakich odczuciach tu mowa? - Spytał znów nagle, kiedy dziewczyna miała jawną nadzieję, że tego nie zrobi. Zarumieniła się.
    - A czego pan chce ode mnie? - Zmieniła temat, nie chciała odpowiadać na pytanie, jakie było kluczowym elementem zagwostki jaka męczyła Severusa.
    - Podjęcia przez ciebie decyzji. Słucham odpowiedzi na moje pytanie. - Poczuł się, jakby od dawna znał tą wymówkę. Czyżby był aż tak zdesperowany?
    - Lubię pana. Nawet bardzo. Podoba mi się pan.... Ale moment, to nie jest prawdziwa odpowiedź! - Wybuchła nagle oburzeniem.
    - A skąd wiesz? Podobam ci się? - Wpierw był szarmancki, po czym nagle znów zaskoczony.
    - Bo wiem, że pan kłamie! Tak, podoba mi się pan! Cholernie! - Zaczęła krzyczeć powoli przestając panować nad sobą.
    - Uspokój się Granger. Nie śpieszę się, bo ja jestem zdecydowany, ty jeszcze jesteś zagubiona.
    - To źle brzmi, profesorze... - mruknęła, ale uspokoiła się.   
    - Czekaj, czekaj... Jak to było... Bo tobie tylko jedno w głowię! - Odwdzięczył się za ostatnią rozmowę
    - Panie profesorze! - Znów się oburzyła, a on zastosował identyczny trik co poprzednio ona. Nachylił się nad jej uchem.
    - I dobrze, bo widzisz, Hermiono, mi również. - Znów ucałował ją w policzek po czym zabrał ze stołu eseje i odniósł na biurko. Nastepnie wrócił, by zabrać dokumenty dyrektora i narzucił na siebie płaszcz, który jak zwykle zdjął w swoich komnatach.
    - Idę odnieść to do gabinetu Minervy. Czekasz, czy wracasz już do siebie? - spytał zbliżając się do drzwi.
    - Profesorze, czy pan... Chociaż mnie lubi? - To pytanie znów zaskoczyło Severusa. Nie obrócił się jednak, jedynie westchnął ciężko.
    - Zostajesz tutaj, czy wracasz do wieży?
    - Jeśli mogę, to zostanę jeszcze...
    - To jeszcze cię lubię.
    I wyszedł, teraz to on zrobił jej mętlik w głowie.

    Co to miało znaczyć?
    Nie wiedziała, ale czuła, że sprawia jej to przyjemność. W końcu powiedział, że ją lubi! A ona przecież chciała czegoś więcej... Tylko czy powinna? Ale przecież całowała się z nim. Z resztą całował ją nawet, gdy nie miało to mieć ciągu dalszego. Ale robił to. Czy to w policzek czy w usta. Czyżby Severus Snape, niedostępny nauczyciel jednak również jej chciał? Nagina dla niej zasady, tego była pewna. Pomaga jej ile tylko może, to też wiedziała. Podoba mu się... Tego pewna nie była, ale póki co wszystko na to wskazywało. Czyła się wyróżniona, chociaż na początku tego nie chciała. Na początku nie czuła do niego nic oprócz szacunku i współczucia. A teraz? Coś w niej pęka, coś mówi, że tylko on będzie w stanie sprostać jej wyzwaniu, wytrzymać jej trudny charakter. Tak, była świadoma tego, że nie jest łatwą kobietą. Dlatego też trzymała się raczej z dala od mężczyzn. Pamięta swój pierwszy raz... Ron nie byłby szęśliwy, że to nie z nim straciła dziewictwo. To, że nie krwawiła, gdy pierwszy raz się kochali łatwo mogła wytłumaczyć, Ron nie bardzo zagłębiał się w sprawy kobiet, więc trochę naciągnęła prawdę.
    Jednak Severus był inny, on naprawdę chciał, by przebywała z nim. Pomimo jej denerwującego charakteru chciał ją mieć przy sobie. I szanował ją. Każdy wie, że Snape jest opryskliwy i dla niej nie robił wyjątku. Może wyżywał się na niej w mniejszy stopniu, otwierał się przed nią, ale zdecydowanie nie zmieniał się. A jej właściwie to nie przeszkadzało. Potrafiła sprawić, by jego opryskliwość zmieniła się w żartobliwość. On też był trudnym człowiekiem i chyba dlatego bądź co bądź dogadywali się.
    Najbardziej zaskoczyło ją jednak wyznanie, że jej profesor mówi sam do siebie. Ale nie przestraszyło ją to ani nie obrzydziło. Hermiona zdaje sobie sprawę, że ludzie zyskują takie - jakby to nazwali psycholodzy – schorzenia na skutek jakiś przeżyć, a musiała przyznać, że Severusowi w życiu wrażeń nie brakowało. Może uda jej się później z nim o tym porozmawiać... O ile nie jest to temat tabu. Właściwie ciekawe czy Minerva i Lucjusz o tym wiedzą...
    O dziwo stwierdziła, że nie chce w Snape nic "leczyć". Wiedziała, że jeszcze jest dużo rzeczy, o których o nim nie wie, ale zdecydowała się je poznać. Na razie bardzo pozytywnie ją zaskakiwał. Im więcej się dowiadywała o nim, jego przeszłości i skłonnościach tym bardziej jej się podobał, tym bardziej go pragnęła i tym bardziej... Uświadamiała sobie jaki ważny się dla niej staje.
    W końcu to Severus był osobą, która wyciągnęła go z bagna i postawiła na nogi. A sądziła w pewnym momencie, że to już niemożliwe, że została rozbita, nie... Doszczętnie zniszczona. Ale jakimś cudem Severus pozbierał wszystkie jej element, chociaż sądziła, że jest ich za dużo i poskładał ją. Była mu za to tak bardzo wdzięczna. Dał jej nadzieję, pokazał, że jest wolna i może znowu być tą samą, niezależną Hermioną. A ona rzeczywiście zaczęła to zauważać. Już nie zastanawiała się nad tym co zrobi po szkole, gdzie zamieszka. Była pewna, że znadzie sobie pracę. Z resztą, jak sama nie da rady nic znaleźć, to na pewno Minerva czy Severus jej pomogą.
    Nie pamiętała nawet kiedy to się wszystko tak ułożyło. Kłócili się często, bo oboje mieli jakieś problemy. Severus z przeszłością, a ona z teraźniejszością. On nie potrafi uwolnić się od zwor przeszłości, a ona nie wie jak radzić sobie z teraźniejszością. Ale on jej pomógł... O ona teraz chciała pomóć mu.... NIE! Nie chciała mu tylko pomóc, chciał mu zawsze pomagać, chciała przy nim być, podnosić go, kiedy upadnie, chronić... Głupia, miał racje gdy tak mówił. Przecież nie zechce pomocy od jakiejś gówniary.
    Ale ona nie byłą "jakąś" gówniarą. Byłą osobą, przed którą się otworzył, którą pożądało jego ciało... Czy tylko ciało?
    - Widzę, że naprawdę postanowiłaś tu zostać. - Wystraszyła się, gdy przy jej uchu zabrzmiał spokojny i szelmowski głos jej profesora. Natychmiast spojrzała na niego piorunująco, ale zarumieniła się.
    - Tak, naprawdę tu zostałam – warknęła, ale on jak zawsze postanowił szybko ochłodzić jej nerwy.
    - To ja naprawdę cię lubię. - Uśmiechnął się do niej po czym poczochrał ją po głowie i usiadł na swoim fotelu.
    - Dlatego, że zostałam? - spytałą lekko nie dowierzając i naśladująć Mistrza Eliksirów podniosła jedną brew.
    - Powiedzmy, że będę cię lubił dopóki znów głupio nie przestaniesz się do nie odzywać.
    - Czy mam przez to rozumieć, że wręcz rząda pan mojego towarzystwa? - Kolejne, tym razem naśladująco wyzywające pytanie.
    - Owszem.
    Takiej odpowiedzi się nie spodziewała. Był w tym szczery, naprawdę chciał by była przy nim! Uśmiechnęła się do niego mimowolnie swym najbardziej uradowanym uśmiechem.
    - Eh, jak ja nie lubię jak się tak uśmiechasz... - Wyrzucił z siebie nagle, tak samo jak nagle humor jej sklapł. Nie lubił też jak przepraszała, więc po prostu wbiła wzrok w kolana i nie odzywała się, aż nie poczuła jak siada koło niej. Spojrzała w tedy na niego pytająco.
    - Bo jak widzę ten uśmiech, to nie potrafię się powstrzymać – wymruczał do jej ust i znów ją pocałował. Tak samo jak poprzednio, gdy oddała pocałunek chciał go przerwać, ale zbyt ją to irytowało więc gdy tylko się oddalił znów się w niego wbiła. Nie zaprotestował już i nie odsunął się. Całował ją, jakby łaknął powietrza. Przestała myśleć, pragnienie, by go posiąść było silniejsze od rozumy. Usiadła na nim okrakiem, a on natychmiast rękami złapał za jej pośladki, jednak ten gest wykonał delikatniej. Nie minęła sekunda, aż znów się od niej odunął, niezauważalnie, a na jej twarzy znów pojawił się grymas niezadowolenia.
    - Oh, dziecino – wyszeptał, westchnął i pogłaskał ją po policzku. Już chciała coś powiedzieć, gdy znów ją pocałował. - Jeśli chcesz... To zgoda, może tak być jak jest teraz, bo ja sam tego chce. Jednak na razie... Nie mogę pozwolić na więcej.
    Zaskoczył ją szczerością tych słów. Zaskoczył ją tym, że chce ją, że był w stanie trzeźwo myśleć w takim momencie, że... Potrafi się pohamować.
    - Przepraszam profesorze... Ale chce, by tak było. - Spuściłą wzrok, jednak nie dlatego że była zawstydzona, ale z czystej potrzeby spojrzenia na jego ciało.
    - Wiesz co... Powinienem ci teraz zaproponować przejście na "ty", ale... Podoba mi się jak mówisz do mnie "profesorze".
    Kolejny szok i natychmiastowe NIE pozwolenie, by sobie to przemyślała. Wbił się w jej usta. Nie wiedziała jak długo się całowali, ale była szczęśliwa.


    Rankiem pamiętał, jak po długiej sesji pocałunków i macania jej ciało pomijając części intymne... No może oprócz pośladków, Hermiona w końcu wyszeptała mu, że musi już iść. Zgodził się z tym, jednak nie chciał jej wypuszczać. W końcu jednak zrobił to i sam poszedł się położyć.
    Właśnie zaproponowałeś jej niezobowiązujący romans...
    - Wiem... Ale nie całkiem taki niezobowiązujący! - Odkrzyknął do swojego "ja".
    Nie? A czy którekolwiek z was powiedziało, że chce by to był związek.
    - Nie? Ale czy to ważne. Nie zawsze wszystko trzeba powiedzieć, by wiedzieć o co chodzi    .
     Och, doprawdy? Gnojek...
    - Z jakiego niby powodu!?
    Zachowujesz się jak gnojek, nastolatek.
    - A nie tego chciałeś? Bym właśnie taki był ? Tym bardziej dla niej?
    ...
    - Cisza? No patrzcie, czyżbym cię zagiął?
    Spieprzaj.
    - To ty i tak ze mną.
    Spieprzaj na lekcje, bo jest już osma dwadzieścia!
    Spojrzał na zegarek przy łóżku i uświadomił sobie, że jak nie zbierze się w dziesięć minut, to się spóźni.... A Severus Snape nigdy się nie spóźniał!
    Wstał natychmiast z łóżka, w trzy minuty wziął prysznic, zaklęciem oszuszył włosy i założył na siebie szaty, by w pięć minut znaleźć się pod salą do eliksirów. Zrobił to idealnie, bo gdy machnął różką by otworzyć drzwi, właśnie zabrzmiał dzwonek na lekcje. Wszedł jako pierwszy i usiadł na swoim krześle.
    Pierwszoroczniacy, banda małych, nieposłusznych skrzatów, które zamiast rozumu mają słodycze i psikusy. Jak zawsze Snape miał bardzo miłe podejście do swoich podopiecznych.
    Lekcja bardzo go zdenerwowała. Co chwilę musiał upominać któregoś z bachorów, by nie bawiły się składnikami, albo by była cisza. Pod koniec lekcji oddał im eseje, które sprawdziła Hermiona – oh, ale był z tego zadowolony – po czym rozłożył się wygodnie na krześle odpoczywając po nieznośnych dzieciakach. Przetarł twarz, by po powrotnym otworzeniu oczu ujrzeć drobną istotkę przyglądającą mu się z lekko uchylonych drzwi.
    - Nie chowaj się tak, wchodź Granger – odparł lekko się uśmiechając. Jednak uśmiech mu zbladł, gdy zobaczył, że nie wchodzi sama, ale z panną Weasley.
    - Mi też się nie uśmiecha, że znowu muszę pana oglądać nadprogramowo – fuknęła na Severusa rudawa wiewiórka.
    - Ginny, zaczynam się zastanawiać kto bardziej upodabnia się do profesora Snape, ja czy ty? - Oburzyła się znowu Hermiona.
    - Oj, nie upodabniaj się do mnie, Granger, oj nie. - Parskną śmiechem na wizje Nietoperzycy Granger. - Natomiast mam złe przeczucia, że panna Weasley powoli przejmuje niektóre cechy brata... Odzywał się do mnie identycznie, chociaż wydaje mi się, że pani nie ma co do tego powodów. - Rzucił swój monolog, co sprawiło, że rudą dziewczynę na chwilę sparaliżowało, z czego natomiast skorzystała Hermiona.
    - Czemu nie było pana na śniadaniu? - Zapytała chcąc zmienić temat.
    - Hermiono! Przyszłaś tu tylko po to, by spytać się o prywatne życie profesora!? - Ty razem to ruda wydała się oburzona.
    - Zaspałem, Granger, a zgadnij czemu. - Mruknął uśmiechając się podstępnie, na co dziewczyna się zarumieniła, a Weasley zdezorientowała.
    - Rozumiem. To dobrze, martwiłam się.
    - Powiem ci, że jest czym. Odkąd ukończyłem edukacje NIGDY nie zaspałem.
    - Przepr....
    - Granger! Wynocha stąd, ale już! - Zakrzyczał, a Weasley już była przerażona. Natomiast Hermiona uśmiechnęła się przepraszająco i zaczęła wycofywać ciągnąć za sobą Ginny.
    - Do zobaczenia wieczorem, profesorze
    Tym razem jej nie odpowiedział. Był na nią wściekły. Nie znosił jak go przepraszała za byle co. Wiedziała o tym, dlatego wycofała się... Bystra dziewczyna. Tylko co zrobić z Weasley... Hermiona podobno nie opisała jej co się dzieje, jednak latorośl rudzielców wydawała się zdawać z tego sprawę. Martwiło go to, bo dziewczyna widocznie go nieznosiła, a przeciez była przyjaciółką Granger.
    To zbyt skomplikowane, by Severus teraz, w dzień, na trzeźwo mógł się nad tym zastanawiać. Natomiast przyszedł czas na kolejną lekcje...


    Panna-Wiem-To-Wszystko pędziła w kierunku klasy do OPCM. W między czasie, by umilić sobie podróż:
    - Ginny, o co ci chodzi? Za każdym razem kiedy z nim rozmawiamy ty musisz być taka okruptna. - Zbeształa rudowsłową.
    - Ja jestem okrutna? A jaki on jest przez cały czas dla nas? - Poszła w odwet.
    - Bo ma taki charakter! Daj mu spokój, dla mnie jest miły i założę się, że dla ciebie też by był gdyby nie te twoje wyskoki!
    - Czy ty zawsze musisz go bronić? Nie poznaję cię, Hermi. Odkąd zaczęłaś mieć z nim taki bliski kontakt strasznie się zmieniłaś. Nie dość, że coraz częściej warczysz na innych to dotego robisz za adwokata!
    - Ginny, ale on nie zasłużył na takie traktowanie.
    - Może od ciebi nie zasłużył. Ok, rozumiem, pomógł ci. Ale to nie zmienia faktu, że jest kim jest. - W Hermionę wstąpiła nagła wściekłość. Wiedziała o co chodziło przyjaciółce, a to doprawdy było przegięcie.
    - Spójrz lepiej na to, co ty robisz! - Warknęła i weszła do klasy pozostawiająć rudowłosą w oszołomieniu.
    Usiadła w pierwszym żędzie i gdy już się wypakowała uświadomiła sobie jaki wielki błąd zrobiła. Spojrzała przed siebie i ujrzała uśmiechniętą buźkę profesora Dumiego Therlanda. Zawyła w duchu przez własną głupotę. Jednak poczuła, że ktoś siada koło niej. Znó zmieniła kierunek patrzecia i aż nie wyskoczyła z butów widząc niebieskie tęczówki.
    - Draco? Co ty robisz? - wyszeptała do blondyna.
    - Chce pogadać. O Snape. Mam informacje, ale aktualnie ty masz z nim lepszy kontakt. - On również szpetał. - No i ratuje cię przed jego pożerającym wzrokiem.  - Kiwnął głową w stronę profesora.
    - Skąd wiesz? - Ściągnęła brwi.
    - Ginny mi powiedziała. Jest oburzona, że nie chcesz z nim iść, a ja się nie dziwię. Dobrze, że wybrałaś Snape. - Znów wymruczał.
    - Ja nikogo... - Chciała zaprotestować, ale blondyn uciszył ją ręką.
    - Dobra, dobra, ale ja wiem, że wuj wpadł po uszy.
    - Co? - Znów ktoś zaciekawił ją tematem Snape, to powoli robiło się niedorzeczne.
    - O tym później, jak chcesz. I bez Ginny... A teraz masz. - Podał jej zwój zapieczętowany woskiem, na której był dziwny symbol. Jakby drapnięcia... - Severus będzie wiedział. A i przekaż mu, że w najbliższą sobotę ojciec zaprasza jego oczywiście z osobą towarzysząco na herbatkę i ciasteczka. - Zachichotał, ale Hermiona widziała, że ma ochotę zaśmiać się całkowicie. Uderzyła go zwojem w rękę.
    - Co wy wiecie, albo sobie wymyślacie?! - Była oburzona zachowaniem blondyna.
    - Nic takiego, ale mówiłem, o tym na osobności.
     - Panno Granger, panie Malfoy proszę zachować ciszę, pragnąłbym prowadzić lekcję w spokoju. - Nagle uwagę zwrócił im Therland, a oni postanowili się nie odzywać do końca lekcji. Hermionę bardzo korciło, by otworzyć ten zwój, jednak jeszcze bardziej była ciekawa symbolu na pieczęci. Bardzo chciała się dowiedzieć kto jest właściwielem. Nie potrafiła się do tego skupić na lekcji. Nie dość, że ciekawił ją zwój to do tego martwiło zachowanie Dracona. Usiadł z nią, gryfonką, co wciąż było nie do pomyślenia. Do tego te zaczepki o nią i Severusa... Właśnie, o nich! Czy oni wiedzieli, że są jacyś oni? Masło maślane...
    - Dziękuję wam bardzo za dzisiajszą lekcję. Widzimy się jutro. I pamiętajcie o wypracowaniu! - Odrzekł nauczyciel wybijając Hermionę z jej rozmyślań. Wstała, spakowała si i wraz z Draconem zamierzała wyjść.
    - Panno Granger, mogłaby pani zostać na chwilę? - Spojrzała błagalnie na Malfoya, jednak ten wzruszył tylko romionami i wskazał palcem, że poczeka przed klasą.
    - Tak, profesorze? - Odwóciła się, a on poczekał, aż Draco zamknie za sobą drzwi.
    - Podjęłaś już jakąś decyzję? - Zmienił głos z nauczycielskiego na swój wesolutki.
    - Nie mogę z panem pójść – wyrzuciła z siebie czując, jak fala pytań mieści się w głowie nauczyciela.
    - Dlaczego? - Zrobił się smutny, nawet za bardzo jak na dorosłego faceta.
    - Mam szlaban z profesorem Snapem.
    - Słucham? Oj, skoro to Sevuś to załatwię nam to moja droga – Uśmiech na nowo wpełz mu na twarz.
    - No... Ja...
    - Nie martw się, możesz już wybierać sukieneczkę. A teraz idź, bo spóźnisz się na lekcję.
    Wyrzucił, wręcz wyrzucił ją z klasy. Wypchał i zamknął za nią drzwi. Czyżby wiedział, żę chce protestować? Czemu ten facet na siłę chce ją do siebie przekonać i odciągnąć od Snape?
    Wzrokiem poszukała Dracona i znalazła go opartego o ścianę z rękowa w kieszeni. Patrzył na nią jakby zatroskany i rozbawiony w jednym.
    - Co chciał? - zapytał nie kryjąc już śmiechu.
    - Co teraz mamy? - Zlała jego pytanie.
    - Zielarstwo. Ale co...
    - Dobra, chodź do szklarni. Po drodzę ci wytłumaczę.

   
    Dzień znowu mu się dłużył. Nie znosił tego stanu. Zawsze dni mijały mu szybko, nie potrafił znaleźć czasu na własne, prywatne życie. Natomist teraz... Miał go aż za dużo. Postanowił więc wybrać się do biblioteki. Do "szlabanu" z Hermioną pozostała jeszcze godzina, więc poszuka dla niej jakiś odpowiednich książek. Po drodze ukarał punktami paru gryfonów za używanie "niebezpiecznych" zaklęć na koytarzu i paru puchonów za bawienie się zabawkami z Magiczych Dowcipów Weasleyów. W końcu doszedł do skarbnicy wiedzy, gdzie oczywiście spotkał sporą liczbę krukonów i paru siódmorocznych ślizgonów. Przywitał się z bibliotekarką i od razu skierował do działu z eliksirami. Gdy miał już skręcać usłyszał męski, stłumiony śmiech. Wyjrzał ostrożnie za regał i ujrzał pękającego ze śmiechu ślizgona o blond włosach i denerwującą się, całą czerwoną burzę włosów, która wyciągała jakąś książkę z półki i proóbwała uspokoić rozmówcę.
    - To takie śmieszne? - warknęła na niego.
    - No powiem ci, że trochę tak. Widzę, że wasza zażyłość jest trochę większa niż sądziliśmy z ojcem. - Znów się zaśmiał.
    - No i co z tego? Dobra znajomość i tyle.
    - I tyle? Nie wyglądasz, jakbyś chciała z nim mieć tylko dobrą znajomość.
    - O kim tak śmieszkujecie? - Severus nie mógł wytrzymać, bo domyślał się, że to o nim toczy się rozmowa. Oparł się o regał na wylocie przedziału i założył ręce na piersi przypatrując się dwójce winowajców. Winowajców, bo Hermiona właśnie wyglądała jak dziecko, które coś nabroiło. Nawiasem mówiąc, Severus o mało co nie rzucił się na nią przez to.
    - Wcale nie o tobie, wuju. - Draco znów się zaśmiał i ukrył twarz w dłoniach.
    - Granger, naprawdę sądzisz...
    - Wiem, nie powinnam rozmawiać na takie tematy w takim miejscu. Przepraszam. - Normalnie wściekłby się na nią za przeprosiny, ale teraz miała trochę za co, więc podszedł trochę bliżej nich. - I w ogóle nie powinnam rozmawiać o tym.
    - On i tak się domyśli, albo ode mnie dowie. Ale słusznie, Granger, nie w takim miejscu! - Tym razem to on "zawarczał" na nią.
    - Przepraszam. - Spuściła wzrok... ZNOWU to robi, wkupuje się w jego łaski, ta mała cholerna wiedźma...
    - Eh, już dobrze. Ciesz się, że tylko ja tu byłem i tylko ja to usłyszałem. Skończmy ten teamt. Czego tu szukacie? - odparł jakby od niechcenia.
    - No... jakiś książek na lekcje... - mruknęła chcąc uświadomić Severusa, że właśnie szuka czegoś na ich dodatkowe lekcje.
    - Nie wiedząc nawet co ci będzie potrzebne? - Uniósł jedną brew i kpiarsko się uśmiechnął.
    - No... Bo domyślam się, żę wszystko będzie potrzebne.
    - Jak zawsze, Panna-Muszę-Wiedzieć-Wszystko. - Zażartował sobie z niej, a Draco nie tracił na wesołym humorze.
    - W bibliotece powinna panować cisza! - Młodziesz stanęła dęba słysząc głos pani Pince, natomiast Severus odwracał się chcąc przeprosić bibliotekarkę. Zamiast niej ujrzał jednak Therlanda i zaczął zabijać go wzrokiem.
    - Witaj, Sev! Dobrze, że cię spotkałem, mam do ciebie sprawę! - Wyskowronił Daumie, a Severus spojrzał kątem oka na Hermionę. Była dalej spięta i miała prestraszony wzrok.
    - NIE MÓW DO MNIE SEV! - Zaakcentował swoją nienawiść do przezwiska i człowieka, który właśnie go tak nazwał. - Czego?
    - Panna Granger poinformowała mnie dzisiaj, że dałeś jej szlaban na sobotę. - Daumie zdawał się nie robić nic ze złego humoru Severusa.
    - Już przyleciała się poskarżyć? Ma szlaban i co z tego?
    - I chciałbym cię prosić, byś go odwołał.
    HAHA, patrz jaki pewny siebie!
    - Nie.
    - Oh, no Sevuś, proszę cię, daj jej wolną sobotę.
    - NIE.
    - W zamian mogę ci poszukać tych rzadkich składników, jak za dawnych czasów.
    - NIE. - Severusa powoli zaczynała denerwować upartość Daumiego.
    - Co się stało, że nie chcesz zrobić koledze przysługi za rzadkie i drogie składniki?
    - Panna Granger o mały włos nie rozwaliła mi całej klasy, a ty mi mówisz, że mam zrezygnować z przyjemności oglądania jej cierpienia podczas czyszczenia kociołków za składniki?
    - Oh... To może... Niech nadrobi to na przykład w poniedziałek? Co ty na to? I ty będziesz zadowolony i ja.
    - Nie rozśmieszaj mnie Daumie! - To był definitywny koniec rozmowy dla Therlanda. - Granger, widzę cię o dziewiętnastej w sobotę u mnie w klasie, jasne? - warknął na dziewczynę, ta tylko skinęła głową.
    - Oj, no weź zrób ten jeden raz wyjątek, dyrektorze. - Ostatnie słowo zaakcentował słodko, jakby chciał się wkupić. Severus już wychodził z działu.
    - Ciekawe co Minerva powie na to, że jej ukochany Daumieś nazywa dyrektorem kogoś innego. - Spojrzał jeszcze na Therlanda, który już się nie odezwał i wydawało się, że przez chwilę w jego oczach zagościła chęć mordu. Severus zignorował to i poszedł do działu Zakazanego. Tam postanowił poszukać ciekawych ksiąg na temat eliksirów. Znalazł ich parę i przez całą drogę powrotną do swoich komnat rozpierała go duma z pięknego zniszczenia marzeń Therlanda. Przy drzwiach do swoich komant spotkał Hermionę i Dracona.
    - Nie powinieneś być ze swoją wiewiórką? - Opryskliwie zapytał Dracona.
    - Właśnie jest z Potterem. - Odparł Dracon delikatnie mówiąc przygnębiony.
    Jak szybko twojemu chrześniakowi zmienia się humor...
    - Czemu nie weszliście? - Zmienił temat, kierując się tym razem do Hermiony.
    - No bo pana tam nie ma...
    - Wcześniej jakoś cię to nie obchodziło. Pomóż mi i otwórz, mam zajęte ręce. - Pogonił ją.
    - Moment, to Hermiona może od tak wejść sobie do twoich komnat, a ja nigdy nie mogłem. - Spytał Draco, gdy znaleźli się już w środku i drzwi zamknęły się za nimi. Severus odłożył na stolik książki i z podstępnym uśmieszkiem zaszedł od tyłu Hemrionę.
    - Bo widzisz Draco. - Objął w pasie Granger, po czym z żarliwością ją pocałował. Pocałunek może trwał z pięć sekund, ale gdy spojrzał na swojego chrześniaka ten siedział na ziemi, nie koniecznie przestraszony, ale zdecydowanie oszołomiony. - Hermiona ma taryfę ulgową. Sama sobie na nią zapracowała.

***                           ***                                      ***
Wybaczcie mi proszę, miałam problemy z internetem... Brak przez niecały miesiąc :C To było naprawdę nie fajne. Ale pewnie jak się spodziewaliście, to i tak chyba ostatni rozdział w te wakacje... No chyba, że jednak będę miała czas i wenę, bo na razie ani jednego ani drugiego nie mam...
Mam nadzieję, że się podobało
Dziękuję za poświęcenie czasu
B.