Jednym z jego
znienawidzonych zajęć było tłumaczenie. Trudno mu było ścierpieć
opowiadanie historyjek w stylu: On powiedział, ona powiedziała i zrobili
to. Ale nie miał niestety wyjścia. Lucjusz, Minerva i Dracon domagali
się szczegółowych wyjaśnień, więc po opatrzeniu rany Malfoya cała
czwórka zasiadła w gabinecie McGonagall popijając po wszystkim Ognistą. W
między czasie, gdy Lucjusz znajdował się w skrzydle szpitalnym Aurorzy
przybyli po ciało Therlanda. Było oczywiście dużo wypytywań jak to się
stało, dlaczego i tym podobne, ale Minerva zgrabnie wyjaśniła
okoliczności samoobronne czyli – konieczne. Hermiona natomiast została w
skrzydle szpitalnym pod wpływem delikatnej śpiączki. Poppy wróżyła, że
nie dłużej niż tydzień, a dziewczyna się wybudzi.
- Severusie, mów co się
dzieje. Mówiłeś, że nie da się go dotknąć. Widzieliśmy, że Hermiona nie
żyje. - Zaczęła go ponaglać Minerva, gdy kolejny raz podniósł szklankę z
trunkiem do ust nie wypowiedziawszy nawet słowa. Westchnął więc ciężko i
ostatni raz upił łyk alkoholu.
-Therland używał...
Bardzo skomplikowanej magii. Dziwi mnie to, gdyż jest do niej potrzebny
spokój ducha. No, ale wychodzi na to, że można było osiągnąć taki poziom
również w inny sposób. -Rozpoczął swoją wypowiedź.
- Przejdź do rzeczy wuju. - Draco nie dał się wprowadzić w maliny i szybko nakierował Snape na prawidłowy tor.
- No dobra, w skrócie
mówiąc: Therland grzebał nam w głowach. Coś jak mugolska magia. - Odparł
niechętnie i znów napił się Whisky.
- Mugole mają magię?
- Tak, Draco, mają. To się nazywa "sztuczki". Therland dorzucił do tego kontrolę umysłów i byliśmy załatwieni.
-Skąd to wiesz?
- Po przestudiowaniu
wielu ksiąg znalazłem wiele prób, doświadczeń wymyślenia włąśnie czegoś
takiego. W większości te próby odbywały się wśród Sabatoników, więc nic
dziwnego, że właśnie tam Therland szukał sprzymierzeńców. W każdym
razie, polega to na tym, że pokazujesz sztuczkę, która dla nas jest po
prostu magią i łączysz ją z psychologią – oczywiście też magiczną. Na
skutek tej syntezy czarodziej może właściwie wszystko ze swoim wrogiem
zrobić. Nie zabiłby mnie wprost, ale zmusiłby mnie bym tak myślał, ale
umysł to potężna siła, co doprowadziłoby do mojej rzeczywistej śmierci.
Ale to taka dygresja.
-A co w takim razie z Hermioną? - Wtrąciła zaciekawiona Minerva.
-Hermiona również była
pod jego działaniem. Kazał jej wierzyć zapewne, że jej stan się
pogarsza, organy coraz wolniej pracują, a ona oczywiście nie potrafiła
mu się oprzeć. Nie umarła, bo na czas go zabiłem. Gdyby nie to, zapewne w
końcu doprowadziłby ją do stanu nieodwracalnego. Gdy umarł stracił
możliwość manipulacji w jej śnie, więc również kontrolę nad jej ciałem.
Dlatego powróciły jej wszystki zdolności żywciowe.
-A jak udało ci się to przezwyciężyć? - Kolejne pytanie padło ze strony Lucjusza.
-To proste. Nie
wierzyłem. Szczerze i na prawdę przestałem wierzyć w te jego sztuczki.
Nie mógł więc zawładnąć moim umysłem, nie mógł więc przeze mnie przejść i
sprzeciwić się mi.
-Wygrałeś na umysły.
-Nic nowego. - Uśmiechnął się do wszystkich podstępnie i upił napoju życia.
-No dobrze... A skąd się wzieli u mnie? - Severusowi nagle mina zrzedła.
-Chcieli cię zabić - odparł wymijająco.
-Tyle sam zdążyłem zauważyć.
-I co tu więcej mówić...
-Może dlaczego tego chceli?
-A co ja, siedzę im w głowie?
-Bo przyjaźnisz się z
Severusem. Nas wszystkich Therland chciał wyrżnąć. - Za Severusa
odpowiedziała Minerva, którą zaczął powoli denerwować Severus ze swoją
niechęcią do opowiadania.
-Nie no, to się nazywa owocna przyjaźń... - Parsknął młody blondyn.
-Mówiłem wielkrotnie
byście się do mnie nie zbliżali, to wy na przekór! - Severus poczuł się
mocno urażony komentarzem chrześniaka.
-Spokojnie, Draco nie miał tego na myśli. - Próbował usprawiedliwić syna Lucjusz, karcą go przy tym wzrokiem.
Przez pewien czas panowała cisza. Każdy popijał alkohol zagłębiając się w swoich myślach.
-Czyli mamy sprawę zamkniętą, no nie? - spytał nagle Draco czując się niezręcznie w takiej ciszy.
-Wygląda na to, że tak. Jak sądzisz, Severusie, czy coś jeszcze komuś znas grozi?
-Nie, Minervo. Zdaje mi
się, że nie. Martwię się tylko o Hermionę, nie wiem jak będzie się po
tym wszystkim czuła. Co jak co, ale jest najmniej winną osobę w całym
naszym towarzystwie. - Spojrzał za okno czując na miejscu serca
nieprzyjmeny ucisk.
-Sev... - Mężczyzna tym razem nawet nie drgnął po usłyszeniu niechcianego przezwiska. - Kiedy w końcu jej powiesz?
-W swoim czasie Lucjuszu.
Mijały kolejne dni.
Hermiona już dawno wybudziła się ze śpiączki i zdezorientowana całą
sytuacją łaknęła każde słowo wyjaśnienia. Oczywiście, to nie Severus
wyjaśniał, szybciej by ją zabił niż zniósł kolejną serię tych samych - i
nie tylko –pytań. Zajęło jej parę dni przyswojenie faktu, że mają
kolejne zagrożenie za sobą. W pewnym momencie doszła do wniosku, że to
kolejna przygoda, ale tym razem bez Rona i Harrego w roli głównej. Tym
razem najważniejsi byli dla niej dwaj ślizgoni i Minerva. Poczuła dziwny
przypływ satysfakcji czując, że więzi pomiędzy nią a pozostałą dwójką
gryfonów maleją, a ta, która łączy ją ze ślizgonami i Minervą staje się
coraz silniejsza. Myślała również dużo nad samym Severusem. Z nim
połączyła ją niezwykła siła, coś czego sobie samej nie umiałą
wytłumaczyć. Pomimo tego, że postanowił to zakończyć nie była na niego
zła. Wiedziała, że skoro w ten sposób ma czuć się lepiej, to właśnie tak
ma być. Sam Severus zachowywał się zdecydowanie bardziej... Zabawniej,
jak na jego standardy. Miał coraz bardziej cięty język, ale prawie nigdy
nie używał swojej skwaszonej miny. Zawsze, gdy komuś dogryzał był pewny
siebie i zadowolony.
Tak,
Panna-Wiem-To-Wszystko nie potrafiła przestać spoglądać na swojego
nauczyciela z poczuciem ogromnej sympatii. I teraz, gdyby ktoś zapytał
ją jaki ma stosunek do Mistrza Eliksirów pogrążyłaby się na pewno. Nie
byłaby w stanie skłamać i powiedziałaby takiej osobie, że jest to
najwspanialsza osoba jaką zna. Chciałaby sama przed sobą powiedzieć, że
nie da mu oddejść, ale nie potrafiła, bo on sam uznał, że tak będzie
lepiej. Dotykała go, rozmawiała z nim, calowala... Ale tylko w swoich
marzeniach. Pogodziła się z tym.
Zbliżały się końcowe
egzaminy, a co za tym idzie – wybór swojej przyszłości. Severus
zdecydowanie pilnował, by eliksiry szły jej bardzo dobrze, by umiała
nadprogramowo. Wytłumaczył jej, że jeśli zda wszystkie testy na
maksymalną ilość punktów zostanie dodatkowo zapytana o kierunek
przyszłości. Jeśli wybierze eliksiry, to w przeciągu dwóch tygodni po
uzyskaniu wyników powinnien do niej zgłosić się przyszły mentor,
prawdopodobnie jakiś Mistrz Eliksirów. Oczywiście, ma prawo go nie
zaakceptować, ale w tedy pozostają jej tylko studia, co gwarantuje
mniejszy przypływ wiedzy. Miała jednak na głowie jeszcze jedno
zmartwienie. Nawet jeśli dostanie mistrza, nawet jeśli będzie mogła
dalej się uczyć... Gdzie zamieszka i za co? Weasleyowie zaoferowali jej
miejsce u siebie w domu, ale ona nie chciała zbyt długo mieszkać pod
jednym dachem z Ronem. Severus nauczył ją, że zawsze trzeba mieć
godność. Zgodziła się jednak zamieszkać przez pierwszy miesiąc, a
podczas oczekiwania na mistrza (bo miała ogromną nadzieję, że zdobęcie
maksymalne wyniki) znajdzie sobie pracę i lokum.
Nie podała Rona do
Ministerstwa, czuła, że nie ma to sensu. Dlatego też państwo Weasley
byli jej wdzięczni, ale sam Ronald się do niej nie odezwał. O dziwo,
również Harry nie dawał znaku życia. Nie miała za bardzo kontaktu z
Ginny ani Draco, oboje skupili się całkowicie na nauce. Nie wiedziała
zatem nic, co dzieje się w jej starym świecie. Dała sobie z tym spokój, a
czas zleciał niebywale szybko na nauce. W końcu nadszedł tydzień
egzaminów. Nie bała się niczego, oczywiście, oprócz samych eliksirów. To
był jej główny cel, na który poświęciła najwięcej.
Po zakończeniu egzaminów
wyszła cała roztrzęsiona. Praktyczny egzamin poszedł jej dobrze,
zdecydowanie wszystko zaliczyła. Ale teoria... Nie, wiedziała, że
zrobiła błedy. Prawie płacząc zasnęła natychmiast w swoim łóżku. Gdy się
obudziła był już czas na Ucztę Pożegnalną. Ubrała się ostatni raz w
szkolny mundurek i stojąc przed lustrem zapomniała o egzaminach. Zaczęła
wspominać te wszystkie chwile spędzone w tej szkole. Tyle różnych
przygód przeżyła, tyle smutków i radości. Nie wytrzymała, rozpłakała
się. Będzie tęsknić za tym miejscem, każdym jego zakamarkiem i każdym
człowiekiem. Szczególnie będzie tęsknić za nim. Dziś prawdopodobnie
ostatni raz go zobaczy.
Zeszła do Wielkiej Sali i
przyjrzała się wszystkim. Draco siedział przy Ginny i nie byłoby w tym
nic zadziwiającego, gdyby nie fakt, że trzymali się za ręce. Podeszła do
nich i usiadła po stronie Dracona. Odwrócili się do niej i uśmiechnęli,
ale ona wciąż przyglądała się na nich zdziwionym wzrokiem.
-Za dużo czasu spędziłaś w towarzystwie Snape. - Zaśmiał się w jej kierunku Draco.
-Opuść tą brew, bo go przypominasz. - Wtrąciła Ginny, a Hermiona dopiero teraz zrozumiała o co im chodzi.
-Co mają znaczyć te ręce? - Zapytała już bez niepotrzebnych podchodów.
-No wiesz Hermi... Teraz
to już tak oficjalnie. - Ruda stała się czerwona na twarzy i
przybliżyła się do swojego chłopaka. Ten objął ją ramieniem i pocałował w
czoło.
-Czyli Harry już wie?
-Wie. Powiem ci, że dość łatwo to przyjął.
Hermiona tylko pokiwała głową, bo na podeście stanęła Minerva i rozpoczęła uciszanie zebranych.
-Moi drodzy uczniowie.
Nadszedł czas rozłąki. Niektórzy z was powrócą tu za dwa miesiące,
jednak są też tacy, którzy żegnają mury Hogwartu. Do nich chciałabym
skierować pierwsze słowa: Wasze egzaminy się skończyły. Liczę, że każdy
osiągnie w nich wymarzony wynik, a jego przyszłość będzie pełna wrażeń,
oczywiście, tych pozytywnych. Pamiętajcie również, że nauka jest kluczem
do wszystkiego. Uczyć będziecie się również poza szkołą.Tylko, że teraz
nastaje czas na szkołę życia. Niech ona przyniesie wam cudowny czas.
Twórzcie naszą rzeczywstość taką, w jakiej chcielibyście żyć, bo w niej
będą wychowywać się inne pokolenia. Kochani, szczęśliwej drogi przez
życie! - Zrobiła chwilę pauzy, a Hermiona czuła, że dyrektorka dodała
jej tych sił, których brakowała jej ostatnimi czasy. Poczuła wdzięczność
dla swojej przyjaciółki. Rozległy się brawa i mnóstwo uśmiechów
poszybowało w kierunku Minervy. Hermiona zauważyłarównież parę
dziewczyn, które z euforii nie powstrzymały łez.
-Reszcie uczniów
chciałabym życzyć udanych wakacji, ale nie zapomnijcie, że za niedługo
znów się widzimy, a żadem z nauczycieli nie zaakceptuje lenistwa. Bawcie
się dobrze podczas przerwy, ale znajdźcie również czas na książki i
ćwiczenia. Przyniesie wam to w przyszłości plony. - Znów zrobiła chwilę
przerwy, a uczniowie znów jej klaskali. - A teraz, bez przedłużania,
Ucztę czas zacząć!
Oczywiście na sam koniec
przemowy poza oklaskami były również wiwaty. Po nich każdy zasiadł do
uczty w między czasie rozmawiając. Gdy każdy się posilił, zbierał ekipę
najlepszych przyjaciół i znikali za wrotami Wielkiej Sali prawdopodobnie
idąc szykować własną imprezę pożegnalną. Draco i Ginny również mieli to
w planach o czym poimformowali Hermionę. Ona jednak nie miała ochoty na
zabawę. Podczas, gdy większość uczniów rozpoczynała imprezę, Hermiona
już spakowana zaczęła powoli spacerować po szkole. Odwiedziła każde
możliwe miejsce: Była w bibliotece, w kuchni, w Pokoju Życzeń, w
łazience dla prefektów, na trzecim piętrze, na Wieży Astronomicznej, na
błoniach również i w wielu wielu innych miejscach. Wspominała. Gdy
jednak miała już dość samotnego wędrowania nogi same poniosły ją w
kierunku kamiennej chimery. Nie wiedziała nawet dlaczego, ale posąg sam
się otworzył. Myślała, że może Minerva schodzi, ale kobiety nigdzie nie
było. Weszła więc po schodach i zapukała do gabinetu. Usłyszała
nostalgiczne "Proszę" i weszła do pomieszczenia. McGonagall stała przy
oknie odwrócona do Hermiony plecami, a w dłoni trzymała kieliszek ze
złotawym płynem.
-Poczęstujesz się, Hermiono? - Odrzekła nawet nie spoglądając na dziewczynę.
-Skąd wiedziałaś, że to ja? - Spytała naprawdę ciekawa.
-Czułam, że do mnie przyjdziesz. Zawsze w trudnych momentach przychodziłaś do mnie.
-A ty zawsze ciepło mnie przyjmowałaś. - Hermiona uśmiechnęła się na wspomnienie swoich licznych wizyt u opiekunki.
-Siadaj, napij się. Już
możesz, nie jesteś uczennicą tej szkoły. O czym tym razem porozmawiamy? -
Kobieta wróciła za biurko i postawiła przed dziewczyną kieliszek
uśmiechając się przy tym. Hermiona złapała za butelkę Whisky i nalała
sobie.
-O najgorszym i najwspanialszym uczuciu, miłości.
Hermiona od tygodnia
siedziała w Norze. Ron przed nią uciekał, Harrego nie widziała na oczy, a
pani Weasley unikała każdego drażliwego tematu. Pozwalała sobie tylko
czasami na spytanie Ginny, czy jest pewna swojej decyzje, ale widząc
wzrok córki wzdychała ciężko i odpuszczała jakiekolwiek sprzeczki.
Granger dużo pomagała jej w codziennych obowiązkach, natomiast zawsze
wieczorem wychodziła na miasto, by poszukać jakiejś pracy. W tydzień
zdążyła znaleźć trzy odpowiadające jej propozycje. Stwierdziła, że
poczeka z podjęciem decyzji. Severu uprzedził ją, że Mistrz może chcieć
uczyć w innym miejscu.
Siódmego lipca
dziewczyna wstała mocno pobudzona. Zdążyła się wykąpać, rozczesać włosy i
poczytać książkę zanim się ubrała i zeszła pomagać pani Weasley. Molly
oczywiście z uśmiechem przyjęła pomoc dziewczyny i nawet nie pytała
czemu ta jest tak rozdrażniona. Podczas śniadania Hermiona denerwowała
się razem z Ginny. Jednak do rudej przyleciała śnieżniobiała sowa, ale
ta do Hermiony nie. Ginny oczywiście uzyskała bardzo wysokie wyniki z
egzaminów końcowych. Granger zaczęła się martwić, gdy minęła godzina
trzynasta, a sowa jeszcze nie przyleciał. Nie potrafiła usiedzieć, a w
głowie snuła już najgorsze z możliwych scenariusze.Wieczorem, gdy myła
naczynia usłyszała pukanie do drzwi kuchennych. Jako, że pani Weasley
była wraz z mężem na strychu to otworzyła drzwi. Stanął przed nią wysoki
mężczyzna z brązowymi, ulizanymi włosami. Miał na sobie garnitur, a w
ręce trzymał nesseser.
-Dobry wieczór, nazywam
się James Orwel, jestem przedstawicielem z Ministerstwa Magii z działu
szkolnictwa. Czy mam przyjemność rozmawiać z panną Hermioną Jean
Granger? - Rozpoczął bardzo ponuro jegomość.
-Dobry wieczór, tak.
Proszę wejść. - Dziewczyna przepuściła mężczyznę w drzwiach. - Proszę do
salonu, tam będzie wygodniej.Kawy, herbaty może się pan napije? -
Próbowała nie okazać swojego ogromnego strachu, ale czuła, że jej to nie
wychodzi.
-Nie, dziękuję. Nie
zabawię tu długo. Pozwoli pan, że usiądę? -Hermiona przytaknęła, a gość
usiadł na krześle i zaczął odpinać nesseser. - Jeśli byłaby pani taka
dobra, to czy mógłbym prosić o szklankę wody.
Hermiona oczywiście
natychmiast podała mu napój i usiadła naprzeciw niego. Zacisnęła mocno
ręce na spodniach i zagryzwał wargę czując, jak napięcie ją zjada od
środka. Urzędnik przyjrzał się jej dokładnie i wyciągnął list.
Uśmiechnął się widząc jej zdenerwowanie.
-Panno Granger, proszę
mi powiedzieć... Z czym chciałaby pani związać swoją przyszłość? Mam
namyśli z jakim przedmiotem. -Tym razem, choć ton był oficjalny,
Hermiona mogłą wyczuć w nim dozę rozbawienia.
-Z eliksirami, proszę pana. - Odpowiedział czując, że to było TO pytanie.
-Rozumiem. Tu ma pani
swoje wyniki z egzaminu, ale moim zdaniem nie ma co oglądać. - Hermionę
zamurowało. To był bardzo nie miły komentarz z jego strony tym bardziej
bezczelny, że mężczyzna wciąż się uśmiechał. Jednak szybko zmieniła
zdanie. - Same wybitne, maksymalne wyniki.
Hermiona nie wytrzymała
ze szczęścia i aż podskoczyła na krześle będąc cała rozpromieniona.
Przybysz dał jej moment, by się uspokoiła poczym podał jej kopertę.
-Zgłosi się do pani w
przeciągu dwóch tygodni Mistrz Eliksirów z ofertą nauczania pani.
Oczywiście ma pani prawo odmówić mi teraz, ale jemu gdy przybędzie,
jednak z pani umiejętnościmi nie marnowałbym takiej szansy.
-Dziękuję! Śmietnie, będę czekać z niecierpliwością.
-Gratuluję, panno
Granger i liczę na dalsze sukcesy. - Jegomośćwstał i podał dziewczynie
rękę, którą ta uścisnęła i odprowadził gościa.
Tym razem nie mogła
zasnąć czując jak w jej żyłach płynie adrenalina. Czuła się w
niebowzięta. Otwarta już koperta leżała na szafce nocnej. Zdążyła
przyjąć mnóstwo gratulacji, ale sama musiała komuś podziękować. Gdy
tylko znajdzie dogodny moment to na pewno zajrzy do Severusa i
podziękuje mu za czas, który jej poświęcił.
Minęło półtorej
tygodnia, a żadnego Mistrza Eliksirów na horyzoncie nie widziała. Nie
miała też czasu, by przeteleportować się do zamku i podziękować
Severusowi. Bała się również znów go spotkać po tym co między nimi
zaszło. Molly zaplanowała imprezę, na którą zaprosiła parę osób. Od,
zwykła kolacja w większym gronie, ale kobieta była bardzo szczęśliwa z
tego powodu. Artur wytłumaczył Granger, że to przez brak towarzystwa.
Hermiona rozumiejąc jej odczucie starała się pomóc najwięcej jak mogła
pani Weasley. Gdy kończyła nakrywać do stołu do Nory zawitał pierwszy
gość. Był to Chłopiec, który przeżył. Harry wpierw przywitał się z Molly
i Arturem, po czym podszedł do Hermiony.
-Cześć Mionka. -
Widziała, że czuł się speszony. Dlatego też zamiast zwykłego powitania
po prostu się do niego przytuliła, co po chwili Harry odwzajemnił.
-Jak się czujesz? - Spytała delikatnie nie chcąc go tym zdemotywować.
-Jeśli pytasz o sprawę z
Ginny... Nie jestem na nią zły. Raczej na siebie, że moje zachowanie
doprowadziło do tego, że musiała się ukrywać. - Odparł wesoło. - Uczucia
jakoś dawno wyparowało. Nie martw się. Lepiej powiedź jak ty się masz?
-Może być Harry, ale to dłuższa i trochę nie wygodna historia.
Harry zauważając Ginny
przeprosił Hermionę i podszedł do niej. Przywitali się normalnie, bez
afery ani niczego podobnego. Ucieszyło to gryfonkę, nie chciała, by
starzy przyjaciele się kłócili.Wystarczyło, że Ron stał się jaki stał.
Następnymi gośćmi byli
Kingsley, Luna i Neville. Najbardziej Hermiona ucieszyła się widząc
ostatnią trójkę gości. Do Nory wszedł wpierw Draco, który przywitał się
ze wszystkimi, a na końcu z Ginny głębokim pocałunkiem. Za nim Lucjusz
przepuścił w drzwiach Minervę McGonagall, która podziękowała mu i
przywitała się ze wszystkimi. Oczywiście podchodząc do Hermiony
natychmiast jej pogratulwała podobnie jak postąpił Lucjusz.
Po powitaniu wszyscy
zasiedli do suto zastawionego stołu. W Norze znów czuć było rodzinną
atmosferę słysząc rozmowy i śmiechy.Hermiona siedziała między Ginny i
Draconem, a Lucjuszem i Minervą. Gdy rozległo się kolejne pukanie do
drzwi sama Molly była zdziwiona. Nie zapraszała już nikogo. Wyszła więc z
salonu i poszła do kuchni. Gwar nie ustępował. Kobieta dość szybko
wróciła i podeszła do Hermiony.
-Kochanie, to do ciebie
gość. - Odparła z uśmiechem, a Hermionie omało co nie stanęło serce.
Spojrzała na Minervę i Lucjusza, ale ci uśmiechali się jakoś dziwnie,
nie naturalnie. Wstała więc widząc, że musi sama podołać temu zadaniu.
Czuła że to mentor, jej Mistrz, ale nie spodziewała się tego kogo
ujrzała w kuchni.Oparty o plat z założonymi rękami w swoich
nieśmiertelnych szatach stał Severus Snape spoglądając na nią cwanie.
-Co pan tu robi? - Spytała mało mądrze.
-Granger, nie po to
łaziłem przez dwa tygodnie dzień w dzień do Ministerstwa byś teraz się
pytała co tu robię. Będziesz moją uczennicą?. - Hermionę w momencie
poczuła napływ radości i wciekłości, co poskutkowało irracjonalnym
zachowaniem.
-Bardziej to brzmi jak oświadczyny. - Parsknęła chcąc mu utrzeć nosa za takie gierki.
- W gruncie rzeczy, jest.