wtorek, 16 sierpnia 2016

Rozdział V cz. 1

   Nadszedł dzień Bożego Narodzenia. Hermiona wstała z podkrążonymi oczami. Tej nocy do spokojnych nie można było zaliczyć. Od razu gdy usnęła przeniosła się w świat najgorszych wyobrażeń. Śniło jej się, że jej rodzice umarli, a Ron... Nie, nie zrobiłby tego, chociaż... Nie może być tego taka pewna.
     - Hermiono, Hermiono! Chodź szybko! - Usłyszała podekscytowane wołanie swojej przyjaciółki.
     Wstała z łóżka i nie dbając o swój wygląd poszurała do pokoju wspólnego.
     - Co się drzesz? Choinka się zapaliła? - odparła ziewając.
     - Nie, oh, Hermiono, prezenty! - Ginerva cieszyła się jakby miała wciąż jedenaście lat.
     - To świetnie... - odparła ironicznie Hermiona. Wiedziała, że jej przyjaciółka stara się nie myśleć o niedawnej wojnie, ale dla Hermiony już nic nie było takie wesołe.
     - Są od mojej mamy i od Harrego i Rona też!
     Giny, chociaż była przyjaciółką Hermiony nie wiedziała o drugiej stronie swojego brata. Granger nie chciała jej uświadamiać jakim zwyrodnialcem jest Ron, bała się jak zareaguje młodsza gryfonka: czy jej uwierzy, a jeśli tak to czy nie załamie się?
     Tak naprawdę tylko Snape był świadomy podłości Rona. Był w stanie sam się domyśleć czemu tak się zmieniła. Nawet profesor McGonagall nic nie podejrzewa.
     Swoją drogą zastanawiała się czy nie zaufać Snapeowi. Ostatnie rozmowy jakie odbyli wydawały się specyficzne. Tak, jakby Snape chciał jej pomóc. Z resztą ona też chciała pomóc jemu... Tylko co sprawiało, że chciała mu pomóc? Jej gryfońska natura, czy może...
     - Hermionio! Obejrzyj prezenty! - Z rozmyślan wyrwała ją na powrót Giny.
     Dziewczyna podeszła do choinki i chwyciła pierwszy lepszy prezent. Był opakowany w zielony papier, a należał do jej przyjaciółki. Podała jej pakunek i z zaciekawieniem patrzyła, jak go otwiera. W środku znajdował się naszyjnik w kształcie serca.
     - Od... Niego? - zapytała niepewnie Hermiona, a Ginny zaklęciem otworzyła serduszko. Uśmiechnęła się pod nosem i pokazała jej wnętrze serca. W środku ruszało się zdjęcie na którym tańczyli przy jeziorze Ginny wraz z blondynem o bladej cerze. Draco na drugiej połówce napisała jedno krótkie słowo "Always".
     - Słodkie - skomentowała starsza gryfonka. - Ginny, kiedy zamierzasz uświadomić Harrego?
     - Nie wiem... Ale jeszcze nie teraz.
     Hermiona nie kontynuowała tej rozmowy, widziała, że tego nie chce. Wprawdzie nic takiego z Draco nie robili, ale Granger widziała, że mają się ku sobie.
     Otworzyła resztę prezentów. Od Molly dostała sweter tym razem z naszytą książką, od Harrego poradnik do transmutacji, a od Rona książkę do gotowania.
     - To chyba coś znaczy - skomentowała rudowłosa na widok prezentu Rona.
     - Tak, że mam się nauczyć gotować - roześmiały się.
     Dostała jeszcze pare słodyczy od Hagrida oraz żonglera i dziwny wisiorek od Luny.
     Dziewczyna zabrała wszystkie prezenty do swojego pokoju prefekta i stwierdziła, że ogarnie się trochę i zejdzie na śniadanie świąteczne.

     Obudził się nadzwyczaj późno, a zdziwił się jeszcze bardziej, że pomimo koszmarów jakie go dręczyły nie wstał wcześniej. Ale z drugiej strony czy to na pewno były koszmary? Wizje śmierci jego ukochanej z pewnością były koszmarne, ale czy mglista kobieta pojawiająca się później z uśmiechem na ustach i wyciągająca ręce do niego z chęcią wypełnienia pustki były takie... Złe?
     Tylko kim ona była?
     - Dobre pytanie - odpowiedział swojemu drugiemu ja.
     Postanowił nie rozmyślać nad tym. Wstał ze swojego dębowego łoża i wyszedł z sypialni do salonu z zamiarem skierowania się od razu do łazienki jednak jego uwagę przykuło parę pakunków leżących na stoliku.
     - Coś mi się tu nie zgadza - mruknął do siebie.
     Policz głąbie.
     - Zamknij się debilu - warknął na samego siebie po czym stwierdził, że dla kogoś, kto go nie zna musiałoby to wyglądać komicznie.
     - Cztery pakunki. O jeden za dużo. - Podszedł do stolika i obejrzał prezenty.
     Czerwony - Minerva i kolejny szampon.
     Zielony ze srebrną wstążką - Draco i kolejny zestaw piór.
     Srebrny z zieloną wstążką - Lucjusz i nowa szata.
     Czarny... A to od kogo?
     Natychmiast otworzył nieznany mu prezent i przeraził się widząc pluszowego nietoperza ruszającego skrzydełkami. Do szyji pluszaka przyczepiona była karteczka, a na niej napis:
     Sevuś!
     Wesołych świąt! Mam nadzieję, że misiu Ci się spodoba, starałem się znaleźć takiego, jakiego lubisz. A to naprawdę nie było proste (no bo nie wiedziałem, że pracujesz w Hogwarcie i szukałem dopiero wczoraj).
     Daumiś T.
     W Severusie zawrzała krew. Cisnął nietoperzem w kąt pokoju po czym poszedł do łazienki wyzywając w myślach Therlanda za jego bezmyślność i Minerve za jej wredny charakter.
     Ubrał się w jedną ze starych szat, po czym zszedł na śniadanie tylko i wyłącznie po to, by powyzywać wścibskiego blondyna. Wszedł do Wielkiej Sali i ucieszył się widząc przy stole uradowanego Therlanda.
     Nie dasz mu żyć, prawda? Ale przecież to było miłe z jego strony! Ty nigdy nikomu nie...
     Już chciał odgryźć się swojemu sumieniu jednak szybko zorientował się, że w danej chwili to nie jest dobry pomysł: był w Wielkiej Sali gdzie było parę osób, które uznałyby go za wariata.
     Podszedł do Therlanda od tyłu, ale ten go bacznie obserwował i gdy Severus był już za nim wstał z krzesła i stanął do niego przodem z ogromnym uśmiechem na ustach.
     - Daumiś, dziękuje ci za ten cudowny prezent świąteczny! - odparł z uśmiechem Severus na co Therland zaczął się szczerzyć i podskakiwać.
     - Naprawdę ci się podobał?
     - Oczywiście, że nie ty kretynie! Jakim trzeba być idiotą, żeby wymyślić taki prezent dla dorosłego mężczyzny?! I co, może mam teraz spać z tym pluszakiem? Co ty sobie w ogóle myślisz? Tym bardziej, że to jest nietoperz! Sugerujesz mi coś?
     - Sevuś...
     - I do jasnej cholery, obiecuje ci, że jak nie przestaniesz mnie nazywać "Sev" a co gorsza " Sevuś" to jakaś z paskudnych klątw może niechcący ugodzić w jakąś część twojego ciała. - Wypowiedziawszy swoje " zabiję cię" w sposób jakże elokwentny natychmiast przedostał się już za drzwi Wielkiej Sali.
     - Nie denerwuj się tak! Złość piękności szkodzi! - Usłyszał jeszcze za sobą, a potem natychmiast obok siebie:
     - Sevusiowi to już nic nie zaszkodzi.
     Przystanął i miał się odezwać do - cholera Merlinie, czemu znowu one - gryfonek dreptających w stronę Wielkiej Sali. Nie zauważyły go więc tym lepiej będzie je zaskoczyć swoją złością. Już otworzył usta i nabrał powietrza, ale natychmiast też je zamknął i nosem ulotnił zdziwiony powietrze.
     - Przestań. To, że tobie się nie podoba nie znaczy, że komuś innemu też nie.
     Granger go broniła... Czemu to robiła, przecież jeszcze parę dni wcześniej potraktował ją okropnie.
     Nim zdążył cokolwiek zrobić obie dziewczyny zniknęły za wrotami Wielkiej Sali.
     - Gryfońska litość... - mruknął do swojego drugiego ja mając nadzieję tym razem na potwierdzenie.
     A może to nie litość?
     - A teraz zmieniasz zdanie co do niej?
   
      Wieczorami Severus przesiadywał przed kominkiem wraz ze wspaniałą oazą spokoju - książką. Tym razem, w Boże Narodzenie nie było inaczej. Mógł porobić coś innego, mógł pójść do Minervy na "maleńskie" przyjęcie świąteczne. Jak co roku dostał zaproszenie wraz z prezentem, ale na przyjęciu był tylko raz - za pierwszym razem.
     A może byś tak poszedł znowu.
     - A po co? Nie dręcz mnie i daj mi czytać - mruknął do siebie i kontynuował czytanie.
     Książka zajmowała go dziś jakoś mniej niż zwykle. Wydawała się nie przyciągać zbytniej uwagi. Za to przyciągało ją co innego. Co chwile zerkał na zegar, a następnie na stolik gdzie wciąż leżały pakunki, tym razem już otwarte.
     Sev...
     - Oh, no już dobrze! Pójde na to głupie przyjęcie.
     Narzucił na siebie nową szatę od Lucjusza, która swoją drogą bardzo mu się podobała. Czarna do kostek, a na niej szmaragdowa, równie długa kamizelka. Rękawy były większe niż normalnie, a guziki koloru kamizelki. Szata była prosta, ale bardzo ładna.
     Spojrzał na zegarek - przyjęcie trwa już od dziesięciu minut. I tak nikt z pewnością nie zwróci na spóźni uwagi ze względu na sam fakt jego przyjścia.
     Przeciął Hogwart i już stał przy komnatach Minervy. Zapukał delikatnie, ale stanowczo po czym otworzył drzwi, a wszystkie pary oczu zwróciły się w jego stronę.
     - Sevuś! Jak miło... - Przywitał go obrzydliwie radosny głod Daumiego.
     - Therland... Nie będę na ciebie wrzeszczał pod warunkiem, że przestaniesz mnie nazywać w ten obleśny sposób - odrzekł szorstko.
     - Jak miło, że wpadłeś Severusie - odparła Minerva wyczarowując krzesło pomiędzy Lucjuszem i Draconem, którzy przywitali go widocznie zadowoleni.
     - Od kiedy to gościsz u siebie innych ślizgonów oprócz mnie? - zadał pytanie witając się z gospodynią.
     - Pierwszy raz jesteśmy tutaj Severusie - odpowiedział mu Lucjusz.
     Spojrzał po reszcie gości i aż się zmroził. Naprzeciw niego siedziały dwie osoby: Hermiona Granger i Ron Weasley, który łypał na Severusa złowrogo, a Hermiona była przestraszon. Zauważył, że na szyje ma nałożoną warstwe mugolskiego podkładu.
     Znów jej coś zrobił?
     Usiadł na wyczarowanym krześle i nalał sobie kawy.
    - Widze, że zaczynamy kulturalnie - usłyszał komentarz z naprzeciwka.
     - Coż, panie Weasley, starsi mężczyźni ją chociaż mają - odgryzł się widząc jak czerwienieją Ronowi uszy.
     - Młodzi mężczyźni natomiast są przystojni - odparł uśmiechając się wrednie.
     - Tak przystojni, że aż się zastanawiam co płeć piękna widzi w takich chłystkach.
     Nie wiedział co w niego wstąpiło, ale w Severusie się gotowało. Wiedział, że w tej chwili są atrakcją całego przyjęcia, ale nie obchodziło go to. Był wściekły na tego rudzielca za to co robił Hermionie.
     - Z pewnością nie widzą starego, tłustego nietoperza z lochów - Ron wciąż mu odpowiadał, ale Severus widział, że pomysły mu się kończą.
     - Z pewnością nie, natomiast widzą za pewne obrzydliwe świnie, prawda panno Granger? - odparł spokojnie nakładając sobie ciasto orzechowe. Jego "rozmówca" widocznie nie wytrzymał i sięgał już po różdżkę.
     - Ron! Uspokój się! - Hermiona krzyknęła na niego lekko rozbawiona.
     - Znów chcesz powtarzać ten schemat? - Severus jednak nie przestawał.
     - Wszystkich was proszę o spokój. Nawet w święta będziecie się kłócić? - wtrąciła się Minerva.
     - Nawet pojedynkować jeśli to będzie konieczne.

6 komentarzy:

  1. Cześć!
    Ech, zawiodłam się trochę. Bo zobacz, nie było tutaj nowej notki od ponad 10 dni i myślałam sobie, że albo szykujesz coś specjalnego, albo nie masz weny (lub inne powody, przez które nie napisałaś szybciej).
    Ale mniejsza z tym, nie oceniam ciebie (czy też częstotliwości dodawania rozdziałów), ale czytam Twoją pracę.
    A więc, zaczynając ogólnie o rozdziale, jest dobry. Po prostu dobry. Na poziomie, który zwykle trzymasz (nie jest jakiś niechlujny, wiesz o co mi chodzi) ;)
    A jeśli chodzi o prezenty, to są fajne. Ten Ginny od Dracona byłby okay, gdyby nie to "always". Sorki, ale dla mnie "always" to tylko ze Snape'em. Btw, ten nietoperz i szampon dały się przewidzieć, ale i tak śmieszyły. ;D
    Ale znalazłam sporo błędów, podam ci parę przykładów, ale następnym razem staraj się przejrzeć jeszcze kilka razy tekst, aby uniknąć takich błahych błędów.
    "Wstała z łóżka i nie dbając o swój wygląd poszurała do pokoju wspólnego. " wydaję mi się, że powinno być tam jeszcze "się" co nie? ;)
    A, jeszcze jedno pytanie bardziej, bo zobacz, Ty piszesz "Ginevra", "Minerva", ale czy nie bardziej "po polsku" byłoby po prostu prze "w" a nie przez "v"? I jeszcze jedno, "Ginny" piszę się przez 2 "n", zauważyłam, że się musiałaś pomylić :)
    dalej, "Z rozmyślan wyrwała ją na powrót Giny.", zjadłaś "ń" na końcu.
    "Od Molly dostała sweter" ojoj, Molly? Nie lepiej "Pani Wealey", czy "Weasley" (zależy jak kto pisze)
    No i tam dalej też jest trochę literówek i powtórzeń.
    Masz betę?
    Jeśli chodzi o dyskusję Severus - Ron, to była na trochę niskim poziomie, nie sądzisz? O ile do Rona to może i pasuje, ale do Snape'a? :D
    Pozdrowionka
    Dominika :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejoh!
    Powód był prosty: NAPRAWDE brak czasu... miałam teraz ciągłe wyjazdy i szykowania w związku ze ślubem w rodzinie, który trwał bite trzy dni. Do tego wszyscy znajomi mnie męczy, a mi się jeszcze marzyło skończyć w końcu czytać jedną książkę (wiesz jak to jest, jak chcesz wiedzieć co się dzieje dalej, więc pisałam tak już szybko bez jakiegoś większego myślenia, bo wiedziałam, że i tak już długo nic nie wrzuciłam.
    Nie dziwię się więc, że jest po prostu dobry :)
    Z tym "Always", no tak masz racje, większość ludzi tak to będzie odbierało, ale nie zmienię tego co już napisałam. Po prost "Sevmione" jest dla mnie zerwaniem z "Always", a Draco takim jakby następcą Severusa. A tak właściwie... to też nie miałam innego pomysłu :c nic innego mi nie pasowało, no ale już trudno.
    Zgadzam się, tym razem było cholernie dużo błędów. Pomimo, że i tak parę razy przeczytałam, ale niektórych po prost nie jestem w stanie sama wychwycić. Lepiej to robią osoby z zewnątrz (czy. Dominiak "Pełnia Księżyca" ;) )
    Masz racje "po polsku" byłoby przez "w", ale jakoś jestem zdania, że niektóre angielskie nazwy powinno się pozostawiać. Pomyślę w drugiej części, cy rzeczywiście nie dać "w", dla czytelników w końcu to może być lepsze.
    "Giny" to najzwyklejszy zanik pamięci. Za każdym razem gdy pisałam jej imię w tym rozdziale było "czy ja dobrze to pisze? Kurde... Co mi jest, nie pamiętam", a sprawdzić nie miałam w tedy jak, bo tylko mam internetu na wstawienie rozdziału (komentuje jak widzisz, gdy dostanę możliwość na kompie)
    W tym zdaniu... "z rozmyślań wyrwała ją Ginny" powinno być "ń" na końcu? Poważnie? Nie pasuje mi to.. Wyjaśnij, bardzo proszę :)
    No nie wiem, nikt tak naprawdę nie wie co siedzi w głowie Hermiony, więc napisać "Molly" według mnie było w stylu kochanej Hermionki, ale... Jak tak teraz pomyśle... Może "Molly" to tylko od czasu do czasu... No nie wiem, to też muszę sobie przemyśleć :)
    Nie mam bety, miałam kiedyś, w starym opowiadaniu, ale wkurzał mnie fakt, że całą fabułę mi zmieniała...
    No tak... Severus - jak teraz patrzę po czasie - wydaje się taki... smarkaty w tej kłótni... Ale tłumaczę (na pocieszenie) sobie, że to jest wynik jego nagłego brak opanowania. No wiesz, te uczucia względem Hermionki zaczynają się ujawniać :p A tak poważnie, postaram się dalej to ogarnąć.
    Przepraszam, ale wydaje mi się, że za poważnie troszku podeszłaś do tego opowiadania. Przypominam, że to luźne, wakacyjne love story, a nie opowiadanie do druku. Chociaż fakt faktem, nie powinnam obniżać swojego poziomu przez wzgląd na to... eh... Te rozterki ;p
    Dziękuję Ci bardzo i pozdrawiam ;)
    B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, jak chcesz, to mogę ci sprawdzać rozdziały bez zmieniania fabuły. (po prostu literówki i te sprawy) ;)
      "z rozmyślań wyrwała ją Ginny" miałaś to po prostu napisane "rozmyślan" i zapomniałam dodać, że na końcu owego słowa ;)
      Heh, opowiadanie do druku XD Wiesz, ja często podchodzę do różnych rzeczy poważnie. Czasami jak czytam jakieś skończone opowiadania to po prostu razi mnie ilość błędów i niedomówień. Teraz jak znalazłam Twoje i wiem, że jak je skończysz (jeśli skończysz), to ludzie chętnie będą czytać, a fakt, że błędów jest bardzo mało będzie tylko miłym dodatkiem. Nie bierz więc wszystkiego, co napiszę na poważnie, bo czasem nawet mnie zadziwia moje podejście do sytuacji :D
      Pozdrawiam (to się robi nudne, wszędzie pozdrowienia, może zacznę pisać inaczej? o.O)
      Dominika

      Usuń
    2. Wisz... Jakoś specjalni akurat w tym opowiadaniu beta nie jest potrzebna. Chociaż... Hm... Nie wiem sama co ja chce...
      Aaaaa, to fakt, uciekła mi gdieś ta kreseczka :p
      Miło czytać, że tak odbierasz moje opowiadani :D I że nie ma tak dużo błędów :D Jak milutko :D
      Yyy... to może...Po prostu nic nie pisz zamiast pozdrowień xD
      B.

      Usuń
  3. Tak, jak zawsze rozpisywać się nie będę, bo nie chcę, ale i tak mogę ci powiedzieć, że piszesz bardzo ciekawie. Nie pasuje mi tutaj tylko dalsza kreacja Sev'a, przepraszam, Severusa. Nie pasuje mi to, że jest on jak, teraz, rozwydrzony dzieciak z za wysokim ciśnieniem. Przykro mi to mówić, ale powoli robi się to trochę denne.

    Pozdrawiam,
    Szach Mat.

    Ps: Przykro mi pisać krytykę, ale lepiej jest dostać solidną na klatę, niż zapewnienia i zapewnienia o wiecznej miłości. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak... masz rację... Trudno, takie życie.
      Wisz, mówisz, że Ci się taka kreacja Severusa nie podoba... Ale ja ZAWSZE go właśnie takiego widziałam, bo w końcu postrachem był dlatego, że odejmował punkty i dawał szlabany, a argumentów jak nie miał tak nie ma. I zawsze dla mnie był rozwydrzonym dzieciakiem z podniesionym ciśnieniem. Przepraszam, ale ja tak go widzę.
      Pozdrawiam,
      B.

      Usuń