wtorek, 2 sierpnia 2016

Rozdział IV cz.1

     Minęły niecałe trzy tygodnie roku szkolnego. Dla Severusa były to trzy tygodnie nowego statusu profesorskiego w Hogwarcie. Trudno było mu się przyzwyczaić do roli vicedyrektora. Nie pragnął jej nigdy, jednak sam fakt, że dostał tą posadę był przyjemny. Mimo to zaraz po ceremoni rozpoczęcia wparował do gabinetu McGonagall i zaczął ją wyzywać, wytykać jej błędy i przeklinać za jej "niespodzianki". Przecież bardzo dobrze wiedziała, że nienawidzi niespodzianek.
     Granger również nie dawała mu spokoju. Codziennie wieczorem przychodziła do niego, a z racji roku szkolnego pukała, a nie "wparowywała" jak śmiała to robić podczas wakacji, by następnie podać profesorowi eliksir Czeluści i raz na jakiś czas sprawdzić szramę na plecach.
     Dziewiętnastego września również "zaszczyciła" go swoją obecnością. Tym samym miał ochotę cofnąć swoje przemyślenia o dzięki Merlinowi poprawie szacunku względem jego osoby. Jak nigdy wleciała przez drzwi jego gabinetu natychmiast zamykając je z trzaskiem.
     - Granger... Do jasnej... - Od razu nadarzyła mu się okazja na zbesztanie piekielnej gryfonki.
     - Przepraszam! - Wpadła mu w pół zdania cała rozdygotana.
     - ... Cholera. - Zlustrował ją od ostatniej wystającej słomy, aż po białe obicia szmaragdowych tenisówek. Wyglądałaby naprawdę ślicznie w swojej szarej bluzce na ramiączkach i narzuconym na to bolerko pod kolor tenisówek, a wyzywająco w czarnej bąbce i szarych zakolanówkach gdyby nie potargane włosy, rozmazana, czerwona szminka, jedna, wielka dziura na prawym ramieniu bolerka i w jej miejscu ogromny siniak. Ponadto Severus zauwarzył zadrapania w okolicach ud i malinki na szyji.
     - Co ci się stało? - Natychmiast zamknął czytaną, jak codziennie wieczorem, książkę i podszedł do dziewczyny by przyjrzeć się bliżej ranom. Najpierw zaczął oglądać szyję, a potem ramię z siniakiem. Mimo wszystko nie odważył się spojrzeć na inne rany, nie chciał aż tak naruszać jej przestrzeni.
     - Nie ważne. - odburkła leciutko wyrywając rękę. Nie odważyła się spojrzeć mu w oczy.
     - Ktoś ze ślizgonów postanowił podnieść rękę na pannę prefekt naczelną? - spytał pół żartem pół poważnie.
     - Nie. Proszę się nie wtrącać w moje sprawy prywatne. - Jej odpowiedzieć była oschła jednak nadziana cierpieniem i wstydem.
     Zdecydował się więcej nie pytać. To było jej życie, nie miał prawa pouczać jej w tej kwestii. To samo było gdy spytał się o Weasleya, nie chciała odpowiedzieć...
     - Weasley... - Odruchowo wypowiedział na głos swoje przemyślenia. Spojrzała na niego zdziwiona. Natychmiast odchrząknął i dodał: - Idź się doprowadź do porządku, bo patrzenie na ciebie jest jeszcze mniej przyjemne niż zazwyczaj, a myślałem, że gorzej być nie może. Jazda.
     Machnął ręką odpędzając ją w stronę łazienki. Sam usiadł w swoim fotelu, jednak nie wziął do ręki książki. Zaczął rozmyślać. Trudno mu było uwierzyć w jego własną teorie. Ron Weasley... Zawsze był lekkomyślny, ale żeby agresywny?
     Granger wyszła z toalety Severusa opatulając się swoim bolerko i siadając na kanapie naprzeciw Severusa. Musiało jej być naprawdę zimno w lochach w tak cienkim ubiorze. Powoli robiło mu się jej żal więc wstał ze swojego fotela i podszedł do niej od tyłu. Zdjął swoją pelerynę i narzucił na jej ramiona. Spojrzała na niedo zszokowana tym aktem dobroci. Dopiero teraz zauważył przecięte w paru miejscach wargi. Skrzywił się na automatyczną wizję Weasleya dobierającego się do Granger całkowicie nie z jej woli.
   - Następnym razem weź coś cieplejszego jak będziesz do mnie przychodzić idiotko - wyszeptał próbując udawać obojętnego, jednak tym razem, jak już dawno mu się nie zdarzyło nie zapanował nad głosem i nie ukrył w oczach zdenerwowania i współczucia.
     - Właśnie! Eliksir, zapomniałam panu przynieś eliksir - dosłownie "palnęła" się w łeb.
     - Nic nie szkodzi.  Jeden dzień bez niego przeżyję. A poza tym i tak już kończę z zarzywaniem go - odparł usadawiając się z powrotem w fotelu. - Granger, co tak właściwie robił tu Weasley? Przecież od tak nie mógłby wejść za bramy Hogwartu.
     - Profesor McGonagall dzisiaj zezwoliła mu na odwiedziny - odparła jakby z niechcenia, bo tym samym potwierdzała teorię Snapea.
     - Z jakiej to okazji?
     - No bo dzisiaj obchodzę dwudzieste urodziny - zdanie wpowiedziała cichutko.
     - Fatalnie - burknął znów głośno myśląc.
     - Czemu? - Zauważył, że powoli powraca Panna-Wiem-To-Wszystko. Granger ściągnęła brwi i zacisnęła usta.
     - Urodziny w towarzystwie kogoś, kto cię nie szanuje i dobrze wiesz, że nie kocha. Ja bym takich nie chciał. - Już miała mu odpowiedzieć, jednak szybko stopniał jej zapał do bronienia i kłamania. Spuściła wzrok, a Severus zauważył jak okropnie się z tym wszystkim czuje.
     Nie zasłużyła na to.
     - Dwadzieścia powiadasz? - odparł, a ona jedynie kiwnęła głową. - To nie złamę żadnego prawa, a stara prukwa przymknie oko na ten wybryk. - Widział jej zdezorientowanie. Nie pohamował się z podstępnym uśmieszkiem. - Accio Ognista - rzucił machając różdzką w kierunku barku. Przywołał jeszcze dwie szklanki. Polał kulturalnie po maleńkiej ilości Whisky.
     - Zmieszać ci z colą? - zapytał, a ona zrobiła jeszcze większe oczy.
     - Przecież to mugolski...
     - A to znaczy, że nie mogę go znać?
     - Nie wiedziałam, że wie pan coś o mugolach.
     - Granger, nawet nie jesteś świadoma jak mało o mnie wiesz. To jak, cola? - przekręciła głowę.
     A więc pije na czysto. Ciekawe czy mi dorówna - nasunęł mu się na myśl.
     - Granger, najlepszego - rzucił podnosząc szklaneczkę do góry i upijając sporawy łyk. Spojrzał na szklankę Granger. Również była upita prawie identycznie.
     - Wybacz, ale nie mam dla ciebie prezentu - odparł teatralnie podnosząc ręce w geście bezradności. W tedy pierwszy raz zobaczył jej delikatny, ale szczery uśmiech. Więcej! Roześmiała się. Prawdziwie, sympatycznie. Nawet gdy rozmawiała z Ginny nie była taka... Prawdziwie wesoła.
     - Nic nie szkodzi. Przynajmniej... - Widział jak zastanawia się nad prawidłowością dalszych słów, więc cierpliwie czekał. - Przynajmniej spędzam ten wieczór z kimś, kto chociaż trochę okazał mi dzisiaj szacunku.
     Nie przypuszczał, że będzie dane mu przerzyć coś takiego. Znał uczucie satysfakcji, jednak nie z takiego powodu. Nie wiedział co to znaczy, a dzisiaj, po trzydziestu dziewięciu latach jego życia Granger pokazała mu co to znaczy wdzięczność drugiego człowieka. Uśmiechała się do niego, patrzyła prosto w oczy swoimi czekoladowymi, w których widział ciepło, widział wdzięczność.
     Co ma teraz zrobić? Jak zareagować? Skłamać i powiedzieć, że jedynie spłaca swój dług? Ale nie chciał by to uczucie zniknęło, nie chciał jej sprawiać więcej przykrości i nie z jego powodu.
     Chyba zauważyła jego wojne, a przynajmniej zdawała się zauważyć, gdyż odezwała się chcąc ułatwić mu podjęcie decyzji:
     - Mimo, że pewnie robi pan to z litości albo po prostu w taki sposób chce podziękować za pomoc to jednak cieszę się, że jest jak jest dzisiaj i w tej chwili.
     - Granger... Nie lituję się nad tobą ani też nie dziękuję ci - warknął po czym wytłumaczył łagodnie: - Szanuje każdego człowieka dopóki on sam bezwzględnie nie przestanie szanować innych - zrobił krótką pauzę. - I dopóki nie podnosi ręki na kobietę i dzieci. - Czuł jak wracają wspomnienia i czuł jak Granger świdruje go swoim wzrokiem Panny-Wiem-To-Wszystko chcąc poznać te wspomnienia.
     - A mimo to wciąż jest pan taki oziębły? - czuł się ugodzony, ale wiedział, że dziewczyna ma racje.
     - Taka moja natura. Nie otwieram się na każdego. - Wzruszył ramionami wypijając resztę szklaneczki Ognistej.
     - Mam się czuć wyróżniona? - Zaczerwieniła się, ale nie zawahała się zapytać.
     - Możesz, jeśli sprawi ci to przyjemność. - Znów zapanowała między nimi cisza. - Powiesz mi w końcu czemu nadal jesteś z Weasleyem? - palnął nim zdążył się zastanowić.
     - Wie pan... To niestosowne by uczennica tak długo siedziała u profesora. Powinnam już iść, dobranoc profesorze. I dziękuję za płaszcz, następnym razem będę pamiętać by wziąć coś ciepłego. - Położyła płaszcz na oparcie fotela i ruszyła w stronę wyjścia. Patrzył jak odchodzi, chociaż była to tylko chwila dla niego zdawała się jakby wiecznością. Poczuł, jak z każdym jej krokiem oddech przyśpiesza jakby łaknął szybko niknącego tlenu. Miał wrażenie, że gdy... Hermiona wyjdzie to on nie będzie miał już czym oddychać. Ale nie mógł zatrzymać powietrza, które Bóg stworzył by miliony ludzi mogło żyć, a nie tylko jeden.
     Wyszła.
     Zostawiła go samego z całą butelką whisky i rozmyślaniem nad tym co się właśnie stało. A co się stało? Czyżby po wielu latach znów zaczęła mu doskwierać samotność? Być może...
     Oh, ty stary kretynie! Zaraz będziesz miał czterdziestkę, a ona dopiero skończył dwadzieścia! Jest za młoda, by dotrzymywać...
     - Właśnie, urodziny. - Zignorował głos besztający go w jego własnym wnętrzu i podszedł do biblioteczki. Przesortował wzrokiem tytuły książek i stwierdził, że większość z nich Granger już zna na pamięć, a druga połowa by się jej nie spodobała.
     Chociaż... Jest jedna...
     - Co ty opowiadasz moja droga?! Trudo uwierzyć - lekko podniosła ton nauczycielka i zarazem przyjaciółka Hermiony, Minerva McGonagall.
     - Co ja mam o tym wszystkim myśleć, pani profesor? Czemu nagle taki stał się miły i troskliwy? Przecież to do niego niepodobne! - skomentowała uczennica siedząca w gabinecie dyrektora przebrana w zwyczajny sweter i dzinsy.
     - A ja bym się spytała co sprawiło, że jego maska zaczyna się kruszyć. Kochanie, Severus nigdy od tak nie okazywał swoich uczuć. Jeśli się o kogoś martwił robił to z daleka, ale za to zrobi wszystko dla ważnych mu osób. Natomiast miał i z resztą ma trójkę najbliższych mu osób, dla których zachowuje się trochę inaczej niż do uczniów.
     - Kogo takiego? - Granger przerwała swojej opiekunce.
     - Nie przerywaj - zdegustowana łypnęła na nią wzrokiem. - Ja i Lucjusz w najgorszych chwilach pomagaliśmy Severusowi. Potem, gdy Draco dorósł Severus mógł liczyć na młodego Malfoya. Ale nie sądziłam, że zacznie przełamywać się w stosunku do kolejnej Gryfonki... - Zapanowała między nimi cisza, w której czuć było nutkę tajemniczości i niewiedzy. - Hermiono... Proszę, zastanów się czego chcesz od Severusa
     - Przepraszam, ale nie rozumiem
     - Zastanów się, czy chcesz go wyleczyć i zając się własnym życiem, czy może stać przy swoim nauczycielu eliksirów tak jak ja i Malfoy.

4 komentarze:

  1. Uuuuu! Severus zaczyna pokazywać prawdziwego siebie :-D Super, tylko chyba się pomyliłaś z miesiącem. Czy to nie miał być 19 września? ;-) Ogółem bardzo mi się podoba. Jedyne co mogę powiedzieć o Ronie to.... ŚWINIA!!! :-P i biedna Mionka :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt! Jebłam się!! Myśle o wszystkim co w sierpniu się dzieje i jakoś tak wyszło... Już poprawiam, dziękuję Andra ;*
      Pozdrawiam
      B.

      Usuń
  2. Ron, ty *daj epitet*, *kolejny* idioto! Jak tak kuźwa można? Severusek zaczyna się zmieniać... Robi się ciekawie... ,,Akcja" nabiera tempa... ;D

    Pozdrawiam,
    Szach Mat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nom... Można :d Ni lubię tego *epitet* rudzielca więc robię z niego kogo robię :d
      Dziękuję,
      Pozdrawiam,
      B.

      Usuń