wtorek, 12 lipca 2016

Rozdział II cz. 2

     - Plecy? - skomentowała Granger widząc skrzywioną twarz swojego profesora.
     - Nic mi nie jest Granger. Wytłumacz mi lepiej...
     - Ale...
     - Granger! Nie znaczy nie! - po jego wybuchowej reakcji zamknęła buzie. - Lucjusz wytłumaczysz mi co się stało z tamtą piątką?
     - Zniknęli. Aportowali się - odpowiedział.
     - Tylko zastanawia mnie jak... Musiałam niedopracować eliksir skoro im się to udało... - Granger rozmyślała na głos.
     - Wybaczcie nam, ale musimy już iść. Artur chciał jeszcze porozmawiać - wtrącił Lucjusz.
     - A na ciebie chyba Potter czeka - dodał młody Malfoy spoglądając na Ginny. Ta jedynie skinęła głową i cała trójka opuściła pomieszczenie.
     - A teraz niech pan rozbierze się do pasa - usłyszał udawany pewny głos gryfonki aż spojrzał na nią zdziwiony. Była obrucona do niego profilem, ale zdołał ujrzeć rumieniec zawstydzenia na jej twarzy. Postanowił to skomentować:
     - Czyżbyś zamierzała mi się odpłacić za, jak się nie mylę, wczorajszą wpadkę? - zapytał z cwanym uśmieszkiem.
     - Cicho już siedź - usłyszał jak mruknęła do siebie. Nie zamierzał jej tego komentować. - Po prostu niech pan to zrobi. - Prychnął pod nosem, ale wykonał polecenie. Zdjał koszulę, a ona, wciąż zarumieniona podeszła do niego z jakimś pudełkiem i stanęła za nim. Słyszał, jak otwiera pudełko i poczuł nagły przypływ mrozu. Zaczęła go smarować jakimś kremem, prawdopodobnie na oparzenie jakie miał na plecach. Po chwili przymknął oczy czujac kojący chłód. Musiał przyznać, że dziewczyna ma wyczucie lekarstw.
     - Boli? - spytała nagle otrzepując go z transu.
     - Nie. Jak długa jest ta szrama?
     - Od barków aż do... - Dokończyła przejeżdzając palcem po ranie i kończąc prawie na jego tyłku. Podniósł niepewnie brew i spojrzał pytająco na Granger. Ta zaczerwieniła się jeszcze bardziej i zabrała palec.
     - Mocny masz ten eliksir. - O mało co nie zachichotał na widok czerwonej twarzy dziewczyny i wymijającego wzroku. - A tak w ogóle... To co to za eliksir? Jeszcze takiego efektu nie znałem.
     Gryfonka zakręciła maść i odłożyła ją na półkę z innymi eliksirami, której Severus wcześniej nie widział. W między czasie Snape zapiął swoją czarną koszulę, ale nie dopinając dwóch ostatnich guzików. Granger chwyciła inną fiolkę i podeszła do swojego profesora.
     - Mój własny wynalazek. Tylko nie wiem jak go nazwać...
     - Twój... Własny wynalazek? - Tym razem nie wytrzymał i roześmiał się jak nigdy przy uczniach teraźniejszych czy dawnych.
     - Co jest w tym takiego śmiesznego? - spytała lekko oburzona Hermiona starając się ukryć swoje zdumienie śmiechem profesora Snape.
     - Granger... Jesteś beznadziejna w ukrywaniu emocji. Tak, ja też potrafię się śmiać - odparł nadal wesoły, jednak momentalnie spoważniał. - A spróbuj komukowielk o tym powiedzieć.
     - J...jasne - odparła przestraszona.
     - Dobra, a teraz pokaż przepis tego wynalazku - rozkazał, a ona posłusznie przyniosła mu kartkę, którą w mgnieniu oka przeczytał. - Chciałaś, by ta klatka zabraniała aportowaniu?
     - Zgadza się. Myślałam, że skóra megalona będzie w stanie temu podołać, ale wychodzi na to...
     - I nie pomysliłaś się. Tylko po pierwsze dałaś o jedną dawkę za mało, a po drugie zamiast wrzucać całe kawałki, to je pokrusz. Lepiej się przyjmą - główkował, aż zdał sobie sprawę, że jest zbyt miły dla tej dziewuchy. Z drugiej strony... Już drugi raz mu pomogła. Był jej to winien.
     - Spróbuj uważyć jeszcze raz...
     - Ale nie mam już skróry megalona.
     - A Malfoy nie jest w stanie Ci jej załatwić?
     - Teraz, gdy nam pomógł pewnie nie będzie miał tak łatwo.
     - No to trudno. Popraw przepis, a gdy będzie taka możliwość uważysz go na nowo... Pod moim okiem, bo znów coś zniszczysz.
     - Dziękuję... Profesorze Snape. - Spuściła oczy i znów dostała wypieków.
     - Nic dla Ciebie nie robię głupia dziewucho. Eliksir może się przydać w łapaniu resztek śmierciorzerców i to tyle - warknął, ale wiedział że to kłamstwo. Nie przyzna jej tego przecież, za bardzo miły już był dla niej.
     - Ale i tak dziękuję. - Tym razem uśmiechnęła się do niego i zazwyczaj obrzydziłoby go to, ale tym razem nie poczuł wstrętu. Raczej... Zażenowanie. Nikt oprócz Minervy i Albusa się do niego nie uśmiechał. Nie był więc do tego przyzwyczajony.
     - Co się szczerzysz? Idź lepiej do Weasleya bo mu żyłka zaraz pęknie, że ze mną tu siedzisz, a nie z nim. - Mina od razu jej zrzedła, ale nie powiedziała ani słowa tylko wyszła pozostawiając go samego z jego myślami.
***            ***            ***
I kolejny rozdzialik w pełni się pojawił :D Mam małą nadzieję, że się podoba :d
Dziękuję
B.

2 komentarze:

  1. Za krótko. :d Jednak mimo wszystko ciekawie. Hermi i takie zaklęcia? Hohoho. ;D

    L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz za krótko, ale chyba nie zauważyłaś, że ta i poprzednia notka to jedność xd notatnik mi inaczej nie pozwala. A jeśli rzeczywiście za krótko, to postaram się trochę dodawać dalszej akcji ;)
      Nooom Hermcia cośctam potrafiii:d
      B.

      Usuń